Do niedawna wystarczał nam jeden aparat w telefonie. Teraz producenci proponują ich nawet 16. Czy zwiększenie ilości obiektywów w smartfonie faktycznie przekłada się na robienie lepszych zdjęć?
Smartfony to aktualnie istne kombajny. Dzięki nim możemy zdalnie zarządzać firmą, przemienić się fotografa czy filmowca. Co prawda w ostatnim czasie nie mieliśmy implementowanych w smartfonach znaczących nowości czy przełomowych funkcji, jednak najbliższe dwanaście miesięcy ma być dla branży mobilnych technologii bardziej rozwojowe. To za sprawą dwóch elementów. Po pierwsze rewolucją mają być składane telefony. Po drugie kolejny krok naprzód mają zrobić obiektywy aparatów implementowanych w smartfonach.
Krótka historia obiektywów, czyli jak to było na początku
Pierwsze telefony z aparatami fotograficznymi pojawiały się w 2000 roku, czyli blisko 20 lat temu. Jednak początki fotografii mobilnej były naprawdę ciężkie. Kilkaset kolorów, niecały megapiksel rozdzielczości. Od tego wszystko powoli się rozkręcało. Nadal producenci sprzętu mobilnego ulepszali swoje rozwiązania, dodając nowe „ficzery”.
Początkowo firmy produkujące smartfony walczyły wielkością matryc – im więcej megapikseli, tym lepiej. Jednak w którymś momencie dotarły do ściany, gdzie ilość megapikseli już nie wpływała w znaczącym stopniu na polepszenie jakości zdjęć. Następnie przyszła pora na obiektywy i optykę, dzięki czemu ponownie zobaczyliśmy skok jakości zdjęć.
Dzisiaj zauważalnym trendem jest dodawanie kolejnych obiektywów. Dwa czy trzy „oczka” stają się standardem. W którymś momencie dochodzimy do kuriozalnej sytuacji, gdzie ilość obiektów liczona jest już w dwucyfrowych liczbach. Ostatnio jeden z takich konceptów zaprezentowała firma LG, która upycha aż 16 „oczek” na pleckach telefonu. Jak na razie jest to tylko patent – oficjalnie nie poznaliśmy takiego urządzenia.
Aktualnie prym wiedzie pod tym względem Samsung, który w swoim portfolio ma telefon z poczwórnym głównym obiektywem. Jednak myślę, że to tylko kwestia czasu by na sklepowych półkach pojawiły się urządzenia z pięcioma czy sześcioma obiektywami.
Czy takie rozwiązanie w ogóle mają sens? Jeszcze przecież jakiś czas temu w zupełności wystarczały nam telefon z dwoma czy maksymalnie trzema głównymi obiektywami. Czy w ogóle gra jest warta świeczki?
Rodzaje obiektywów w smartfonach
To, że mamy kilka różnych obiektywów w smartfonie świadczy o większej ilości zastosowań takiego telefonu. Tak na dobrą sprawę istnieją cztery podstawowe rodzaje obiektywów.
Pierwszy – szerokokątny. Dzięki niemu możemy zobaczyć więcej. Najczęściej producenci implementują o kątach widzenia około 130 stopni. Różnica jest faktycznie zauważalna, jeśli chodzi o samo zdjęcie, jednak taki moduł raczej wykorzystujemy sporadycznie.
Kolejny element często implementowany w smartfonach jest związany z teleobiektywem. Ten z kolei umożliwia znaczne przybliżenie obrazu. Oczywiście do możliwości znanych z kompaktów zdecydowanie tu brakuje. Wynika to przede wszystkim z technologii. Dobry teleobiektyw zajmuje dużo miejsca, dlatego jak na razie nie wymyślono rozwiązania, które umożliwiałoby wciśnięcie w bryłę o grubości niecałego centymetra obiektywu z większym niż z dwukrotnym zoomem. Owszem próbowano, chociażby w przypadku Samsunga Galaxy K Zoom, ale odbiło się to na gabarytach urządzenia.
Część producentów usiłuje częściowo zamaskować problem poprzez oprogramowanie. W Huawei P20 Pro dzięki dużej 40 Mpx matrycy i teleobiektywowi z dwukrotnym zoomem możemy uzyskać bezstratne 3 krotny zoom. Całość może nie być aż taka różowa, jednak widać, że producenci starają się dać nam dodatkowe ciekawe technologie.
Kolejnym rozwiązaniem montowanym w aparatach mobilnych jest obiektyw z matrycą monochromatyczną. Jakie korzyści on przynosi? Przede wszystkim ulepsza podstawowe „oczko”. Najczęściej zdjęcie z tego obiektywu jest nakładane na kolejne z „normalnego” dzięki czemu mamy mniej szumów, lepsze przejścia tonalne co przekłada się na zauważalnie lepszą jakość fotografii.
Czwartym dodawanym obiektywem jest ten związany z tzw. efektem „bokeh” czyli rozmyciem tła. Dodaje on artystyczny element do zdjęcia, ale nie wpływa znacząco na samą jakość zdjęć.
Cztery rodzaje aparatów można razem połączyć w jeden, kilkuobiektywowy kombajn. Tylko czy jest sens robienia takiego monstrum? Przecież tak na dobrą sprawę spora część użytkowników smartfonów nie wychodzi poza ustawienia automatyczne w aparatach. Takie rozwiązania może dodatkowo się przydać, jeśli część magii dzieje się bez naszej wiedzy (np. monochromatyczny obiektyw poprawia jakość zdjęć od ręki). Jednak już efekt głębi, czy dodatkowe zoomy są zdecydowanie rzadziej używane.
Drugą gałęzią rozwoju takich rozwiązań jest oprogramowanie, które odpowiednio zoptymalizowane i przygotowane do danego modelu, obiektywu może zdziałać cuda czego dowodem są telefony Xiaomi. Z kolei przykładem przerostu formy nad treścią jest Galaxy A9, który ma aż cztery obiektywy, ale jakością zdjęć nie dorównuje czołówce smartfonów z dwoma czy trzema.
Z całą pewnością producenci sprzętu mobilnego będą implementować kolejne obiektywy, lecz osobiście mam nadzieję, że zatrzymają się na trzech, góra czterech układach. Dalsze dodawanie „oczek” zwiększa tylko uniwersalność takiego rozwiązania, ale już znacząco nie wpływa na jakość fotografii. Najlepszym przykładem możliwości fotografii mobilnej jest linia urządzeń Pixel, która mimo nadal zaimplementowania tylko jednego obiektywu, prześciga rozwiązania z trzema czy dwoma oczkami.
Co sądzicie o dużej liczbie obiektywów w telefonach? Jesteście za pojedynczym rozwiązaniem czy jednak „im więcej, tym weselej”? Dajcie znać w komentarzach.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.