Jeszcze nie opadł kurz po premierze nowych smartfonów z rodziny Google Pixel, a już mamy do czynienia z kolejnymi zapowiedziami koncernu z Mountain View dotyczącymi dalszych kroków tej firmy w temacie urządzeń mobilnych. Kroków, które wydają się być spodziewane.
Dwa dni temu byliśmy świadkami oficjalnej premiery dwóch nowych smartfonów Google – Pixel 3a oraz 3a XL, które mają stanowić zwrot tej firmy w stronę nieco tańszych urządzeń, dostępnych także dla klientów dysponujących nieco mniejszym zapasem gotówki.
Rezygnacja z oferowania tylko i wyłącznie drogich, flagowych modeli wydawała się być od wielu miesięcy tylko kwestią czasu, tym bardziej że sprzedaż podstawowych modeli Pixel 3 oraz 3 XL nie spełnia na razie finansowych oczekiwań giganta z Mountain View.
Będą kolejne, tańsze Pixele
Wiele wskazuje na to, że nie będzie to jednorazowe odejście od reguły, bowiem przedstawiciele Google potwierdzili, że zamierzają produkować więcej tańszych sprzętów wchodzących w skład rodziny Pixel. Najprawdopodobniej nowe sprzęty miałyby się pojawiać w nowym cyklu wydawniczym – jesienią prezentowane byłyby flagowe urządzenia, natomiast w maju (własnie podczas corocznego Google I/O) tańsze sprzęty ze średniej półki.
Trzeba przyznać, że to dość odważna deklaracja zważywszy a fakt, że producent nie ma jeszcze żadnych danych sprzedażowych i nie istnieje absolutnie żadna gwarancja, że smartfony te będą cieszyć się sporym zainteresowaniem. Wydaje się jednak, że wobec zmniejszającego się popytu na najdroższe urządzenia Google raczej nie ma wyjścia i musi zdywersyfikować swoją ofertę, by wykazać odpowiedni zysk tej działki sprzętowej.
Ciekawostką jest to, iż według pogłosek tani smartfon z linii Pixel z kolejnej generacji nadal ma oferować ledwie jeden obiektyw, choć trendy rynkowe są zupełnie inne i także tanie modele w cenie poniżej tysiąca złotych posiadają już aparaty złożone z dwóch obiektywów. Google ma obawiać się, że flagowy Pixel (który już będzie bazował na podwójnym aparacie) mógłby się kanibalizować z tańszym modelem pod względem sprzedażowym.
Cóż, nie od dziś wiemy, że koncern z Mountain View jest androidowym Apple, więc takie (zapewne nieuzasadnione) podejście w tym wypadku akurat nie musi dziwić.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.