Potrójny aparat
Aparat główny ma rozdzielczość 12 MP, piksele o rozmiarze 1,4 μm i obiektyw o jasności f/1.5. Na szczęście tym razem LG dało sobie spokój z sensorami dla przeciętnych średniaków i zainwestowało w lepszą jednostkę, Sony IMX363. Dzięki temu programiści LG nie musieli już czarować, ale czy zrobili dobrą robotę? O tym opowiem za chwilę.
Dodatkowe aparaty to: 16-megapikselowy aparat szerokokątny (f/1.9, 1.0 µm, 107 stopni) oraz 12-megapikselowy teleobiektyw (f/2.4, 1.0 µm). Taka konfiguracja teoretycznie pozwala nam wykonywać zarówno świetne zdjęcia krajobrazu, jak i portretowe. Wszystkie trzy aparaty mogą zrobić jedno zdjęcie w formie pokazu slajdów:
Szeroki kąt daje radę, ale tylko wtedy, gdy nie przyjdzie nam do głowy przybliżanie poszczególnych elementów. Fotki tego typu trzeba po prostu robić i podziwiać na ekranie smartfona czy komputera w pełnym rozmiarze – wtedy wyglądają najlepiej i na swój sposób zjawiskowo. Ciągle żałuję, że pole widzenia zmniejszono w porównaniu do wcześniejszych telefonów LG, lecz to pozwoliło na zniwelowanie zniekształceń na krawędziach, więc coś za coś.
Zdjęcia portretowe wypadają przyzwoicie – oprogramowanie dobrze rozpoznaje krawędzie i ładnie rozmywa tło. Fotki z przybliżeniem optycznym też wyglądają fajnie, gdyż ich jakość jest bardzo zbliżona do tego, co oferuje główne oczko i jest wyraźnie lepsza, niż przy fotografowaniu przy pomocy dwukrotnego zoomu cyfrowego.
>>>Zobacz zdjęcia w pełnej rozdzielczości
Gdy pstrykamy w dobrych warunkach, możemy liczyć na obrazki o ładnych kolorach i niezłym kontraście, z dobrze dobranym balansem bieli. Szczególnie przypadły mi do gustu tryb pozwalający na wybranie jednego elementu zdjęcia, który ma się poruszać. Wygląda to tak:
Niestety, lepszy sensor w aparacie głównym nie zmienił nastawienia programistów LG do mocnego przetwarzania obrazu. Zdecydowanie przesadzono z wyostrzaniem, przez co szczegóły są rozmazywane. Słabo wyglądają więc miejsca, gdzie jest wiele drobnych szczegółów, np. trawa. Do tego dochodzi przeciętna dynamika. Powiedziałbym, że LG V40 ThinQ jest gdzieś na poziomie Xiaomi Mi 9, który kosztuje przecież znacznie mniej.
Osoby bardziej zaznajomione z fotografią zawsze mogą próbować wyciągnąć coś więcej przy wykorzystaniu trybu RAW. Pliki te wskazują, że to oprogramowanie jest największą słabością LG V40 ThinQ, gdyż przetwarzanie znacząco obniża ilość detali.
Ciekawe jest to, że zdjęcia wieczorne i nocne nie są przesadnie gorsze od tych wykonywanych w dzień. W takich warunkach LG V40 ThinQ nie ma większych szans ze smartfonami pokroju Huawei P30 Pro czy Galaxy S10+. Wszystko przez to, że działanie trybu nocnego we flagowcu LG polega tylko na rozjaśnianiu zdjęć, co niewiele poprawia pozostałe parametry. Mimo to osiągi LG V40 ThinQ w tej materii zaliczyłbym na delikatny plusik.
LG nie zapomniało też o fanach zdjęć selfie i udostępniło im podwójny aparat (8 MP + 5 MP), z dodatkowym obiektywem szerokokątnym. Dzięki temu wykonamy przy pomocy LG V40 ThinQ bardzo ładny autoportret – zarówno indywidualny, jak i grupowy. Ja byłem bardzo zadowolony z samopstryków i podejrzewam, że większość maniaKów będzie miała podobnie.
LG V40 ThinQ nadrabia za to na polu kręconego wideo. To zasługa trybu profesjonalnego, który w smartfonowych kamerkach jest bardzo rzadko spotykany. Znajdziemy w nim olbrzymią liczbę opcji oraz bardzo ważny Cine Log, czyli coś w rodzaju filmowego odpowiednika zdjęcia RAW. Zarejestrowane dzięki niemu materiały świetnie nadają się do profesjonalnej obróbki. Świetnym dodatkiem jest też Cine Video z ciekawymi filtrami oraz płynnym przybliżaniem Point Zoom.
Nagrywać filmy możemy w 4K i Full HD, do 60 kl./s. Stabilizacja spisuje się znakomicie, płynność jest świetna, a szczegółowość znakomita – chociaż tutaj. Jakość jest więc wysoka. Większy problem mam z tym, że nie da się płynnie przełączyć między wszystkimi trzema obiektywami. By kręcić szerokim kątem, najpierw trzeba go ustawić. Trochę to nieprzemyślane.
Na sam koniec ciekawostka: LG V40 ThinQ pozwala na zrobienie zdjęcia z ruchomym, wskazanym przez nas elementem, gdy reszta jest nieruchoma:
Zeszłoroczne podzespoły w cenie tegorocznego flagowca
LG V40 ThinQ napędzany jest przez procesor Snapdragon 845 z układem graficznym Adreno 630. Trudno mówić o jakimkolwiek zaskoczeniu, gdyż to najmocniejszy układ, po jaki mogło sięgnąć LG w dniu premiery tego telefonu, jesienią zeszłego roku. SoC wspierany jest przez 6 GB RAM, a na pliki użytkownika przeznaczono 128 GB pamięci.
Jaka jest moc tych podzespołów? Bardzo, bardzo znajoma:
AnTuTu 7
PC Mark
GeekBench Single
GeekBench Multi
Nie ma żadnej niespodzianki – LG V40 ThinQ jest tak wydajny, jak zeszłoroczne flagowce. W testach wypada tylko ciut gorzej od liderów poprzedniej generacji, co bierze się z obniżenia mocy CPU o 10-15% niemal zaraz po odpaleniu testu bechmarkowego. Na szczęście później taktowanie utrzymywane jest na stałym poziomie, więc mocy zdecydowanie mu nie brakuje.
W praktycznych zastosowaniach LG V40 ThinQ nie daje powodów do narzekań, jeśli chodzi o szybkość i sprawność działania. Może nie jest to najszybszy smartfon na rynku, jednak powierzone mu zadania wypełnia zadowalająco płynnie i bez zbędnej zwłoki. Do pełni szczęścia brakuje ciut lepszego zarządzania pamięcią operacyjną – niby nie jest źle, ale mam wrażenie, że niektóre programy ubijane są ciut za wcześnie.
3DMark
T-Rex
Manhattan (OffScreen)
Wydajność graficzna, gwarantowana przez układ Adreno 630, ciągle pozwala na komfortową rozgrywkę w najważniejsze tytuły ze sklepu Google Play. Gdyby jednak któraś z gier sprawiała problemy, to skutecznym lekarstwem na ten problem jest zmiana rozdzielczości ekranu z QHD+ na Full HD+, co jest możliwe z poziomu ustawień. Dodam jeszcze, że jeśli chodzi o throttling, to GPU zachowuje się podobnie do CPU – pracuje na 80-90% mocy przez dłuższy czas.
Smartfon nie przegrzewa się bez przyczyny, ale może zrobić się cieplejszy przy wykonywaniu bardziej męczących dla procesora czynności, typu kręcenie filmów 4K.
Bateria jest mierna, jak na LG przystało
Smartfony LG nigdy nie kojarzyły się z dobrym czasem pracy na jednym ładowaniu. To nie do końca prawda, co wiem doskonale jako były użytkownik LG G2 mini, jednak muszę przyznać, że w przypadku flagowców tej marki zawsze było co najwyżej średnio pod względem wydajności energetycznej. LG V40 ThinQ z baterią 3300 mAh nie jest tutaj wyjątkiem.
Normalne użytkowanie
Gry
Czas ładowania
W testach syntetycznych LG V40 ThinQ radzi sobie dość słabo, meldując się w dolnej części wykresów. Niestety, nie lepiej jest w praktyce. Każdego dnia miałem wrażenie, że procenty naładowania gdzieś uciekają bez powodu, zarówno w czasie pracy, jak i w spoczynku. Najwyższy SoT, jaki zanotowałem, to niezłe 6h, ale zazwyczaj wychodziły mi 4 godzin pracy na ekranie – czasami ciut mniej, rzadko ciut więcej. Trudno się z tego cieszyć, gdy z ogniwa o tej samej pojemności Xiaomi Mi 9 radzi sobie zauważalnie lepiej.
LG V40 ThinQ obsługuje ładowanie z mocą 18W. To pozwala na uzupełnienie brakującej energii w ciągu 106 minut, co jest rozsądnym wynikiem. Na wykresie zauważycie jednak, że konkurencja pozwala na znacznie szybsze ładowanie. Pocieszające jest to, że LG V40 ThinQ pozwala też na ładowanie bezprzewodowe, co ciągle nie jest standardem nawet we flagowcach.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.