Niektórzy producenci smartfonów lubią się przekrzykiwać i w takiej atmosferze wprowadzać na rynek nowe smartfony. Sprawcą nowego hałasu zamierza być Redmi, czyli submarka Xiaomi, której pierwszy flagowiec już niebawem wejdzie do sprzedaży. Zaczepki w kierunku OnePlusa to tani sposób na popularność.
Marketing nie zawsze opiera się wyłącznie na czystych zasadach, o czym regularnie uświadamiają nas producenci smartfonów. W najnowszej kampanii promującej Redmi K20 submarka Xiaomi postanowiła wykorzystać sukces premiery OnePlusa 7 Pro do wywyższenia swojego modelu.
Naczelny szef indyjskiego oddziału Xiaomi zamieścił na Twitterze wpis, w którym wita – i zarazem żegna – nową generację smartfonów OnePlus. Obrazek podpisano zgrabnymi pozdrowieniami od „zabójcy flagowców 2.0”, co stanowi oczywistą próbę przejęcia tego tytułu:
Przy okazji upublicznienia grafiki potwierdzono obecność Snapdragona 855 oraz zapowiedziano rychłą premierę, chociaż nie wspomniano o dokładnej dacie. Dociekliwi zauważą także slogan „Hold my dragon”, który możemy odnieść do najnowszego odcinka Gry o Tron.
Czy rzeczywiście Redmi K20 wprowadzi w rynek takie szaleństwo, na jakie zdobyła się kilka dni temu Daenerys? Cóż, to zależy, na czym nam zależy najbardziej. Fani wydajności z pewnością nie będą narzekać, ponieważ sztandarowy Redmi ma szansę zwyciężyć pod tym względem nawet Mi 9.
Pod względem innych technologii nie jest już tak kolorowo i w większości przypadków powinien wygrać OnePlus, mając na pokładzie jeden z najlepszych ekranów AMOLED na rynku, pojemną baterię, pamięć UFS 3.0 oraz niezły aparat fotograficzny.
Innym argumentem Redmi będzie natomiast cena, która z pewnością będzie niższa od 3099 złotych – dokładnie tyle kosztuje najtańszy wariant OnePlusa 7 Pro. Wartość powinna być konkurencyjna nawet dla ostatniego flagowca Xiaomi, który kosztuje tylko 1899 złotych.
Nie jestem jednak pewien, czy i tym razem Redmi zdoła nas zaskoczyć kwotą i zejdzie jeszcze niżej – Redmi K20 będzie bowiem posiadał wysuwany aparat i pojemniejszy akumulator od Mi 9, co kosztuje niemałe pieniądze.
Xiaomi uargumentowało swoje przechwałki, mówiąc, że niektórzy „zabójcy flagowców” zgubili się na swojej drodze i rozpoczęli etap podwyżek cen. Chińczycy nie chcą takich kompromisów, dlatego już niedługo wypuszczą na rynek świetnego flagowca na kieszeń każdego z nas. Oby to była prawda.
Na sam koniec zamieszczam odpowiedź jednego z użytkowników Twittera, który trafnie skomentował wpis szefa Redmi:
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…