Czego oczekuję po OnePlus 7T i OnePlus 7T Pro? Co powinno się znaleźć na ich pokładzie, żeby mogły uchodzić za flagowce idealne? Oto moja lista życzeń w stosunku do nowych flagowców od OnePlusa.
OnePlus 6 był świetnym smartfonem, flagowcem w zasadzie bez wad. OnePlus 6T dodał do tego większą baterię, mniejszego notcha i czytnik w ekranie. OnePlus 7 zmienił niewiele, ale podkręcił wydajność i aparat. OnePlus 7 Pro to w zasadzie inna bajka – producent nazywał go nowym wzorem, do którego jeszcze długo będą porównywane ekrany w smartfonach i ja w to wierzę.
Nie ma jednak ideałów – czego oczekuję po OnePlus 7T i OnePlus 7T Pro?
Co chciałbym zobaczyć w OnePlus 7T?
Zacznę od mniejszego modelu, bo moim zdaniem to w nim jest znacznie więcej do poprawy. Przede wszystkim jednak zacząłbym od…rozmiaru. Nie da się ukryć, że model Pro to prawdziwy olbrzym i trzeba mieć naprawdę potężne dłonie, żeby obsłużyć go tylko jedną z nich. Ja mam spore, a dawałem sobie z tym radę „ledwo, ledwo”.
Dlaczego by więc nie stworzyć nieco mniejszego OnePlusa? Nie musiałby on być wybitnie mały, ale mógłby być dla producenta tym samym, czym Samsung Galaxy S10e jest dla Koreańczyków. Czyli sukcesem. Wyobraźcie sobie smartfona o topowej specyfikacji, (dla wielu) najlepszej wersji Androida, wybitnej wydajności i niezłej baterii. Czy ktoś by się na niego obraził, gdyby ekran był nieco mniejszy niż 6 cali? Jakoś nie sądzę.
Dygresja – to nie będzie długa lista. OnePlus 7T mógłby być idealnym urządzeniem, gdyby dołożyć do niego trzy ważne dla wszystkich elementy oraz jeden dodatkowy – dla znacznie mniejszej grupy, w której jestem i ja. Zgadliście już? No pewnie, że tak. Chodzi o trio bezprzewodowego (najlepiej szybkiego) ładowania, wodoszczelności i złącza słuchawkowego, nawet kosztem smukłości bryły obudowy. Ja od siebie dorzuciłbym tak dobre wibracje, jak w iPhone’ach – wtedy byłbym zachwycony.
Co chciałbym zobaczyć w OnePlus 7T Pro?
Przejdźmy do znacznie ciekawszego dla maniaKów smartfona. Tutaj do poprawy jest więcej, choć pewnie nie każdy zgodzi się ze wszystkimi punktami, które tu przytoczę. W skrócie z rzeczy oczywistych – przypadkowe dotknięcia, powodowane kiepską lokalizacją (lub zbyt dużą mocą) modułu NFC, bezprzewodowe ładowanie, certyfikowana wodoszczelność, Snapdragon 855+. Tylko tyle i aż tyle. A teraz do rzeczy.
OnePlus 7 Pro miał pierwszy na rynku ekran OLED, który oferował częstotliwość odświeżania na poziomie 90 Hz. Palma pierwszeństwa została odebrana przez ASUSa w modelu ROG Phone 2, ale umówmy się – to sprzęt dla specyficznego odbiorcy, bo nie każdy chciałby nosić go w kieszeni. 120 Hz w OnePlus 7T Pro byłoby mile widziane. Wyjątkowo nie będę pisał za wiele o rozdzielczości – przy takiej przekątnej QHD+ ma sens.
Skoro OnePlus 7 Pro jest kolosalnie duży, to przydałoby się do niego wsadzić kolosalnie dużą baterię. W następcy na pewno udałoby się upchnąć większe ogniwo, które w mojej opinii byłoby znacznie bardziej wartościowe, od modemu 5G – użytecznego tylko w określonych krajach. Celowo nie mówię o pojemności, bo póki co nie wiemy za wiele o wydajności energetycznej nowego procesora Qualcomma.
Uwaga na koniec – ponownie wymieniłem tylko kilka rzeczy. Zachęcam do podzielenia się opinią w komentarzach. Jeśli uważasz, że o czymś zapomniałem, albo niekoniecznie potrzebnie dodałem, to jestem ciekaw Twojego zdania. Czego oczekujesz po nowych flagowcach od OnePlusa?
Polecam nasz test OnePlus 7 Pro
Cała prawda o OnePlus 7 Pro, czyli test flagowca z krwi i kości
Ceny OnePlus 7 Pro
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.