Huawei Mate 20 X 5G to ogromny i bardzo udany kawał ekranu. Świetne podzespoły i doskonały aparat to wcale nie jego jedyne zalety. Nie jestem jednak pewien, czy ktoś powinien kupić go ze względu na 5G. Oto moje pierwsze wrażenia po kilkunastu godzinach spędzonych na użytkowaniu Huawei Mate 20 X 5G.
W moje ręce trafił największy ze smartfonów Huawei – wyposażony w nowy standard łączności Mate 20 X 5G. Zapraszam na zapoznanie się z pierwszymi wrażeniami, bo ten model jest znacznie lepszym urządzeniem, niż się spodziewałem.
Huawei Mate 20 X 5G wygląda zjawiskowo
Co tu dużo mówić – Huawei potrafi zaprojektować piękne urządzenie. Na froncie znajdziemy olbrzymi, bo aż 7.2-calowy ekran OLED o rozdzielczości FullHD+. Czy „niskie” zagęszczenie pikseli na cal jest widoczne w codziennym użytkowaniu? Może i mam sporą wadę wzroku, ale ja niczego takiego nie zauważyłem. Oglądanie filmów i seriali na tym wyświetlaczu to czysta przyjemność. Ramki są stosunkowo cienkie, chociaż na rynku są już tańsze urządzenia, które pod tym względem wypadają lepiej. Jest też wcięcie w kształcie kropli wody, ale przestałem je zauważać już po kilku minutach.
Tylny panel został zaoblony na krawędziach i chyba tylko dlatego Mate’a 20 X 5G da się obsłużyć jedną dłonią. Nie zrozumcie mnie jednak źle – każdy, kto rozważa jego zakup, powinien najpierw pójść do sklepu i sprawdzić, czy jest w stanie korzystać z niego komfortowo. Ujmę to tak – potrafię odpisać na wiadomość przy użyciu jednej ręki, ale na pewno nie czuję się z tym bezpiecznie – a dłoń mam sporą. To nie jest smartfon dla każdego. No i nie zmieści się do większości kieszni spodni.
Wróćmy na tył urządzenia. Jest oczywiście szklany, ale pokryto go prążkowaną fakturą, przez co mnie ślizga się w dłoni. Dzięki temu zabiegowi odciski palców są też mniej widoczne. Oprócz tego mamy tutaj zaskoczenie – Huawei nie zdecydował się na umieszczenie skanera odcisków palców w ekranie, a znajdziemy go pod wysepką potrójnego aparatu głównego. Dodam, że ten ostatni nieznacznie wystaje ponad obrys obudowy, a po założeniu dołączonego do zestawu etui chowa się całkowicie.
Na koniec informacja – Mate 20 X 5G nie posiada złącza słuchawkowego. Z tym jeszcze jestem w stanie żyć, ale brak przejściówki w pudełku (kosztującej parę złotych) to nieśmieszny żart w urządzeniu za ponad 4 tysiące złotych. W zestawie są niby słuchawki na USB-C, ale ich jakość jest bardzo kiepska.
Wyposażenie, bateria i aparat
Huawei Mate 20 X 5G został oczywiście wyposażony w…5G. Mieszkam w Krakowie i póki co nie natrafiłem ani na jedno miejsce, które pozwoliłoby mi przetestować szybkość tego rozwiązania – poszukiwania wciąż trwają. Nie traktowałbym tego jednak jako przekreślającej wady. Uważam to za krzywdzącą opinię o Mate 20 X 5G. Należy go traktować jako świetnie wyposażonego flagowca, który oferuje ogromną przestrzeń roboczą. 5G to miły dodatek, z którego będzie można skorzystać w przyszłości.
Mate 20 X 5G to najlepszy smartfon do rozmów, z jakiego miałem okazję korzystać – i piszę to z pełną odpowiedzialnością. Głośność, utrzymywanie połączenia z siecią i jakość mikrofonów jest bajeczna. Jeśli dużo rozmawiasz przez telefon (i masz mocne mięśnie, bo smartfon waży ponad 230 gramów), to zdecydowanie mogę go polecić.
Dwa słowa o baterii. Ma pojemność 4200 mAh (tyle samo, co znacznie mniejszy Huawei Mate 20 Pro). Przez pierwsze dwa dni kontaktu z nim nie dawałem mu najmniejszej taryfy ulgowej. Smartfon jest w stanie spokojnie przeżyć cały dzień z dala od 40 W ładowarki, za pomocą której naładujesz go błyskawicznie.
Na koniec zostawiłem aparat. To potrójny zestaw obiektywów, który na co dzień sprawdza się doskonale. Nie będę tu zagłębiał się w szczegóły, ale każdy będzie z niego zadowolony. Jak zwykle w przypadku Huawei tryb nocny robi świetne wrażenie. Czy jednak jest odpowiednio dobry jak na smartfon za takie pieniądze? Na to pytanie odpowiem w recenzji.
Jeśli masz jakieś pytania na temat możliwości Huawei Mate 20 X 5G, to zapraszam do zadawania ich pod tym wpisem.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.