Samsung Galaxy Note 9 jest moim prywatnym smartfonem już od niemal 1,5 roku. To świetny moment, by podzielić się z Wami moimi wrażeniami z użytkowania Galaxy Note 9 przez ten długi czas. Czy warto kupić ex-flagowca Samsunga w 2019 roku, gdy na rynku są nowsze modele Galaxy Note 10 i Galaxy Note 10+?
Samsung Galaxy Note 9 trafił w moje ręce w drugiej połowie sierpnia 2018 roku, więc użytkuję go grubo ponad rok. Jak Galaxy Note 9 sprawdził się przez ten długi czas? Czy ciągle jestem z niego zadowolony, jak pisałem w jego teście sprzed kilku miesięcy? A może myślę o wymianie tego modelu na Galaxy Note 10 lub Galaxy Note 10+?
Na te i inne pytania odpowie moja recenzja Galaxy Note 9 po 15 miesiącach użytkowania.
Ekran Galaxy Note 9 to majstersztyk. 6,4-calowa matryca Super AMOLED oferuje świetną kolorystykę, genialną czerń, nieskończony kontrast czy dobrą czytelność w jasnym słońcu. Tylko minimalne podświetlenie mogłoby być trochę mniejsze, gdyż w całkowitym mroku ekran troszkę jednak mnie razi i muszę posiłkować się aplikacją Darker. Przy okazji – czy zna ktoś odpowiednik na system Windows 10?
Zagięte krawędzie są tym elementem wyposażenia mojego smartfona, który ani mnie ziębi, ani mnie grzeje. Z jednej strony wygląda to całkiem fajnie, ale z drugiej powoduje czasami refleksy, zwłaszcza od światła sztucznego, a także utrudnia kopiowanie tekstu przy krawędziach. Generalnie nie mam problemu z zagięciami, lecz jakby ich nie było, to nawet bym się nie obraził. Nie wykorzystuje za to tzw. funkcji ekranu krawędziowego, a jak już, to tylko linijki. Lubię za to podświetlanie krawędziowe – w momencie nadejścia powiadomienia ramka świeci się kolorowo.
Mimo wszystko jestem zadowolony z tego, że w ekranie nie ma żadnego wcięcia czy dziurki, dzięki czemu nie ucieka mi żadna, nawet najdrobniejsza treść i nic nie rozprasza mojego wzroku. Symetryczne, względnie wąskie ramki nad i pod wyświetlaczem nie wywołują u mnie poczucia korzystania z telefonu o archaicznym wzornictwie – w końcu ekran zajmuje 83,4% przedniego panelu, a to ciągle bardzo dobry wynik.
Mimo świetnego zagospodarowania frontu, Galaxy Note 9 zdecydowanie nie jest mikrusem – jego wymiary to 161,9 x 76,4 x 8,8 mm. Nie było mi łatwo przyzwyczaić się do takich gabarytów po przesiadce z malutkiego Xiaomi Mi 6, ale w końcu nauczyłem się obsługiwać telefon jedną dłonią.
Niektórzy zapewne zapytają o wypalenia. Po ponad roku nie zauważyłem żadnej tego typu skazy na ekranie Galaxy Note 9. Nie będę twierdził, że takie rzeczy się nie zgadzają, ale ja czegoś takiego nie zaobserwowałem.
Bateria o pojemności 4000 mAh teoretycznie powinna pozwalać na dobry czas pracy na jednym ładowaniu. Galaxy Note 9 rzeczywiście go zapewnia, ale mimo wszystko czuję pewien niedosyt. SoT na poziomie 4,5-6 godzin w tzw. cyklu mieszanym to wyniki niezłe, choć zdecydowanie nie porywające. Przykładowo, Huawei P30 Pro wytrzymuje w moich rękach o godzinę dłużej, a czasem nawet ciut więcej.
Z czego może to wynikać? Cóż, wszystko wskazuje na procesor, który wykazuje zbyt wysoki apetyt na energię, zwłaszcza w spoczynku. Podobny problem jest z mobilną transmisją danych, która potrafi rozładować Galaxy Note 9 w 4 godziny. Najlepsze wyniki osiągam, gdy z telefonu korzystam często, ale nie wykonuję wybitnie intensywnych czynności (typu nie gram w gry, ale często przeglądam sieć i korzystam z komunikatorów oraz narzędzi potrzebnych do pracy), będąc przy tym stale podłączonym pod Wi-Fi. Na szczęście moja praca mi na to pozwala 🙂
Niestety, tempo ładowania nie pomaga w szybkim uzupełnieniu zapasów energii. 15W wypada blado w porównaniu do konkurencji i trzymanie telefonu na kablu przez dwie godziny jest obecnie passé. Pewnym pocieszeniem jest ładowanie bezprzewodowe, z którego zdarza mi się korzystać.
Jeśli chodzi o wydajność i działanie, to Galaxy Note 9 radzi sobie naprawdę nieźle. Nie jest to demon szybkości jak telefony Pixel, Sony czy OnePlus, ale za nic w świecie nie mogę powiedzieć, że smartfon pracuje ociężale. Znakomita większość czynności wykonywana jest zadowalająco szybko i płynnie, a potencjalne błędy leżą po stronie poszczególnych aplikacji.
Pod względem działania w Galaxy Note 9 wkurza mnie przede wszystkim jedno – zarządzanie pamięcią operacyjną. 6 GB to całkiem sporo, lecz Galaxy Note 9 nie zarządza nią w sposób zadowalający, dość szybko przeładowując aplikacje. Niektóre działają w pamięci krócej, inne dłużej, ale moim zdaniem powinno to wyglądać lepiej. Pole do poprawy jest, ale skoro przez rok Samsung nic z tym nie zrobił, to już raczej nie zrobi.
Przyznam szczerze, że wspomniane problemy z pamięcią RAM to chyba jedyny główny powód, dla którego przez chwilę rozważałem przesiadkę na Galaxy Note 10+, który pod tym względem wypada wręcz rewelacyjnie. Potem jednak doszedłem do wniosku, że drobne przewagi Galaxy Note 9 nad swoim następcą są jednak dla mnie ważniejsze.
Te drobne przewagi to obecność diody powiadomień oraz złącza jack 3,5 mm. Pierwszy z tych elementów cieszy mnie przede wszystkim dlatego, że nie korzystam z Always On Display włączonego na stałe, tylko na kliknięcie w wygaszony ekran, a dioda idealnie to uzupełnia. Na dodatek jest spora i jasna, więc bardzo dobrze widoczna. Jeśli chodzi o wyjście słuchawkowe, to jego kwestię omawiałem już kiedyś na łamach gsmManiaKa, dlatego tutaj pozwolę sobie załączyć odpowiedni link:
https://www.gsmmaniak.pl/918138/zlacze-jack-3-5-mm-smartfon-opinia/
Skoro zahaczamy o kwestię audio, to bardzo cieszą mnie głośniki stereo i gdy przesiadam się na telefon, który ich nie ma, to czegoś mi brakuje. Spokojnie, nie jestem autobusowym DJ-em, po prostu nawet oglądanie filmów na YouTube jest bardziej przyjemne.
Samsung Galaxy Note 9 pracuje obecnie pod kontrolą Androida 9 Pie z nakładką One UI. Telefon otrzymał już jedną dużą aktualizację, więc nadchodzący Android 10 będzie ostatnią wersją systemu dla tego modelu. Trochę szkoda, że wzorem niektórych konkurentów Koreańczycy nie chcą przedłużyć wsparcia o kolejny rok – wtedy byłbym w pełni usatysfakcjonowany.
Na szczęście są jeszcze aktualizacje bezpieczeństwa, które są udostępniane regularnie, co miesiąc. Do tej pory nie zdarzyło się ani razu, bym nie dostał aktualnych łatek w danym miesiącu, zmieniał się tylko dzień ich udostępnienia. Samsung udowodnił, że akurat w tej materii można mu ufać i wiedzą o tym m.in. właściciele Galaxy S7.
Sama nakładka One UI trafiła w moje gusta, gdyż jestem fanem rozbudowanego oprogramowania – w końcu wcześniej używałem smartfonów z EMUI i MIUI. Opcji personalizacji jest naprawdę wiele, co ogromnie mnie cieszy, gdyż domyślnie One UI wygląda dość kontrowersyjnie, głównie ze względu na ogromne, okrągłe ikony.
Funkcji w nakładce Samsunga jest tak wiele, że ich dokładny opis wydłużyłby ten wpis w nieskończoność. Skupię się więc na tych najważniejszych, oczywiście z mojego punktu widzenia:
Na szczególne wyróżnienie zasługuje świetna aplikacja Internet. Jej mocną stroną jest ścisła współpraca z Samsung Pass, co pozwala na logowanie się na różnych stronach internetowych przy pomocy czytnika linii papilarnych i innych danych biometrycznych. Chwalę ją także za tryb nocny, dostęp do kart w dolnej części interfejsu oraz możliwość włączenia jednej z kilku aplikacji do blokowania reklam. Gdyby tylko Samsung Internet pozwalał na kopiowanie tekstu linków (co czasami mi się przydaje), to w moich oczach byłaby to przeglądarka kompletna.
Mam za to mieszane uczucia co do gestów. Samsung podszedł do nich po swojemu. Palcem należy pociągnąć od dolnej krawędzi w górę, od miejsca położenia poszczególnych cyfrowych klawiszy nawigacyjnych. Ma to swój sens, jednak w trakcie korzystania telefonu jedną dłonią (w moim przypadku prawą) zdarza mi się nie dosięgnąć do prawej dolnej krawędzi w celu powrotu do poprzedniego widoku i przypadkowo wracam do ekranu głównego. Czasami jest to drażniące i na szczęście w One UI 2.0 gesty będą wyglądały inaczej.
W tym miejscu zacytuję fragment mojej pierwszej recenzji Galaxy Note 9, bo w kwestii wyposażenia nic się nie zmieniło:
Trudno mi wymienić jakiś ważny element wyposażenia współczesnych smartfonów, którego zabrakło w Samsungu Galaxy Note 9. Na myśl przychodzi mi tylko radio FM oraz port podczerwieni do sterowania urządzeniami multimedialnymi. Reszta jest i co najważniejsze działa bezproblemowo, na co najmniej dobrym poziomie. Dostajemy więc: port USB typu C (3.1 Gen 1), czujnik biometryczny na tylnym panelu, asystent Bixby, skaner tęczówki oka, inteligentny skan, tryb DeX, Bluetooth 5.0, LTE kategorii 18, głośniki stereo z certyfikatem Dolby Atmos, ANT+, NFC, GPS z A-GPS i Galileo, hybrydowy Dual SIM, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac (2,4 i 5 GHz), pulsometr, tryb DeX – sporo tego.
Kilka słów chciałbym jednak poświęcić zabezpieczeniom biometrycznym. Ze dwa, trzy razy próbowałem się przekonać do inteligentnego skanowania, czyli połączenia rozpoznawania twarzy i skanowania tęczówki. Nie przekonałem się, gdyż jak dla mnie działa to ciut za wolno, a na dodatek rozjaśnia ekran, przez co w ciemności często „dostawałem po oczach”. Postawiłem więc na klasyczny czytnik linii papilarnych, który działa na tyle szybko i sprawnie, że mnie (zazwyczaj) nie drażni.
Aparat Galaxy Note 9 ciągle należy do czołówki, choć nie mogę powiedzieć, że do ścisłej. W dobrych i średnich warunkach wszystko jest jak najbardziej w porządku, a i w nocy ex-flagowiec Samsunga wypada całkiem nieźle w automacie, jednak wyraźnie odstaje od najlepszych pod względem trybu nocnego. Ten został wprowadzony w jednej z aktualizacji i chyba programiści producenta nie poświęcili mu zbyt wiele czasu, gdyż efekty jego pracy nie są na tyle dobre, by pokonać choćby Huawei P30 Pro. Jest dobrze, ale powinno być jeszcze lepiej – zwłaszcza pod względem ustawiania i utrzymywania ostrości.
Samsung Galaxy Note 9 powstał w czasach, gdy Koreańczycy jeszcze nie próbowali przepychać się z chińską konkurencją w wojnie na cyferki, przez co model ten ma tylko podwójny aparat. Piszę „tylko”, gdyż zdecydowanie zabrakło mi obiektywu z ultraszerokim kątem, który jest teraz montowany przez Samsunga nawet w telefonach za kilka stówek. Szkoda, gdyż teleobiektyw z dwukrotnym przybliżeniem optycznym nie robi na mnie aż takiego wrażenia (ale czasami rzeczywiście się przydaje).
Rysik jest nieodłącznym elementem wyposażenia każdego modelu z rodziny Galaxy Note. W omawianym przeze mnie sprzęcie jest on urządzeniem elektronicznym, obsługującym Bluetooth i ładowanym przy pomocy Galaxy Note 9. Samsung zamontował w nim superkondensator, który na jednym ładowaniu może pracować do 30 minut lub ok. 200 kliknięć. S Pen ma specjalny guziczek, który pozwala na sterowanie Galaxy Note 9 przy pomocy łączności Bluetooth. Dzięki niemu można robić różne rzeczy, takie jak odpalać lub zmieniać aparat czy robić fotki, przełączać muzykę w odtwarzaczu lub przerzucać zdjęcia w galerii czy też slajdy w prezentacji.
Szczerze mówiąc te funkcje rysika, które są powiązane z Bluetooth nie okazały się dla mnie wystarczająco praktyczne – bardzo rzadko z nich korzystam, bo palcem da się to wszystko zrobić szybciej. Od czasu do czasu użyję tego rozwiązania do wyzwolenia migawki, ale to raczej wszystko.
Bardziej przyziemne możliwości S Pena okazały się znacznie bardziej przydatne na co dzień. Często wykorzystuję funkcję translatora czy też inteligentne zaznaczanie tekstu w celu skopiowania różnych treści z różnych stron, zdjęć, grafik, aplikacji itd. Oczywiście jeszcze częściej tworzę notatki (głównie na wygaszonym ekranie) czy też edytuję zdjęcia i nanoszę na nie różne informacje, co z rysikiem jest znacznie bardziej wygodne.
Czy w takim razie wyobrażam sobie zmianę telefonu na taki bez S Pena? Powiem szczerze, że raczej tak, choć bez wątpienia pojawiłyby się sytuacje, w których rozwód ten dałby mi się we znaki. Na szczęście na razie nie planuję przesiadki na nowy sprzęt, gdyż nie widzę odpowiedniego kandydata.
Po 15 miesiącach z Galaxy Note 9 uważam, że w sierpniu zeszłego roku podjąłem dobrą decyzję, wybierając ten model. Tak naprawdę tylko dwa problemy tego sprzętu mnie drażnią – mierne zarządzanie pamięcią operacyjną i lekko rozczarowujące osiągi akumulatora (+ dość wolne ładowanie).
Pod niemal wszystkimi innymi względami Galaxy Note 9 spełnia moje oczekiwania, mniej lub bardziej. Ma piękny ekran, robi naprawdę niezłe fotki (tylko tryb nocny mógłby być lepszy), nie zamula, oferuje kompletne zaplecze komunikacyjne, fajnie wygląda, jest wodoszczelny, ma głośniki stereo, złącze jack 3,5 mm, slot na kary pamięci oraz diodę powiadomień, dostaje regularne poprawki bezpieczeństwa, nakładka jest praktyczna i funkcjonalna, a rysik oferuje naprawdę ciekawe możliwości.
Jeśli to kogoś interesuje, to jak na razie nie planuję przesiadki z Galaxy Note 9 na inny model – nie za bardzo wiem, jaki model mógłby go zastąpić. Z kilku drobnych powodów odpadają Galaxy Note 10 i Galaxy Note 10+, a patrząc na przecieki mówiące o Galaxy S11 nie nastrajają mnie pozytywnie do kolejnej generacji flagowców Samsunga. Nie wiem też, który produkt konkurencji byłby na tyle lepszy od Galaxy Note 9, by przesiadka była sensowna. Macie jakieś pomysły?
W tej sytuacji oczywistością jest to, że ciągle mogę polecić Galaxy Note 9. Szkoda tylko, że nie da się go łatwo kupić w sprawdzonym sklepie za rozsądne pieniądze. Według Ceneo, tylko trzech oficjalnych partnerów marki Samsung sprzedaje obecnie Galaxy Note 9 i to od 3299 złotych. Na niemieckim Amazonie jest niewiele lepiej, gdyż cena to ok. 2860 złotych. Biorąc pod uwagę fakt, że smartfon zadebiutował niecałe 1,5 roku temu, to dostępność tego sprzętu wygląda wręcz fatalnie, a jego cena jest o kilka stówek za wysoka.
Najwidoczniej Samsung zauważył, że spore grono maniaKów widzi niedoskonałości Galaxy Note 10 i w związku z tym producent z Korei wycofuje ze sklepu zeszłorocznego, ale ciągle świetnego flagowca.
Jesteśmy Partnerem Amazon i otrzymujemy wynagrodzenie z tytułu określonych zakupów dokonywanych za pośrednictwem linków.
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…
Najbliższy weekend może być uciążliwy dla klientów banku mBank. Bank zaplanował przerwę w działaniu swoich…
Do rodzinki ciekawych flagowców niedługo dołączy vivo X200s. On również otrzyma potężną specyfikację na czele…