Zabrakło mi tylko szerokiego kąta, bo OIS mogę jeszcze przeboleć
OPPO zdecydowało się zastosować zestaw dwóch obiektywów na tylnym panelu, dzięki czemu możemy wykonać fotografie tradycyjne, a także z podwójnym zbliżeniem i oczywiście z efektem bokeh. Zdecydowanie brakuje tutaj trzeciego, szerokokątnego obiektywu, który w tym roku rządzi w branży mobilnej.
Aparat główny to Sony IMX586, który ma rozdzielczość 48MP (przysłona obiektywu f/1.7), a drugi 5MP (przysłona f/2.4). Parametry jasno wskazują, że mamy do czynienia z zestawem niemal typowym dla obecnych średniaków. Nie da się ukryć, że ten smartfon robi bardzo sensownej jakości fotografie, które przy dziennym świetle wyglądają rewelacyjnie. Cechują się odpowiednio dużą ilością szczegółów, jak również rozpiętym zakresem tonalnym. Automat ze wsparciem ze strony algorytmów sztucznej inteligencji radzi sobie, jak należy – bardzo dobrze zarządza balansem bieli, kontrastem, jak również czasem naświetlania i ustawianiem ostrości.
–>–>–> Zobacz zdjęcia przykładowe w pełnej rozdzielczości
W nocnych warunkach, gdzie ilość światła jest ograniczona zestaw ten radzi sobie nieźle. Na zdjęciach widać szumy, ale pozostają one na niskim poziomie, ale szczegółowość zostaje zachowana na niezłym poziomie. Ma na to wpływ tryb Ultra Night 2.0, którego zadaniem jest rozjaśnić fotografowany obiekt i wyrównać światło. Nie zmienia to jednak faktu, że w pełnym mroku aparaty w OPPO Reno Z nie dają sobie rady. Myślę jednak, że w tym przedziale cenowym rezultaty są zadowalające.
Filmy nagrywać można w wielu rozdzielczościach. Warto jednak mieć na uwadze, że najwyższa z dostępnych (4K) jest wyłącznie przy 30 klatkach na sekundę. Natomiast w przypadku standardowego FHD możemy zdecydować, czy film ma być nagrany przy 60 klatkach na sekundę, czy też w standardowych 30 fps. Jest także nagrywanie w zwolnionym tempie.
Jeżeli chodzi o ogólną jakość wideo, to powodów do narzekania nie mam żadnych. Otrzymujemy płynny materiał wideo z dobrą szczegółowością i świetną ostrością. Stabilizator sprawuje się bez większych zastrzeżeń, choć jest wyłącznie elektroniczny, a nie optyczny. Nie mam także zastrzeżeń do jakości nagrywanego dźwięku.
Dedykowana aplikacja aparatu jest bardzo prosta w obsłudze i intuicyjna, a do tego otrzymujemy wszystkie niezbędne tryby fotografowania, a także kilka dodatków. Po interfejsie poruszamy się poprzez przesuwanie palcem po ekranie, zmieniając tym samym tryby główne: zdjęcie, wideo i portret. Do reszty (film poklatkowy, zwolnione tempo, ręczny, nocny i Google Lens) dostaniemy się naciskając na trzy kropeczki. Nie zabrakło oczywiście automatycznego HDR, a także wsparcia ze strony algorytmów sztucznej inteligencji, które bezinwazyjnie dają o sobie znać. Tryb nocny wyraźnie dłużej naświetla obiekt i do tego robi jeszcze dwa zdjęcia, które na siebie nakłada.
Kamera frontowa ma 32MP z przysłoną obiektywu f/2.0. Do tego dochodzi jeszcze automatyczny HDR, materiały wideo w rozdzielczości FHD, film poklatkowy i panorama, nie zapominając oczywiście o trybie portretowym.
Do jakości autoportretów nie mam zastrzeżeń – wyglądają dobre i spokojnie można je wykorzystywać na portalach społecznościowych. W większości scenerii aparat dobrze dobiera parametry, tylko czasem coś przepali. Problemem jest Selfie po zmroku, ale to raczej nie powinno dziwić, mając na uwadze tylko doświetlenie ekranem i ciemną przysłonę.
Kultura pracy jest bardzo dobra, ale marketingowo nie jest dobrze
OPPO w swoim smartfonie zdecydował się postawić na układ SoC MediaTek helio P90, który współpracuje z 4-gigabajtową pamięcią RAM. Mamy zatem zestaw, który nie daje nam powodów do narzekań – na papierze oczywiście. To poza wyglądem i kilkoma innymi zmianami, największa różnica między Reno, a właśnie testowanym Reno Z.
W tym pierwszym otrzymujemy dodatkowe 2GB pamięci RAM i układ SoC Snapdragon 710 firmy Qualcomm wytworzony w 10nm procesie litograficznym.
OPPO Reno Z jest natomiast napędzany relatywnie nowym MediaTekiem helio P90, który wytworzony został w 12-nanometrowym procesie litograficznym. Jest to propozycja dla urządzeń ze średniej półki, w której zastosowano 8-rdzeniowy procesor – dwa rdzenie ARM Cortex-A75 o częstotliwości taktowania 2.2 GHz oraz sześć energooszczędnych ARM Cortex-A55 pracujące z częstotliwością do 2.0 GHz.
Za wydajność graficzną odpowiedzialny jest natomiast układ IMG PowerVR GM9446, który charakteryzuje się taktowaniem na poziomie dochodzącym do 970 MHz.
Zastosowane podzespoły sprawdzają się bardzo dobrze podczas codziennego użytkowania. OPPO Reno Z z pewnością nie jest demonem szybkości, ale jego kultura pracy nie pozostawia wiele do życzenia. Jest w większości przypadków płynnie, aczkolwiek czasem można napotkać spowolnienie. Nieco rozczarowuje zarządzanie pamięcią RAM, choć wynika to przede wszystkim z jej skromnej ilości – sporo aplikacji nawet po krótkim czasie wczytuje się od nowa. Nie ma znaczenia, czy są to gry, czy też proste aplikacje systemowe.
Jeżeli chodzi natomiast o wydajność graficzną, to smartfon radzi sobie dobrze ze wszystkimi tytułami dostępnymi w Google Play, aczkolwiek widoczne są spowolnienia i lekkie przestoje. To wszystko sprawia, że zastosowany SoC wypada gorzej od wspomnianego na początku tej sekcji Snapdragona 710.
AnTuTu 7
T-Rex
PC Mark
GeekBench Single
GeekBench Multi
OPPO Reno Z po wyjęciu z pudełka pracuje pod kontrolą interfejsu ColorOS 6.0, który bazuje na systemie Android 9.0 Pie z poziomem zabezpieczeń z lipca tego roku.
Oprogramowanie ma wbudowaną funkcję uczenia maszynowego, która jest w stanie zamrozić aplikacje w tle, zamiast je zamykać. Tak zwane szybkie zamrażanie aplikacji AI analizuje aktywność aplikacji przez 2 tygodnie, aby poznać Twoje nawyki i tym samym zaoferować szybki dostęp do tych najczęściej używanych.
W systemie jest karta szybkiego dostępu, która jest po lewej stronie od ekranu głównego. Znajdziemy tam ostatnio wybierane kontakty, często używane aplikacje, pogodę, a także krokomierz. Jest także dostęp do wyszukiwarki.
OPPO oferuje łatwy i wygodny dostęp do szuflady aplikacji poprzez przesunięcie palcem po ekranie w górę. Dla konserwatywnych użytkowników chińskich smartfonów OPPO pozostawił możliwość wyłączenia App Drawera. Nie zabrakło też możliwości ukrycia przycisków nawigacyjnych, czy też zmiany ich układu. Można także zastosować swój ulubiony motyw, czy też zmienić siatkę aplikacji.
Warto jeszcze wspomnieć, że otrzymujemy szybki dostęp do wykorzystywanych funkcji za pomocą paska przy krawędzi. Mamy także menedżer telefonu, czy też przestrzeń gier.
Kompletne wyposażenie
Otrzymujemy wszystko, czego oczekuje się od smatfona: dwuzakresowy moduł sieci bezprzewodowej Wi-Fi (802.11 ac/a/b/g/n, 2.4GHz & 5GHz), system nawigacji satelitarnej Galileo, złącze USB typu C ze wsparciem dla OTG, NFC, tradycyjny slot kart nanoSIM, a także Bluetooth 5.0. Wszystkie zastosowane standardy komunikacji działają należycie i nie sprawiały mi podczas testowania problemów.
Nie mam żadnych zastrzeżeń do wykonywania połączeń głosowych i ich jakości. Smartfon nie gubi zasięgu, dźwięk jest odpowiednio głośny, a mikrofony dobrze zbierają głos. Standardowo testowałem na kartach sieci Orange i Plus.
Pamięci wewnętrznej jest odpowiednio dużo (128 GB). Dla użytkownika do dyspozycji pozostaje około 108GB. Pamiętajcie jednak, że pamięci nie można rozszerzyć. Zastosowany port USB typu C oferuje wsparcie dla OTG, dzięki czemu możliwe jest podłączenie zewnętrznych pamięci masowych. W zestawie zabrakło jednak dedykowanej przejściówki.
Na wyposażeniu są dwa głośniki, choć tylko ten stricte multimedialny jest bardzo donośny, a ten umieszczony nad wcięciem jest spokojnie o połowę cichszy. Przez taki zabieg ciężko jest cieszyć się z posiadania dwóch głośników. Z obu nie wydobywa się bogaty dźwięk, a bardziej stonowany. Jest jednak wystarczający do powierzonych mu zadań.
Złego słowa nie mogę napisać o jakości emitowanego dźwięku po podłączeniu zestawu słuchawkowego. Zastosowany został dobry przetwornik, a także technologia Dolby Atmos i equalizer. To wszystko sprawia, że OPPO Reno Z jest całkiem sensownym smartfonem muzycznym.
OPPO proponuje kilka form zabezpieczeń. Odcisk palca, a także rozpoznawanie twarzy. Do działania czytnika linii papilarnych nie mam najmniejszych zastrzeżeń, o czym już wspominałem przy okazji ekranu. Dobrze działa także rozpoznawanie twarzy, choć nie jest to zbyt bezpieczna forma blokowania dostępu do danych.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.