Spis treści
Zacznijmy od „gołej” specyfikacji samego aparatu. Składają się na niego trzy obiektywy: główny – z sensorem o rozdzielczości 40 MP i ze światłem f/1.8, szeroki kąt o rozdzielczości 20 MP i z obiektywem f/2.2 i teleobiektywem z 3-krotnym przybliżeniem optycznym o rozdzielczości 8 MP i ze światłem f/2.4.
Zdjęcia wykonywane za dnia są naturalnie idealne. Można mówić o pięknie nasyconych kolorach, ogromnej ilości detali – dzięki bardzo wysokiej rozdzielczości głównego sensora, balans bieli nie szaleje, a autofokus nie myli się nigdy. To samo mogę powiedzieć o zdjęciach w pomieszczeniach i przy nieco słabszym świetle, co widać na przykład poniżej, przy zdjęciu z zachodem słońca. Po zmroku robi się nieco gorzej, ale genialny tryb nocny naprawdę „robi robotę”. Wydaje się, że jedynym lepszym fotosmartfonem na rynku pozostaje Huawei P30 Pro.
Link do zdjęć w pełnej rozdzielczości
Co z nagrywaniem wideo? Smartfon radzi sobie z 4K przy 30 klatkach na sekundę i robi to naprawdę dobrze. Podoba mi się stabilizacja obrazu, szczegółowość i płynność. Gdyby ta ostatnia nie była wystarczająca, to zawsze można zmniejszyć rozdzielczość do FullHD i skorzystać z 60 klatek na sekundę – efekty są równie dobre. Na dużą pochwałę zasługuje szybki i celny autofokus, który radzi sobie nawet z bardzo niewielką odległością od obiektywu.
Co z selfie? Te robione za dnia są bardzo dobre, ale linia odcięcia od tła w trybie porteretowym to nadal coś, nad czym Huawei mogłoby popracować. W nocy możemy doświetlić się ekranem, a efekty są całkiem znośne – o ile ostrość zostanie ustawiona poprawnie.
Huawei Mate 20 X 5G wyposażono w zasadzie we wszystko, co obecnie chiński producent posiada w arsenale. Procesor to dobrze już znany Kirin 980, a w codziennej pracy towarzyszy mu 8 GB pamięci RAM. Oznacza to, że jest topowo, choć na upartego można by się doczepić do braku wersji z 12 GB RAM. Skoro jednak nie wszyscy konkurenci oferują taki wariant, to można z tym żyć. Zwłaszcza, że w codziennym użytkowaniu ocieramy się o perfekcję.
Jeśli od smartfona oczekujesz topowej kultury pracy, to śmiało możesz postawić na ten model Huawei. Aplikacje są długo przetrzymywane w pamięci i nawet te otwarte poprzedniego dnia pozostają włączone, gdy ich potrzebujesz. Wrażenie zrobiło też na mnie błyskawiczne przetwarzanie zdjęć – tuż po ich wykonaniu możemy bez opóźnienia przeskoczyć do galerii. Krótko mówiąc – choć Mate 20 X 5G przegrywa ze smartfonami (ale tylko w benchmarkach) ze Snapdragonem 855 na pokładzie, to o wrażenia z użytkowania nie ma się co martwić.
Co z graniem? Dokładnie tak, jak być powinno. Nie znalazłem ani jednej gry, która zmusiłaby Mate’a do większego wysiłku. Co ciekawe, smartfon w zasadzie nigdy nie robi się ciepły. Sekcję wydajności mogę zamknąć tylko w jeden sposób – Huawei odwaliło kawał dobrej roboty. Tak powinien działać każdy flagowiec.
Huawei Mate 20 X 5G to naturalnie flagowiec, więc jako taki z definicji musi być wyposażony w absolutnie topowe rozwiązania, które są dostępne na rynku. Nie zaszkodziłyby też szybkie aktualizacje – a jak jest w praktyce?
Zacznijmy od modułów łączności. Mate 20 X 5G świetnie sprawdza się jako telefon, choć trzeba mieć trochę wytrzymałości w ręce. Ze względu na wysoką wagę urządzenia nie każdy będzie w stanie wygodnie przez niego rozmawiać. Jeśli jednak nie przyjdzie Ci to z trudem, to można mówić o jednej z najlepszych jakości połączeń głosowych, jakiej miałem okazję doświadczyć w smartfonie. Jest krystalicznie czysto, a zasięg jest wzorowy. Tak jest też z WiFi i Bluetooth, które zawsze oferują dobre połączenie z innymi sprzętami.
Czy 5G sprawiło, że strony ładowały się szybciej, a prędkość pobierania wzrosła? Cóż – nie mam pojęcia, bo nigdzie go nie doświadczyłem. Mieszkam w Krakowie i nawet przez moment na pasku powiadomień nie widziałem 5G. Możesz być rozczarowany, ale taka jest obecnie rzeczywistość. Prawda jest jednak taka, że lepiej mieć nieaktywną jeszcze funkcję, która w przyszłości może przynieść sporo korzyści, niż jej nie mieć. Zwłaszcza, jeśli myślisz o zakupie smartfona na kilka kolejnych lat użytkowania.
W Mate 20 X 5G próżno szukać złącza słuchawkowego. Cóż – takie mamy czasy. Jeśli zaprzyjaźnisz się z przejściówką (którą musisz dokupić oddzielnie), lub posiadasz słuchawki USB-C, to można mówić o bardzo dobrej jakości odtwarzanego dźwięku.
Czytnik linii papilarnych – co zaskakujące w smartfonie tej klasy – nie jest zintegrowany z ekranem. Zlokalizowano go za to w bardzo intuicyjnym miejscu na tylnym panelu i – jak zwykle w przypadku Huawei – działa bezbłędnie i błyskawicznie. Nie pamiętam, żebym choć raz został poproszony o ponowne przyłożenie palca do skanera.
Huawei Mate 20 X 5G podczas moich testów pracował na Androidzie w wersji 9 Pie, którego przykrytą ładną i funkcjonalną nakładką EMUI w wersji 9.1.1. Oprogramowanie można nazwać aktualnym, ale poprawek zabezpieczeń – niekoniecznie. Wprawdzie poprawki z czerwca to nie tragedia, ale można było pokusić się o znacznie lepsze wsparcie smartfona, który kosztuje jednak ponad 4000 złotych.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Tani flagowiec Google jest po raz pierwszy w tak dobrej promocji. Google Pixel 9 kupisz…
Sony Xperia XA2 była dziwnym smartfonem, pewnie zbyt dużym na swoje czasy. Co jednak powiesz…
Elektroniczna legitymacja szkolna ma pojawić się na smartfonach uczniów już we wrześniu tego roku. Dostępna…
Czy to możliwe, żeby nowy zegarek oferował GPS, ekran AMOLED i baterię na 2 tygodnie…
Styczniowa Wielka Wyprzedaż w Media Expert to doskonała okazja do zakupu elektroniki w niższych cenach.…
Albo jest to największy wyciek w historii gier, albo przykład świetnego trollingu... W sieci pojawiła…