Chcę przedstawić wam historię młodego człowieka, który boleśnie przekonał się o tym, że naprawy smartfona z tytułu ubezpieczenia bywają kłopotliwe. Choć zgłoszona likwidacja szkody Xiaomi Mi Mix 2 została przeprowadzona, mam poważne zastrzeżenia co do rzetelności serwisantów. Sęk w tym, że zarówno ubezpieczyciel, jak i sam serwis wykonujący usługę umywają ręce. Co zatem z uszkodzonym podczas naprawy urządzeniem?
Ceny smartfonów szybują w górę. Dziś sprzęt kosztujący kilka tysięcy złotych nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Szkoda, że w parze z wysokim kosztem zakupu nie idzie poprawa odporności elektroniki użytkowej. Urządzenia mobilne wykonane z delikatnych materiałów można uszkodzić zupełnie przypadkowo, dlatego też warto wyposażyć się w dodatkowe etui oraz szkło. Innym wyjściem jest skorzystanie z oferty ubezpieczyciela, który zapewni bezpłatną wymianę zniszczonych komponentów. Składka na ubezpieczenie jest niska. Niska może być również jakość usług. Przejdźmy do konkretów.
Ubezpieczyciel reaguje na zgłoszenie
Historia dotyczy przygód dobrze znanego mi młodego człowieka, który zawierzył ubezpieczycielowi (Ergo Hestia) i zdecydował się skorzystać z opcji ubezpieczenia na smartfon Xiaomi Mi Mix 2. Kuba zgłosił się do mnie, opisując, w jaki sposób zachowały się podmioty zobowiązane do likwidacji powstałej szkody. Obaj zdajemy sobie sprawę z tego, że rzeczony materiał nie wpłynie na zmianę decyzji Ubezpieczyciela oraz serwisu działającego na jego zlecenie. Chcemy jednak przestrzec was przed podobnymi sytuacjami.
W połowie sierpnia smartfon Kuby uległ uszkodzeniu. Okoliczności nie są tutaj kluczowe, dlatego nadmienię jedynie, iż doszło do pęknięcia ekranu. Jako że urządzenie było ubezpieczone, użytkownik zgłosił się do firmy z wnioskiem o likwidację szkody, zgodną z zawartą wcześniej umową. Zgłoszenie miało miejsce 18 sierpnia, zaś sprzęt trafił na biurko techników z serwisu już 21 sierpnia. Po siedmiu dniach sprzęt został odesłany i już 3 września zgłaszający otrzymał pismo, z którego wynikało, iż Ergo Hestia pokryło wartość szkody. Notatka zawierająca szczegóły naprawy została umieszczona w pudełku z odesłanym urządzeniem.
Szanowny Panie,
informujemy o przyjęciu odpowiedzialności i pokryciu kosztów naprawy uszkodzonego sprzętu. — Ergo Hestia
Na pierwszy rzut oka sprawa wydawała się zamknięta. Diabeł tkwi w szczegółach i nie inaczej było tym razem. Okazało się, że podczas naprawy urządzenia pod powierzchnię szkła chroniącego aparat (przedni) dostał się paproch utrudniający korzystanie z możliwości fotograficznych urządzenia. To jednak dopiero preludium. Okazało się bowiem, iż obudowa smartfona została najzwyczajniej w świecie uszkodzona (prawdopodobnie w procesie naprawy). Krótka wizyta w dwóch punktach serwisowych potwierdziła przypuszczenia — głębokie zarysowania krawędzi wzdłuż ekranu mogły powstać na skutek podważania go niewłaściwymi narzędziami. Niestety, zarówno serwis odpowiadający za naprawdę, jak i ubezpieczyciel twierdzą, że do niczego takiego nie doszło, ale o tym za moment.
Kuba zareklamował naprawę dnia 4 września. Urządzenie ponownie trafiło do serwisu 11 września, po czym bez żadnej informacji zawierającej szczegóły, poinformowano go, iż sprzęt został odesłany pod wskazany adres.
Seria telefonów i próba wyjaśnienia
Poszkodowany, bo nim w całej sprawie jest Kuba, nie dał za wygraną i próbował za pośrednictwem rozmów telefonicznych rozwiązać powstały spór. Wszak wszystko wskazuje na to, że naprawa mogła zostać przeprowadzona w sposób niespełniający standardów. Jak inaczej nazwać pojawienie się głębokich zarysowań na elementach, które były na takowe narażone podczas wymiany komponentu w postaci ekranu?
Rozmowa, a właściwie rozmowy, bo było ich wiele, można porównać do walenia głową w mur. Kobieta zawzięcie upierała się przy stanowisku, iż uszkodzenia estetyczne nie podlegają ochronie ubezpieczenia. Nie sposób się z tym nie zgodzić, jednak rzeczone uszkodzenie powstało prawdopodobnie w wyniki likwidacji szkody. Ciekawe, czy przemiła pani z infolinii odpuściłaby mechanikowi, który podczas sezonowej wymiany opon porysowałby kluczem karoserię. Szczerze w to wątpię.
Dwa dni po serii rozmów, 18 września Kuba otrzymał wiadomość email, z której dowiedział się, iż „paproch” pod obiektywem został usunięty, a reklamacja uwzględniona. Nie poruszono za to kwestii uszkodzonej ramki konstrukcji smartfona. Po prośbie o wyjaśnienie, 20 września przesłano „ekspertyzę”. W myśl dokumentu zarysowania powstały na skutek użytkowania.
Związane ręce
Jedynym sensownym rozwiązaniem zaistniałej sytuacji jest kontakt z Rzecznikiem Praw Konsumenta, na który Kuba z pewnością się zdecyduje. Niemniej, cała sprawa bulwersuje. Utrata wartości urządzenia wskutek (prawdopodobnie) niewłaściwie przeprowadzonej naprawy-likwidacji szkody jest realna i z pewnością będzie odczuwalna w chwili „zbywania” smartfona nowemu nabywcy. Radziłbym naprawdę mocno zastanowić się przed skorzystaniem z usług ogólnie pojętego ubezpieczenia smartfona i dokumentować wszystko, co się da.
Jedyny błąd, jaki popełni zgłaszający szkodę, to skorzystanie z gwarancji door-to-droor, w której kurier odbiera sprzęt bezpośrednio z domu klienta. Rozsądniejsze wydaje się udanie do podmiotu odpowiedzialnego za realizację likwidacji szkody i stworzenie dokumentacji zdjęciowej podczas przekazywania sprzętu do naprawy. To też chciałbym zasugerować każdej osobie zmuszonej do korzystania z jakichkolwiek punktów napraw.
Wrażliwe dane Kingi Rusin w sieci – nieostrożność celebrytki mogła ją słono kosztować
Czy wam również zdarzyły się niemiłe sytuacje z ubezpieczycielem?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.