LG G8X ThinQ to smartfon unikatowy. Żaden inny producent nie oferuje takiego podejścia do składanych smartfonów. Spędziłem z nim już wystarczająco czasu, by podzielić się swoimi pierwszymi wrażeniami. Czy to dobry flagowiec?
W moje ręce trafił nareszcie chyba najbardziej wyczekiwany przeze mnie smartfon 2019 roku. Jeśli po tym wstępie spodziewałeś się smartfona LG, to najwyraźniej tak jak ja pałasz entuzjazmem do dodatkowego ekranu, który jest częścią zestawu sprzedażowego. Jaki jest LG G8X ThinQ jako smartfon z jednym i z dwoma ekranami?
Smartfony od LG od dłuższego czasu nie nadążają już za najnowszymi trendami w projektowaniu i G8X nie jest wyjątkiem. Front urządzenia w zasadzie niczym nie różni się od całej masy modeli konkurencji. Tak wyglądające telefony znajdziesz w zasadzie każdej półce cenowej. Mamy więc notcha, ale trzeba oddać, że zajmuje on tylko tyle miejsca, ile potrzebne było na aparat do selfie. Bardziej przyczepiłbym się do sporego podbródka, który w tej cenie mógłby przejść niewielką kurację odchudzającą.
Na pochwałę zasługuje za to tylny panel, który jest cudownie minimalistyczny. Jedynym wyraźnym akcentem są dwa obiektywy aparatów, które nawet na ułamek milimetra nie wystają ponad obudowę. Nie uświadczymy tutaj też czytnika linii papilarnych, który – dość nietypowo jak na koreańskiego producenta – został zintegrowany z ekranem. Póki co jego działanie oceniam pozytywnie, lepiej na przykład niż w Samsungu Galaxy Note 10.
LG G8 ThinQ został również wyposażony w złącze słuchawkowe. Czyni go to prawdziwym rodzynkiem wśród flagowców, bo niemal wszyscy inni producenci już się go pozbyli. W zestawie sprzedażowym znalazłem też nie najgorzej grające słuchawki, których jakość wykonania wypada znacznie powyżej tego, do czego przyzwyczajeni zostaliśmy przez lata. Za to duży plus.
Smartfony LG już od dawna nie kojarzyły mi się z wydajnością i pozytywnym odbiorem nakładki, a tu ponownie czekało mnie zaskoczenie. Mocy obliczeniowych raczej nikomu nie zabraknie, bo Snapdragon 855 i 6 GB RAM przekładają się na doskonale płynną pracę. Smartfon się nie nagrzewa, działa błyskawicznie, a odchudzona nakładka na Androidzie (niestety nadal w wersji 9 Pie) prezentuje się znacznie lepiej i mniej cukierkowo od poprzednich wersji.
LG nareszcie nie oszczędzało na pojemności baterii. 4000 mAh przekłada się na bardzo dobry czas pracy z dala od gniazdka i nie udało mi się rozładować go w ciągu jednego intensywnego dnia. Jest też ładowanie o mocy do 21 W, ale w zestawie znajdziesz adapter o mocy 5 V/1.8 A lub 9 V/1.8 A. Jeśli masz mocniejszą ładowarkę, to będzie szybko, a ta z pudełka pozwoli na pełne naładowanie w mniej więcej półtorej godziny. Nieźle, ale powinno być szybciej. Według producenta dodatkowy ekran „pożera” około 20 do 30 procent energii więcej, ale to dokładnie sprawdzę podczas dłuższych testów. Póki co bateria zdecydowanie należy do zalet LG G8 ThinQ.
W zestawie sprzedażowym znajdziecie dedykowane etui z dodatkowym ekranem. To miłe, że producent nie każe za nie dodatkowo płacić, jak miało to miejsce w przeszłości. Na pewno przełoży się to na popularność samego rozwiązania. Jak sprawdza się ono w praktyce?
Zacznę od ponownego odniesienia się do kwestii wydajności. Na pewno zastanawiasz się, czy dwie aplikacje odpalone w tym samym momencie nie są zbyt dużym wyzwaniem dla procesora. Od razu odpowiem, że nie ma z tym żadnych problemów i płynność w zasadzie nie różni się niczym od trybu jednego wyświetlacza.
Samo etui fizycznie jest trochę większe od samego smartfona, nie wpływa też bardzo mocno na jego grubość, bo nie posiada własnej baterii. LG chciało w ten sposób postawić na mobilność i zachęcić nas do używania G8X ThinQ w etui przez większość czasu. Ja jeszcze się do tego nie przekonałem i zakładam je na telefon wtedy, kiedy jestem w stanie wykorzystać dodatkową przestrzeń roboczą. Zawias wygląda solidnie, a po zamknięciu etui na pewno się nie otworzy samo z siebie. Dodatkowo wyświetla również godzinę i powiadomienia.
Nie sprawdziłem jeszcze wszystkich jego możliwości, ale wyświetlanie strony ze źródłem i jednoczesne pisanie tekstu na drugim ekranie jest na pewno wygodne. To samo dotyczy gier, kiedy to (niektóre) współpracujące z zewnętrznymi kontrolerami tytuły potrafią wyświetlić przyciski. Fajna sprawa, mnie kojarzy się z Nintento 3DS, a to spory komplement.
Dlaczego więc uważam, że to lepszy pomysł od składanego ekranu? Już tłumaczę. Po pierwsze, używam go, kiedy chcę, a na co dzień cieszę się ergonomicznym urządzeniem, a nie klockiem. Po drugie, bardzo ciężko go rozwalić i nie rysuje się od samego patrzenia. Może nie wygląda tak atrakcyjnie i nowocześnie, ale za to faktycznie przekłada się na wygodniejszą pracę. Póki co, jestem wyraźnie na tak, ale ostateczny werdykt wydam w recenzji.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…