Razer Hammerhead True Wireless kuszą sporym przetwornikiem (13 mm), rozsądnym czasem pracy, sportowym i gamingowym rodowodem oraz wybitnie niskim opóźnieniem (60 ms) – sprawdzamy, jak wypadły w długodystansowym teście.
Na pierwszy rzut oka TWSy od Razera niczym się nie wyróżniają od podobnych konstrukcji: ot, kolejne słuchawki airpodsopodobne w typowym, lekko zaokrąglonym na rogach etui.
Pierwszym przyjemnym dodatkiem, który nadał temu modelowi nieco indywidualizmu, okazała się mała smyczka, pozwalająca bezpiecznie przenosić zestaw. Drugą cechą wyróżniającą jest widoczny, tradycyjnie zielony logotyp marki, który znajdziemy na wystającej z ucha części słuchawki. Trzecim elementem, wymagającym już od nas nieco zachodu przy aktywacji, jest tryb gry, który włączamy poprzez trzykrotne tapnięcie dowolnej słuchawki i przytrzymanie ostatniego dotknięcia przez 2s.
Tryb gamingowy charakteryzuje się wyjątkowo niskim opóźnieniem, wynoszącym 60 ms – to właśnie brak opóźnień ma być według producenta jednym z kluczy do sukcesów podczas gier. W praktyce tryb gamingowy na komputerze sprawdza się co najmniej dobrze, ale przynosi nieco zabawne rezultaty, kiedy na przykład oglądamy filmiki na You Tube: głos dobiega do nas o ułamki sekund szybciej, niż widzimy ruch ust rozmawiajacych/śpiewajacych osób.
Słuchawki mogą pochwalić się także odpornością potwierdzoną normą IPX4 (całkowita ochrona przed spryskiwaniem i zachlapaniem wodą z różnych kierunków, z natężeniem do 10 litrów na minutę), co sprawi, że niestraszne im żadne treningi i użytkowanie na deszczu.
Hammerhead są kompatybilne z asystentami głosowymi, a dotykowe sterowanie działa intuicyjnie i bezproblemowo. Razer deklaruje czas pracy słuchawek na jednym ładowaniu na poziomie 4 h, a etui ładującego – 12 h, i w czasie testów nie zauważyłem przekłamań w tym zakresie.
Podczas korzystania ze słuchawek przekazują nam one ważne informacje (sparowanie, połączenie przychodzące itp.) komunikatami w języku angielskim – choć sam tembr głosu nie tu tak przyjemny jak choćby w produktach Sony, to jest wyraźny i spełnia swoje zadanie.
Odrębny akapit należy się etui, które posiada magnetyczną klapkę i zapewnia przytrzymywanie magnesami słuchawek, które dzięki temu wpadają na swoje miejsce z przyjemnym i wyraźnym kliknięciem. Na plus należy zaliczyć dyskretną, choć widoczną nazwę zarówno na zewnątrz, jak i w środku opakowania oraz mocowanie do smyczki.
Ciekawostką jest dedykowana aplikacja, w której możemy zarządzać podstawowym ustawieniami. Niestety nieco przeszkadza fakt, że łączenie z Razer Hammerhead True Wireless przebiega gładko jedynie wtedy, kiedy nie używamy jeszcze słuchawek – w praktyce wygląda to tak, że otwieramy etui, TWSy łączą się ze smartfonem i zamiast uruchamiać aplikację, w której słuchamy muzyki, odpalamy omawianą apkę.
W innym wypadku będziemy mieć kłopot, ponieważ jeśli już używamy słuchawek i gra w nich muzyka, nie połączymy ich z programem do personalizacji.
Jedynym wyjściem, jeśli chcemy jej użyć, będzie odłożenie słuchawek do etui, zamkniecie go na przynajmniej 5 sekund i połączenie z aplikacją po ponownym ich wykryciu przez telefon. Niestety – takie rozwiązanie jest dość kłopotliwe, kiedy chcemy zmienić ustawienia i za to należy się Razerowi minus (może niezbyt poważny, jednak niezbędny do zanotowania).
Aplikacja wita nas widokiem słuchawek, z umieszczonymi pod ich zdjęciem poziomem naładowania osobno dla lewej i prawej. Na samym dole znajdziemy EQ Preset, gdzie możemy wybrać:
Na ekranie znalazło się także miejsce dla Tutorialu, który pomoże nam szybko opanować obsługę słuchawek. Udostępniono nam następujące samouczki:
Nauka polega na powtarzaniu sekwencji, jakie zobaczymy na ekranie smartfona.
W ustawieniach możemy także zmienić język (brak polskiego), wysłać opinię czy zapoznać się z FAQ. I.. tyle. Tak, nie znajdziemy tu możliwości edytowania własnego EQ czy innych opcji. O ile sam samouczek jest całkiem przydatny, to już predefiniowane wzmocnienie basu lub sopranu daje tak fatalne wrażenia odsłuchowe, że w zasadzie są bezużyteczne.
Może, jeśli ich ustawienia byłyby edytowalne, udałoby się jakoś je wykorzystać – niestety, w obecnym kształcie są jedynie ładnie wyglądającym elementem menu.
Po pierwszym sparowaniu Hammerheadów ze smartfonem, kolejne uruchomienia są już intuicyjne: po otworzeniu etui nie zamykamy go od razu, ale zostawiamy otwarte przez kilka sekund – właśnie w tym czasie Razery łączą się z telefonem. Etui zamykamy dopiero po sparowaniu zestawu. W moim przypadku od momentu uchylenia wieczka do nawiązania połączenia mijało 5 sekund.
Niestety, słuchawki mają poważny minus, który potrafi skutecznie obrzydzić słuchanie muzyki w czasie pracy czy lektury – regulacja skali głośności jest zwyczajnie s.. kopana. Nie mam pojęcia, komu (poza sabotażystą z ChRL) mogła przyjść do głowy taka regulacja głośności, w której po wyciszeniu mamy:
Pierwszy raz spotkałem się w droższym sprzęcie z tego rodzaju zaniedbaniem – o ile bardzo rozbudowana i regulowana w kilkudziesięciu stopniach skala głośności jest domeną urządzeń wyższej klasy, a niewielka i skokowa – niższej, tak tu starano się osiągnąć kompromis, który nie zadowoli osób, używających słuchawek nie tylko w czasie treningów czy gamingu.
Jeśli lubisz, by muzyka towarzyszyła Ci podczas pracy lub czytania, w Hammerheadach będziesz miał problem ze znalezieniem satysfakcjonującego średniego poziomu głośności: albo na 4 najniższych ustawieniach słuchawki będą zbyt ciche, albo na 5ym (który stanowi mniej więcej 1/3 całej skali) zagrają nagle nieproporcjonalnie zbyt głośno i trudno będzie utrzymać skupienie na kilku czynnościach jednocześnie.
Nie da się nie wspomnieć o jeszcze jednej kwestii, związanej z głośnością – po każdym połączeniu sparowanych słuchawek wracają one uparcie do grania z połową mocy, co może być dość stresującym przeżyciem, kiedy o tym zapomnimy i gruchnie nam w uszach ostatnio słuchany kawałek, którego nie zdążyliśmy ściszyć.
Dyskusyjna jest także wygoda – konstrukcja wymaga odpowiedniego ułożenia w uchu, a do tego spora końcówka może przeszkadzać osobom o małych uszach. Sam szybko przywykłem do dobrego zamontowania słuchawek i nie miałem problemów z jakością dźwięku ani ich wypadaniem, ale przed zakupem polecałbym jednak przymierzenie, czy ten model dobrze nam leży – to ważne, ponieważ końcówkami nic tu nie zmienimy.
Przyznam, że nie miałem zbyt dużych oczekiwań po TWSach Razera, choć sięgnąłem po nie z konkretnej przyczyny: otóż Hammerhead mogą pochwalić się nieprzeciętną średnicą zastosowanych przetworników, która wynosi 13 mm. W dobie wszelakich konstrukcji hybrydowych skusiło mnie sięgniecie po tradycyjne rozwiązanie i zrewidowanie wspomnień, według których spory przetwornik potrafi zaoferować przyjemnie ciepłe brzmienie.
Ważna uwaga – mój smartfon po każdym ponownym połączeniu uparcie wracał do podstawowego kodeka SBC i za każdym razem wymagał ręcznego wskazania AAC – z tego typu przypadłością dotąd się nie spotkałem i muszę przyznać, że było to dość irytujące. Na pewno podczas korzystania z Razerów sprawdźcie, jaki kodek jest aktualnie używany. Choć w panelu podstawowych ustawień Bluetooth i podczas pierwszego parowania możemy zaznaczyć opcje Dźwięk HD: AAC, i tak sprawdzałem ustawienia po kolejnym połączeniu, bo potrafił przełączyć się na SBC.
Jak się okazało, Hammerheady grają solidnie, ciepło ale klarownie, a do tego ich konstrukcja dobrze sprawdza się w przypadku, kiedy zależy nam na słyszeniu dźwięków otoczenia. Czy mają słabe punkty i w czym tkwi ich siła – na te pytania postaram się odpowiedzieć w dalszej części testu. Najpierw tradycyjnie odsłuch kilku charakterystycznych kawałków (Tidal, jakość Hi-Fi):
AC/DC „Thunderstruck”: to jest to – kapitalne wejście sekcji rytmicznej, która brzmi tu tak, jak powinna, czyli są to jednocześnie zwarte, ale potężne dźwięki, w których nie ma za grosz „przymulania”; gitara i głos wokalisty również wypadają powyżej moich oczekiwań: drapieżnie, ostro, wyraźnie i przestrzennie.
Leprous „I Lose Hope”: jest dobrze, ale nieco zbyt ciepło, choć na szczęście do przebasowania jest tu jeszcze kawałek drogi. Na pewno z nasyconymi niskimi częstotliwościami syntetycznymi brzmieniami omawiany model radzi sobie nieco poniżej oczekiwań, budując przekaz oparty na basie, którego może być czasem za dużo, choć zwykle trzymany jest w ryzach.
Jordi Savall & Le Concert des Nations, Handel: The Messiah, HWV 56: o dziwo znajdziemy tu sporo radości z obcowania z klasyczną muzyką wokalną; dobra stereofonia w połączeniu z żywym, przestrzennym brzmieniem i wspaniale odwzorowanymi smyczkami.
Bisz „Potlacz”: jest całkiem dobrze, ale brak nieco spójności brzmienia – bas potrafi przyćmić resztę i w przypadku kawałków rapowych z rozbudowanym tłem może to być rozczarowujące. Wbrew pozorom ta potęga basu, o której piszę, nie odnosi się do przyciemniania całości brzmienia, ale do dominacji niskich tonów, które ciągle będą zwarte i energetyczne.
Na pewno Razery są słuchawkami, które świetnie odwzorowują bas i to niemal w każdym gatunku muzycznym: jedynie w przypadku pogmatwanego rapu w rodzaju Bisza gdzieś tam słyszymy, że potęga niskich tonów skrywa bogate tło, które nie do końca jesteśmy w stanie wychwycić.
Jednocześnie przy talentach basowych Hammerheady nie tracą zdolności do stwarzania przestrzeni i to jest właśnie cecha, dzięki której wychodzą obronną ręką spośród podobnych sprzętów, nastawionych na rozrywkowe brzmienie. Paradoksalnie gamingowy rodowód nie powinien być tu rekomendacją, ponieważ ten model sprawdzi się dobrze zarówno u fana punkowych kawałków, jak i osób preferujących elektroniczne brzmienia.
Bez dwóch zdań słuchawki TWS od Razera są zakupem wartym przemyślenia, jednak musimy mieć świadomość ich ograniczeń i specyfiki:
Podczas blisko dwumiesięcznych testów Razery nie wiedzieć kiedy zostały moimi słuchawkami numer jeden, których używałem w czasie treningów, jazdy na rowerze czy spacerów. Jednak nie przywykłem do nich jako słuchawek, które towarzyszyłyby mi w czasie pracy – poległem na zbyt dużym dla mnie skoku głośności pomiędzy dźwiękiem cichym a średnim.
Szkoda, bo z pozoru drobne niedociągnięcia, które wychwyciłem, przekładają się na komfort użytkowania: gdyby Razer poprawił regulację głośności i wzbogacił aplikację, tak by stała się realnie użyteczna, ocena skoczyłaby o punkt do góry.
W słuchawkach za około 500 zł tego rodzaju niedociągnięcia zwyczajnie nie powinny mieć miejsca.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Tak będzie wyglądać Samsung Galaxy S25 Ultra. Do premiery niecałe dwa miesiące, a my już…
Pierwsze sklepy rozpoczęły już świętowanie Black Friday 2024, odpalając promocje Black Week i oferując zniżki…
Wydajność OPPO Reno 13 oraz OPPO Reno 13 Pro może zdziwić. Nowe smartfony stawiają na…
Kooperacyjna gra survivalowa z potężną obniżką na platformie Steam jest teraz tańsza o 90%. Oznacza…
Wystartowała ważna kampania związana z bezpieczeństwem w sieci. Uświadomi ona użytkownikom, jak powinni zachować się…
Motorola Moto G05 i G15 debiutują na pierwszych zdjęciach. Wizualnie nie da się odróżnić droższego…