Xiaomi Amazfit GTS ze względu na design nie uniknie porównania ze słynnym BIPem, choć pretendent do tytułu najlepszego niedrogiego smartwatcha dla każdego ma wiele do zaoferowania, poza… czasem pracy poprzednika. Mimo to GTS przewartościował swoją kategorię cenową!
Czego się spodziewamy, otrzymując sprzęt, który wygląda tak, jak miałby być następcą niezwykle popularnego produktu? Że będzie lepiej, ładniej, szybciej, a cena nie wzrośnie? Amazfit GTS nie ma łatwo – choćbyśmy nie wiem jak się starali, nie ma szans, żeby uniknąć porównań do uwielbianego przez wielu BIPa.
To właśnie pierwszy inteligentny zegarek z prostokątną tarczą od Huami narobił tak wiele zamieszania: za kwotę balansującą pomiędzy sensownym smartbandem a niedrogim smartwatchem oferował wszystko, czego tylko od tego rodzaju produktu mogliśmy oczekiwać (dobry GPS, prostą obsługę i sporo funkcji treningowych, estetyczny wygląd, szokującą wręcz możliwość personalizacji) i dodatkowo uwodził czasem działania na jednym ładowaniu, który po dziś zawstydza wszystkich konkurentów.
Oczywiście BIP nie był bez skazy i jego niska cena nie wzięła się z dobroci maleńkich, dalekowschodnich serduszek: sam miałem go przez wiele miesięcy i narzekałem na paski, pod którymi pociła się skóra; słaby wyświetlacz podświetlany niczym zabawka ze sklepu „wszystko za 5 zł” (dodajmy do tego powszechnie znane problemy z samym odklejaniem się wyświetlacza), aplikację potrafiącą kreatywnie podchodzić do monitorowania aktywności i snu.
Czego by jednak BIPowi nie zarzucić, był pionierem i w swojej klasie cenowej niedoścignionym wzorem. Huami zagrało odważnie, wypuszczając smartwatch, który ze względu na wygląd musi być konfrontowany z omówionym przeze mnie poprzednikiem.
Na naszych łamach mogliście już przekonać się, jak w długodystansowych testach sprawdzały się poprzednie smartwatche Xiaomi: Verge Lite, który dotąd stanowił naturalnego spadkobiercę BIPa, oraz Amazfit GTR, próbujący podkraść sympatię fanów eleganckich, metalowych zegarków.
Tym razem testujemy Amazfit GTS i uwierzcie mi, nie będzie miał lekko.
Zegarki z serii Amazfit przyzwyczaiły nas do ujednoliconego opakowania – także tym razem otrzymujemy eleganckie, kwadratowe, solidnie wykonane białe pudełeczko, które ukryte zostało pod czarnym kartonikiem, reklamującym kluczowe funkcje urządzenia. W zestawie znajdziemy zegarek, ładowarkę USB oraz niewielką instrukcję.
Po wyjęciu GTS z pudełka nie mogłem się nadziwić, jak bardzo przypomina BIPa – ten sam kształt, a nawet silikonowy, jednolity pasek sprawił, że do momentu uruchomienia ekranu mógłbym się dać nabrać, że to stary model. Dodam od razu, że po włączeniu zegarka podobieństwa do BIPa schodzą na drugi plan, bo wyświetlacz w GTS wygląda rewelacyjnie (zarówno nasycenie barwami, poziom czerni, podświetlenie jak i zagęszczenie pikseli) i może stawać w szranki (zwycięsko!) ze smartwatchami pokroju Huawei Watch GT2 czy Amazfit GTR.
Aluminiowa ramka okala wyświetlacz typu 2,5 D po bokach, a ceramiczny tył jest bliźniaczy do innych produktów ze stajni Huami i gwarantuje dużą odporność mechaniczną oraz brak problemów przy długotrwałym kontakcie ze skórą. Czujniki wbudowano w nieco odstającą „wysepkę”, co poprawia wentylację i ułatwia ich działanie.
Świetne wrażenie robi tafla wyświetlacza 2,5 D z lekko zaokrąglonymi rogami. Został on zabezpieczony szkłem Gorilla Glass 3 i ma naprawdę solidne parametry: 1,65 cala, AMOLED, 442 x 348p rozdzielczości i poziom zagęszczenia 341 pikseli na cal. To właśnie rzut oka na włączony wyświetlacz GTS od razu wyprowadza nas z błędu, że mamy do czynienia ze starym BIPem, który straszył bladziutkim i małym wyświetlaczem 1,28 cala o rozdzielczości 176 x 176. Różnica jest wręcz niesamowita.
Korzystałem przez ponad dwa tygodnie z zegarka z ustawionym trybem AoD i drugie tyle z wyłączonym wyświetlaczem, który aktywował się po wychwyceniu ruchu nadgarstka. Powiem wprost: z obu tych opcji byłem zadowolony, choć ze względu na czas pracy wybrałbym na stałe jednak brak AoD – ale nie tylko bateria miałaby wpływ na tę decyzję. Otóż wzbudzanie wyświetlacza ruchem funkcjonuje w GTS o niebo lepiej niż w przypadku choćby sztandarowej opaski Xiaomi, czyli Mi Band 4 – w związku z tym nie odczuwałem potrzeby stale wyświetlanych danych, skoro i tak pojawiały się w ułamku sekundy i po wykryciu niewielkiego gestu.
Zresztą pod względem komfortu użytkowania GTS bije zarówno leciwego BIPa, taniutkiego Banda, nowszego Verge Lite – jest nawet nieco lepiej, niż w przypadku GTRa.
Smartwatch jest lekki (choć cięższy niż BIP, wyraźnie lżejszy niż Watch GT2 czy Amazfit GTR) i wygodny po założeniu na rękę. Po około miesiącu codziennego użytkowania nie znalazłem na wyświetlaczu ani ramkach ani jednej rysy, a jedyne, co mogło świadczyć o tym, że zegarek był używany, to lekko odkształcony pasek.
Niestety to właśnie silikonowy pasek, załączany do zegarka, potrafi sprawić nieco dyskomfortu – owszem, jest lekki i przyjemny w dotyku, ale skóra odczuwalnie się pod nim poci – nawet jeśli nosimy pasek lekko zapięty, to prędzej czy później się przesunie (np. podczas snu) i to odczujemy. Na szczęście sama wymiana paska jest banalna (standardowe, łatwe do przesunięcia dzięki specjalnym wypustkom teleskopy), a na portalach w rodzaju Aliexpress znajdziemy sporo zamienników z różnych materiałów.
Amazftit GTS dzięki charakterystycznemu, ale stonowanemu wyglądowi dobrze prezentuje się na nadgarstku zarówno do koszuli, jak i podczas treningów sportowych – w zasadzie jest na tyle lekki i cienki, że gdyby nie okazjonalne nieprzyjemności związane z paskiem, to zapominałbym, że w ogóle mam go na ręku.
Gdybym miał jednym zdaniem podsumować akapit o jakości wykonania, brzmiałby on mniej więcej tak: Amazfit GTS – żegnaj BIPie, witaj (prawie) Apple Watch.
Po wzbudzeniu zegarka naszym oczom ukaże się jedna z ustawionych przez nas tarcz – obecnie w aplikacji Amazfit znajdziemy ich prawie 100 do wyboru, dzięki czemu bez potrzeby korzystania z zewnętrznych programów dobierzemy coś dla siebie. Jak już wspominałem wyżej, jakości wyświetlanego obrazu nie można zarzucić literalnie nic – piękna czerń, dobra widoczność w słońcu, wyraźna i kontrastowa czcionka.
Tradycyjnie nawigacja po menu odbywa się z wykorzystaniem przesunięć na boki (informacje bieżące) oraz góra – dół. Kiedy na widoku głównej tarczy przesuniemy ekran w prawo (bądź w lewo, wtedy zmieni się kolejność), naszym oczom ukaże się:
Ruch w górę w trybie głównego ekranu przywołuje skróty, gdzie zobaczymy:
Dwa słowa odnośnie latarki, która może wydawać się zbędnym gadżetem – wbrew pozorom w ciemności naprawdę może nam ratować tyłek (szukanie czegoś co upuściliśmy czy przeszukiwanie plecaka/portfela).
Główne menu znajdziemy wykonując na ekranie ruch w dół. Podoba mi się drobiazg, który bardzo ułatwia korzystanie z zegarka: po przejściu z menu do widoku tarczy i ponownym jego uruchomieniu rozpoczynamy od tego miejsca na liście, na którym skończyliśmy ostatnie przeglądanie. Przy wertykalnie rozwijanej liście to naprawdę fajny detal.
W menu znajdziemy następujące pozycje:
Tak jak w menu wybór poszczególnej pozycji przenosi nas w jej dalsze opcje, tak przesunięciem w lewo zawsze wracamy do poprzedniego ekranu. Naciśnięcie fizycznego przycisku przenosi nas do głównej tarczy.
Fajnym dodatkiem jest możliwość personalizowania głównej tarczy (na pewno dwie podstawowe maja taką możliwość) – po przytrzymaniu fragmentu tarczy aktywuje się tryb przesuwania, gdzie możemy zamienić obecny widżet na inny.
Dobrym przykładem będzie tarcza, którą zobaczymy na opakowaniu zegarka: otóż możemy na niej zmienić wykres dziennego tętna na pogodę, przypomnienia czy wykres kroków. Nawet niewielki obszar jak wskaźnik stanu baterii może wskazywać kroki, temperaturę, UV,wilgotność, trening, timer, alarm, odliczanie itp. – to drobiazgi, ale pozwalające spersonalizować wyświetlacz dokładnie według naszych potrzeb.
Nie uświadczyłem podczas testów problemów z działaniem systemu GTSa – nie zawiesza się, nie „przymula”, działa płynnie i responsywnie. Oczywiście nie uświadczymy tu wielozadaniowości ani zaawansowanych opcji, ale mnie pociesza funkcja aktywności fizycznej określanej mianem Freestyle, symbolizowanej ikoną ludzika ćwiczącego ze sztangą (właśnie tej opcji brakowało w GT2 Huawei), którą można aktywować podczas treningów na siłowni.
Sporo osób doceni fakt, że mimo zamkniętego systemu znajdziemy tu możliwość eksportu danych do Stravy – poza tą opcją mamy to podstawowe możliwości dzielenia się swoimi dokonaniami (Twitter itp).
Po harcach GPSu w modelu GTR postanowiłem, że testy rozpocznę właśnie od sprawdzenia tego, jak funkcje lokalizacyjne radzą sobie w przypadku GTSa. Przejdę od razu do do sedna – pierwsze złapanie fixa pod zachmurzonym, zimowym niebem trwało około 20 sekund, kolejne około 10 s. Po kilku dłuższych spacerach (6 sesji po 3,5 km) udało mi się kilkukrotnie przyłapać urządzenie na delikatnym falowaniu podczas zapisywania ścieżki – screeny poniżej:
Tego rodzaju zaburzenia stanowiły około 5% całego zapisu trasy, więc nie są poważne – to jedyny problem z GPS, jakiego dopatrzyłem się w tym modelu.
Amazfit GTS bardzo dobrze mierzy puls – podczas statycznych testów z ciśnieniomierzem wyniki różniły się o… 1 uderzenie. To świetny rezultat, który obrazuje postęp, jaki urządzenia Huami wykonały przez ostatnie lata, ale też stanowią dowód na użyteczność przystępnie wycenionych urządzeń monitorujących aktywność.
To już nie ten czas, kiedy użytkownicy smartwatchy za ponad 2 tys. zł mogli patrzeć powątpiewająco na kogoś, kto nosi Amazfita – podstawowe zadania urządzenia z różnych półek cenowych wykonają już na zbliżonym poziomie.
Diabeł tkwi w szczegółach – personalizacji wyników, funkcjach sportowych, możliwościach eksportu danych do zewnętrznych aplikacji, wielozadaniowości. Za te funkcjonalności ciągle (jeszcze, bo kto wie kiedy próg cen się obniży) musimy zapłacić więcej.
Najbardziej kontrowersyjna część testów, zwłaszcza dla zegarka, który w jakiś sposób przypomina BIPa. Producent deklaruje do 14 dni pracy w typowym scenariuszu użytkowania (wyłączone AoD, aktywne powiadomienia, sesje treningowe 3 tygodniowo).
Jak to?! – zakrzyknie użytkownik BIPa – pół miesiąca bez AoD? To stary model wytrzymywał ponad miesiąc na jednym ładowaniu i do tego stale wyświetlał treści na ekranie.
Sam miałem podobne wątpliwości, kiedy z włączonym AoD GTS rozładował się w ciągu niespełna 5 dni. Co prawda w tym czasie zegarek odebrał dwie aktualizacje i 3 treningi, w tym niemal godzinny na zewnątrz z włączonym GPS, jednak wydawało mi się to mocno średnim czasem pracy. Zanim zacząłem marudzić, założyłem ponownie BIPa, który po włączeniu podświetlenia ekranu w zestawieniu z GTSem wygląda jak tani staroć.
Po prostu.
Jak już wspominałem, GTS posiada czuły i naprawdę inteligentny system wzbudzania ekranu – po wygaszeniu AoD, z 4 treningami w tygodniu po około 1:30 i 3 spacerami z GPS (3,5 km), do tego sporo powiadomień każdego dnia i bez trudu udało mi się uzyskać 10 dni.
Ważna uwaga – w trybie ćwiczeń na zewnątrz, a wiec z wykorzystaniem GPS, możemy liczyć na spadek baterii nawet do około 8% na godzinę (!), co nie rokuje podawanego przez producenta czasu pracy (choć być może winna za większe zużycie energii była niższa temperatura oscylująca wokół 0 stopni i duże zachmurzenie).
Magnetyczna ładowarka uzupełni baterię do 100% w niespełna 2 godziny.
Tu znajdziemy ponownie aplikację o nazwie – a jakże – Amazfit, której dokładne omówienie znajdziecie w naszym teście GTRa. W dużym skrócie znajdziemy w niej:
Na uwagę zasługuje możliwość udostępniania wyników treningów (Strava – niestety brak Google Fit, co mnie dziwi, skoro w uboższej Mi Fit ta opcja jest…) i szczegółowe statystyki osiągnięć, obejmujące dość widowiskowe wykresy, mapy z zaznaczonymi śladami, tempo, różnice wzniesień itp.
W moim odczuciu Amazfit ma jednak małe tendencje do dawania nam forów i nieco zawyża liczbę kroków w skali dnia. Analiza snu, choć w zasadzie nic jej nie brakuje, mogłaby być bardziej rozbudowana – tak jak choćby w przypadku świetnej pod tym względem Huawei Health (dodatkowo mamy tam kontrolę oddechu).
Niestety musimy pamiętać, że w tym przedziale cenowym nie możemy liczyć na możliwość odpowiedzi na wiadomości i wielozadaniowość – to ciągle segment bardziej smartbandów, niż prawdziwych smartwatchy.
Jeśli szukasz następcy BIPa i zmylił Cię podobny wygląd, możesz mieć problem z akceptacją czasu pracy urządzenia. W zamian jednak otrzymasz wodoodporność do 50 m, piękny wyświetlacz rodem z urządzeń z wyższej półki, wiele funkcji treningowych, sprawny GPS, intuicyjną obsługę, multum akcesoriów w niskich cenach.
Jeśli nie miałeś BIPa i zastanawiasz się nad niedrogim smartwatchem, z grona GTR/Watch GT 2/Verge Lite i GTS ten ostatni wygrywa dopracowanymi funkcjami treningowymi z uwzględnieniem treningów na siłowni; świetnym wyświetlaczem; niewielką wagą; uniwersalnym designem.
Czy jednak GTS posiada coś, co wynosi go ponad przeciętność w swojej klasie, tak jak BIPa w swoim czasie? W zasadzie tak – mógłby to być ekran, który w cenie nieco ponad 500 zł jest bezkonkurencyjny.
Niestety nie jest to jednak tak szokująca jak w przypadku BIPa przewaga – a szkoda, bo GTS jest na tyle ciekawym smartwatchem, że zasługuje na danie mu szansy.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…