EMUI 10 gości na moim smartfonie od kilku godzin, dlatego pora na pierwsze wrażenia z użytkowania odświeżonej nakładki na Huawei Mate 20 Pro. Nowy interfejs jest płynny, szybki i zawiera kilka funkcjonalności, na które warto było czekać – między innymi tryb ciemny.
Huawei Mate 20 Pro otrzymał aktualizację do EMUI 10 – taka nowina pojawiła się dziś w polskich mediach, wieńcząc czas oczekiwania klientów na odświeżoną wersję interfejsu. Chińczycy opracowali EMUI 10 już wiele miesięcy temu, ale dopiero teraz jeden z czołowych modeli Huawei przywitał go w stabilnej edycji.
Jako że jestem stałym użytkownikiem Mate 20 Pro, aktualizacja dotarła także i do mnie, dlatego mogę Wam powiedzieć, jakie są moje pierwsze wrażenia z użytkowania EMUI 10. Zmiany nie są spektakularne, dlatego po zainstalowaniu uaktualnienia bez trudu odnajdziemy się na swoim telefonie – warto jednak zwrócić uwagę na kilka nowości.
Ważne nowości w EMUI 10
Na początku należy zacząć od podstaw: Mate 20 Pro to wciąż smartfon certyfikowany przez Google, więc należy obalić mit o sankcjach USA sięgających aż do modelu z października 2018 roku. Huawei może korzystać z licencji na aplikacje Google w swoich starszych smartfonach, ale nie może ich zapewnić w nowszych smartfonach, tj. wydanych po maju 2019 roku.
Pierwszym, co zauważymy zaraz po uruchomieniu telefonu, jest odmieniony pasek powiadomień, którego ikony są znacznie większe i mają inny kształt, a godzina i data otrzymały nowy krój tekstu. Przyznam szczerze, że nie jestem tym zachwycony, ponieważ lubiłem styl starego paska powiadomień, ale postaram się przyzwyczaić do odnowionego.
Kolejną dużą zmianą jest uszeregowanie ustawień telefonu w bardziej przystępny sposób, a także dodanie nowych, kolorowych ikon do każdej zakładki ustawień. Barw nie zaczerpnięto jednak z szeroko promowanej palety Morandi, którą znajdziemy dopiero w kontaktach. W ustawieniach dominują mocne odcienie niebieskiego, zielonego i pomarańczowego, a same ustawienia są lepiej posegregowane.
Wejście do ustawień to tak naprawdę kolejny krok do poznania nowości w EMUI 10. Huawei poukrywało tutaj wszystkie smaczki, które użytkownik powinien odnaleźć sam. Najbardziej wyczekiwaną nowością jest rzecz jasna tryb ciemny, który świetnie współgra z 6,4-calowym ekranem wykonanym w technologii OLED – perfekcyjna czerń jest w nim realizowana poprzez wyłączenie nieużywanych pikseli.
Tryb ciemny wygląda na Mate 20 Pro bardzo dobrze i obejmuje całą gamę aplikacji, począwszy od ustawień, sklepu AppGallery, notatnika, alarmu, wiadomości SMS, kalendarza i wielu innych. Huawei nie poszło na łatwiznę, dlatego ciemniejsze barwy znajdziemy także w zewnętrznych aplikacjach – Gmailu, Dysku Google, sklepie Play, Chrome i Instagramie.
Nowa funkcja może być używana równolegle z technologią ograniczenia migotania, która trafiła do Mate 20 Pro kilka miesięcy temu – popularne DC Dimming, bo tak ograniczenie migotliwości brzmi po angielsku, skutecznie ochrania oczy przy niskich poziomach jasności ekranu.
W ustawieniach telefonu znajdziemy także zakładki poświęcone prywatności i dostępu do lokalizacji. Huawei chce, abyśmy to my kontrolowali, która aplikacja wykorzystuje nasze wrażliwe dane, a w szczególności informacje o położeniu smartfona – jest to de facto informacja o lokalizacji nas samych, gdyż telefony mamy niemal zawsze przy sobie.
Co ciekawe, w ustawieniach prywatności możemy zarządzać reklamami, których dotychczas nie spotkałem w EMUI zbyt wiele. Producent udostępnia opcję całkowitego wyłączenia treści marketingowych przygotowywanych specjalnie dla nas. Podobna opcja mogłaby zagościć w sztandarowym sklepie AppGallery, który zaraz po otwarciu raczy nas niepomijalną przez kilka sekund reklamą na całym ekranie.
Chciałbym na chwilę zatrzymać się przy sklepie Huawei, który w sytuacji kryzysowej ma się stać głównym źródłem aplikacji dla użytkowników. Oprócz trybu ciemnego w AppGallery nie uświadczymy żadnej zmiany, a więc wciąż spotkamy się z nieprzyjaznym interfejsem, reklamą początkową i małymi zasobami programów. Sądziłem, że w EMUI 10 marka pokaże nam prawdziwy potencjał swojej hurtowni aplikacji, ale jak widać, przeliczyłem się.
Kolejną nowością, którą życzyłbym sobie w nowoczesnym interfejsie, jest możliwość podziału ekranu na dwie części i użytkowanie na każdej z nich tej samej aplikacji – takie rozwiązanie zaprezentowało chociażby Apple, ale nie znajdziemy go w EMUI 10. Otworzenie dwóch kart przeglądarki na podzielonym ekranie byłoby prawdziwym game changerem, lecz jak na razie musimy objeść się smakiem.
Ostatnią zmianą, jaka przykuwa oko po wejściu do gry, jest AppAssistant, czyli podręczne menu, które można wysunąć, przeciągając palcem od boku do środka ekranu. Nie wyłączając gry, wyświetla ono kilka ikon: nieprzerwane granie, zrzut ekranu, nagrywanie ekranu, Facebooka, który otwiera się w zminimalizowanym oknie, oraz akcelerację gry, czyli tryb podwyższający wydajność. AppAssistant umożliwia też zoptymalizowanie sieci i urządzeń zewnętrznych, np. kontrolera.
Podsumowując, EMUI 10 to wiele praktycznych zmian, ale nie rewolucyjna nakładka na Androida. Konkurenci pod względem funkcjonalności swoich interfejsów wypadają podobnie lub nawet lepiej, chociaż Huawei należy oddać świetną optymalizację EMUI pod kątem wydajności – po ponad rocznym użytkowaniu Mate 20 Pro to wciąż smartfon-błyskawica. Z niecierpliwością czekam na kolejne aktualizacje EMUI 10 i funkcje, które nadejdą jeszcze w tym roku.
Polecamy:
Huawei Mate 20 Pro otrzymuje stabilną aktualizację EMUI 10 w Polsce!
Ceny Huawei Mate 20 Pro
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.