Kilkanaście dni temu Apple zdecydowało się zamknąć swoje biura i sklepy w Chinach kontynentalnych. Przerwa spowodowana epidemią koronawirusa trwa, jednak gigant uruchomił już większość punktów handlowych. Wygląda na to, że górę nad zdrowym rozsądkiem wzięły tabele zysków i strat.
Na początku lutego informowałem was o tym, że Apple zdecydowało się zamknąć tymczasowo swoje sklepy i biura w Chinach kontynentalnych. Sadownicy zdawali sobie sprawę z tego, że ograniczenie chińskiej, jakże istotnej dla firmy, sieci sprzedaży może wpłynąć negatywnie na przyszłe wyniki finansowe. Możliwe, że właśnie to stało za ponownym otwarciem punktów handlowych, z którym mamy właśnie do czynienia.
Apple otworzyło większość sklepów w Chinach. Co z zagrożeniem koronawirusem?
W obawie przed zagrożeniem koronawirusem Apple zamknęło swoje sklepy już na początku miesiąca. Początkowo, akcja miała potrwać jedynie do 9 lutego, jednak dziś wiemy już, że środki ostrożności stosowano znacznie dłużej. Pytanie, czy wystarczająco długo?
Firma otworzyła już bowiem aż 29 z 42 dostępnych w Chinach kontynentalnych punktów sprzedaży. Różnicą w stosunku do wcześniejszego trybu pracy placówek jest czas ich otwarcia. Klienci będą mogli bowiem odwiedzać sklepy przez 8, a nie jak do tej pory 12 godzin. Szczerze wątpię, że będzie to miało jakikolwiek wymierny wpływ na ochronę przed wirusem.
Choć styczeń był dla Apple zadowalającym okresem w sprzedaży, gdyż wyniki okazały się wyższe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, firma ma powody do zmartwień. Zamknięcie sklepów oraz utrudnienia w łańcuchu dostaw mogą spowodować, iż nie uda się osiągnąć prognozowanych wyników kwartalnych. To mogłoby wywołać u inwestorów niezadowolenie, czego z pewnością nie chce gigant z Cupertino.
Jak widać, koronawirus nie „wystraszył” dostatecznie amerykańskiego koncernu, który nie zamierza godzić się na możliwie niższe przychody spowodowane sytuacją w Chinach.
Apple zamyka wszystkie sklepy i biura w Chinach. Podobno „tymczasowo”
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.