fot. Tore F / Unsplash
Nie ma chyba sklepu z elektroniką, który nie przygotowałby swoich zestawów na czas przymusowego pobytu w domu i zdalnej pracy/nauki. To takie proste: żeby pracować zdalnie, musimy mieć narzędzia. Z drugiej strony słyszymy o załamaniu się rynku smartfonów i nowych technologii – to w końcu kupujemy czy nie?
Koronawirus jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki pokazał nam jedno – obawy największych sceptyków mogą się ziścić szybciej, niż myślimy.
Nie trzeba daleko szukać, wystarczy zapytać samego siebie, czy jeszcze miesiąc temu byłbyś w stanie uwierzyć, że będziesz uziemiony w domu, wyprawa do sklepu stanie się wyzwaniem, komunikacja publiczna niemal przestanie funkcjonować, a dostanie się do lekarza, na komisariat czy do sądu okaże się zadaniem z gatunku Mission: Impossible?
A podanie ręki? Selekcja osób, które leczymy, a których nie warto (vide kolebka humanizmu, Włochy)? Europa bez granic, które potrafiły zmaterializować się w przeciągu kilku dni?
Pokolenia zanurzone po uszy w przejazdach Boltem/Uberem, zaludniające galerie handlowe, biurowce, kina, McDonaldy, stadiony, hale targowe z e-sportem itp. miejsca, nagle stały się bezdomne, a globalna wioska zaciążyła nam bardziej, niż kiedykolwiek.
Internet zalała plaga fake newsów, a rekordy oglądalności biją kanały głoszące rozmaite teorie spiskowe.
Czas jest wyjątkowy i nikogo nie trzeba o tym przekonywać – reperkusje wirusa zagarniają coraz szersze dziedziny życia, w tym handel. To właśnie w branży elektroniki użytkowej dzieje się teraz coś naprawdę ciekawego, bo chcąc tego czy nie, duża część społeczeństwa przechodzi obecnie przyśpieszony kurs komputeryzacji.
Oczywiste, że sklepy z elektroniką poddały się wymogom prawa i zamknęły swoje salony stacjonarne, a cała walka o ich utrzymanie spadła na działy internetowe. Na pozór sytuacja wydaje się idealna, w stylu słynnej sceny z DiCaprio, który w „Wilku z Wall Street” pokazał, jak sprzedać klientowi długopis.
Według zaleceń osoby mogące pracować zdalnie powinny przejść na taki tryb wykonywania zadań – a skoro tak, to potrzebują do tego sprzętu.
Jednak te optymistyczne dla handlowców założenia nijak się mają do dziedziny telefonów komórkowych. Dane są bezlitosne – niedawno Rzeczpospolita przytoczyła kilka zestawień pochodzących z Strategy Analytics:
Jak widzimy, smartfony nagle stały się artykułem drugiej, a nawet trzeciej kategorii – a świat (poza Chinami, o ile wierzyć płynącym stamtąd doniesieniom) nie jest nawet na półmetku epidemii.
Smartfony w czasie epidemii: co dalej? / fot. Oukitel
O ile telewizory, sprzęt komputerowy i peryferia mogące pomagać w pracy zdalnej na razie mają się dobrze, to branża telefonów otrzymuje właśnie potężny cios, jakiego jeszcze nie zaznała.
Pojawia się pytanie: czy wszystkie marki podniosą się z tego kryzysu? Pozostaną najwięksi, czy jednak czeka nas niespodzianka?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Samsung Galaxy M35 5G ma nową cenę w Polsce. Teraz najbardziej opłacalnego Samsunga kupisz u…
Świeżutki iPhone 17 Air jednak nie będzie taki, jak się spodziewaliśmy. Jego rozmiary mogą niestety…
Motorola Razr 60 przed premierą zdradza pierwsze detale specyfikacji technicznej. Tańsza składana Motorola przynosi dobre…
Zeszłoroczny hit FPP do kupienia w super cenie – już teraz mogę Wam zdradzić, że…
Jeden z najbardziej wypasionych telefonów 2025 roku dopiero zadebiutował, a już doczekał się edycji specjalnej.…
Samsung rozpoczyna współpracę z PKO Bankiem Polskim. To dobra wiadomość zarówno dla klientów polskiego banku,…