Suunto to legendarny producent urządzeń dla sportowców, nurków i podróżników – czy Finom udało się pogodzić oczekiwania profesjonalistów z tym, czego potrzebują typowi użytkownicy smartwatchy? Jak Suunto 7 sprawdza się na co dzień?
Przy okazji testów Suunto 7 dotarło do mnie, że rynek smartwatchów jest bezlitosny: Xiaomi, Huawei, Samsung czy Apple po jednej stronie, po drugiej Kospet, Haylou, Lemfo i cała masa marek, których nazw niemal nie sposób wymówić.
Zaraz zaraz… A gdzie tu miejsce dla Suunto? No właśnie. Zapomniałem o Garminie i Suunto, które wśród inteligentnych zegarków uchodzą za topowe, a do tego mogą pochwalić się sportowym rodowodem. Kiedy trafił do mnie bohater recenzji, miałem na swoim koncie kilkanaście przetestowanych smartwatchy z różnych półek cenowych, jednak żaden z nich nie mógł pochwalić się taką historią, jaką ma Suunto. Były to kolejne korporacyjne produkty, z których część miała swoje poważne bolączki, niektóre były interesujące, ale zdecydowana większość to przeciętniaki.
Suunto stanowi egzotykę jako smartwatch m.in. z racji fińskich korzeni i tradycji, sięgających 1936 roku. Nie dajmy się zwieść pozorom, bo nie jest to jednak lokalna marka, ale prawdziwy potentat: razem z tuzami jak Salomon, Arc’teryx, Peak Performance, Atomic, Wilson i Precor stanowi część Amer Sports.
Przeglądanie zakładki na temat historii marki, jaką znajdziemy na domowej stronie Suunto, stanowi swojego rodzaju podróż, w której widzimy jedno: przez dziesiątki lat Finowie przodowali we wdrażaniu profesjonalnych rozwiązań dla najbardziej wymagających użytkowników, od nurków po podróżników i sportowców.
Nie ma się co dziwić, że Suunto chce iść za ciosem. Wychodzi najpewniej z założenia, że skoro tak duża część społeczeństwa chce poczuć się tak, jak outdoorowiec czy badacz podwodnych krain, to dlaczego jej w tym (oczywiście za odpowiednia opłatą) nie pomóc? Ale w przeciwieństwie do wielu innych producentów, w tym wypadku mamy do czynienia z kimś, kto z pozycji lidera współtworzył całą niszę rozwiązań dla zawodowców.
Suunto wyróżnia się już samą ceną – za 1999 zł moglibyśmy kupić na przykład Amazfit GTS, GTR, Huawei GT2 i kilka sesji z realnym trenerem personalnym. Albo, jeśli wolimy segment premium, Samsunga Active 2 i również kilka treningów z instruktorem. Choć te porównania mogą wydać się z początku nieco dziwne, to w kontekście możliwości urządzenia i jego pozycjonowania przez producenta są moim zdaniem właściwe.
Przyznam, że miałem sporą zagwozdkę z umiejscowieniem testowanego modelu na tle konkurencji i powiem od razu: jeśli spodziewasz się recenzji porównującej Suunto 7 z innymi markami dedykowanymi dla sportowców (a więc przede wszystkim Garminem), możesz przestać czytać w tym miejscu.
Skupiłem się na kwestii, jak 7ka sprawdza się jako smartwatch na co dzień oraz kompan amatora miejskich marszów i okazjonalnych treningów, a nie pustynnych maratonów.
Finowie określili docelową grupę, mogącą zainteresować się omawianym modelem, jako osoby „oczekujące wygodnych funkcji smartwatcha od marki, której można zaufać” – i właśnie w tym kontekście postanowiłem go sprawdzić.
Bezapelacyjnie to jeden z tych smartwatchy, które imponują możliwościami, jakością wykonania, dobrą płynnością działania (choć, jak sami zauważycie w dalszej części testu, zdarzają się jednak okazjonalne przycięcia).
Rzućmy okiem na dane urządzenia:
Zastanawiające jest to, że na stronie marki trudno nam znaleźć informacje dotyczące zastosowanych podzespołów: okazuje się, że za działanie zegarka odpowiada nie pierwszej młodości procesor Qualcomm 3100 i 1 GB RAM. Na pokładzie znajdziemy ok. 4,5 GB miejsca na dane użytkownika, gdzie możemy wrzucić choćby muzykę.
Nie jest to smartwatch dla osób chcących używać go jako urządzenia do rozmów telefonicznych – nie posiada wbudowanego głośnika i slotu sim, choć mikrofon (niezbędny do obsługi Asystenta Google) już tak. Ze względu na te ograniczenia niewiele możemy zrobić z połączeniem przychodzącym:
Na tle innych inteligentnych zegarków Suunto wyróżnia się designem, rozmiarem i przede wszystkim: ogromem możliwości, które daje nam zarówno jego hardware, jak i oprogramowanie. Specyfikacja mówi nam jedno: to prawdziwy kombajn.
Pytanie tylko, na ile użyteczny dla amatora.
Mimo potężnych rozmiarów i solidnych materiałów (m.in. stal nierdzewna) producentowi udało się ograniczyć masę zegarka, który waży aż o 16 gr mniej, niż inny tytan, czyli recenzowany na naszych łamach Kospet Prime SE.
7ka jest duża i prawdopodobnie właśnie z tego powodu część użytkowników po prostu z niej zrezygnuje – owszem, fajnie wyglądać na „poważnego” sportowca z wypasionym zegarkiem na nadgarstku, ale efekt może być odwrotny do zamierzonego, jeśli będzie on prezentował się po założeniu tak, jak prezent komunijny u dzieciaka…
Suunto 7 otrzymujemy w eleganckim sześcianie, skrywającym smartwatch, ładowarkę, wymienną szlufkę do paska (dzięki czemu możemy używać białej bądź ekstrawaganckiej burgundowej) oraz sporo papierologii (skrócona instrukcja, warunki gwarancji oraz informacje na temat bezpieczeństwa produktu). Kabel ładowarki jest wyraźnie dłuższy niż u sporej części konkurencji – na pozór to drobiazg, ale jeśli musimy często jej używać, docenimy to udogodnienie.
Suunto to smartwatch, który wymaga od użytkownika słusznych rozmiarów przedramienia i dłoni, inaczej będzie wyglądał nieco zabawnie. Zresztą popatrzcie sami, że w porównaniu z Amazfit GTS i Samsungiem Active wygląda on nieco przytłaczająco:
Z tych samych powodów nie będzie to dobry wybór dla kobiet:
Ale, jeśli nie przeszkadza nam rozmiar Suunto, to trudno już będzie przyczepić się do jego projektu i wykonania. Zegarek na żywo robi świetne wrażenie:
To urządzenie klasy premium i nie da się temu zaprzeczyć.
Jeśli mógłbym mieć jakieś zastrzeżenia związane z projektem 7ki, to trochę szkoda, że producent nie wykorzystał maksymalnie możliwości, jakie daje duża tarcza: jeśli przyjrzymy się uważnie wyświetlaczowi, dostrzeżemy, że jest okolony sporą obwódką, mającą prawie 5 mm szerokości!
To właśnie spoglądając na nią (jest idealnie czarna) zauważyłem, że ekran smartwatcha jest zawsze odrobinę podświetlony i przez to nie jest to taka piękna, amoledowa czerń, do jakiej przyzwyczaił nas choćby Amazfit GTS. W tej klasie produktów spodziewałbym się jednak lepszego rozwiązania tej kwestii, zarówno jeśli chodzi o obwódkę, bezużytecznie powiększającą rozmiar tarczy, jak i podświetlenie ekranu.
Kluczowe funkcje 7ki to Wear OS wraz z jego wszystkimi dobrodziejstwami (Sklep, możliwości płacenia zegarkiem, obsługa asystenta głosowego) oraz aplikacja Suunto. O ile o Wear OS zainteresowane osoby wiedzą sporo, to warto bliżej przyjrzeć się oprogramowaniu Finów.
Suunto Wear oferuje ponad 70 trybów do śledzenia dyscyplin sportowych oraz bezpłatne tradycyjne mapy (z których bez trudu skorzystamy offline), a także „mapy popularności” Suunto do eksploracji terenu.
Jak podkreśla producent, dzięki aplikacji Suunto Wear na zegarku możemy:
Suunto Wear przytłacza wręcz możliwościami: możemy tam wybierać z ponad 80 aktywności (od podstawowych jak bieganie, trening siłowy czy kolarstwo, przez gry zespołowe jak koszykówka czy piłka nożna po unikatowe w rodzaju paralotniarstwa, windsurfing czy wspinaczkę) z dodatkiem w postaci „nieokreślonego treningu” w terenie i w pomieszczeniu.
Przewijanie listy z dostępnymi trybami pokazuje, jak Suunto odstawił na tym polu konkurencję. Oczywiście, jeśli chcecie trochę pooszukiwać, to bez trudu można na przykład wybrać tryb spacerowy, po czym wykonać stacjonarny trening w miejscu, po którego zakończeniu zobaczycie wynik mówiący, że przeszliście kilkaset metrów.
Warto pamiętać, że „inteligencja” zegarków jest zależna od tego, jak wykorzystamy ich potencjał.
Poniżej sprawdzicie, jak wygląda przegląd menu, przykładowych możliwości i ustawień zegarka:
Urządzanie obsługujemy przyciskami i gestami.
Przycisk zasilania po lewej stronie odpowiada za Wear OS:
Po prawej stronie zgrupowano aż 3 przyciski:
Co ciekawe, dwa ostatnie przyciski możemy mapować i przypisać im inne funkcje – może to być na przykład aplikacja ze Sklepu Play.
Poza przyciskami znajdziemy tu standardową obsługę za pomocą gestów. Przesunięcie głównego ekranu w dół pozwoli na:
Przesunięcie w górę pozwala wyświetlić powiadomienia i nimi zarządzać; w prawą stronę – uruchamiamy asystenta Google; w lewą – przeglądamy spersonalizowane karty (ja miałem widok tygodnia z ćwiczeniami, dzisiejszą aktywność z Google Fit, powiadomienia z czytnika Google – nagłówki wraz z głównym zdjęciem i opcją włączenia pełnej treści na telefonie).
To jeden z nielicznych smartwatchy, gdzie mimo ogromu możliwości, które mogą przytłoczyć początkującego użytkownika, producent robi wszystko, by pomóc nam „ogarnąć” sprzęt. Dawno nie spotkałem się z gadżetem, który byłby tak dobrze zaprezentowany i opatrzony rozbudowaną sekcją pomocy na stronie domowej firmy oraz całą masą tipów i filmików, pozwalających poznać obsługę Suunto 7.
Za to ogromny plus.
Dzięki dobrej jakości obrazowi (zarówno zagęszczenie pikseli, jak i świetna jasność) nie mamy problemów z wykorzystywaniem smartwatcha do odczytywania otrzymywanych wiadomości. Co ciekawe, Suunto świetnie sprawdzi się jako wsparcie dla osób, które chcą na nie odpowiadać z poziomu zegarka – w przeciwieństwie do braku możliwości połączeń głosowych, bez trudu odpiszemy na wiadomość.
Warto pokreślić, że mamy do tego cztery możliwości:
Poniżej zobaczycie, jak wygląda powiadomienie z Whatsapp:
Dedykowana na smartfon aplikacja zdziwiła mnie tym, że w przeciwieństwie do tego, co prezentują choćby narzędzia Xiaomi czy Huawei, kiedy rozwiniecie belkę powiadomień i tapnięcie w info o Suunto … nic się nie dzieje. Nie przenosi nas to do aplikacji, a otrzymujemy jedynie wiadomość o treści: Zegarek Suunto: usługa połączenia zegarka”.
Aby uruchomić aplikację, musimy włączyć ją ze skrótu. Suunto udało się opracować bardzo proste narzędzie, nakierowane przede wszystkim na obserwację tras w terenie i dzielenie się nimi – to właśnie te wiadomości znajdziemy na głównym ekranie. Wzbogacono je o autorski pomysł Finów, czyli mapki z osiągnięciami i trasami innych osób używających narzędzi Suunto z naszej okolicy – to ciekawostka i na szczęście nie musimy udostępniać w ten sposób naszych dokonań.
Prawdziwy szok czekał mnie po otworzeniu jednej z moich tras spacerowych: takiej ilości szczegółów jeszcze nie widziałem. Mapa trasy jest kapitalna i możemy zmieniać jej tryby:
To jeszcze nic, ponieważ jest ona aktywna – po uruchomieniu jej w pełnym oknie widzimy dane z konkretnego punktu trasy, takie jak m.in. wysokość, czas, prędkość, tętno. Przesuwając wykresy umieszczone pod mapą jednocześnie przesuwamy kursor, obrazujący nasze miejsce na trasie! Dzięki temu sprawdzamy parametry biegu na konkretnym odcinku.
Dodatkowo zobaczymy takie dane jak:
Oddzielną część stanowi:
Zapisane treningi znajdziemy w zakładce Dziennik, dalej umieszczono mapę z aktywnościami użytkowników z okolicy i opcją planowania trasy, następnie znajdziemy zakładkę Ludzie, pozwalająca odnaleźć/zaprosić trenujące osoby, sprawdzić wyniki obserwowanych czy to, kto obserwuje nasze dokonania. Ostatnia zakładka to ustawienia: profil użytkownika, konto, połączenie z innymi serwisami – których doliczyłem się… 44!
Mnogość integracji z serwisami dla sportowców oraz łatwe udostępnianie swoich treningów z poziomu samej aplikacji Suunto (zarówno w postaci statycznych zdjęć, jak i linku do szczegółowych danych) sprawia, że to idealne urządzenia dla fanów wymiany informacji pomiędzy innymi sportowcami ze swojej dziedziny.
Bogactwo funkcji nie byłoby jednak wiele warte bez wiarygodnych narzędzi, umożliwiających skuteczne dokonywanie pomiarów. Monitorowanie pulsu podczas wysiłku sprawdziłem w czasie biegu na bieżni z różną intensywnością, a urządzeniem wzorcowym był pas na klatkę piersiową Polar H10, pracujący pod kontrolą aplikacji polar Beat. Jak wyglądały wyniki? Otóż:
Co ciekawe, w tym samym czasie rejestrowałem trening także za pomocą Amazfit GTS, który pogubił się w zmianach tempa, wykazując średnie tętno niemal identycznie jak Polar i Suunto (tu wyniosło 94), za to maksymalne określając na poziomie 128.
Dzięki temu porównaniu wiemy już, że przypadku osób trenujących dyscypliny szybkościowe, interwałowe bądź takie, gdzie istotna jest błyskawiczna zmiana tętna, są one skazane na pasy zakładane na klatkę piersiową bądź urządzenia z wyższej półki cenowej, takiej jak bohater naszego testu.
Jak sprawdza się GPS? Na początku Suunto zafundował mi ponad 10 minut grozy, kiedy bez wspomagania smartfonu nie było w stanie złapać pierwszego fixa (test pod gołym, bezchmurnym niebem). Po przeanalizowaniu trasy pieszej w warunkach miejskich (chód, odległość 4.19 km, czas trwania 43 minuty) zauważyłem kilka odchyleń względem realnej ścieżki, którą podążałem.
Poniżej możecie sami wyciągnąć własne wnioski (pod tym linkiem znajdziecie wyeksportowaną z aplikacji Suunto aktywną mapę trasy): widać na mapie wyraźnie, że kilka razy urządzenie wskazuje, jakobym zamiast chodnikiem szedł ulicą (a niekiedy nawet samym jej środkiem).
Co ciekawe, drobne zmiany, które wprowadzałem celowo, na przykład idąc metr od ścieżki w wąwozie, Suunto zarejestrowało bez najmniejszego błędu.
Aha – na forach sporo osób pyta, czy ekran Suunto 7 „palcuje się” podczas użytkowania. Odpowiedź znajdziecie na poniższym zdjęciu:
W zasadzie trudno mieć do Suunto 7 większe zastrzeżenia w kwestii komfortu obsługi, choć nie można pewnych pominąć: czasem zdarzają się wolniejsze reakcje na komendy, ekran ma tendencje do łapania odcisków palców, GPS miewa humory – ale w zamian mamy do czynienia z zegarkiem prostym w obsłudze, a jednocześnie zapewniającym multum opcji.
Co mnie dziwi, to brak opcji monitorowania snu, którą chwali się nawet najtańsza opaska… Szkoda, bo choćby Huawei udowodnił, że można w tej dziedzinie naprawdę wiele osiągnąć.
Gdyby nie kolejny akapit, nawet w cenie 7ki przymknąłbym oko na powyższe problemy. Niestety, zostaje nam jeszcze bateria.
Kupujemy zegarek za 1999 zł i już cieszymy się na myśl, w jakich przygodach będzie nam towarzyszył. Producent deklaruje, że z włączonym GPS 7ka zapewni do 12 godzin pracy, natomiast w trybie smartwatcha do 48 godzin, ale powiem od razu, że są to wartości optymistyczne.
Przy użytkowaniu polegającym na odczytywaniu powiadomień na smartwatchu, wykorzystaniu go jako pilota do sterowania muzyką przez kilkadziesiąt minut dziennie, zarejestrowaniu około 40 minutowego spaceru w trybie „Chód” z zapisywaniem GPS, rzut oka na newsy kilka razy dziennie, kilkukrotne manualne rejestrowanie pulsu, przeglądanie map przez kilka minut zegarek nie dotrwa do 48 godzin.
Nie ma szans. Będziemy ładowali go mniej więcej co 30 godzin.
Suunto 7 to smartwatch, który robi wrażenie nie tylko dopracowaną konstrukcją i jakością wykonania, ale też mnóstwem sportowych funkcji i opcji udostępniania rezultatów treningu. Nie jest to jednak urządzenie pozbawione wad, do których zaliczę przede wszystkim mało satysfakcjonujący czas pracy jak na tę półkę cenową, braki w możliwości analizy snu, niezbyt dokładny GPS, połączony z kapitalną aplikacją do monitorowania.
Jeśli te braki komuś nie przeszkadzają, to znalazł dla siebie urządzenie idealne, łączące design z możliwościami sportowymi. Osoby szukające dobrego czasu działania i wzorcowego zapisu trasy mogą jednak szukać dalej.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
YouTube wzbogaca się o rewelacyjną nowość. Chodzi o dubbing AI, który na swoich kanałach będą…
Popularny Hack and Slash jest obecnie do zdobycia w naprawdę fajnej cenie. Gra ta stanowi…
Dawno już nie było tak dobrej promocji. Świetna Motorola Edge 40 Neo ma aż 12…
Ten horror zdobył ogromne uznanie graczy na Steamie. Jego popularność zaledwie w dwa miesiące osiągnęła…
Nowe oszustwo znów atakuje Polaków. Tym razem hakerzy chcą wykraść nasz numer PESEL, wymagając od…
Zbliża się premiera serii Xiaomi Redmi Note 14 5G. Znamy dokładny termin debiutu. Smartfony z…