Nigdy nie byłem wybitnym fanem Huawei. Tylko jeden ze smartfonów tego producenta zachwycił mnie na tyle, bym rozważył jego zakup. Mimo to uważam, że Huawei nie może zniknąć z rynku smartfonów, a to grozi firmie ze względu na odcięcie jej od usług Google. Porozmawiajmy szczerze o Huawei.
Huawei nie ma obecnie lekko
Wszyscy wiemy, jaka jest obecnie sytuacja Huawei na rynku smartfonów. Rok temu rząd Stanów Zjednoczonych wpisał chińskiego producenta na czarną listę handlową, czym wymusił m.in. odcięcie go od certyfikacji, usług i aplikacji Google, bez których wielu maniaKów nie wyobraża sobie życia.
Wiem, że są osoby, które są z tego faktu wybitnie zadowolone, choć czasami z kuriozalnych powodów. Wiem też, że sporą część naszych Czytelników szczerze to boli, innych boli tylko trochę, a kolejni podchodzą do tego z całkowitą obojętnością.
Prywatnie? Żaden problem, ale rynek ucierpi, gdy zbytnio ucierpi Huawei
Gdybym patrzył na to wszystko jak statystyczny konsument, to zapewne byłbym w tej ostatniej grupie, ale wcale nie dlatego, że usługi Google nie są mi potrzebne. Po prostu nie jestem i nigdy nie byłem fanem smartfonów Huawei – tak, zawsze doceniałem ich zalety i do tej pory się to nie zmieniło, ale tylko raz pomyślałem sobie: „ten Huawei mógłby zostać moim prywatnym smartfonem”.
Tym smartfonem jest oczywiście(?) Huawei P30 Pro. Mimo to go nie kupiłem, a powody tego stanu rzeczy wyjawiłem w mojej recenzji tego smartfona po dłuższych testach. W skrócie – Galaxy Note 9 odpowiada mi bardziej, ale wiele wskazuje na to, że już wkrótce zmienię smartfon na nowy – i niemal na 100% nie będzie to Huawei.
Wracając do głównego wątku. Sam jakoś boleśnie nie odczułbym zniknięcia Huawei z rynku smartfonów, bo produkowane przez niego sprzęty nie do końca mi odpowiadają. Wiem jednak, że rynek mobilny boleśnie odczułbym tę stratę, dlatego mimo wątpliwości kibicuję Huawei.
Huawei nie jest ideałem, ale stara się napędzać rynek
W moim odczuciu sprawa jest prosta – Huawei jest jednym z tych producentów, który próbuje wprowadzać coś do świata mobilnych technologii. O ile średniaki i niskobudżetowce dość często mnożone są bez składu i sensu, tak flagowce naszpikowane są ciekawymi rozwiązaniami.
Huawei skupił się przede wszystkim na fotografii. Już od premiery Huawei P9 był w tym naprawdę dobry, jednak to modelem Huawei P20 Pro wskoczył do światowej czołówki. Dość powszechnie ten flagowiec określany był najlepszym fotosmartfonem 2018 roku, czym zasłużył sobie tryumfalnym powrotem do dużych sensorów (1/1.73″) oraz wprowadzeniem hybrydowego zoomu i – co najważniejsze – rewelacyjnego trybu nocnego.
Jeśli Twój telefon miał go jeszcze przed „erą Huawei”, to mam złą wiadomość – na 99,9% koło prawdziwego trybu nocnego to on nawet nie stał.
— fragment tekstu o aparacie P40 Pro
Po debiucie P20 Pro wielu producentów również wprowadzało – z różnym skutkiem – tryb nocny do swoich smartfonów. Mimo to Huawei ciągle jest w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o nocne zdjęcia. Ba, niewiele smartfonów konkurencyjnych firm jest w stanie pokonać flagowce Huawei w tej dziedzinie.
Chińczycy szczycą się także tym, że jako pierwsi wprowadzili na poważnie do smartfonów algorytmy Sztucznej Inteligencji. Akurat to do mnie nie trafia, gdyż widzę w tym więcej marketingu, niż realnych korzyści, ale znowu schemat wyglądał podobnie: Huawei zaczął głośno o tym mówić, a konkurencja zaczęła powtarzać.
Jest jeszcze jedna rzecz, która może się podobać w smartfonach Huawei. Mam tu na myśli czas pracy na jednym ładowaniu. Huawei P30 Pro ma akumulator większy od Galaxy Note 9 o raptem 200 mAh, a działa na tyle dłużej, jakbyśmy mówili o różnicy 5-krotnie wyższej. To jednak mała, subiektywna uwaga na boku, gdyż są smartfony, które pod tym względem wypadają podobnie do modeli Huawei.
Zdaje sobie z sprawę z tego, że gdyby nie Huawei, to prędzej czy później któraś z firm wprowadziłaby podobne rozwiązania. Pytanie tylko, kiedy by to nastąpiło? Tego nie wiemy, ale za to nikt nie zaprzeczy, że to właśnie Chińczycy byli pierwsi.
Jak to jest z tymi usługami Google?
Laptopa zamknąłem w szafie i przesiadłem się na Huawei MatePad Pro (pierwsze wrażenia)
Wracając na chwilę do usług Google. Nie dało się nie zauważyć, że dla wielu naszych Czytelników są one kluczowe, więc ich brak skreśla produkty Huawei. Ja sam też jestem do nich na tyle przywiązany, że mimo wszystko nie wyobrażam sobie kupienia smartfona bez nich na pokładzie, ale też nie uważam się za pępek świata, by na każdym kroku wmawiać wszystkim, że nie da się bez nich żyć, gdy ktoś mówi mi wprost, że jest inaczej.
Huawei odpada, bo bez Google nie ma sensu? Dla mnie w sporej mierze tak, dla sporej części klientów pewnie też, ale nie dla każdego. Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a każdy z nas lubi siedzieć inaczej 😉
Do tego trudno nie zauważyć, że brak usług Google to często jedyna rzecz, jaką znakomita większość zarzuca nowszym flagowcom Huawei. Przykładowo, czego – poza tym – brakuje Huawei P40 Pro? Dziura w ekranie, rezygnacja ze złącza jack 3,5 mm i niestandardowe, trudno dostępne i zdecydowanie za drogie karty nanoSD to chyba największe braki w wyposażeniu tego modelu.
Poza tym, jest to kawał dobrego sprzętu. Huawei P40 Pro ma świetny, wszechstronny aparat, naprawdę przyzwoity procesor Kirin 990 ze zintegrowanym modemem 5G (który jest mocny, choć nie najmocniejszy), ekran OLED o odświeżaniu 90 Hz, wydajna bateria 4200 mAh z szybkim ładowaniem 40W i obsługą ładowania bezprzewodowego, niemal kompletne zaplecze komunikacyjne i wisienkę na torcie w postaci wodoszczelności.
W tym momencie nachodzi mnie jedno pytanie: o ile zmniejszyłoby się grono osób krytykujących Huawei, gdyby firma odzyskała dostęp do usług Google? Swego czasu chiński gigant miał na światowych rynkach tak mocną pozycję, że nawet Samsung i Apple mogły się czuć poważnie zagrożone. Właśnie wtedy rząd Stanów Zjednoczonych zaczął podjazdową wojnę z Chinami, znajdując wroga w Huawei i zarzucając mu szpiegostwo na rzecz partii komunistycznej.
Zarzuty te powtarzają się od kilku lat i – niespodzianka – gsmManiaK również o tym pisał, nawet w 2018 roku! Mimo to ciągle nie dostaliśmy jasnego i klarownego dowodu w tej sprawie od administracji Donalda Trumpa. Ciekawe, czy kiedykolwiek się to zmieni, skoro nigdy nie dowiedziono obecności broni masowego rażenia w Iraku… Z drugiej strony, Chiny to państwo komunistyczne, więc niewątpliwie ma swoje za uszami.
To jednak tylko dywagacje, więc przejdźmy do głównego wątku i podsumowania moich wypocin w kwestii rozwiązań Google. Czy bez nich da się żyć? Raczej tak. Czy z nimi życie jest łatwiejsze, gdy ma się smartfon z Androidem? Bez wątpienia. Czy każdy z nas ich potrzebuje? To pytanie indywidualne, ja miałbym z tym niemały problem, ale nie każdy przecież musi.
I chyba tej wersji najlepiej się trzymać.
Skreślić Huawei czy dać firmie szansę?
Czy Huawei kiedyś zapłacił mi za obronę jego dobrego imienia? Nie. Czy na łamach gsmManiaKa pojawiają się artykuły sponsorowane przez polski oddział marki? Tak, ale wtedy są one odpowiednio oznaczane, gdyż jako Redaktor Prowadzący tego serwisu nigdy nie pozwoliłbym na to, by było inaczej – wierzcie lub nie. Wreszcie, czy Huawei zasługuje na szansę? Zdecydowanie tak, ale nie na siłę.
Jeśli brak certyfikacji Google na smartfonach Huawei i wynikające z tego konsekwencje są dla kogoś problemem nie do przeskoczenia, to ja rozumiem ten punkt widzenia. Sam bym miał, o czym napisałem wcześniej. Podkreślam jednak, że wbrew temu, co się niektórym osobom wydaje, nie każdy ma podobnie. Jeśli usłyszycie, że ktoś sobie radzi bez Google, to nie rzucajcie uwag o byciu fanboyem czy sponsorowaniu.
W tej całej sytuacji zastanawia mnie jedno. Gdyby nie polityczna zagrywka rządu USA, to zapewne Huawei zostałby największym producentem smartfonów na świecie. Czyja byłaby to zasługa? Sprytnego marketingu Huawei, który zatrudnił do promocji własnej marki gwiazdy światowego formatu? A może przede wszystkim smartfonów tego producenta, które bronią/broniły się specyfikacją?
Ja odpowiedzi na to pytanie nie znam, bo nie siedzę w głowach wszystkich tych osób, które do niedawna z wielką chęcią kupowały produkty Huawei. Wiem za to jedno – nawet najwięksi wrogowie marki Huawei nie powinni kibicować temu, by zniknęła ona z rynku smartfonów, bo na dłuższą metę mało komu wyjdzie to na dobre.
Szczerze mówiąc liczę na to, że ban na Huawei zostanie zniesiony. Dzięki temu z premedytacją mógłbym NIE WYMIENIĆ mojego Note 9 na jakiś smartfon tego producenta 😉
Jeśli Huawei padnie, następca MUSI się znaleźć
Gdyby jednak tak się stało, to powinniśmy mieć nadzieję, że rynek rzeczywiście rynek nie znosi próżni i szybko znajdzie się producent, który zastąpi w Huawei i napędzi tę całą lokomotywę w podobnym stylu.
W końcu najlepszą motywacją jest mocna konkurencja i solidna, realna alternatywa, a Huawei niewątpliwie taką był(?)/jest(?). Kto wie, jakie byłyby teraz smartfony Samsunga, gdyby Koreańczycy nie poczuli na plecach oddechu chińskich rywali…
Właśnie z tą myślą chce Was zostawić. Czy mimo własnych sympatii i antypatii stać nas na to, by producenci tacy jak Huawei zniknęli z rynku smartfonów?
Polecamy:
3 rzeczy, które Huawei P40 Pro robi lepiej niż Twój fotosmartfon
Artykuł nie powstał we współpracy z Huawei, choć pewnie i tak nie zabraknie osób, które napiszą coś przeciwnego w komentarzu – pozdrawiam Was ciepło i serdecznie 😉
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.