Zanim zaczniemy narzekać na to, że rozdzielczość ekranu jest niska, bateria ma pewnie niecałe 2000 mAh, pojedynczy aparat to niezły żarcik, a Touch ID został przywrócony z martwych „bo taniej”, nie mogą porzucić wrażenia, że Apple w końcu spełniło oczekiwania.
Patrząc na iPhone SE 2020 poczułem, że ta branża może być w miarę normalna i jest tym bardziej dziwne, że mówię to w kontekście horrendalnie wycenionego sprzętu z logo nadgryzionego jabłka.
Nie oszukujmy się – nowy iPhone SE pod względem wyceny to kolejny żart ze strony Apple. Jasne – to obecnie najtańszy smartfon w ofercie giganta z Cupertino, ale nadal ponad 2000 złotych za smartfon:
- z ekranem HD;
- z pojedynczym aparatem;
- zapewne z żenującą ilością pamięci RAM;
- z brakiem szybkiej ładowarki w zestawie;
- z designem rodem z 2016 roku (a może nawet 2014?).
…no to jest sporo. Nie wchodzę w polemikę – 1:0 dla antyfanów Apple.
Drogo? No pewnie. Ale to najnormalniejszy smartfon od dawna
Ja też nie należę do miłośników ostatnich poczynań giganta z Cupertino, ale wiecie co? Gdybym akurat miał teraz wolne dwa tysiące z hakiem na smartfon i chciałbym kupić jakiś sprzęt, to kupiłbym właśnie nowego iPhone SE.
Utracjusz? „Jak masz tak wydać te 2000 złotych to lepiej daj mi”? Wielbiciel palenia kasą w kominku (w Krakowie się nie da)?
Nic z tych rzeczy – tylko i aż POSZUKIWACZ NORMALNOŚCI.
Kiedy popatrzyłem na specyfikację i zobaczyłem „wyświetlacz 4,7 cala”, w moment przypomniały mi się koszmary obsługiwania smartfona o przekątnej 7 cali jedną ręką. Bo wiecie – ja lubię korzystać ze smartfona angażując do tego celu jedną dłoń, a nie dwie, najlepiej w zestawie z rysikiem.
I tak – wiem, że dziś smartfony wielu z Was służą do oglądania Netfliksa czy przeglądania stron internetowych, ale gdy przypomnę sobie miłe i nie tak odległe chwile korzystania z iPhone 4S (3,5 cala) czy iPhone 5 (4 cale), to z chęcią schowałbym do kieszeni niewiele większy model.
I tak – schowałbym go, nie martwiąc się o to, czy z kieszeni wystaje mi pół ekranu i czy będę musiał za każdym razem wstawać od stołu, próbując go wyciągnąć.
Czekałem i właściwie dostałem to, czego oczekiwałem
Dlatego też – mówiąc o tym, że czekam na następcę iPhone SE z 2016 roku, od lat – nadal podtrzymuję swoje zdanie i nawet te ponad 2 (lub niespełna 3) tysiące wydają się teraz jakoś tak dziwnie niewielkie. Bo oto dożyliśmy czasów, w których – wciąż będąc świadom wszelkich wad tego sprzętu – byłbym w stanie tyle zapłacić, by dostać kompaktową namiastkę normalności.
Bo jeśli smartfon ma być mobilny – to iPhone SE taki jest.
Bo jeśli smartfon ma być niewielki, poręczny i wygodny w obsłudze – to iPhone SE taki jest.
Bo jeśli smartfon ma wytrzymać noc bez utraty 10% baterii – to iPhone SE (dzięki iOS) taki właśnie jest.
I naprawdę tego oczekiwałbym – po kilku latach przesytu kolubrynami z zawijanymi ekranami, aparatami z pięcioma obiektywami czy ekranach 4K z obsługą 8K – od mojego kolejnego smartfona.
Nie rozumiem też absolutnie utyskiwania na wygląd tego smartfona – bo to pewna odmiana od błyszczących patelni bez ramek, w przypadku których jeden upadek na krawędź powoduje płacz i zgrzytanie zębów.
Patelni, w których jaramy się ilością obiektywów, choć w znakomitej większości przykładów ich liczba nie przekłada się na jakość wykonywanych zdjęć, a – tego nie możecie odmówić – soft Apple w kwestii fotek potrafi zdziałać cuda, nawet przy pojedynczym obiektywie 12 MP. Jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi w roku 2020.
Śmiesznie mało RAM-u, bateria jak z Tamagotchi? Nie o to tutaj chodzi
Już nawet nie chcę czekać na rozbieranki tego modelu, uporczywe szukanie ilości pamięci RAM (bo pewnie będzie jej tutaj maksymalnie 3 GB) czy też doszukiwanie się pojemności baterii (bo pewnie nie ma nawet 2000 mAh).
Pamiętam jednak, że dzięki świetnej optymalizacji iOS te kwestie w takim sprzęcie ta kwestia w „piątce” nie nastręczała problemów i w nowym SE zapewne też nie będzie. To był języczek u wagi w przepotężnym iPhone 11 Pro Max (i słusznie), ale nie w takim sprzęcie.
Nie w sprzęcie, który ma znaleźć odbiorców wśród poszukiwaczy normalności, mobilności i troszeczkę wzdychającymi za staroświeckimi trendami w branży mobile.
Dlatego też wiem, że iPhone SE odniesie niemały sukces. Bo choć wielu skusi etykietka „taniego iPhone’a”, to jeszcze więcej osób zainteresuje się tym małym ekranikiem. I wagą 148 gramów, i tym pojedynczym aparatem, który pyknie fotki o lepszej jakości niż jeden „chińczyk” za 1500 złotych.
Pewnie też trochę idealizuję, ale wciąż mam wrażenie, że choć na chwilę zrobiło się po prostu normalnie. Drogo, ale normalnie. I zachęcam innych producentów do takich samych ruchów – normalność w dzisiejszych czasach jest trudna do osiągnięcia, ale nie niemożliwa.
iPhone SE 2020 oficjalnie:
Apple iPhone SE 2020 oficjalnie. Wyjątkowo kompaktowy smartfon w kosmicznej cenie!
Ceny Apple iPhone SE 2020
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.