Tronsmart Element T6 Max to prawdziwy kombajn: dookólne brzmienie, 60 W mocy, aluminiowa konstrukcja i potężna bateria 12 000 mAh. Ogromna szkoda, że producent postawił na imprezowe brzmienie, które nie każdemu przypadnie do gustu.
Tronsmart Element T6 Max to bezprzewodowy, przenośny głośnik producenta, który jakiś czas temu mocno namieszał na naszych łamach: test Spunky Beat pokazał, że można pogodzić niezłe brzmienie bezprzewodowe z niską ceną.
Choć unikam testów głośników bezprzewodowych, to sprzęty Sonosa (test Sonos One i Play:5 oraz przenośnego modelu, Move) skłoniły mnie do zmiany frontu: przekonałem się, że tego rodzaju urządzenia mogą zapewnić dźwięk wysokiej klasy, połączony z prostotą obsługi, wygodą i niewielkimi rozmiarami.
Sonos to klasa sama w sobie: inteligentne głośniki, które są wzorem w swojej niszy. Ze względu na cenę (mimo tego, że wyraźnie spada i tak za One trzeba zapłacić ponad 600 zł) pozostaje on jednak poza kręgiem zainteresowań sporej grupy odbiorców, o którą błyskawicznie zawalczyli chińscy producenci.
Oczywiście zdecydowana większość ich rozwiązań ma tyle wspólnego z inteligentnym głośnikiem, co polskie kabarety ze szczerym śmiechem, ale patrząc przez pryzmat kosztów możemy im to wybaczyć.
Ciekawym przykładem urządzenia, wpasowującego się w lukę na rynku mocnych głośników przenośnych, który sprawdzi się też w zastosowaniu stacjonarnym, będzie bohater obecnego testu.
Tronsmart Element T6 Max, przynajmniej na papierze, potrafi całkiem sporo (poza głośnikami i potężną baterią znajdziemy tu wbudowany mikrofon, który pozwoli używać asystenta głosowego), a do tego kusi dość niską ceną: można upolować go w promocji za około 95 dolarów (z kodem rabatowym GKBTS13) lub około 400 zł (w wypadku polskiej wersji Geekbuying).
Przyjrzyjmy się zatem, co T6 Max może nam zaoferować.
T6 Max nie przewiduje wsparcia dla zaawansowanych kodeków, ale już na pierwszy rzut oka przytłacza mocą i czasem pracy. Uwierzcie mi, że 20 godzin przy 50% na skali głośności to bardzo dużo – zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że połowa mocy to już takie natężenie dźwięku, które przeszkadza w rozmowie i zmusza nas do tanecznych ruchów.
Czas ładowania daje nadzieję na długą żywotność baterii i kojarzy się bardziej z czasem ładowania odkurzacza bezprzewodowego, niż urządzenia będącego akcesorium do smartfona 🙂
Tronsmart Element to wspaniale wykonany głośnik – zwłaszcza, jak na swoją klasę cenową. Po wyjęciu urządzenia z opakowania (porządnie zabezpieczającego zawartość), zaskakuje ono swoją masą (prawie 2 kg) – tym bardziej odczuwalną, że góra cylindra jest wyraźnie cięższa, niż dół.
Spód urządzenia wykończono grubą gumą, która zapewnia stabilną przyczepność do podłoża – jako ciekawostkę dodam, że gumowana podstawa robi się ciepła po około godzinie grania.
Przy relatywnie niedużych gabarytach, niewiele większych od maleńkiego Sonosa One 2 gen. (Sonos: 161,45 wys × 119,7 szer × 119,7 gł mm, T6: 193 wys x 140 x 140 szer x 140 gł), T6tka oferuje większą moc i ilość wbudowanych głośników.
Za brzmienie tego modelu odpowiadają aż 4 dookólne głośniki wysokotonowe oraz centralny subwoofer. W środku obudowy znajdziemy również pasywne radiatory oraz mocny, aż 12000 mAh akumulator.
Sterowanie rozwiązano przy pomocy intuicyjnego panelu dotykowego umieszczonego na górze urządzenia. Poprzez tapnięcia kontrolujemy:
Na panelu znajdziemy też logo NFC (szybkie parowanie ze smartfonem) i przycisk asystenta głosowego (o tym ostatnim przeczytacie poniżej). Dobrym rozwiązaniem jest gumowa zaślepka na dole T6ki, która chroni gniazdo ładowania (USB C i tradycyjny zasilacz), włącznik/wyłącznik oraz port minijack.
W zestawie poza głośnikiem znajdziemy:
Niestety, zabrakło zasilacza – choć urządzenie posiada takie gniazdo ładowania, producent nie umieścił go w pudełku.
Czas pracy głośnika nie odbiega od tego, co deklaruje producent: przy moich odsłuchach, zwykle nie przekraczających 30% skali głośności, po mniej więcej dobie głośnik dalej grał w najlepsze.
Muszę przyznać, że nieco brakowało mi diod wskazujących stan akumulatora, analogicznych do tych, które sygnalizują skalę głośności – choć oczywiście w ustawieniach Bluetooth na smartfonie widzimy ilość energii, jaka pozostała.
Wykonanie Tronsmarta nie budzi zastrzeżeń – chłodne w dotyku, dziurkowane aluminium i dolna połowa cylindra pokryta maskownicą z tkaniny, do tego szklany panel sterowania oraz gumowana podstawa. Pod względem designu, jakości wykorzystanych materiałów oraz ich spasowania to bardzo dobra robota.
Warto dodać, że urządzenie posiada certyfikat IPX5, dzięki czemu niestraszne mu zachlapanie.
W przeciwieństwie do wielu chińskich urządzeń, obsługiwanych dotykowo, panelowi T6 Max trudno coś zarzucić: błyskawicznie podświetla się po wykryciu dotyku, nie przycina się i reaguje płynnie. 30 sekundowe podświetlenie jest w zupełności wystarczające i dzięki temu, że diody umieszczone są bezpośrednio pod piktogramami, oznaczającymi poszczególne funkcje, nie razi nas ono w nocy.
O ile funkcje dotykowe działają wspaniale, to już wykonywanie połączeń głosowych za pośrednictwem tego urządzenia bywa frustrujące. Niestety, choć głośniki bardzo dobrze przekazują nam głos rozmówcy, to mikrofon jest mało wydajny i jeśli oddalimy głośnik od siebie na ponad metr, musimy podnieść głos, by odbiorca nas usłyszał.
Podobnie w przypadku korzystania z asystenta Google – aby sprawnie rozpoznawał mowę, musimy umieścić T6 Max mniej niż 1 m od siebie. A teraz najciekawsza wiadomość, dotycząca obsługi asystentów głosowych – rzecz jasna Tronsmart, jako urządzenie pozbawione Wi-Fi, nie posiada go zaimplementowanego, a jedynie jest pośrednikiem pomiędzy telefonem a nami.
Jednym słowem – bez aktywowanego asystenta w smartfonie głośnik nie jest w stanie autonomicznie nam go udostępniać. Szukasz głośnika, którym będziesz zarządzał inteligentnym domem? Szukaj dalej.
W materiałach promocyjnych tego głośnika znajdziemy informację: „ma dwa razy więcej mocy, niż Twój telewizor – sąsiedzi będą Cię uwielbiać”. Coś jest na rzeczy, bo nie dość, że T6 posiada potężny bas, to jeszcze postawiony na powierzchni w rodzaju stołu czy półki potrafi wprowadzić w rezonans cały mebel…
O ile może to być efekt zbawienny dla zbuntowanego nastolatka, wyrażającego złość na istnienie całego świata, to już przypadku zwykłego słuchacza stanowić to będzie spory problem. Chyba, że kupimy audiofilskie, antyrezonacyjne nóżki za kilkukrotność wartości Tronsmarta 😉
Mówiąc bardziej poważnie, pierwszy lekko głośniejszy odsłuch głośnika wprawia w osłupienie – miałem wrażenie, jakbym dostał w prezencie swój mały, przenośny włącznik systemu HAARP, mogący wywołać lokalne trzęsienie ziemi. Dla jasności: stół ważący 20 kg T6 wprowadza w wibracje już przy 3 z 8 ustawień poziomu głośności!
Całe nieszczęście tej sytuacji polega na tym, że im większy rezonans podstawy, na którym postawiliśmy głośnik, tym gorsze brzmienie – a chyba nie o to chodzi, by nie móc umieścić tego urządzenia na biurku czy regale…
Tronsmart prezentuje takie brzmienie, o jakim marzą fani mocnego, elektronicznego uderzenia – bas jest niemal wyczuwalny fizycznie, a piosenki kapel w rodzaju Little Big potrafią pobudzić powietrze do wirowania. Niestety, to nie jest głośnik dla osób, które nie chcą katować otoczenia muzyką: przy przeciętnej głośności bas przyćmiewa górę, która rozkręca się dopiero od przekroczenia 1/3 skali (im głośniej, tym lepiej).
O ile elektroniczne, taneczne i dyskotekowe utwory wydają się żywiołem T6 Max, to już wszelkiego rodzaju gitarowe brzmienie oraz bardziej stonowana muzyka w rodzaju ostatniej płyty Rojka sprawiają, że zaczynałem marzyć o odpaleniu kawałka Chemical Brothers czy wspominanego Little Big.
Masz w rodzinie lub wśród bliskich fascynata metalu, którego chcesz sprowadzić na „dobrą” drogę? Puść mu Metallicę czy Ironów z Tronsmarta tak na 1/3 głośności. Gwarantuję, że za którymś razem znienawidzi każdego brzmienia, opartego na gitarze i drapieżnym wokalu.
Jak większość głośników tego typu, także Element T6 Max możemy sparować w stereo – na stronie producenta umieszczono wizualizację, gdzie takie rozwiązanie zastosowano jako rozszerzenie telewizora. Choć nie wiem, jak brzmi takie kombo, odradzałbym podobny eksperyment: po pierwsze duża ilość basu i wibracji, po drugie opóźnienia, widoczne choćby przy oglądaniu filmów na You Tube.
To niezwykły głośnik o dużym potencjale: mogący się podobać design, świetne materiały i wykonanie, duża moc, skuteczna dotykowa obsługa, rewelacyjna bateria, rozsądne (choć ciągle bardzo rozrywkowe) brzmienie przy głośności powyżej 1/3 skali głośności.
Gdyby nie potęga basu, utrudniająca słuchanie przy niewielkiej głośności, słaba jakość połączeń głosowych, niesamodzielny asystent głosowy, byłby to killer dwukrotnie droższej konkurencji.
Jeśli szukasz głośnika, którym:
i który zapewni Ci około 20 godzin grania, a do tego jesteś basolubem, właśnie znalazłeś świetny sprzęt w jeszcze lepszej cenie.
Jeśli zależy Ci na zrównoważonym brzmieniu, prawdziwie inteligentnych funkcjach, dedykowanej aplikacji, lepiej odpuść.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…