Czytnik linii papilarnych w ekranie to rozwiązanie zawodne, wolne i ma problemy z celnością. Wyczekiwana technologia jest obecna w niemal każdej półce cenowej, a ja uważam, że jest beznadziejna. Przyszłość należy do rozpoznawania twarzy.
Czytniki linii papilarnych w ekranie to na pewno fajny bajer. Pozwalają zaoszczędzić miejsce w obudowie, a przyłożenie palca do wyświetlacza i magiczne odblokowanie smartfona dają frajdę. Niestety, im dłużej z nich korzystam, tym bardziej mam ich dosyć.
Opinia jest w dużej mierze oparta na moim własnym telefonie, którym jest Samsung Galaxy Note 10 Lite. Dopóki temperatury utrzymywały się na poziomie wczesnej wiosny, to było w porządku. Bez problemu działał też zimą. W miejscu, w którym mieszkam, jest teraz prawie 40 stopni – i tutaj zaczynało się psuć.
Można by powiedzieć, że moje problemy wynikają z tego, że Samsung nie potrafi (lub nie chce) montować lepszych/ celniejszych/ szybszych skanerów. Do tego dochodzi fakt, że Note 10 Lite nie jest flagowcem, a tylko średniakiem z eks-flagowym procesorem. To wszystko prawda, bo na rynku jest masa smartfonów z lepszymi czytnikami od tych w modelach koreańskiego producenta.
Niestety, prawda jest taka, że w zasadzie żaden z nich nie gwarantuje wygodnego i szybkiego odblokowania. Najbliżej szybkości fizycznego skanera jest obecnie Huawei i Xiaomi. To akurat nie jest żadna niespodzianka, bo byli liderami jeszcze przed erą montowania zabezpieczeń biometrycznych pod wyświetlaczem – co nie zmienia faktu, że dalej nie jest to za wygodne.
W tym momencie dochodzimy do FaceID – lub jego odpowiednika w Androidzie. Opinię o skanowaniu twarzy w wydaniu Apple mam dobrą – ale tylko wtedy, kiedy noszę soczewki. Mam grube szkła w okularach i FaceID regularnie się na tym gubi. Najlepszym zabezpieczeniem biometrycznym dysponuje Google Pixel 4, który radził sobie z większością kątów, obecnością okularów czy zaspanej twarzy w środku nocy.
To też nie jest idealne rozwiązanie, co pokazały ostatnie miesiące. FaceID nie za bardzo działało, kiedy połowa twarzy była zasłonięta ochronną maseczką. Aktualizacja czasowo zniosła problemy, ale nie jest wykluczone, że w przyszłości Apple postanowi wrócić do poprzednich standardów zabezpieczeń.
Przy okazji ciekawostka. Wiecie, że użytkownicy w Azji wielokrotnie odnosili się do Apple z prośbą, żeby w końcu zrobili coś z rozpoznawaniem twarzy podczas noszenia maseczki. Apple miało to gdzieś, a wszystko zmieniło się dopiero wtedy, kiedy zaczęli je nosić Amerykanie. Cóż, kiepsko wpływa to na wizerunek, ale też dziwi. Chiny i Indie to olbrzymie rynki i ich ignorowanie to nie jest najlepszy pomysł.
Wniosek? Dla mnie jest taki, że skanery odcisku palca w ekranie to ślepy zaułek. Wyglądają nowocześnie i poruszają każdego geeka, ale na co dzień nie zdają egzaminu. Jeśli coś ma działać, to niech działa w każdych warunkach. Z tego samego powodu… podobają mi się nowe smartfony Google. Pixel 4a będzie miał fizyczny czytnik na tylnym panelu, a Pixel 5 i Pixel 5 XL – rozpoznawanie twarzy.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.