Czy Sennheiser Momentum True Wireless 2 to najlepsze bezprzewodowe słuchawki Bluetooth z aktywną redukcją szumów? W maniaKalnej recenzji Momentum TW2 sprawdzam, czym różnią się od poprzednika, jak grają i czy warto je teraz kupić.
Sequele, poza kilkoma wyjątkami, odwołują się do sentymentu, a ten bywa złym doradcą. Test Sennheiser Momentum True Wireless 2 pokazuje, że drugie wejście może być prawie tak samo efektowne, jak pierwsze – o ile przymkniemy oko na (a nie mówiłem – sentyment!) pewne niedoskonałości.
Sennheiser wszedł na rynek słuchawek True Wireless z prawdziwym przytupem – model Momentum TWS bezkompromisowo tworzył nowe trendy w zakresie designu, jakości dźwięku i komfortu obsługi (sprawdź nasz test Sennheiser Momentum True Wireless), stając się naturalnym wyborem dla osób, które chciały zapłacić za niego około 1200 zł – bo tyle wynosiła ich cena po krajowej premierze.
Pamiętam, jak zachłysnąłem się możliwościami Senków MTW, które wydawały mi się połączeniem wszystkiego, czego pewnie większość słuchaczy oczekuje od tego typu urządzeń: zamiłowania do detalu wykończenia, świetnej obsługi, dobrego dźwięku i tego, że nie sposób pomylić ich z żadnymi innymi słuchawkami.
Nawet, kiedy miałem do czynienia z Sony WH-1000XM3 (sprawdź test Sony WH-1000XM3), które przecież oferują lepsze brzmienie, to nie odczułem tego wrażenia kompletności produktu, jaki oferują MTW.
Z powyższych fragmentów pewnie zorientowaliście się, że wcale nie czekałem na następcę Momentum – bo po co, skoro były one słuchawkami totalnymi?
Jednak sukces Sony WF-1000XM3, które w recenzjach były chwalone za aktywną redukcję hałasów otoczenia i tą właśnie cechą wygrywały starcia z Sennheiserem sprawił, że komuś zaświtał prosty pomysł: a gdyby tak do MTW dodać ANC?
W naszym ManiaKalnym teście sprawdzamy, jak druga generacja Senków radzi sobie w codziennym użytkowaniu.
Druga generacja MTW wprowadza kilka zmian – uszeregujmy je od najbardziej istotnych:
Nie da się ukryć, że – przynajmniej na papierze – nowe słuchawki wygrywają baterią i obecnością ANC. Czas pracy „jedynki” wygląda z dzisiejszej perspektywy jak relikt przeszłości, a 8 dodatkowych godzin, które oferuje etui, w zestawieniu z choćby PaMu Slide (rzuć okiem na nasz test PaMu Slide) mogą pobudzić do niezdrowego śmiechu.
Jednak pierwsza wersja nadrabiała braki baterii tymi cechami, które przytoczyłem w pierwszym akapicie – i z mojej perspektywy, zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę obecną cenę starszego modelu (który z 1200 zł spadł do mniej więcej 750 w promocjach) – pierwsze Senki są ciągle warte grzechu.
Zwłaszcza, że obsługiwały kodek aptX LL, którego nie uświadczymy w 2ce – a będzie go brakowało podczas oglądania filmów.
Zastosowano tu konstrukcję Master-Slave, w której prawa słuchawka jest główna i to ona odbiera dźwięk, przekazując następnie lewej.
Jeśli odłożymy lewą słuchawkę do etui i wznowimy odtwarzanie, prawa będzie ciągle działała, jeśli prawą – lewa również przestanie grać i usłyszymy komunikat o wyłączeniu zestawu.
Jest to istotne dla osób, które korzystają z jednej słuchawki do prowadzenia rozmów telefonicznych.
Ile urządzeń sparujemy z Senkami? Tylko jedne w tym samym czasie, nie ma więc mowy o płynnym przełączaniu się z jednego źródła na drugie.
W tym akapicie mogę potwierdzić wnioski, który wypływały z recki poprzedniego modelu, ponieważ mamy do czynienia z tym samym designem i materiałami.
Etui jest solidne (świetnie spasowane, magnes mocno trzymający klapkę, odporne na upadki), eleganckie (nie ma tu miejsca na epatowanie plastikiem, bowiem niemal całe etui powleczono gęstą, szarawą tkaniną), przyjemne w użytkowaniu (pewnie leży w dłoni, łatwo się otwiera), choć mogłoby być nieco bardziej płaskie – wtedy byłoby mniej wyczuwalne w kieszeni.
Zastanawiam się jednak, czy świetna jakość wykonania i ciekawy projekt upoważnia markę do szarżowania z cenami akcesoriów – za silikonowe nakładki na słuchawki (1 parę!) zapłacimy … 54 zł.
Choć spotkałem w Sieci kilka zastrzeżeń co do sterowania słuchawkami (dotyczyły konieczności rozróżniania prawej i lewej sekcji), to uważam, że ciągle jest ono świetne. Oczywiście, naszpikowanie funkcjami odbiło się na czytelności, ale w zamian mamy pełną kontrolę nad urządzeniem.
Prawa słuchawka:
Lewa słuchawka:
Wbrew pozorom taki podział zadań okazuje się praktyczny i czytelny: lewa słuchawka to sekcja muzyki, prawa – efektów i dodatków.
Aby szybko sparować TWSy, wystarczy po włożeniu ich do uszu przez 3 s przytrzymać słuchawki i odszukać MTW 2 w ustawieniach urządzenia, z którym je łączymy – przydatna opcja, ponieważ Senki mogą być połączone z jednym urządzeniem (nie przełączymy się w czasie oglądania serialu na tablecie na rozmowę przychodzącą na telefon).
Aplikacja do zarządzania słuchawkami jest niezwykle klarowna: w menu umieszczonym w lewej górnej stronie możemy dodać urządzenie, zmienić ustawienia aplikacji (język i reset), zapoznać się z sekcją pomocy czy wyrazić opinię o produkcie.
Główny ekran raczy nas elegancką fotografią naszych słuchawek i możliwością włączenia opcji Transparent Hearing, dzięki której nie musimy zdejmować słuchawek, by słyszeć otoczenie. Znajdziemy tu również equalizer, możemy też zarządzać autopauzą i inteligentnym odbieraniem połączeń.
Korektor jest co najmniej dyskusyjny, bowiem stawiając na efektowność obsługi i prostotę odbiera nam sporo zabawy – regulując wizualizację pasma nie możemy zmieniać jednej części skali, bo zmiana krańca tonów pociąga za sobą reakcję w postaci równoległej zmiany (w odwrotnym kierunku) drugiego jej końca:
Odczuwam pewien niedosyt spowodowany apką: nie mamy żadnych możliwości kontroli poziomu ANC ani Transparent Hearing, a korektor – choć atrakcyjny wizualnie – jest w tej postaci mało praktyczny. Na plus należy zaliczyć możliwość zmapowania sterowania „po swojemu”.
Powtórzę: Momentum TWS 1 generacji stanowią dla mnie ciągle jeden z modeli referencyjnych i pewniaków, które można polecać w określonym budżecie. Mimo rozrywkowej tendencji Senki grały tak, że trudno się było od nich uwolnić, a bas, przy jego obfitości, był żywy i pozbawiony ciężaru, rzucającego cień na całość brzmienia.
Niestety, twórcy nowszej odsłony Momentum chyba zbytnio zawierzyli analizie słupków sprzedaży słuchawek z Extra Bassem czy innych serii inspirowanych DJami i postawili na ciemniejsze brzmienie.
Oczywiście nie jest to granie, jakie charakteryzuje konkurencję z niższych półek cenowych, ale wniosek nasuwa się sam: odbiorcy chcą „wincyj basu!” i go dostają (nawet, jeśli ten bas jest konsekwencją zastosowania ANC).
Przy okazji tego testu dotarło do mnie, że mam sporo szczęścia, bowiem w większości recenzji audio staram się przywołać wrażenie, jakie wywierają przy konkretnych utworach, „odgrywanych” z określonego źródła i w podanej jakości.
Ruszamy więc w sentymentalną podróż do końca czerwca 2019 roku, w której towarzyszyć nam będą:
Bisz/Radex „Potlacz”: muzyka Bisza ciągle brzmi tak samo angażująco, jak przy pierwszej generacji – nieco większa ilość basu może przeszkadzać przy odsłuchu w okolicy 1/4 skali, kiedy niskie tony przykrywają całość. Ale kto słucha Bisza ciszej niż na połowę mocy… Tym bardziej, że bas ciągle zaskakuje możliwościami niskiego, ale sprężystego zejścia.
The National „Dust Swirls in Strange Light”: o ile pierwsza część utworu, z rozkręcającym się chórkiem i narastającym podkładem basowym, jest na poziomie poprzednika, to już druga połowa brzmi chwilami zbyt ciemno, a niskie rejestry zabierają oddech całości. W najbardziej zawichrowanych momentach, gdzie poza zapętlonym bitem pojawia się kakofonia innych przetworzonych dźwięków, nie jest to poziom poprzednika, który lepiej kontrolował takie fragmenty.
New Radicals „You Get What You Give”: chwila prawdy dla popu z naleciałościami rocka, tak typowego dla lat 90-tych. Mimo trudności, które kawałek Radykałów sprawia większości słuchawek, tym razem 2 generacja Momentum rozgrywa go równie dobrze, jak pierwsza. Na pewno duża w tym zasługa spokojnej linii basowej, wygrywanej na „żywej” gitarze, której towarzyszy podobna perkusja (swoją drogą – Senki świetnie wychwytują wszelkie cykające partie talerzy, rozweselając i rozszerzając brzmienie).
Jeśli miałbym skrótowo przedstawić zmiany w brzmieniu nowego Momentum, powiedziałbym, że w jakiś sposób odrobinę wycofano tu średnicę pasma, które przez co stało się ciemniejsze.
Nie są to drastyczne zmiany, ale wyczuwalne – udało mi się porównać przez kilka minut powyższy kawałek The National, który puściłem na przemian z Senkami 1 generacji, zdobytych dzięki uprzejmości kogoś z mojej okolicy, kto wystawił je na sprzedaż na OLX.
Skąd takie kombinacje? Niestety, nie znalazłem w sklepie w moim mieście żadnych Momentum v.1 – po prostu nie ma ich w punktach stacjonarnych.
Mam trochę zastrzeżeń do zaciemnionego brzmienia, które wychwytujemy zwłaszcza w rocku/metalu – mimo podkręconych wysokich tonów średnica jest loudnessowo przesunięta i to doskwiera.
Właśnie takiego pogłosu nabierają kawałki Ironów, Metalliki, AC/DC – wiem, że wielu użytkowników przywita ten ukłon w stronę rozrywkowości brzmienia z radością, bo nawet pochodzące sprzed kilkudziesięciu lat gitarowe utwory nabiorą bardziej współczesnego kolorytu, ale osoby preferujące względnie neutralne i naturalne granie mogą odczuć zawód.
Muszę jednak przyznać, że „L.A. Woman” Doorsów (Tidal, Hi-Fi) zabrzmiało obłędnie i własnie tak pewnie zagrałby ten zespół, gdyby mógł zrobić to współcześnie.
Trudno mi zrozumieć, skąd w kilku opiniach wzięły się komentarze dotyczące problemów z jakością rozmów głosowych – nie uświadczyłem tu najmniejszych kłopotów, a głos zarówno mój, jak i rozmówcy transmitowany był na wysokim poziomie.
Oczywiście, Senki będą miały problem z poradzeniem sobie z połączeniami głosowymi w czasie, kiedy jedziemy na rowerze czy biegamy – wdziera się wtedy szum powietrza, który nie dość, że ogranicza to, co sami słyszymy, to przede wszystkim skutecznie utrudnia pracę wbudowanym w słuchawki mikrofonom i odbiorca zwyczajnie przestaje rozpoznawać wypowiadane przez nas słowa.
O ile nie mam zastrzeżeń do jakości rozmów, to już z czasem pracy nie jest tak różowo. Producent deklaruje do 7 godzin działania słuchawek – niestety z włączonym ANC oraz głośnością powyżej średniej nie mamy co marzyć o takim wyniku, który raczej będzie oscylował wokół 5 godzin.
Na uznanie zasługuje szybkie uzupełnianie energii z etui, które realnie zapewnia niemal taki zapas „prądu”, jaki wynika ze specyfikacji.
Na koniec zostawiłem ANC, ponieważ nie jestem pewny, skąd w niektórych recenzjach padają stwierdzenia, że Senki przegrywają w zestawieniu z Sony WF-1000XM3. Owszem, jest różnica na korzyść produktu Japończyków, ale zdecydowanie zasługująca raczej na miano niuansu, niż ciężaru mającego przeważyć szalę.
Sprawdziłem ANC Senków w czasie jazdy transportem publicznym, podczas biegania, a nawet szlifowania wiertarką z nałożoną drucianą szczotką starej farby z desek: o ile MTW 2 bez trudu radzą sobie z hałasem przejeżdżających obok samochodów czy odgłosami TV, włączonego w tym samym pokoju, to już odgłos wkręcającego się na wysokie obroty silnika autobusu przepuszczają do naszych uszu.
Muszę jednak przyznać, że hałas wiertarki zredukowały do poziomu, na którym można było pracować bezboleśnie prze długi czas – a to już poważny sukces.
Oczywiście poważna w tym zasługa nie tylko samej elektroniki, odpowiedzialnej za redukcję hałasu, ale też bardzo dobrej konstrukcji słuchawek, które cechują się wysoką izolacją pasywną.
Sennheiser MTW 2 to słuchawki odświeżone tak, by bardziej wpasować się w oczekiwania użytkownika, który zasmakował powszechnej dostępności ANC w słuchawkach dokanałowych i dousznych.
Trudno oczekiwać, by niemiecki producent udawał, że nie istnieją Sony czy Airpodsy z redukcją hałasu – właśnie przez brak ANC starsze Momentum wypadały z gry w konfrontacji z przywoływanymi markami.
Momentum True Wireless 2 jest modelem mogącym bez wstydu konkurować z produktami Apple, Sony, Bose czy innymi tuzami świata audio. Mam jednak wrażenie, że jak pierwsza odsłona MTW rozdawała karty w ekstralidze TWSów pod względem jakości reprodukowanego dźwięku, tak już wersja z ANC zbliżyła się brzmieniowo do poziomu tej półki cenowej.
Trudno wyrokować, na ile to wpływ analizy upodobań muzycznych fanów kupujących takie słuchawki, a na ile układów odpowiedzialnych za ANC, które przecież dodają swoje trzy grosze do tego, co finalnie słyszymy.
Jeśli przemawia do Ciebie projekt Sennheisera i potrzebujesz słuchawek z ANC, a do tego gustujesz w ocieplonym brzmieniu, śmiało wybieraj Momentum True Wireless 2 (sprawdź cenę).
Jednak szukasz po prostu wygody i jakości dźwięku, przemyśl starszą generację, która cechuje się dobrą izolacją pasywną, krótszym czasem pracy i klarowniejszą średnicą.
Trudny wybór? Być może, ale to ciągle Sennheiser.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…