Na rynku pojawił się nowy smartwatch, który wyróżnia się spośród konkurentów – to luksusowy Hublot Big Bang E, który powala ceną i ubogą specyfikacją, będącą zupełnie nieadekwatną do ceny.
Potraficie wymyślić gorszą nazwę dla luksusowego sprzętu niż Big Bang E? Jeśli nie i uważacie, że taka nazwa jest całkiem w porządku, wyobraźcie sobie sytuację, w której ktoś pyta na ulicy Was, jaki zegarek nosicie, a Wy z dumą odpowiadacie: Hublot Big Bang E.
Nowy smartwatch szwajcarskiego zegarmistrza celuje w najwyższą półkę cenową, o czym przekonuje nas jego „wybuchowa” wartość – 5800 dolarów w najlepszym wariancie i 5200 dolarów w mówią same za siebie.
Kwoty te wynoszą w przeliczeniu odpowiednio 22 708 i 20 359 złotych, więc nie mam wątpliwości, że na ich zakup zdecyduje się bardzo niewielu polskich maniaKów. A już na pewno nie kupią ich ze względu na specyfikację, której daleko do bogactwa.
Przyjrzyjmy się droższej wersji wykonanej z ceramiki i wyposażonej w tarczę o średnicy 42 mm. To standardowy w świecie smartwatchów rozmiar koperty, podobnie jak standardowe jest samo wykonanie zegarka – jest on bardzo podobny do klasycznych zegarków od Hublot.
Całość pracuje w oparciu o system Google WearOS (plus), a treści są wyświetlane na ekranie AMOLED o przekątnej 30,8 mm i rozdzielczości 390×390 pikseli. Zaczyna się całkiem nieźle.
Gorzej wygląda pozostała część specyfikacji. Zegarek jest oznaczony certyfikatem wodoszczelności 3ATM i to w świecie, w którym nawet najtańsze zegarki posiadają dokument klasy 5ATM.
Co daje nam wodoszczelność 3ATM? Odporność na przypadkowe zachlapania i relatywnie małe pole do popisu w kontakcie z wodą – o pływaniu nie ma co marzyć.
Ponadto Big Bang E pracuje pod kontrolą procesora Snapdragon 3100 wspomaganego przez 1 GB RAM, wspiera przestarzałe Bluetooth 4.2, nie ma GPS i posiada baterię o pojemności 300 mAh.
Na koniec warto poruszyć kwestię NFC, które nowy Hublot posiada – producent wymienia je na swojej stronie internetowej, ale nie wiedzieć czemu, większość portali opisujących zegarek piętnuje domniemany brak NFC.
Trudno jednak nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że takie wyposażenie modelu za kilkadziesiąt tysięcy złotych jest śmieszne. Już nawet wymieniony w tytule smartwatch Xiaomi Haylou Solar za zaledwie 90 złotych posiada porównywalną specyfikację.
Co ma w sobie zegarek Xiaomi? Wodoszczelność IP68, metalowy korpus, gorszy ekran ekran TFT o niższej rozdzielczości, pojemniejszą baterię 340 mAh oraz nowsze i szybsze Bluetooth 5.0. A cena jest 222 razy niższa.
https://www.gsmmaniak.pl/1126446/smartwatch-xiaomi-haylou-premiera-cena/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Świeżo zaprezentowany vivo Y300 5G jednak nie jest taki zły, jak twierdziły przecieki. Okazuje się,…
Czy jest coś lepszego niż dobry telefon w świetnej cenie? Tak, aż trzy świetne modele…
OPPO zaprezentowało harmonogram wdrażania aktualizacji do ColorOS 15 z Androidem 15. Jeżeli posiadasz jego smartfon,…
Klienci PKO BP po raz kolejni są wprowadzani w błąd. To z kolei może prowadzić…
Messenger zostaje wyposażony w przydatne nowości – jakość HD w połączeniach, pocztę głosową, tła AI…
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…