Chcesz kupić flagowego smartfona w 2020 roku? Życzę powodzenia, bo tym razem od przybytku głowa nie tyle boli, ile aż pęka. Szkoda, że czasy, kiedy producent miał tylko jednego flagowca, już nigdy nie wrócą.
Jeśli w 2020 roku próbujesz kupić flagowca, to szczerze Ci współczuję. Nawet dla kogoś, kto technologią interesuje się i zajmuje na co dzień, obecna sytuacja na rynku topowych (żeby tylko topowych) smartfonów jest jednym wielkim bałaganem. Trochę tęsknię za czasami, kiedy każdy producent miał tylko jednego flagowca i prostą ofertę.
Sztandarowym przykładem prostej oferty byli dla mnie dwa producenci – Apple oraz OnePlus. Zacznijmy od Amerykanów – mam wrażenie, że gdyby producent próbował podążać jeszcze ścieżką wyznaczoną przez Steve’a Jobsa, to jedynym smartfonem w ofercie byłby obecnie iPhone 11 Pro Max. Zostałby wybrany na zasadzie – chcecie duży ekran? W takim razie żadnego innego nie będzie.
Kolejny „prostym do bycia fanem” producentem był OnePlus. Co pół roku pokazywany był tylko jeden model, który oferował wszystko, co akurat firma miała do zaoferowania najlepszego. W 2020 roku mamy OnePlusa i mamy OnePlusa Pro – nie dajmy się zwieść, że ten pierwszy powstał, by dostarczyć mocne podzespoły w mniejszej obudowie.
OnePlus 8 powstał, by wszyscy mogli kupić flagowca w starej cenie, ale dla najbardziej wymagających i tak jest OnePlus 8 Pro. A jeśli OnePlusów nie kupują najbardziej wymagający, to ja nie wiem, kto jeszcze.
Dość kontrowersyjnie na liście można jeszcze umieścić Xiaomi. Producent w niższych półkach prezentuje smartfony jak z karabinu (a specyfikacją i możliwościami – spod kserokopiarki), ale we flagowej półce było bardzo przejrzyści. Był flagowy Mi 9, a wcześniej jeszcze bardziej unikalny Mi Mix 3, który do dzisiaj pozostaje bardzo ciekawym zakupem.
Na drugim końcu skali mamy Samsunga, a Huawei znajduje się już w ogóle poza skalą. Zacznijmy od Koreańczyków. Dwa lata z rzędu do sprzedaży trafiają 3 flagowce z serii S i (najprawdopodobniej) 2 z rodziny Note. Czy Galaxy S20 jest tak samo dobrym smartfonem, co S20 Ultra? Nie. Czy Galaxy S10e dorównywał S10+? Też nie, ale przynajmniej był kompaktowy i tańszy. S20 jest… nijaki.
Rekordzista jest jeden. Huawei pokazał trzy flagowce w obrębie rodziny P40, a do tego dorzucił do niej całą masę smartfonów, które mają żerować na ich klasie. Huawei P40 Lite czy P40 Lite to całkiem dobre smartfony, które sprzedałyby się nawet, gdyby nazywały się inaczej – a porządek w portfolio byłby na przyzwoitym poziomie. Do tego jest jeszcze kilkanaście Honorów i modeli Nova, które niewiele się od nich różnią.
Wszystkie te przemyślenia przywiodły mnie do jednego wniosku – już wiem, dlaczego w 2020 roku tak bardzo podoba mi się to, co robi Sony i LG. Obaj producenci są bardzo daleko za czołówką, ale dostarczają na rynek jeden produkt z flagowej półki. Jeśli chcę kupić ich model, to nie muszę się zastanawiać. Szkoda, że inni producenci nie prezentują już takiego podejścia.
Lepiej mieć wybór, powiecie? Ja nie jestem przekonany. Obecnie jedynie Apple oferuje dwa takie same flagowce w różnym rozmiarze. Decydując się na zakup tańszego (mniejszego) smartfona u Huawei czy Samsunga rezygnujemy z wielu elementów specyfikacji. Średnia półka zrobiła się nagle znacznie ciekawszą areną wojny na innowacje. A może to tylko ja tak uważam?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.