TCL 10 Pro to smartfon, który w ogóle nie doczekał się uwagi w Europie. Choć ma szanse do nas trafić, to zupełnie nie rozumiem, dlaczego nikt się nim nie zainteresował. Moim zdaniem to jeden z najfajniejszych smartfonów tego roku.
Z napisaniem tego tekstu czekałem, by upewnić się, że to nie moje przeoczenie. Poczytałem recenzję, przyjrzałem się dokładnie wynikom testów oraz specyfikacji i zdania nie zmieniłem. Dlaczego nikt nie mówi głośno o tym, że jeden z najfajniejszych średniaków tego roku kompletnie nas ominął?
Mowa oczywiście o TCL 10 Pro. Firma, która odpowiada za Alcatela i – w przeszłości – BlackBerry, wyprodukowała świetnego średniaka, który w USA zastępuje Xiaomi, Redmi, Realme, Huawei i Honora za jednym zamachem. Jeśli ten model całkowicie umknął Waszej uwadze, to przypomnę specyfikację.
- Ekran o przekątnej 6.47 cala, rozdzielczości FullHD i technologii AMOLED oraz o zagiętych krawędziach.
- Snapdragon 675, 6 GB RAM i 128 GB pamięci UFS 2.1.
- Bateria 4500 mAh z szybkim ładowaniem 18 W.
- Poczwórny aparat z główną matrycą 64 MP, 16 MP szerokim kątem, makro i głębią.
- Czytnik w ekranie, NFC, złącze jack 3.5 mm, a do tego producent zapewnia o długim wsparciu aktualizacyjnym.
Wszystko to kształtuje TCL 10 Pro na rywala dla Redmi Note 8 Pro, ale z lepszym ekranem. Moim zdaniem wygląda również znacznie, ale to znacznie lepiej. Nie mogę się zwłaszcza napatrzeć na tył smartfona, na którym znajduje się poczwórny aparat, który nawet na milimetr nie wystaje ponad obudowę.
Wyglądem przypomina nieco Xiaomi Mi Note 10 Pro, ale to właśnie tylny panel jest powiewem świeżości, którego nie widzieliśmy już tak dawno. Przejdźmy teraz do wyników testów, bo przecież papier przyjmie każdy zachwyt nad specyfikacją. Wypunktowałem najciekawsze z wniosków (źródło to XDA):
- Czytnik w ekranie działa na poziomie OnePlusa 6T.
- Czas ładowania wielkiej baterii to nieco ponad godzina.
- Jakość wykonania jest świetna.
- Nakładka wypada bardzo blisko do czystego Androida.
- Jakość zdjęć jest w porządku, ale tryb nocny nie powala – dokładnie tak samo, jak w Redmi Note 8 Pro.
Jest tylko jeden problem – ktoś tu poszalał z ceną. To nie jest smartfon, który powinien trafić do Polski w cenie przeliczonej z 450 dolarów. Pamiętajmy jednak, jak szybko w USA pojawiają się pierwsze promocje. W Europie mógłby kosztować jakieś 1300 złotych i za takie pieniądze zdecydowanie mógłby zrobić zadymę w średniej półce.
Z ciekawością będę się przyglądał kolejnym smartfonom tego producenta. Gdyby tylko poprawić aparat i wybrać trochę lepszy procesor, to bardzo chciałbym mieć takiego średniaka. Tęsknie za smartfonem, który po położeniu na stole leży płasko, a nie opiera się na wielkiej wyspie aparatu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.