Markowe słuchawki wokółuszne z ANC za około 500 zł? Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Sprawdzamy, czy deklaracje Philipsa – dźwięk Hi-Res, ANC, składana konstrukcja, 30-godzinny czas pracy – mają pokrycie w rzeczywistości.
Philips TAPH805 to słuchawki, które w zadziwiająco niskiej cenie proponują zaskakująco wiele:
Sprawdzamy, jak TAPH805 sprawdził się w czasie ponad miesiąca testów.
Słuchawki nie obsługują żadnego kodeka wyższej jakości – jeśli ktoś zastanawiał się, gdzie tkwi haczyk, to własnie znalazł odpowiedź. Choć początkowo raziło mnie to na tyle, że trudno było mi zachować obiektywizm w czasie testów, to nagle uświadomiłem sobie, że zwyczajnie wymagałem zbyt wiele.
Dlaczego? Otóż standardowa cena tego modelu wynosi około 550 zł, ale przy odrobinie cierpliwości upolujecie je stówkę taniej. To chyba jedyne markowe słuchawki w tej kwocie, oferujące ANC, długi czas pracy, dźwięk Hi-Res po kablu, dopracowane sterowanie, niezłą jakość wykonania, świetny komfort i miłe dodatki w postaci dodatkowych akcesoriów.
Słuchawki opakowano w estetyczny karton, na którym znajdziemy podstawowe cechy produktu. Jak na rozmiar ukrytych w środku słuchawek, opakowanie jest zaskakująco niewielkie – to zasługa umieszczenia TAPH805 złożonych na płasko w dedykowanym etui, które wydaje się nieco inspirowane tym, co znajdziemy w sporo droższych urządzeniach (twarde ścianki zapinane na suwak, w środku przegródki na akcesoria i solidna konstrukcja).
Etui świetnie sprawdza się na co dzień i jest na tyle wytrzymałe, że nie musimy martwić się o stan zamkniętych w nim słuchawek, kiedy upadnie nam na podłogę. Przez około miesiąc testów przenosiłem w nim Philipsy w plecaku i nie zauważyłem na nim żadnych uszkodzeń. Dobre wrażenie robi także chropowata powierzchnia zewnętrznych ścianek, pomagająca złapać je stabilnym chwytem.
Poza słuchawkami i etui w zestawie znajdziemy kabel ładujący (niestety z USB starego typu), przewód umożliwiający podpięcie TAPH805 do urządzenia wyposażonego minijack oraz przejściówkę-adapter z dwoma gniazdami 3,5 mm.
Niewielkie zastrzeżenia wzbudzać może delikatność przewodu audio, który dzięki spłaszczonej konstrukcji jest odporny na splątania, jednak wydaje się po prostu zbyt cienki.
Słuchawki to całkiem solidna konstrukcja, która – choć w przeważającej większości plastikowa – skrywa w pałąku metalową prowadnicę odpowiedzialną za regulację. Działa ona bez zastrzeżeń i jest wyczuwalnie stopniowalna.
Dobre wrażenie wywiera skóropodobna powierzchnia nausznic i wewnętrznej części pałąka, pod którymi znajdziemy dość grubą warstwę pianki, dzięki czemu nawet kilkugodzinna sesja z TAPH805 na głowie nie będzie męcząca.
Oczywiście tego rodzaju wykończenie wyklucza stosowanie słuchawek podczas treningów, ponieważ błyskawicznie gromadzi się na ich powierzchni pot. Takie utrudnienia to bolączka wszystkich słuchawek wokółusznych o analogicznej konstrukcji, począwszy od uwielbianych Sony WH-1000XM3 po Senki HD 4.50 BTNC.
Zastosowany plastik jest niezłej jakości, choć dość szybko z okolicy zawiasów zaczęło wydobywać się ciche, ale słyszalne skrzypienie. Na pewno Philips dobrze układa się na głowie i dzięki obracanym muszlom można wygodnie umieścić go na szyi. Podobnie składana konstrukcja pozwala błyskawicznie ułożyć słuchawki w dedykowanym etui.
Recenzowany model posiada ANC, które według producenta pozwala zredukować hałas na poziomie 25 dB – w teorii to dobry rezultat, niewiele mniejszy od tego, co proponuje Sony w swoim ponad dwukrotnie droższym flagowcu.
Jak można się domyślać, w codziennym użytkowaniu ANC wypada gorzej niż na poziomie japońskiego producenta, jednak nie na tyle, by można było lekceważyć ten model. Na pewno to lepsze rozwiązanie niż proponowany przez Sennhaisera NoiseGard, a dodatkowo aktywną redukcję wzmacnia dobra pasywna ochrona przez hałasem z zewnątrz.
Jeśli zależy nam na słuchawkach, które odizolują nas od pracy biurowej (świetne tłumienie hałasu mechanicznej klawiatury) czy domowników, oglądających telewizję bądź rozmawiających na średnim poziomie głośności, to Philips sprawdzi się wyśmienicie.
Jeśli oczekujecie ciszy na poziomie topowego Sony, musicie dopłacić do WH1000 serii 3.
Podoba mi się łatwe przełączanie pomiędzy trybami pracy ANC (jedno tapnięcie w prawą nausznicę przełącza nas pomiędzy włączonym ANC, jego wyłączeniem i trybem Ambient, w którym muzyka wycisza się o około 90 % tak, by łatwiej usłyszeć komunikaty w naszym otoczeniu).
W przypadku 805 Philips postawił na mariaż sterowania dotykowego z tradycyjnym, bazującym na przełączniku mechanicznym. Mamy więc do czynienia z czymś pomiędzy Senkami HD 4.50 BTNC (sprawdź test Sennheiser HD 4.50 BTNC), wyposażonymi w joystick, który wciskamy bądź przełączamy przód-tył, zmiksowanego z obsługą tapnięć i gestów, znanych z topowych modeli w rodzaju Sony 1000MX3 (nasz test Sony WH 1000MX3).
Rzućmy okiem na dostępne opcje:
O przełączaniu pomiędzy trybami ANC zostajemy poinformowani komunikatem głosowym (brawa za jego miłe brzmienie) oraz zmianą pracy diody, znajdującej się na prawej muszli:
Choć pierwsze korzystanie ze słuchawek wymusi na nas zerknięcie do instrukcji, to już po kilku utworach korzystamy z nich intuicyjnie.
Prostota sterowania i przeniesienie całej sekcji kontroli na prawą muszlę, choć początkowo wydało mi się mało wygodne, w praktyce sprawdza się świetnie: nie musimy zastanawiać się nad tym, za jakie komendy odpowiada prawa, a za jakie lewa strona.
Jedyny problem, jaki napotkałem, to okazjonalne przełączanie trybów ANC podczas uchylania słuchawek, by porozmawiać z kimś będącym obok – przyczyną było rzecz jasna przypadkowe dotknięcie panelu prawej nausznicy, który interpretował je jako komendę zmiany trybu redukcji szumów.
Nie ma sensu nikogo czarować, że w trybie Bluetooth zostaje coś z magicznego określenia, którym Philips chlubi się na opakowaniu. Dźwięk Hi-Res będzie nam towarzyszył podczas podpięcia słuchawek przewodem, zakładając, że mamy dobry player i „gęste” pliki z muzyką.
TAPH805 zestrojono tak, by raczej podbierać fanów Sony, niż Audio-Techniki: mamy to ocieplone brzmienie z zestrojeniem na zasadzie Vki, jednak jest ono na tyle nieprzesadzone, że bez przeszkód posłuchamy na nich zarówno klasycznego metalu i rocka (stary Danzig, W.A.S.P, Queen), bardziej współczesnego popu (Lady Gaga, Pink), rave’owego szaleństwa Little Big, koncertowego czadu Pearl Jam jak i klasyki (Bach i Händel).
Philips świetnie radzi sobie z muzyka filmową: w zasadzie trudno jest przyczepić się do prostych ścieżek w rodzaju albumu z pierwszej części „Terminatora” aż po utwory Richtera. W tego rodzaju muzyce słuchawkom pomaga także niezła dynamika i przestrzenność brzmienia, które zaskakują pozytywnie jak na słuchawki za około 500 zł.
Brzmienie Philipsa robi tak dobre wrażenie właśnie dzięki cenie i nie możemy o tym zapominać: to świetny przykład na takie urządzenie, które na wszelkie sposoby stara się wkraść w łaski klienta.
Znajdziemy tu rozrywkowe ale uniwersalne zestrojenie, dobrą (choć z zastrzeżeniami!) jakość wykonania i wygodę, czas pracy nie odbiegający od konkurencji, miks nowoczesnego i klasycznego sterowania.
W telegraficznym skrócie na Philipsach z powodzeniem posłuchacie:
Z czym mogą pojawić się problemy? Przede wszystkim z nowoczesną alternatywą w rodzaju ostatniej płyty Rojka, słabo zrealizowanym rockiem w stylu „Zaprzepaszczonych sił…” Comy, dawnymi albumami QOTSA czy pop rockiem w stylu sztandarowych dokonań Foo Fighters. W takich brzmieniach pojawią się wielokrotnie przymulone niskie tony, ostrym cieniem przewalające się po średnicy.
Nie jest to słynne granie „jak spod koca”, ale w zestawieniu z albumami i gatunkami muzyki, przy których Philipsy rozwijają skrzydła, stają się odczuwalne.
Kłopoty mogą pojawić się w przypadku słabo zarejestrowanych albumów metalowych z lat 80 i 90-tych, które będą brzmiały dość płasko.
Recenzowany model jest czuły na jakość nagrań i stanowi to jednocześnie przyczynę jego siły i słabości: siły, ponieważ ma na tyle spore możliwości, że ujawnia braki materiału źródłowego a słabości, bo zwykle najczęściej słuchamy mocno skompresowanych plików.
Rozmowy realizowane przez TAPH805 stoją na wysokim poziomie: jest głośno, klarownie, bez trzasków i przerwań, a do tego głos rozmówcy jest sympatycznie ocieplony.
Philips TAPH805 to urządzenie zwiastujące wprowadzenie dobrego ANC i ciekawego dźwięku do szerokiego obiegu: o ile dotąd szukając podobnych słuchawek za około 500 zł byliśmy niemal skazani na Senki, tak holenderski potentat wprowadził w tym segmencie spore zamieszanie.
I słusznie. Dzięki TAPH805 okazuje się, że w niewygórowanej kwocie można oferować dobrze wykonany sprzęt o uniwersalnym i rozrywkowym brzmieniu, które sprawdzi się w większości gatunków, w tym tak wymagających jak muzyka gitarowa i klasyka, nawet kameralna.
Dodajmy do tego pozytywnie zaskakujące ANC, rozsądny czas pracy (30 godzin bez ANC, 25 z ANC, szybkie ładowanie zapewniające do 2 godzin odsłuchu po … 5 minutach podpięcia do zasilania), składaną konstrukcję z wytrzymałym etui, proste i funkcjonalne sterowanie, małe opóźnienia na linii obraz-dźwięk podczas przesyłania wideo.
Nagle okazuje się, że można przymknąć oko na braki, które niewątpliwie w tej kwocie muszą mieć miejsce.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…
Ta gra to interaktywny film, który stał się niemałym hitem w oczach krytyków i graczy.…
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…