Czy Samsung Galaxy Note 20 to smartfon, na którego warto czekać? Jako fan serii i ktoś, kto ze smartfona z S Pen korzysta na co dzień, mam poważne wątpliwości. Aparat i wyższa rozdzielczość ekranu w połączeniu z niezbyt udanym procesorem to dla mnie za mało, żeby w ogóle rozważać przesiadkę na nowszy model.
Gdy rano przeczytałem wpis Damiana, którego bohaterem był Samsung Galaxy Note 20, to aż nie chciało mi się wierzyć, że koreański producent aż tak bardzo okroi swojego flagowca. Smartfon zapowiada się na słabszy model od Samsung Galaxy S20 (miejmy nadzieję, że również znacznie tańszy). W tym tekście chciałbym podsumować moje wrażenia o tym, jak bardzo nie mam ochoty przesiąść się na nowszy model.
Jak niektórzy z Was być może wiedzą, na co dzień korzystam z Samsunga Galaxy Note 10 Lite. To nie jest telefon bez wad, a niektóre elementy specyfikacji dobrze by było zmienić, ale generalnie można powiedzieć, że korzysta się z niego z dużą przyjemnością. W tym wpisie będę się do niego wielokrotnie odnosił.
Zacznijmy od tego, co będzie miał Galaxy Note 20, czego nie mam w swoim telefonie. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to ilość pamięci RAM. Note 10 Lite to bardzo sprawny smartfon, ale 8 GB RAM przeniosłoby kulturę pracy na zupełnie inny poziom. Note 20 ma mieć jej 12 GB – to obecnie nadmiar, ale od niego na pewno głowa nie boli.
Niektórzy mogliby powiedzieć, że flagowiec będzie miał dużo lepszy ekran. Niespecjalnie mogę się z tym zgodzić, bo przy standardowej częstotliwości odświeżania QHD+ jest dla mnie żadną zaletą. Note 10 Lite ma FullHD+ i jakoś nie mogę powiedzieć, żebym przy 6.7-calowej matrycy narzekał na ostrość wyświetlanego obrazu. Poprawić na pewno można jasność, bo ta z wersji Lite w jasnym słońcu nie jest wystarczająca.
Kolejny na liście jest procesor. Czy Exynos 990 zmieniłby coś w moim życiu? Nie sądzę, bo 5G obecnie i tak nie mam w zasięgu, wydajności mi nie brakuje, a porównań ze Snapdragonem 865 było już tyle, że szkoda nawet o tym pisać.
Nierozerwalnie wiążę się to z baterią, która w Galaxy Note 20 ma mieć pojemność 4000 – 4500 mAh. W najlepszym przypadku będzie to więc dokładnie taki sam akumulator, co w Note 10 Lite. Śmiem wątpić, czy na co dzień różnica w czasie pracy z dala od ładowarki będzie odczuwalna.
Wszystko to prowadzi mnie do prostego wniosku. Nie mam co czekać na grudzień i ewentualną premierę następcy, bo na dobrą sprawę Samsung Galaxy Note 20 Lite zadebiutuje już za mniej niż 2 miesiące. Tak, będzie miał lepszy aparat, zapewne ładniejszy ekran, być może lepszą baterię i więcej RAM, ale moim zdaniem to zdecydowanie za mało, by ktoś rozważył przesiadkę. Ja jestem już pewien, że następnego smartfona poszukam u innego producenta, bo Note 20 nie spełnia oczekiwań – a tani na pewno nie będzie.
Nadzieję budzi za to Samsung Galaxy S20 Lite. Nie będzie miał stylusa S Pen, z którego korzystam kilkanaście razy dziennie, ale chyba jestem w stanie się go pozbyć na rzecz znacznie lepszej specyfikacji technicznej w dobrej cenie. Snapdragon 865 i (mam nadzieję) ekran o wyższej częstotliwości odświeżania mniej przekonują.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.