Przez ostatnie dwa miesiące miałem przyjemność korzystać z najdroższego smartfona marki Huawei, jakim jest rozkładany Huawei Mate Xs z elastycznym wyświetlaczem. I co bardzo istotne nie byłem pierwszym, który miał go na testach, dzięki czemu zobaczyłem, jak znosi próbę czasu.
Jeśli ma być w idealnym stanie to kup i postaw na półce, ale nie dotykaj
Pod względem konstrukcyjnym Huawei Mate Xs jest smartfonem innym niż wszystkie z dostępnych w sprzedaży, no może poza Huawei Mate X, który jest protoplastą tegoż modelu. Nie ma to jednak większego znaczenia, gdyż jego sprzedaż była epizodem. Po tej małej dygresji czas na konkrety.
Kiedy wyjąłem Huawei Mate Xs z pudełka zobaczyłem, coś, czego się spodziewałem – sporych rozmiarów wyświetlacz, który dorobił się liczny zarysowań, zarówno tych głębszych, jak i płytszych. Aż serce me zaczęło krwawić, że sprzęt za ponad 9000 złotych może tak wyglądać po kilku miesiącach od premiery.
Owszem, jest to model testowy i wielu nie traktuje go jak swojego, ale nie zmienia to faktu, że powłoka zabezpieczająca elastyczny ekran (podwójna warstwa polimeru i podwójna poliamidu) jest bardzo podatna na zarysowania.
Jakby tego było mało ekran w miejscu zagięcia jest wyraźnie wybrzuszony i na nic zdaje się dociskanie go, aby ten się lekko naprostował. Owe zagięcie witać już nie tylko, gdy ekran jest wygaszony, ale także w momencie podświetlenia. Ponadto jest bardzo dobrze wyczuwalne pod palcami i nie ma większego znaczenia, czy przejdziecie po nim pionowo, czy też poziomo. Obawiam się, że wybrzuszenie będzie jeszcze bardziej widoczne po choćby roku użytkowania.
Mechanizm odpowiedzialny za rozłożenie elastycznego ekranu w Huawei Mate Xs sprawuje się bardzo dobrze, aczkolwiek jego całkowite rozłożenie wymaga od użytkownika użycia nieco siły, jak również drugiej ręki, bo jedną jest to niewykonalne.
O prawidłowym rozłożeniu poinformuje Was dość charakterystyczne chrupnięcie zawiasu. Kiedy zechcecie przesadzić nieco z wygięciem, to także usłyszycie skrzypienie zawiasu, a także napotkacie spory opór – to oznacza, że dalej już nie możecie pchać, no, chyba że chcecie mieć Mate Xs w dwóch częściach.
Próbę czasu dobrze znosi jednak aluminiowy korpus, jak również wewnętrzna część smartfona, aczkolwiek tylko ta matowa, bo jednak błyszcząca osłona mechanizmu ma już zarysowania. Martwi mnie fakt, że bez większego trudu można rozszczelnić konstrukcję. Pochwała należy się jednak producentowi za wykonanie grzbietu Huawei Mate Xs, bo ten nie ma tendencji do rysowania się, a do tego prezentuje się bardzo dobrze.
To wszystko jednak nie ujmuje konstrukcji stylu, gdyż Huawei Mate Xs jest smartfonem wzbudzającym spore zainteresowanie. Ponadto złożony dobrze leży w dłoni, aczkolwiek jego waga i grubość są odczuwalne, a o obsłudze jedną ręką nie ma co nawet myśleć.
Funkcjonalność dużego ekranu jest jeszcze ograniczona
Jeśli nosicie się z zamiarem zakupu Huawei Mate Xs ze względu na wykorzystanie dużego ekranu do konsumowania multimediów, to muszę Was mocno rozczarować. Nie ma bowiem nic przyjemnego w oglądaniu filmów na niemal kwadratowym ekranie o przekątnej ośmiu cali. Ogromne szerokie pasy na górze i dole filmu sprawiały, że gdy tylko chciałem zobaczyć coś na YT od razu składałem telefon i korzystałem z ekranu głównego o przekątnej 6.8” i proporcjach 19.5:9. Wtedy też pasy znikają, a i sam komfort oglądania wzrasta.
Jeśli chodzi o wykorzystanie dużego ekranu w Huawei Mate Xs do gier, to wszystko zależy od tytułu, bowiem jest kilka gier, które bardzo dobrze dopasowują się do ekranu, jak choćby Asphalt 9: Legends, inne z kolei mają pasy (format 4:3 – Fortnite), a jeszcze inne przeskalowują się, przez co są poobcinane. Oczywiście istnieje w ustawieniach opcja umożliwiająca skalowanie aplikacji, ale czasem trzeba iść na kompromis i wybierać między czarnymi pasami, a obciętym obrazem.
Ponadto nie zawsze zawartość wyświetlana na ekranie dopasuje się do mniejszego ekranu, gdy dojdziemy do wniosku, że jednak wygodniej gra nam się w proporcjach 19.5:9 – wtedy też jedynym rozwiązaniem problemu jest restart aplikacji.
Trochę mało zachęcająco zacząłem sekcję poświęconą wyświetlaczowi, ale wierzcie mi, że ma on swoje mocne strony. Na duży ekranie bardzo dobrze mi się pracowało. Wprowadzanie tekstu na podzielonej klawiaturze jest niezwykle wygodne, a duży obszar roboczy (strony są rozciągane) sprawił, że widziałem po prostu wszystko o wiele lepiej. Przeglądanie zdjęć, czy też korzystanie z portali społecznościowych to kolejne zalety.
Oczywiście nie mógłbym nie wspomnieć o możliwości wykorzystania dużego ekranu do pracy na dwóch oknach jednocześnie, a do tego jeszcze z trzecim pływającym. To wszystko możemy zrobić przy użyciu bocznego menu, które jest wysuwane trochę powoli, ale doceniam jego obecność. Nie do końca jednak rozumiem, dlaczego w trybie podzielonego ekranu, nie ma możliwości dostosowania szerokości – ekran dzieli się tylko na dwie równe części, albo wcale.
Pod względem technicznym elastyczny wyświetlacz FullView 8 nie ma sobie nic do zarzucenia. Generuje soczyste i żywe kolory, nieskończony kontrast i głęboką czerń. Nawet jasność jest na odpowiednim poziomie, a szereg ustawień umożliwia dostosowanie parametrów do własnych preferencji.
Nie zabrakło powiadomień na wygaszonym ekranie. Ekran może wyświetlać zegar, datę, poziom naładowania akumulatora, a także notyfikacje o połączeniach i wiadomościach. Do tego dochodzi jeszcze możliwość personalizacji poprzez dobranie odpowiedniego motywu. Nie możemy sterować jasnością, ale za to jest harmonogram.
Błyskawiczne ładowanie, kompletne wyposażenie i wydajne podzespoły
Z uwagi na konstrukcję w smartfonie zastosowano dwa akumulatory o łącznej pojemności 4500 mAh (2250 mAh x 2) ze wsparciem dla piekielnie szybkiego ładowania HUAWEI SuperCharge o mocy 55W. Co ciekawe do zestawu sprzedażowego dołączona jest ładowarka o mocy 65W, przy której wykorzystaniu akumulatory można naładować do nieco ponad 80% w zaledwie 30 minut. To niesamowite tempo sprawia, że ubytkami energii nie ma się co przejmować. Pełne naładowanie zajmuje natomiast około godziny. O ładowaniu bezprzewodowym możecie zapomnieć, gdyż go tutaj zabrakło.
Energii wystarcza na średnio jeden dzień pracy, o ile korzystanie zarówno z ekranu głównego (6.8”), jak i tego większego. Jeśli rzadziej będziecie rozkładać Huawei Mate Xs, to po ładowarkę powinniście wtedy sięgać co 1.5 dnia. Wyniki te można zatem uznać za naprawdę dobre, aczkolwiek trzeba mieć na uwadze, że smartfon nie ma usług Google, a zatem częsta synchronizacja nie jest wymagana.
Na wyposażeniu jest podwójne złącze kart w standardzie nanoSIM, które przy wykorzystaniu modemu piątej generacji oferuje dostęp do superszybkiej sieci. Nie jest to dual 5G, a zatem z tego dobrodziejstwa można korzystać wyłącznie na pierwszym slocie, aczkolwiek modem LTE kategorii 21 jest już dostępny na dwóch gniazdach.
Do tego dochodzi dwuzakresowy moduł WiFi standardzie 802.11 a/b/g/n/ac (2.4 i 5 GHz), Bluetooth 5.0 (BLE, SBC, AAC, LDAC), a także GPS (Dual Band) z GLONASS, QZSS, jak również Galileo. Co ważne, każdy z wymienionych elementów działa całkowicie bezproblemowo. Nie zabrakło nawet NFC, aczkolwiek płatności zbliżeniowe są dostępne tylko przy wykorzystaniu aplikacji bankowych i innych firm, które oferują swoje usługi.
Umieszczony na prawym boku czytnik linii papilarnych jest na odpowiedniej wysokości, dzięki czemu po jego zdefiniowaniu smartfon odblokowuje się za każdym razem. To także zasługa rozmiarów, bo płytka dotykowa nie jest jakaś specjalnie mała. Na szybkość reakcji też nie mogę narzekać, gdyż wszystko jest w zawrotnym tempie.
Głośnik multimedialny jest umieszczony na dolnej ramce dodatkowego ekranu – brzmi bardzo przyjemnie i jest na odpowiednim poziomie głośności, wystarczającym podczas grania, słuchania muzyki i oglądania filmów. Ubolewać można jednak nad brakiem możliwości wykorzystania w pełni głośnika do rozmów, jako dodatkowego źródła dźwięku. Niby coś tam słyszałem podczas testów, ale to raczej delikatne uzupełnienie, a nie stereo, do jakiego przyzwyczaiłem się w prywatnym smartfonie.
Mocy obliczeniowej w Huawei Mate Xs nie brakuje, gdyż za wydajność odpowiada Kirin 990 5G (2 x Cortex-A76 2,86 GHz + 2 x Cortex-A76 2,09 GHz + 4 x Cortex-A55 1,86 GHz) z 16-rdzeniowym układem graficznym Mali-G76 (600 MHz) i NPU (dwurdzeniowy układ przetwarzania neuronowego). Współpracuje on z 8GB pamięci RAM i szybką pamięcią o pojemności 512GB.
Testy syntetyczne potwierdzają klasę produktu, który zarówno pod względem wydajności procesora, jak również układu graficznego wypada bardzo dobrze na tle konkurencji. I choć Huawei mógł oczywiście postawić na jeszcze więcej pamięci RAM, to jednak jestem zdania, że to, co oferuje, jest wystarczające do bezproblemowego działania, gdyż przestoje nie występują.
W modelu tym aplikacje są przez długi czas trzymane w pamięci podręcznej, dzięki czemu nie są wczytywane od samego początku. Mało tego, nawet niektóre bardziej wymagające gry nie stanowią żadnego problemu dla pamięci.
Smartfon pracuje pod kontrolą interfejsu EMUI 10.1, który bazuje na systemie Android 10. A zatem ma w miarę aktualne oprogramowanie. Nakładka oferuje przydatne rozwiązania i przy okazji przejrzysty wygląd.
Aparaty w Huawei MateXs radzą sobie bardzo dobrze
Huawei Mate Xs otrzymał zestaw aparatów, który jest bardzo dobrze znany wszystkim użytkownikom ubiegłorocznego flagowca, a mianowicie Huawei P30. Jest jednak jeszcze obiektyw dodatkowy TOF 3D odpowiedzialny za efekt płytkiej głębi ostrości. Zestaw wygląda zatem następująco:
- sensor główny 40MP ze światłem f/1.8, 27mm), 1/1.7″, PDAF;
- teleobiektyw 8 MP ze światłem f/2.4, 81mm, PDAF, OIS, 3-krotny zoom optyczny, 5-krotny zoom hybrydowy;
- ultraszerokokątny 16 MP ze światłem f/2.2, 17mm, AF;
- TOF 3D.
obiektyw główny
Zdjęcia wykonane tym zestawem cieszą oko i wyglądają bardzo dobrze. Fotografie zapisane w rozdzielczości 10MP oferują dużą ilość szczegółów, aczkolwiek przy fotografowaniu złożonych obrazów (mam tutaj na myśli kadr, w którym naprawdę sporo się dzieje, aparat czasem się gubi). Zakres dynamiczny w tych ujęciach jest świetny, podobnie jak równomierność. Jednak kolorystyka może nie przypadać do gustu wszystkim, a do tego ostrość zawsze mogłaby być lepsza.
→→→ Zobacz zdjęcia w pełnej rozdzielczości ←←←-
Zdjęcia wykonane z potrójnym zbliżeniem optycznym wyglądają dobrze i nie można mieć do nich większych zastrzeżeń. Szkoda jednak, że zbliżenie nie jest większe, takie przynajmniej 5x, jak ma to miejsce w Huawei P40 Pro. Oczywiście można zadowolić się rozwiązaniem hybrydowym w przypadku 5x, ale to jednak nie to samo, bo przecież tutaj następuje crop zbliżonego obiektu. Na plus obecność optycznej stabilizacji obrazu, która zapobiega poruszeniom.
zoom optyczny x3
szeroki kąt
Oczywiście Huawei zdecydował się na przeskalowywanie fotografii i rozciąganie ich do rozdzielczości aparatu głównego, a zatem 10MP, zamiast po prostu zostawić 8MP. Wtedy też zdjęcia byłby lepsze.
Jeśli chodzi natomiast o ultraszerokokątny obiektyw 16MP to radzi sobie wystarczająco dobrze i w zasadzie nie daje powodów do narzekań, a co jeszcze ważniejsze nie jest gorszy od konkurencji z obiektywami o podobnych parametrach.
Materiał wideo nagrywać można w maksymalnej rozdzielczości 4K i to w 60fps. Możliwe jest również rejestrowanie nagrań w rozdzielczości FHD przy 30 kl./s., jak również przy 60 kl./s.
Niestety do jakości zarejestrowanych filmów mam zastrzeżenia, gdyż ewidentnie coś zostało skopane w oprogramowaniu, przez co na filmach widać migotanie. Jeśli jednak pominąć ten fakt, to film wygląda dobrze, a rejestrowany dźwięk jest poprawny. Swoje zadanie spełnia także stabilizacja obrazu.
Podczas nagrywania można przełączać się pomiędzy obiektywami, aczkolwiek nie zalecam tego robić w gorszych warunkach oświetleniowych, bo jednak różnica w jasności przysłon poszczególnych obiektywów jest bardzo widoczna.
Ogromnym rozczarowaniem jest także praca czujnika pomiaru ostrości, który nie był w stanie wyostrzyć obiektów znajdujący się na pierwszym planie i tym samym rozmyć tła.
W dedykowanej aplikacji do zdjęć tryby fotografowania znajdują się na zewnątrz, a ich zmiana odbywa się poprzez przesuwanie palcem po ekranie w lewą lub prawą stronę. Interfejs jest intuicyjny i czytelny. Do większej ilości można dostać się z ostatniej karty po prawej stronie. Przełączanie się pomiędzy obiektywami odbywa się za pomocą suwaka na ekranie głównym.
Ciekawym dodatkiem jest możliwość wykorzystania tylnego ekranu do podglądu ujęcia w czasie rzeczywistym, przez osobę fotografowaną.
Podsumowując i reasumując
Po dwóch miesiącach spędzonych z Huawei Mate Xs wiem, że to nie jest smartfon dla mnie i to nie tylko ze względu na zaporową cenę, aczkolwiek ma on wiele zalet.
Nie da się ukryć, że pod względem konstrukcyjnym Huawei Mate Xs to prawdziwe dzieło inżynieryjne dzięki unikalnej konstrukcji Falcon Wing, inspirowanej skrzydłami sokoła. Ten model wygląda wręcz fenomenalnie i swojego konkurenta rozkłada na łopatki. Widać zatem, że Huawei osiągnął zamierzony cel, aczkolwiek w mojej opinii nie jest on idealny.
Ta niebywale rysująca się powłoka zabezpieczająca elastyczny panel, wybrzuszenia wyświetlacza na zgięciu mocno wyczuwalne pod palcami i zarazem widoczne, prześwity w konstrukcji umożliwiające zajrzenie do wnętrza, jak również możliwość odchylenia części tylnego panelu, to wady konstrukcyjne, których Huawei powinien się wstydzić.
Huawei Mate Xs sprawdzi się lepiej jako smartfon dodatkowy, a nie podstawowy, gdyż zaoferuje mnóstwo niesamowitych chwil kosztem radzenia sobie z różnego rodzaju kompromisami. Niemniej pod względem specyfikacji technicznej nie można mu niczego zarzucić, gdyż zastosowano w nim topowe podzespoły, a pewne niedociągnięcia można wyeliminować aktualizacjami oprogramowania.
To wszystko nie zmienia faktu, że czas spędzony z Huawei Mate Xs będę wspominał bardzo dobrze, gdyż była to dla mnie przygoda, na którą nie byłbym w stanie sobie pozwolić, gdyby nie charakter mojej pracy. To po prostu niesamowite urządzenie, które przesuwa granicę i pozwala spojrzeć na przyszłość branży.
Zakup Wam jednak odradzam (no, chyba że w zacnej promocji), gdyż jest to bardziej koncepcyjny model wprowadzony do sprzedaży i skierowany do wszystkich tych, którzy technologię jutra chcą mieć już dzisiaj i to za wszelką cenę.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.