Mamy to! Przed Wami test opaski Xiaomi Mi Band 5, która ma udowodnić, że na rynku tanich smartbandów ciągle #XiaomiLepsze. Czy nowa odsłona urządzenia, które zmieniło świat wearables, ciągle jest najlepszą z najtańszych opcji?
Opaskę Xiaomi Mi Band 5 do testów otrzymaliśmy z Aliexpress. Dodam, że między 13 a 16 lipca na tej platformie odbędzie się duża promocja na opaski Xiaomi – cena ma spaść o blisko 45%, a do niektórych zamówień opaski będą dodawane za darmo. Więcej szczegółów niebawem zaprezentujemy na gsmManiaKu.
Choć do smartfonów Xiaomi mam dość ambiwalentny stosunek, to już wiele innych urządzeń tej marki zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. Tak było z … wszystkim inteligentnymi opaskami marki:
Xiaomi moim skromnym zdaniem dokonało cudu na miarę tego, jaki firmował główny bohater „Wilka z Wall Street”: stworzyło modę/potrzebę na całą niszę produktów, która z jednej strony miała ułatwiać korzystanie ze smartfona (powiadomienia z aplikacji, odszukanie telefonu itp), z drugiej odpowiadała na oczekiwania rosnącej rzeszy sportowców-amatorów.
Dziś zapominamy, że przed Mi Bandami mało kogo – poza zapaleńcami – interesowała liczba kroków, puls, przebyty dystans, monitorowanie aktywności treningowej. Jakby nie patrzeć, to Xiaomi wprowadziło smartbandy pod strzechy – i nie zapowiada się, żeby ktoś inny miał zająć jego miejsce.
Jeszcze jedno spostrzeżenie kołacze mi się po głowie: to właśnie Xiaomi udała się trudna sztuka oferowania taniego produktu, który – mimo niskiej ceny – nie był obciachowy. Opaski firmy można dostrzec u emerytów i dzieci, fanów mokasynów świecących gołymi kostkami i dresów na każdą okazję, miłośników dżemów i musztardy.
Najnowsza, już 5-ta odsłona opaski nie ma łatwego zadania. Z jednej strony fala hype’u na pierwsze wieści o płatnościach zbliżeniowych, z drugiej przekonanie, że Chińczycy w rzeczywistości poza kosmetycznymi zmianami reszcie świata nie zaprezentują nic nowego, poza delikatnym liftingiem.
Jak zauważyliście, kursywą podkreśliłem czujnik SpO2 i NFC – ten pierwszy ciągle czeka na uruchomienie, natomiast z NFC skorzystamy jedynie w Chinach, przynajmniej na razie.
Band 5 kontynuuje wzornictwo, jakie wypracowały poprzednie modele: to ciągle ta sama, niezwykle charakterystyczna pastylka, którą możemy wyjąć z paska.
Na szczęście zrezygnowano z konieczności jej wyłuskiwania do każdego ładowania i możemy cieszyć się rodzajem ładowarki analogicznym choćby do tej z Amazfit GTS – piny ładujące są wspomagane przez silny magnes, dzięki czemu wystarczy przyłożyć slot do tyłu Mi Banda i włala-szek, rozpoczynamy uzupełnianie energii.
Choć nieco zwiększono ekran urządzenia, to zmiana jest dość kosmetyczna i nie stanowi rewolucji. Podobnie użyte materiały nie odbiegają od tego, z czym mieliśmy do czynienia choćby przy okazji 4ki.
Mamy tu do czynienia z dość twardym paskiem ze znanym, zatrzaskiwanym systemem zamykania zamiast tradycyjnej szlufki i pastylkę, o której materiałach trudno powiedzieć coś wiążącego – po prostu procent nie chwali się zabezpieczeniem ekranu odpornym na zarysowania szkłem ani wzmocnionym ceramiką tyłem.
Sądząc po poprzednikach, w Mi Band 5 nie znajdziemy Gorilla Glass ani podobnych rozwiązań i zakup jakiejś formy ochrony wyświetlacza będzie sensownym rozwiązaniem – podczas korzystania z 3ki miałem wrażenie, że rysowała się od samego patrzenia.
Niestety, mimo powiększenia i rozjaśnienia wyświetlacza ciągle jest on słabo czytelny w świetle słonecznym, a niewielkie literki utrudniają odczytanie powiadomień.
Jeśli miałbym zestawić tę opaskę z konkurencją pod względem jakości wykonania i komfortu użytkowania, postawiłbym raczej na rozwiązania od Huawei: już taniutki Band 4 (sprawdź test Huawei Band 4) był wygodniejszy i mniej odczuwalny w czasie całej doby noszenia na nadgarstku.
Wszyscy wyjadacze, mający już do czynienia z urządzeniami Xiaomi pracującymi na autorskim oprogramowaniu tego producenta, poczują się po odpaleniu Banda 5 jak w domu. Warto zauważyć, że prostota systemu pozwoli opanować urządzenie błyskawicznie nawet tym użytkownikom, którzy zaczynają przygodę ze smartbandami.
Menu Mi Band 5 wygląda następująco:
Obsługa jest zwykle bezproblemowa, choć zdarzają się nieprecyzyjne reakcje na komendy dotykowe. Na plus należy zaliczyć duże możliwości personalizacji – tarcze zegarka zmieniamy poprzez Mi Fit i zakładkę „Sklep”, gdzie zgrupowano wiele darmowych opcji, ułożonych według kategorii (m.in. moda, trening, technologie).
Opaski Xiaomi nie miały łatwego życia, jeśli chodzi o kwestię dokładności pomiarów: ilustracją niech będzie słynne mierzenie prze 3kę pulsu na rolce po papierze toaletowym:
Wraz z 4ką jakość pomiarów znacząco się poprawiła – tym więcej oczekiwałem po recenzowanym modelu, jednak jak się szybko okazało, były to marzenia nierealne, podkręcone przez zapowiedzi Xiaomi o lepszych czujnikach i algorytmach.
Spójrzcie sami na poniższe rezultaty.
Wyniki z treningu siłowego:
Zastanowiły mnie tak poważne różnice wskazań pomiędzy urządzeniami i kolejnego dnia próbę przeprowadziłem przy innym treningu siłowym:
Jak widzimy, rozbieżności pomiędzy urządzeniami i oprogramowaniem są znaczne i ani taniutki Band 5, ani droższy GTS nie był w stanie wyłapać szybkich zmian pulsu i chwilowego tętna wynoszącego około 160 ud/min.
Xiaomi nie sprawdzi się w przypadku osób, których trening oparty jest o interwały, duże wahania pulsu, wysokie tętno chwilowe.
Trening z Mi Bandem 5 może być efektywny w przypadku dłuższego wysiłku o zrównoważonym tempie – wtedy dane będą miarodajne. Badanie pulsu spoczynkowego opaska przeprowadza prawidłowo, a wyniki zestawione z tym, co wskazywał tradycyjny naramienny ciśnieniomierz były rozbieżne o symboliczne wartości.
Ze względu na brak wbudowanego GPS (Mi Band pobiera dane ze sparowanego smartfona) nie możemy mówić o dokładności tego parametru.
Mimo zapewnień Xiaomi o wzbogaceniu funkcji monitorowania snu nie zauważyłem poprawy w stosunku do tego, co oferuje Amazfit GTS (nie mówiąc już o urządzeniach Huawei, które tę działkę mają opracowaną niemal do perfekcji). Po jednej z nocy dwa urządzenia, połączone z innymi smartfonami i aplikacjami, wskazały:
Oba urządzenia pozwalają także na porównanie ostatniego snu z naszymi zwyczajowymi normami. Niestety Mi Band 5 zawiódł mnie w tej kwestii, wskazując blisko półgodzinne przebudzenia w czasie nocy – co jest całkowitą nieprawdą.
Bliższy prawdy był Amazfit, który rozpoznał 4 minuty wybudzenia. Właśnie ta wartość byłaby zgodna z tym, co pamiętam i na co wskazywał poziom mojej regeneracji. Szkoda, bo przez te błędy osoby, które na pierwszym miejscu kładą jakość analizy snu i potrzebują niedrogiego urządzenia, wybiorą opaskę Huawei.
W przypadku Banda 5 mamy do czynienia z oprogramowaniem, które nie pozwala na wielozadaniowość. Oznacza to, że fani muzyki po wybraniu treningu stracą możliwość zmiany kolejności utworów, podobnie nie uruchomimy innych funkcjonalności jak stoper czy prognoza pogody.
Gdyby zestawić wspominane urządzenia od najbardziej efektywnych, kolejność byłaby taka: Polar, GTS, Mi Band 5. Spójrzmy jednak na ceny: H10, czyli sam pas na klatkę piersiową, służący wyłącznie do określania tętna, kosztuje 200 zł; Amazfit GTS około 500 zł, natomiast Mi Band 5 mniej niż 150 zł.
Dodatkowo podejrzewam, że niewielu użytkowników chce kupić najnowszą odsłonę Banda do maksymalnie wiernego monitorowania wyników sportowych, a kluczem wyboru jest świetny stosunek ceny do jakości i ogromna uniwersalność.
Wszystkie Bandy kusiły bardzo dobrym czasem pracy i to samo zapowiada najnowsza odsłona. Wystarczy przypomnieć, że 4ka mogła pochwalić się baterią o pojemności 110mAh, natomiast 5tka ma nieco większe ogniwo 125mAh.
Patrząc na podobne możliwości opasek, ale nieco większy ekran nowego modelu i więcej funkcji, można obawiać się, że 20 dni, które stanowiły górną granicę działania poprzednika, będą trudne do osiągnięcia.
Istotnie tak jest – bez niepotrzebnego wzbudzania ekranu i przy podstawowej tarczy, z włączonym ciągłym monitoringiem tętna (co 1 min) oraz analizą snu i wszystkimi powiadomieniami, przy niespełna 1,5 h treningu, możemy być pewni spadku poziomu baterii o 10-12% na dobę.
Nie da się pominąć milczeniem podstawowej różnicy pomiędzy 5tką a 4ką: koniec z ładowaniem po wyjęciu pastylki z paska!
Tak, nie musimy się z nim szarpać i nadwyrężać jego wytrzymałości. Wystarczy, że połączymy tył smartbanda (podwójne piny na magnetycznym slocie) do dodawanego z opakowaniu przewodu, by cieszyć się ładowaniem urządzenia.
Czas ładowania wynosi nieco ponad 1,5 godziny.
Oczywiście uspokoję od razu fanów eksperymentowania z wyglądem Mi Banda: bez problemu wyjmiemy go z oryginalnego paska i możemy przebierać w mnóstwie innych, kuszących cenami akcesoriów.
Mimo prób sparowania Mi Banda 5 z apką Amazfit na dwóch różnych smartfonach, nie udało mi się połączyć tej opaski z aplikacją, której używam na co dzień. Z tej przyczyny testy przeprowadzałem na apce Mi Fit, którą szczegółowo przedstawiałem przy okazji recenzji Verge Lite – tam też odsyłam szerzej zainteresowane osoby, tutaj skupiając się jedynie na podstawowych funkcjach istotnych z perspektywy Mi Band 5.
Po sparowaniu urządzenia zobaczymy ekran główny Mi Fit, na którym umieszczono kluczowe treści:
Poniżej znajdowała się reklama (!) ZenBuds i kolejno ostatni trening oraz śledzenie celu dziennego. Na samym dole umieszczono zakładki do poszczególnych sekcji aplikacji: trening (czyli omawiana), znajomi (możliwość podglądania postępów znajomych oraz ich „zaczepiania”) i profil, gdzie znajdziemy wszelkiego rodzaju ustawienia (od tarczy, przez czas wyświetlania informacji przez opaskę i tryb nocny po opcje monitorowania tętna).
Choć Mi Fit nie wygląda zbyt interesująco (a przy Amazfit razi archaicznym designem), to pracuje bez zastrzeżeń – nie miałem problemów z jej zawieszaniem czy zaskakującym działaniem.
Mi Band 5 w żadnym wypadku nie jest urządzeniem rewolucyjnym, choć – ponownie – Xiaomi udaje się podnieść poprzeczkę dla standardu w segmencie tanich inteligentnych opasek. Z nowym modelem otrzymujemy:
Gdyby nie zastrzeżenia co do jakości pomiarów snu i aktywności przeprowadzanych przez opaskę, byłaby to bezkonkurencyjna propozycja.
Niestety, dodajmy do tego słabą czytelność wyświetlacza w pełnym słońcu; maleńkie literki, przez co musimy wpatrywać się w ekran by odczytać powiadomienie i losowe problemy z reakcją na dotyk, a okaże się, że Chińczycy muszą jeszcze sporo poprawić.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Samsung Galaxy Z Flip7 i Z Fold7 dostaną większe ekrany, choć nic nie mówi się…
realme Neo7 pojawił się w Geekbench z MediaTekiem Dimensity 9300+ i 16 GB RAM. Smartfon…
Już nie mogę się doczekać, by w 2025 roku wydać własne pieniądze na telefony z…
Inteligentna opaska Fitbit może nie tylko mierzyć naszą kondycję fizyczną, ale i stan naszego zdrowia…
Graczu, tego RPG po prostu musisz mieć w swojej wirtualnej bibliotece. Mogę ci zagwarantować, że…
Xiaomi 15 Ultra po dzisiejszym przecieku nie ma już dla nas tajemnic. Poznaliśmy pojemność baterii,…