Jak na pewno nie będzie wyglądał Huawei P50 Pro? Tak, jak na dzisiejszym renderze, bo choć front wygląda całkiem prawdopodobnie, tak tylny panel to już wymysł. Najlepszy jest jednak stylus, dzięki któremu Huawei P50 Pro mógłby konkurować z Galaxy Note 20.
Jest piątkowe popołudnie. Co może być lepszego, niż rozluźniający render Huawei P50 Pro, który jest raczej mało prawdopodobny? Lista pewnie jest długa, ale skoro tutaj dotarłeś, to może Ci się spodoba.
Dzisiejszy render przedstawia smartfona, który ma niewielkie szanse trafić do sprzedaży. To oczywisty efekt pracy fana, który przedstawia swoją wizję flagowca. Zacznijmy od tych elementów, które są prawdopodobne.
Całkiem możliwe, że właśnie tak będzie wyglądał front urządzenia. Huawei stawia na ewolucję, notch stawał się mniejszy, aż stał się podwójną dziurką na przedni aparat. Render przedstawia skurczenie jej do minimalnych rozmiarów – do tego stopnia, że trzeba się zastanowić, gdzie jest rozpoznawanie twarzy – pewnie pod ekranem.
Drugim – i ostatnim – prawdopodobnym elementem jest… kolor urządzenia. Reszta niestety została wzięta z wyobraźni, a i to ciężko mi uwierzyć, że stworzył go ktoś, kto naprawdę lubi Huawei.
Zacznijmy od wyspy aparatu, która jest gigantyczna i to bez powodu, bo obiektywy wcale nie potrzebują aż tyle miejsca. Druga sprawa to napis 48 MP, podczas gdy główny sensor niemal na pewno będzie miał 108 MP – i to już w Huawei Mate 40 Pro. To wszystko jednak nic, dopóki nie spojrzymy na ostatni render.
Według autora Huawei P50 Pro miałby dostać możliwość obsługi przy pomocy stylusa. Owszem, Huawei ma w swojej historii rysiki, ale żaden z nich (i nie jest to tylko moja opinia) nie zbliżył się wygodą do S Pen od Samsunga. To nie jest jednak najlepsze – ten z renderu przypomina stylusy, które można kupić za 50 centów w chińskich sklepach. Nie ma szans, żeby trafił do flagowca w takiej formie.
Krótko podsumowując – byłbym w szoku, gdyby finalny produkt przypominał ten z renderów. We front jestem w stanie uwierzyć, ale tylny panel i obecność stylusa są całkiem nieprawdopodobne.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.