Czy smartfony w Polsce są drogie? Zdecydowanie, wystarczy porównać ich ceny do minimalnej płacy oraz średniego wynagrodzenia w Polsce i na Zachodzie, żeby to zauważyć. Nie jest jednak tak źle, a dzisiaj pokażemy to na dwóch przykładach.
W 2020 roku ceny smartfonów poszybowały w górę i może się wydawać, że gorzej być już nie może. Może – a nawet będzie, ale dzisiaj nie o tym. Do corocznych podwyżek zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale wcale nie mamy najgorzej. Postaram się to udowodnić na podstawie dwóch przykładów, z którymi stykam się na co dzień.
Zacznijmy od Indii. Długo zabierałem się za to, żeby przyjrzeć się bliżej tamtejszemu rynkowi. Posłużę się informacją z dzisiaj – dobrze nam znany Realme X50 Pro właśnie zdrożał w indyjskich sklepach. Nie to, że skończyła się na niego promocja, albo najpierw staniał, a potem zdrożał. Po prostu podniesiono jego cenę w stosunku do rynkowej premiery.
To nie jest jedyny przykład zjawiska, którego w Polsce nie znamy. Jeśli cena została ustalona na określonym poziomie, to najpierw na nią narzekamy, a później czekamy na promocję, obniżki i wyprzedaże. Rzadko dochodzi jednak do historii (do głowy przychodzi mi tylko Huawei P40 Lite), kiedy smartfon po premierze kosztuje jeszcze więcej, niż obiecywano.
Druga sprawa to zbójeckie opłaty, które ponoszą użytkownicy smartfonów na rzecz podatków. Może się wydawać, że podatki w Polsce są i to całkiem wysokie – zgadzam się, mogłyby być niższe. O pomysłach na dodatkowe opłaty od smartfonów regularnie pisze dla Was Amadeusz – jeden pomysł jest głupszy od drugiego. Oto kilka przykładów:
- Próbuję zrozumieć argumenty artystów, ale to chybione idee. „Podatek od smartfonów” jest chyba nie do obrony
- Zbigniew Hołdys przekonuje o słuszności „podatku od smartfona”. Szkoda, że to festiwal dziwnych argumentów
- Minister Gliński o opłacie reprograficznej: „smartfony nie podrożeją, bo w Niemczech są tańsze”
- Fiskusie, nie zwalniaj! Oto nowe propozycje „podatków od smartfonów”!
To jednak jeszcze nic, bo w Polsce nie wpadli jeszcze na to (obym nie poddał pomysłu), żeby dodać konkretne opłaty za zakup smartfona poza granicami kraju. Nie mówię tu o VAT, które czasami trzeba zapłacić przy zakupie smartfona z Chin. Mam na myśli dodatkową kwotę, jeśli IMEI wskazuje na zakup za granicą.
Koronnym przykładem kraju, w którym taka opłata jest na porządku dziennym, jest Turcja. Działa to tak – kupujesz smartfon tutaj i wierzcie mi – nigdy nie kosztuje on w przeliczeniu na dolary tyle, ile w Polsce. Zaznaczę dla ciekawych, że Wasz smartfon podziała z tutejszą kartą przez 3 miesiące. Można więc myśleć o zakupie telefonu z innego kraju, ale tutaj do gry wchodzi podatek, który jest… olbrzymi.
Niezależnie od ceny modelu, taka rejestracja wymaga paszportu, przypisania urządzenia do paszportu (na okres dwóch lat, przez który nie możecie go sprzedać) oraz ponad 1000 złotych. Niezła metoda, by odstraszyć każdego od sprowadzania z Chin, prawda? Cóż, tutaj nie jest łatwo być maniaKiem smartfonów.
Konkluzja jest taka, że niewątpliwie są lepsze kraje, by być zajawionym na nowe technologie – na przykład Chiny, gdzie elektronika jest tania, choć specyficzna (na przykład brak Google). Wydaje mi się jednak, że w Polsce nie jest źle – owszem, telefony, laptopy i tak dalej są drogie w porównaniu do zarobków, ale mogło być dużo gorzej.
Ciekawy jestem Waszych doświadczeń, jeśli chodzi o ceny smartfonów poza Polską. Jeśli mieszkacie poza granicami, to podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.