Przed Wami test Sony WF-XB700: sprawdzamy, jak rozrywkowe brzmienie, z którego słynie japoński producent, sprawdza się po dodatkowej kuracji „ubasawiajacej”. Świetna wygoda, dopracowane sterowanie, moc niskich tonów i kilka potknięć, które zaskakują.
Jeszcze nie opadł kurz po spóźnionej recenzji WF-1000XM3 (sprawdź test Sony WF-1000XM3), a już na nasze łamy zawitał nowszy model ze stajni Japończyków, który ma oczarować fanów mocnego uderzenia i niskich tonów.
Sony WF-XB700, bo o nim mowa, to słuchawki True Wireless, na opakowaniu których dumnie odznacza się fraza EXTRA BASS, dająca nam przedsmak tego, czego możemy się spodziewać podczas odsłuchu.
Dotąd seria EXTRA BASS plasowała się gdzieś pośrodku cennika Sony i tak jest też w przypadku jej najnowszego przedstawiciela, który wyceniono na nieco ponad 500 zł.
W tej cenie WF-XB700 będzie musiał walczyć nie tylko z markowymi konkurentami w rodzaju Creative (sprawdź test Creative Outlier Gold), ale też niskobudżetowymi modelami, które przewartościowały myślenie o tym, jak mogą zagrać niedrogie słuchawki (choćby Tronsmart Onyx Ace czy AWEI T19).
Sprawdzamy, jaką taktykę przyjęło Sony na walkę o obecność wśród średniej półki słuchawek True Wireless.
Zaskakuje spory przetwornik, nieco ustępujący temu, co proponuje choćby Huawei we Freebudsach, zapowiada ciepłe brzmienie, które dodatkowo ma wzmocnić zestrojenie oraz zamknięta konstrukcja. Podobne – choć pozornie na minus – wyróżnia się tradycyjne sterowanie poprzez wciskany przycisk.
Na pokładzie znajdziemy również Bluetooth w wersji 5.0, obsługę SBC i AAC (bez kodeków wysokiej jakości) i konstrukcję, która powinna usatysfakcjonować osoby uprawiające sporty.
Sposób, w jaki Japończycy traktują ekologię, jest na swój sposób rozczulający: słuchawki otrzymujemy w efektownym opakowaniu, którego zewnętrzna część stanowi element dekoracyjny, skrywający grube pudełko wykonane z tektury (obstawiam na tworzywo pochodząc z recyclingu), a wewnątrz niego znajdziemy jeszcze plastikową wytłoczkę i stertę papierowych instrukcji.
Właśnie te ostatnie po rozłożeniu mają format tradycyjnego, papierowego dziennika (!), którego lektura – ze względu na maleńką czcionkę – przypomina czytanie japońskiej prasy.
Na plus – nie zabrakło polskojęzycznej części instrukcji, co obecnie należy do rzadkości. Nie zapomniano także o dołączeniu dość krótkiego przewodu USB-C, którym podładujemy etui oraz 3 par dodatkowych silikonowych nakładek na słuchawki w różnych rozmiarach.
Plastikowa wytłoczka świetnie trzyma słuchawki wraz z etui i zabezpiecza je przed uszkodzeniem – to optymalne rozwiązanie zwłaszcza w zestawieniu z obiciem wewnętrznej strony wieczka opakowania miękką gąbką.
To detale, z których Sony słynie, a których ze świecą szukać wśród innych producentów.
Po wyjęciu słuchawek z pudełka zaskakuje słaba jakość plastiku, z którego wykonano zarówno je, jak i etui. Mówię to z żalem, bo w cenie około 500 zł spodziewałbym się czegoś więcej niż leciutkiego, trącącego taniością tworzywa, jakie spotykamy w chińskich TWsach za 1/5 tej ceny.
Wiem, że w kategoriach Sony to model maksymalnie średniopółkowy, jednak taka oszczędność wydaje mi się nie na miejscu i razi.
Etui ładujące jest spore i ma nieregularny kształt, przez co jego przenoszenie w kieszeni jeansów nie należy do komfortowych. Choć na pierwszy rzut oka nie widać na nim wbudowanej diody, oznajmiającej choćby o podłączeniu do gniazdka, to takową znajdziemy zręcznie ukrytą pod przyciemnionym, ale przeźroczystym wieczkiem.
Działanie samego wieczka jest poprawne, choć nieco trudno je odchylić (zbyt wąskie wycięcie służące do jego podważania) oraz sprężyna pomaga otworzyć je dopiero w końcowej fazie uchylania.
Choć materiały nie są najwyższych lotów, to już spasowanie i poręczność jest bezkonkurencyjna. Silny magnes pomaga nam błyskawicznie odłożyć słuchawki do etui bez zagrożenia, że „coś nie styknie” i nie będą się ładowały. Na tylnej ściance znajdziemy odsłonięte gniazdo ładowania z USB typu C, obsługujące Quick Charge.
„Pąki” cechują się ciekawą konstrukcją: ich zewnętrzna część jest duża, ale płasko wyprofilowana, dzięki czemu niezbyt wystaje po założeniu, a elementy wprowadzane do kanału ucha są dość rozbudowane i tak zaprojektowane, że szczelnie oddzielają nas od hałasów otoczenia nie tylko silikonową końcówką, ale też plastikowym kołnierzem.
To świetne rozwiązanie – Sony WF-XB700 to jedne z najwygodniejszych słuchawek TWS, jakie miałem przyjemność testować.
Nie można zarzucić im niczego w kwestii stabilnego zamocowania w uchu – stanowią one przeciwieństwo droższego modelu WF1000, który zupełnie nie sprawdzał się podczas uprawiania sportów, ciągle wymagając pooprawiania.
Warto wspomnieć, że słuchawki są zupełnie niewrażliwe na nawet energiczne ruchy głową i szybki bieg ze zmianami tempa, a raz zamocowane trzymają się swojego miejsca jak rycerz ortalionu kołczanu prawilności.
Zaskakuje też duża zdolność WF-XB700 do pasywnej izolacji, która zbliża się do tego, co oferują topowe produkty Jabry (sprawdź test Jabra Elite Active 75t).
Omawiane słuchawki to jedne z naturalnych wyborów sportowców i tych użytkowników, którzy na pierwszym miejscu stawiają rozrywkowe brzmienie i bardzo dobre, stabilne osadzenie w uchu.
Sony WF-XB700 to słuchawki, które wydają się stworzone do długich rozmów: są lekkie, wygodne, łatwo prawidłowo umiejscowić je w uchu, a głos przenoszą bez problemów mimo braku „cudownych” technologii odszumiających.
To jedne z głośniejszych modeli, które nie powodują żadnych problemów z rozmowami, nie tną połączenia i świetnie radzą sobie z przenoszeniem głosu w obie strony.
Bateria potrafi pozytywnie zaskoczyć: o ile w trybie rozmów pozwala na mniej (około 5 h pracy), to już blisko 9 h czas odsłuchu jest naprawdę satysfakcjonujący. Niestety nie da się tego powiedzieć o etui doładowującym, ponieważ pozwala ono jedynie podwoić czas pracy, co w zestawieniu choćby z taniutkimi Awei T19, Outlier Gold czy Pamu Slide nie jest chlubnym rezultatem.
Na szczęście sytuację poprawia szybkie ładowanie: 10 minut pozwala nawet na godzinę dalszego odsłuchu.
U dołu każdej słuchawki znajdziemy otwory skrywające mikrofon oraz fizyczny, niewielki, ale dzięki wystającej konstrukcji zaskakująco sprawnie funkcjonujący przycisk sterujący, reagujący na wciśnięcia.
Sterowanie sprawdza się wyśmienicie – to jedne z tych słuchawek, które bezbłędnie reagują na komendy i nie mamy szans na przypadkowe naciśnięcie przycisku np. podczas poprawiania słuchawki w uchu.
Sony WF-XB700 pozwalają na sporo w zakresie sterowania i warto dać im szansę mimo – na pozór gorszych od dotykowych – przycisków.
Prawa słuchawka:
Lewa słuchawka:
Odebranie połączenia to naciśniecie dowolnego przycisku, zakończenie – analogicznie.
Reset słuchawek: naciskamy przez 20 s przycisk lewej słuchawki, kiedy czerwona dioda przestaje migać, zwalniamy go i powtarzamy operację na prawej słuchawce.
Jeśli wykonany w ten sposób reset nie pomaga, Sony przewidziało dodatkową opcję: jednocześnie przez około 15 s przyciskamy przyciski prawej i lewej słuchawki, kiedy diody zaczną migać na czerwono, puszczamy przyciski i naciskamy je ponownie.
Po 4 mignięciach diod na niebiesko urządzenie zostaje przywrócone do ustawień fabrycznych.
Dlaczego poświęcam cały akapit na opis resetowania? Niestety Sony WF-XB700 obsługują tylko jedno połączenie jednocześnie, więc przed sparowaniem z innym urządzeniem będziemy musieli wykonać drugą z powyższych czynności 🙂
Mówiąc o brzmieniu WF-XB700 nie sposób uwolnić się od określenia będącego znamiennym członem jego nazwy. Basu jest dużo i na szczęście zwykle jest rzeczywiście EXTRA jakości, choć nieraz zabraknie mu tej rozpiętości i plastyczności, jaką charakteryzuje się choćby wspominana już Jabra Elite Active 75t.
Od razu śpieszę uspokoić te osoby, które lubią bas, ale nie tolerują tego, kiedy zaczyna przesłaniać resztę pasma i przymulać całość brzmienia. Na szczęście Sony dobrym zestrojeniem uniknęło zaciemnienia dźwięku i za to należą się marce duże brawa, bo jest to sztuka, która nie zawsze kończy się sukcesem.
Największe zaskoczenie stanowiło dla mnie to, że mimo ataku na rozrywkowe, ciepłe brzmienie WF-XB700 dobrze radzą sobie nie tylko z muzyką premiującą tego typu odcienie, ale także z trudniejszą muzyką gitarową (w tym akustyczną), kameralną klasyką, popem z lat 80-tych czy jajcarskimi klimatami w rodzaju Steve 'n Seagulls.
Jednak jak można się domyślać jest to już reprodukcja dźwięku oparta na zaakcentowanym basie i podbiciu konturu, który daje muzyce dodatkowego „kopa” – nie każdy skusi się na podkoloryzowane w ten sposób utwory, jednak trudno ukrywać, że własnie tego typu zestrojenie jest najczęściej oczekiwanym przez większość klientów.
Sprawdźmy, jak Sony poradziło sobie z kilkoma przykładowymi utworami (Tidal, wysoka jakość, AAC):
Leprous „I Lost Hope”: utwór, na którym wykładały się najróżniejsze słuchawki bez względu na cenę, stanowiący trudny w odzwierciedleniu miks pulsującego, elektronicznego tła z niskimi zejściami z przechodzącym w falset głosem wokalisty i sporą liczbą przeszkadzajek w tle, w interpretacji Sony zabrzmiał nadzwyczaj dobrze! Spodziewałem się, że bas przytłumi wyższe tony, jednak bez problemu można je było wyłowić, a całość wybroniła się mocnym, mięsistym przekazem z zachowaniem średnicy.
Lady Gaga „Stupid Love”: elektropop w dobrym wydaniu, który wyróżnia niezwykle mocny głos wokalistki. Sony wydaje się być w swoim żywiole w tego typu utworach – brzmienie jest rozrywkowe, lecz jednocześnie energiczne i nie zabiera siły wyśpiewywanych fraz. Bas schodzi nisko i bez względu na muzyczne fascynacje potrafi nas zmusić do bujania się w rym muzyki.
Nevermore „The River Dragon Has Come”: techniczny metal tkwiący korzeniami w latach 90-tych zaskakuje angażującym brzmieniem i daje masę frajdy. Jest mocno, z wyrazistą sekcją rytmiczną, dobrze wzorowanym wokalem. To własnie tego rodzaju utwory najlepiej odsłaniają Vkowe zestrojenie słuchawek z podbitymi krańcami pasma.
Gdybym miał jednoznacznie odradzić ten model osobom słuchającym określonych typów muzyki, na pewno nie nadają się one do odtwarzania koncertów rockowych, metalowych, a nawet popowych.
W słabszych realizacjach Sony sprawiają, że mizerne już brzmienie staje się mocno kluchowate i nieczytelne – nieważne, czy słuchamy koncertu z Męskiego Grania, czy Queen z Wembley bądź Metalliki z San Francisco, nie będzie to czyste i zapewniające przynajmniej poprawną przestrzeń odwzorowanie.
Nie spodziewajmy się także cudów przy odgrywaniu starszego rocka i metalu – Metallika z „Master of Puppets” zabrzmi sucho i nienaturalnie dudniąco, podobnie „Evil” Mercyful Fate – średnica jest przeciętna, niskie podbite a góra potrafi nieprzyjemnie zaszeleścić.
Dla sprawiedliwości dodajmy, że przywołane utwory nie stanowią mistrzostwa masteringu, ale mimo wszystko – do starszej muzyki gitarowej polecałbym inne słuchawki.
Z drugiej strony Death z „To Forgive Is to Suffer” brzmi jak nasterydowany metalowy wyziew, w którym ciągle wychwycimy maestrię perkusji, a solówki tną powietrze jak powinny, więc nowsze mocne granie wychodzi z tej próby zwycięsko.
Jednym słowem: Sony poradzą sobie z większością współczesnej muzyki, zwłaszcza tej, której służy podbarwienie brzmienia i podbicie niskich tonów, natomiast nie wpasują się w gusta fanów starszych rockowych i metalowych kapel czy koncertów.
Sony WF-XB700 nie są ani najdroższe, ani najlepiej wyposażone czy genialne grające, ale to jedne z tych słuchawek, które potrafią wywołać uśmiech dzięki energetycznemu, ocieplonemu brzmieniu.
Dodajmy do tego rewelacyjne trzymanie w uchu, dobrą baterię, proste i bezbłędne sterowanie, niezłe wyciszanie pasywne i dobrą jakość połączeń głosowych ze stabilnym Bluetooth, a okaże się, ze to całkiem rozsądna propozycja.
Niestety, nie możemy zapominać, że za sporo mniejsze pieniądze dostaniemy przynajmniej kilka kuszących modeli o gorszej renomie (jak Awei czy Tronsmart) lub świetnie brzmiące Creative Outlier Gold.
Gdy opadnie kurz po premierze i cena Sony spadnie, będzie to świetny wybór, zwłaszcza dla osób szukających słuchawek przydatnych w czasie uprawiania sportów.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nowy tablet OPPO Pad 3 zadebiutuje już jutro. Na dzień przed premierą sporo o nim…
Dzieli nas dzień od prezentacji średniaków OPPO. O nowym OPPO Reno 13 (Pro) wiemy niemalże…
Już w najbliższy poniedziałek jeden z polskich sklepów odpali kolejne promocje z okazji Black Friday…
Pojemna bateria i energooszczędny procesor trafi do nowego realme C75. Długi czas pracy będzie kartą…
ASUS Zenfone 11 Ultra to tegoroczny flagowiec producenta. Podczas premiery kosztował grubo ponad cztery tysiące,…
Szukasz taniego smartfona z ładowaniem bezprzewodowym? Przeraża Cię wydawać grube tysiące na najnowsze flagowce z…