Ostatnio Huawei nie miał zbyt dobrej opinii wśród słuchawek True Wireless. Nasz test FreeBuds 3i pokazuje, że czas na zmianę passy: jest dużo taniej, ANC w końcu działa jak powinno, jakość rozmów to klasa sama w sobie, a do tego poprawiono (w końcu!) dźwięk.
Całkiem niedawno na naszych łamach gościł inny model z portfolio Chińczyków, czyli FreeBuds 3 (sprawdź test Huawei FreeBuds 3), potrafiący oczarować intrygującym wyglądem, łączącym design dla miłośników retro z „kobiecym” etui, zwłaszcza w czerwonej wersji kolorystycznej.
Niestety FreeBudsy 3 miały kilka niedociągnięć, które nie pozwoliły przeskoczyć oceny wyższej niż 6/10: w telegraficznym skrócie fatalna wycena, średnia wygoda i podobne ANC (które miało utrudnione zadania z powodu dousznej, a nie dokanałowej konstrukcji), przeciętne brzmienie i obsługa jedynie standardowych kodeków.
Z tym większą ciekawością podchodziłem do nowszej odsłony modelu True Wireless od Huawei, który w bardziej tradycyjnym i nie rzucającym się w oczy wzornictwie (stonowana biel i standardowe podłużne etui) różnił się budową, zapewniającą dodatkową, pasywną ochronę przed hałasami otoczenia.
Podobnie jak sporo droższy poprzednik, 3i proponuje dotykowe sterowanie, ANC, dedykowaną apkę, ułatwienia dla posiadaczy smartfonów Huawei i świetne wykonanie połączone z rozrywkowym, mogącym się podobać dźwiękiem.
Omawiany model zaskoczył mnie jednak czymś zupełnie innym – jeśli jesteście ciekawi, czym 3i zostawia całą konkurencję z tyłu, rzućcie okiem na naszą ManiaKalną recenzję.
Jak przystało na Huawei, słuchawki otrzymujemy w eleganckim i schludnym opakowaniu, które w poszczególnych przegródkach skrywa etui ładujące wraz z „pąkami”, całkiem sporą papierologię, kabel USB-C oraz 3 dodatkowe pary silikonowych nakładek dousznych w różnych rozmiarach (razem L, M, S, XS).
Chiński potentat ponownie postawił na wykorzystanie twardego i błyszczącego plastiku i muszę przyznać, że rozwiązanie sprawdza się wyśmienicie – takie tworzywo trudniej ubrudzić, a do tego wygląda kusząco, pobłyskując refleksami światła.
Etui jest jednym z najbardziej wygodnych i poręcznych, z jakimi miałem do czynienia – bez przeszkód przeniesiemy je w kieszeni jeansów, a wbudowany magnes pomoże nam odłożyć słuchawki na swoje miejsce. Cieszy port ładowania USB-C (niestety nie jest zakryty) i łatwo dostępny przycisk resetu.
Dość zgrabnie poradzono sobie z powiadomieniami poprzez dwie pojedyncze diody (świecące na zielono – dobra kondycja baterii powyżej 60%, żółto – od 20% do 60% i czerwono – poniżej 20%) – jedną z nich umieszczono na zewnątrz, drugą – wewnątrz pudełeczka.
Na słuchawkach nie znajdziemy żadnej możliwości wyświetlania powiadomień.
Uwaga – teraz przechodzimy do tego, co wyróżnia FreeBuds 3i, a właściwie samo etui, z tłumu konkurencji. Otóż może ono pochwalić się najprzyjemniej zamykanym wieczkiem, z jakimi miałem dotąd do czynienia! Wydaje się to zabawne, ale niemal wszystkie etui przy zamykaniu wydają twarde trzaśnięcie, tu natomiast słyszymy miękki i wyciszony odgłos. Pierwsze skojarzenie: to tak, jakby zamykać najpierw drzwi w Tico, a za chwilę w Leganzie, takie premium średniaka.
„Pąki” są bardzo wygodne, a dzięki aż 4 parom końcówek do wyboru możemy bez trudu dopasować je do własnego ucha. Większość osób doceni ozdobne wykończenie w postaci „posrebrzanego” plastiku, który błyskawicznie przypomina nam, że mamy do czynienia z produktem Huawei.
Za jakość wykonania, budowę oraz spasowanie FreeBudsy 3i zasługują na solidne 7/10.
Jak widzimy, słuchawki są lekkie (5,5 g to dobry wynik), ale ich waga okupiona została dość przeciętnym czasem pracy, wynoszącym około 3,5 godziny. Na pokładzie – tak jak w starszym modelu – nie znajdziemy obsługi kodeków dźwięku wyższej jakości.
Niezbyt rozumiem, dlaczego producent zaimplementował w tym modelu ubogie sterowanie dotykowe, które rozpoznaje komendę dłuższego przytrzymania i podwójnego tapnięcia.
Co z tego, że na przykład jako podwójne dotknięcie ustawimy na prawej słuchawce utwór do przodu, na lewej – poprzedni, skoro tym samym stracimy tę funkcję np. dla przywołania asystenta głosowego albo pauzy…
Tak – nie znajdziemy tu pojedynczego tapnięcia w słuchawkę, które zwykle pauzuje/wznawia muzykę ani kombinacji potrójnego kliknięcia do przełączania kolejności, nie mówiąc już o tak zaawansowanej opcji jak manipulowanie skalą głośności.
Huawei postawił na maksymalnie uproszczoną obsługę i moim zdaniem nie tędy droga, skoro nawet tanie modele w rodzaju Awei T19 (sprawdź test Awei T19) oferują nie tylko lepsze sterowanie z masą prostych w obsłudze opcji, ale również lepszą baterię…
Na plus zasługuje genialne w swojej prostocie resetowanie słuchawek – wystarczy przy otwartym wieczku etui ładującego przez 10 s przytrzymać umieszczony na tylej ściance przycisk funkcyjny i włala(szek), gotowe. Żadnego przytrzymywaniu obu słuchawek jednocześnie itp. sposobów, które zwykle budzą sporo nieporozumień, bo niemal każdy producent stosuje własne rozwiązania w tej dziedzinie.
Słuchawki sparujemy z uniwersalną aplikacją do obsługi inteligentnych urządzeń Huawei i – niestety – takie rozwiązanie ma swoją cenę. AI Life, mimo fajnego pomysłu na projekt, nieco po macoszemu traktuje TWsy. Dlaczego?
Otóż o ile w przypadku FreeBuds 3 w apce znalazła się możliwość regulacji poziomu ANC, tak 3i zostały wykastrowane z tego przywileju, a szkoda – przecież to w tym modelu taka możliwość ma o wiele większy sens.
AI Life pozwala nam:
Największą wartość aplikacji stanowi ostatnia wspomniana część. Niestety, w AI Life nie znajdziemy ani regulacji poziomu ANC, ani korektora, ani nawet żadnych predefiniowanych ustawień.
Pod względem obsługi słuchawek bezprzewodowych nie zapewnia ona nawet 1/3 opcji, które znajdziemy wśród wiodących producentów jak choćby Jabra z genialną Sound + (sporo o tej apce znajdziesz w ManiaKalnym teście Elite Active 75t).
Szkoda, ale pamiętajmy również o cenie FreeBuds 3i oraz fakcie, że rozwiązanie proponowane przez Huawei jest uniwersalne i obejmuje spore spektrum urządzeń, a nie tylko słuchawki.
ANC w 3i daje przedsmak tego, czego możemy oczekiwać po przedstawicielu średniaków: jego działanie jest odczuwalne i o wiele lepsze niż to, co proponował wspominany FreeBuds 3 bez końcówki „i” w nazwie.
Właśnie takiego ANC spodziewałbym się po słuchawkach kosztujących około 400 zł: działa realnie, wyłapując na niezłym poziomie hałasy otoczenia, ale jego uruchomienie delikatnie pogłaśnia też odtwarzaną muzykę.
Na pewno jest to taka redukcja hałasów, która w swojej cenie wydaje się optymalnym osiągnięciem – urządzenie bez trudu radziło sobie z wyciszeniem głośnego wiatraka biurkowego czy hałasującej za oknem kosiarki, choć czasem przedostawały się przy większych hałasach zniekształcone cyfrowe popiskiwania.
Dodatkowo wspiera je całkiem sensowne pasywne wyciszenie, które łatwo dopasujemy do siebie wybierając odpowiednią silikonową nakładkę.
Poprzez dłuższe przytrzymanie panelu dotykowego przełączamy się pomiędzy trzema trybami (ale pamiętajcie, by najpierw zaznaczyć w aplikacji tryb „świadomość”, czyli przepuszczanie dźwięków z otoczenia):
Ogromnym plusem tego modelu jest wygoda – producentowi należą się duże brawa za świetne wyprofilowanie słuchawek, które stanowi złoty środek pomiędzy bierną izolacją a komfortem i brakiem ucisku w uchu.
Klasą samą w sobie jest jakość rozmów telefonicznych – jednak dotyczy do sytuacji, kiedy przeprowadziliśmy już aktualizację oprogramowania FreeBuds 3i, bo przed nią zdarzały się samoczynne utraty połączenia Bluetooth i jakby nigdy nic telefon przestawał widzieć słuchawki.
Na szczęście już przy pierwszym uruchomieniu aplikacji AI Life, z którą sparujemy słuchawki, proponuje ona niewielką (mniej niż 2 MB) aktualkę, rozwiązującą ten problem.
Po aktualizacji oprogramowania słuchawek rozmowy są przyjemnością – dźwięk który słyszymy jest głośny, wyraźny, a nasz transmitowany jest na równie wysokim poziomie. Podobnie nie pojawiły się już żadne problemy ze stabilnością Bluetooth.
Jeśli czytaliście reckę FreeBuds 3 wiecie, że nie byłem entuzjastą brzmienia, jakie one oferowały (zwłaszcza za cenę około 600 zł!): mała przestrzeń, nadmiar niskich tonów, przymglona całość.
Na szczęście 3i nie powielają tych błędów i oferują lepsze, choć ciągle skierowane ku gustom szerszej publiczności granie, oparte na klasycznym podbiciu góry i dołu.
W przeciwieństwie jednak do poprzednika, nowsza odsłona FreeBudsów jest bardziej uniwersalna w odbiorze, zapewniająca klarowniejsze, choć ciągle podbarwione brzmienie.
W zasadzie złapałem się na myśli, że są to chyba pierwsze słuchawki ze stajni Huawei/Honor, które mógłbym kupić: z jednej strony całkiem sensowna cena (która niebawem powinna nieco spaść, a do tego producent będzie dokładał je jako wabik do różnych ofert), z drugiej przyjemnie brzmienie, duża wygoda i pozytywnie zaskakujące ANC.
FreeBuds 3i dobrze radzą sobie niemal w każdym gatunku muzycznym:
Słuchawki okiełznają trudniejszy rock: Pearl Jam z „Dance Of The Clairvoyants” w ich interpretacji zaskakuje graniem w punkt, mięsistym basem, wyraźnymi wysokimi tonami i umiejętnością reprodukowania tego przedziwnego miksu brzmień współczesności i lat 80-tych.
Podobnie Leprous w „I Lose Hope” brzmi tłusto, ale czytelnie, pozwalając z zalewu niskich tonów wyłapać smaczki tła i cieszyć się rozpiętością wokalu.
Z kolei loudnessowy rock w rodzaju dokonań Comy odstręcza od dłuższego odsłuchu nadmiarem kluchowatej naleciałości: jest za ciepło i basowo.
Reasumując: jeśli jesteśmy otwarci na różne gatunki muzyczne i nie skupiamy się na tych, które są realizowane zgodnie z wytycznymi loudness war, FreeBuds 3i powinny dać nam sporo dobrej zabawy.
Huawei FreeBuds 3i to produkt, który stanowi śmiały krok naprzód w stosunku do Budsów 3. Otrzymaliśmy skuteczniejsze ANC, wysoki poziom rozmów, rewelacyjną wygodę, wyróżniającą się jakość wykonania i bardziej uniwersalne brzmienie.
Niestety, producent zastosował tu ubogie sterowanie, a kolejną kroplę goryczy stanowi przeciętna bateria, która plasuje urządzenie wśród przeciętniaków.
Na osłodę pozostaje nam cena – Huawei poszło po rozum do głowy i już na starcie 3i wycenione są około 30% taniej, niż poprzedni model.
W kwocie 400 zł to będzie solidna propozycja, zwłaszcza dla osób, które już korzystają ze smartfonów tej marki.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…