Testujemy Huawei Sound X: inteligentny głośnik, opracowany we współpracy z audiofilską marką Devialet. Czy to idealne połączenie dźwięku, obsługi, aplikacji i potwierdzonego certyfikatem Hi-Res brzmienia?
Lubię Huawei – nie tylko dlatego, że serce fana krajowej piłki nożnej każe kibicować „tym słabszym” (bo w sporze z Google trudno nie zauważyć, że Chińczycy mają ciągle pod górkę), ale z powodów czysto praktycznych.
Od dawna korzystam z tabletów tej marki (MediaPady M5 i M5 Lite), które dzielnie znoszą trud codziennego użytkowania i mogą pochwalić się fajnym jak na tej klasy urządzenia dźwiękiem Harmana.
Dodatkowo zmieniając niedawno smartfon skusiłem się na starszego flagowca, czyli P30 Pro, który spełnił pokładane w nim fotograficzne nadzieje, ale okazał się średniakiem w kwestii dźwięku.
Jak widzicie, korzystam z urządzeń recenzowanej marki, choć nie jestem jej fanboyem – stanowią dla mnie rozsądny wybór ceny do możliwości i moich oczekiwań.
W kwestii inteligentnych głośników jak dotąd największe wrażenie wywarł na mnie Sonos (rzuć okiem na test Sonos One i Sonos Play:5) i powiem bez ogródek, że to mniejszy model stał się moim prywatnym ucieleśnieniem idealnego brzmienia tego rodzaju urządzenia oraz komfortu jego obsługi.
Tym przydługim wstępem przechodzimy do bohatera dzisiejszego testu, czyli głośnika Huawei Sound X, który niedawno z impetem pojawił się na naszym rynku.
Magia współpracy z francuską firmą ze świata audio miała pozwolić Chińczykom skupić się na rozwiązaniach czysto użytkowych, dźwięk oddano w ręce uznanych fachowców (polecam sprawdzić ceny głośników Devialeta tego typu!).
Brzmi jak pewniak? No właśnie, też tak myślałem – jeśli chcesz się przekonać, dlaczego małżeństwa z rozsądku, takie jak Devialet i Huawei, nie zawsze okazują się udane, zapraszam do naszego ManiaKalnego testu!
Na pokładzie urządzenia znajdziemy 2 subwoofery Devialet 60 W + 6 głośników pełnozakresowych 30 W, Bluetooth + Wi-Fi, dźwięk 360° Surround, certyfikat Hi-Res oraz łączność Huawei Share.
Sound X wykorzystuje technologię Devialet SAM (Speaker Active Matching), która dopasowuje brzmienie do indywidualnej charakterystyki głośników, zapewniając dokładne odwzorowanie dźwięku w czasie rzeczywistym. Częstotliwość podwójnego subwoofera sięga 40 Hz, a skok membrany wynosi do 20 mm.
Ciekawostką są subwoofery w symetrycznym układzie Push-Push, dzięki któremu ich drgania wzajemnie się znoszą, niwelując zakłócenia i niepożądane wibracje – choć trudno w to uwierzyć, głośnik nie wprawia w drżenie półki, stołu bądź biurka nawet przy wysokiej głośności (a taki Tronsmart Element T6 Max – swoją drogą czy oba urządzenia nie są do siebie podobne? – powodował przy połowie skali lokalne trzęsienie ziemi).
Za dźwięk dookólny odpowiada sześć głośników pełnozakresowych o maks. częstotliwości 40 kHz, wykorzystujących algorytmy Huawei Sound.
Na pewno nie można niczego zarzucić budowie i jakości wykonania głośnika, która jest na najwyższym poziomie, gdyby nie jeden szczegół … Nie mam pojęcia, dlaczego zastosowano błyszczący plastik, który przyjmuje każdy odcisk palca i przez to wygląda nieestetycznie, zmuszając nas do przecierania Sound X po każdym przypadkowym dotknięciu.
Poza tym drobiazgiem obudowa jest świetnie spasowana, a otwarte membrany suba wyglądają obłędnie – zwłaszcza podczas pracy. Największe wrażenie zostawia jednak wyświetlacz i jego obsługa: dotykowy panel w górnej części posiada cztery dotykowe przyciski i efektowny świetlny pierścień, który wskazuje jednocześnie poziom głośności podczas jej zwiększania/zmniejszania.
Ciekawostką jest fakt, że aby przyciski się rozświetliły, wystarczy umieścić dłoń nad panelem – czujnik rozpozna ten gest i automatycznie je uruchomi. Podobnie szybkie wyciszenie realizujemy przykryciem panelu otwartą dłonią – tryb pauzy zasygnalizuje nam także ciągłe, czerwone podświetlenie wspomnianego pierścienia.
Korzystanie z głośnika uprzyjemnia aplikacja Huawei AI Life – od razu dopowiem, że nie jest ona niezbędna do przesyłania muzyki, ponieważ możemy po prostu sparować Sound X ze smartfonem poprzez Bluetooth i to wszystko.
Dzięki aplikacji powinniśmy mieć jednak dostęp do dodatkowych funkcji, warto więc pokusić się o jej instalację. Swoją droga AI Life rozrosła się imponująco:
Oczywiście aby aplikacja działała, musimy utworzyć w niej konto. Pierwszy zgrzyt przyszedł przy próbie sparowania urządzenia zgodnie ze standardową procedurą (AI Life podpowiadała, że nie można połączyć się skanując kod QR i należy zrobić to ręcznie), która powinna wyglądać jak na poniższych screenach:
Za nic w świecie nie udawało mi się połączyć smartfonu i głośnika taką procedurą – kilkukrotnie parowanie zatrzymywało się na 50% i dalej ani drgnęło. Na szczęście parowanie poprzez NFC działa w ciągu sekundy 🙂
Samo odtwarzanie muzyki w przypadku korzystania z aplikacji Huawei nie wymaga od nas żadnych specjalnych działań – w źródłach dźwięku wybieramy zamiast telefonu głośnik zewnętrzny i to wszystko:
Niestety, zabrakło tu dedykowanej aplikacji, która pozwoliłaby nam streamować bezproblemowo dowolną muzykę (czy z plików lokalnych, czy choćby z Tidala), tak jak w przypadku Sonosa.
Z natywnej apki Tidala nie udało mi się bezpośrednio puścić muzyki na Sound X.
Poniżej znajdziecie wszystkie opcje ustawień AI Life:
Zabrakło korektora, możliwości przesyłania treści z serwisów streamingowych, wyboru jakości transmisji itp. opcji, które zwykle pojawiają się w dedykowanych narzędziach od konkurencji.
Niestety, mści się tu uniwersalność zastosowania Huawei AI Life.
Na pochwałę zasługuje za to niezwykle rozbudowana sekcja pomocy, w której znajdziemy logicznie podaną wiedzę i podpowiedzi, jak radzić sobie w przypadku konkretnych problemów:
Jak widzimy, aplikacja budzi ambiwalentne uczucia: z jednej strony dobry design i dbałość o komfort użytkownika, z drugiej brak typowo muzycznych sekcji, który wymusza korzystanie z playera obsługującego UPnP.
Huawei Sound X jako źródło dźwięku jest nieprzyzwoicie wręcz głośny – bez żadnej przesady można powiedzieć, że niestraszne mu pomieszczenia 25-30 m2. Warto pamiętać, że mimo niewielkich rozmiarów urządzenie potrzebuje przestrzeni, by zagrać z oddechem i rozwinąć skrzydła.
Niestety, jeśli planujemy użytkować Sound X w niewielkim pokoju, dodatkowo zawalonym wyposażeniem, możemy być niepocieszeni: dźwięk będzie zbyt basowy i kluchowaty. Nie ma mowy, że ustawicie głośnik gdzieś na półce obok książek i płyt – on wymaga sporej ilości przestrzeni wokół siebie, nie może być wciśnięty w pierwszy wolny kąt.
W przypadku tego rodzaju głośników, które nie dość, że mają oferować dookólne brzmienie, to jeszcze są zestrojone wybitnie rozrywkowo, to właśnie ustawienie jest kluczem do sukcesu.
Jeśli znajdziecie dla Sound X odpowiednie miejsce, odwdzięczy się mocnym i klarownym dźwiękiem.
Weźcie jednak pod uwagę, że łatwe to nie będzie:
Przewód – schowany w wyżłobieniu podstawy – musimy jakoś sensownie ułożyć i ukryć, a utrudni nam to solidny zasilacz o gabarytach znanych z laptopów, umocowany gdzieś w 1/3 długości.
Poza sparowaniem nieco czasu zabrało mi właśnie takie ustawienie Sond X, by grał najlepiej, jak potrafi – jeśli nie poświęcicie na to kilku chwil i nie spróbujecie różnych konfiguracji, możecie być niezadowoleni z brzmienia Huawei.
Wspomniałem już o jednej z cech, które rzucają się w uszy podczas odsłuchów głośnika – poza głośnością będzie to także rozrywkowe brzmienie, z mocnym basem, który potrafi stłumić wyższe rejestry.
Niestety Sound X należy to tych urządzeń, które aby zagrać tak, jak pozwala ich potencjał, potrzebują dużo mocy.
W praktyce wygląda to tak, że ciche słuchanie, mniej więcej do 1/4 skali głośności, generuje dźwięk z nadwymiarowym basem, uniemożliwiającym w moim przypadku czerpanie radości z muzyki.
Jednak jeśli podniesiemy poziom głośności, nagle okaże się, że dźwięk zyskuje na klarowności, uwypukla się średnica, a wysokie tony potrafią pozytywnie zaskoczyć.
Choć w branżowych recenzjach Huawei zyskuje wysokie oceny również za dźwięk, nie mogę tego potwierdzić – owszem, jeśli muzyka będzie wystarczająco głośna, brzmienie będzie rozrywkowe i dość przejrzyste. Kiedy będziemy słuchać tak, by przy muzyce dało się na przykład prowadzić rozmowę, jakość mocno spadnie i Sound X zaczną grać dołem.
Szkoda, że zamiast na bardziej zrównoważoną charakterystykę, która będzie w stanie rozwinąć skrzydła nawet przy umiarkowanym położeniu potencjometra, postawiono na głośność i efektowność brzmienia.
Sound X to dobrze wykonane (choć za palcującą się obudowę w stylu „Piano Black” należy się solidny minus) urządzenie, które dzięki NFC jest w kilka chwil gotowe do działania.
Podczas jego użytkowania możemy odczuwać:
Jak widzicie, zdecydowanie nie jest to sprzętu uniwersalny w brzmieniu ani tak inteligentny, jak moglibyśmy oczekiwać sądząc po zapowiedziach i wycenie.
Z pewnością Sound X będzie jednak dobrym towarzyszem dla tych użytkowników, którzy nad klarowność brzmienia przedkładają jego efektowność oraz moc – w zasadzie dzięki prostocie obsługi i rozrywkowemu, mocnemu dźwiękowi to idealny kompan imprezowy.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Już w najbliższy poniedziałek jeden z polskich sklepów odpali kolejne promocje z okazji Black Friday…
Pojemna bateria i energooszczędny procesor trafi do nowego realme C75. Długi czas pracy będzie kartą…
ASUS Zenfone 11 Ultra to tegoroczny flagowiec producenta. Podczas premiery kosztował grubo ponad cztery tysiące,…
Szukasz taniego smartfona z ładowaniem bezprzewodowym? Przeraża Cię wydawać grube tysiące na najnowsze flagowce z…
Heroes 3 raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. To gra, która od momentu premiery zyskała status…
Wielkimi krokami zbliża się premiera serii HONOR 300. Producent zaprezentuje trzy modele, a jednym z…