Apple Watch Series 6 to najbardziej zaawansowany smartwatch Apple. Wygląda niesamowicie, doskonale spełnia się w swoich zadaniach i rozczarowuje tylko jednym elementem. Jak wygląda przesiadka z Series 3 na Series 6 okiem użytkownika? Oto mój test Apple Watch Series 6.
Apple Watch Series 6 to najnowsza generacja najpopularniejszego smartwatcha na świecie. Produkt został przedstawiony na konferencji Time Flies, 15 września 2020 roku i już 18 września trafił do oficjalnej sprzedaży.
Apple Watch Series 6 przynosi kilka najważniejszych zmian względem zeszłorocznej wersji Series 5. Przede wszystkim pojawiły się dodatkowe sensory, dzięki którym zegarek jest w stanie mierzyć za pomocą czerwonego światła poziom nasycenia tlenem krwi.
Kolejną nowością jest układ SiP S6 z 64‑bitowym, dwurdzeniowym procesorem. Ten jest nawet o 20% szybszy niż S5. Poza tym, mamy trochę większą baterię i jeszcze jedną nowość, którą nie chwaliło się Apple. W urządzeniu został dodany chip U1 (Ultra Wideband). Sam sposób zaprojektowania wnętrza zegarka uległ zmianie. Teraz przy rozbiórce, jego elementy otwierają się niczym książka.
Nowością są także kolory obudowy – niebieska, czerwona czy złota (stal nierdzewna) to tylko kilka dostępnych od teraz, przykładowych kolorów.
Ceny Apple Watch Series 6 w polskich sklepach startują od poziomu 1899 złotych. Mój model kosztuje zaś 2049 złotych.
Sposób pakowania Apple Watcha uległ zmianie. Stało się to już przy okazji premiery Series 4. W porównaniu do „trójki” pudełko jest mniejsze i otwiera się od dołu. Zniknęły dodatkowe informacje z boku opakowania. Elementy w środku (zegarek i pasek) są pakowane osobno. To dobra sprawa, ponieważ dużo łatwiej jest ułożyć odpowiednią kompozycję elementów w jednym pudełku.
Apple Watch Series 6 wygląda tak samo, jak Apple Watch Series 5 i Series 4, ale tylko gdy patrzymy na zegarek od góry. Od spodu od razu dostrzegalna jest zupełnie odmienna aranżacja sensorów. Series 6 wygląda profesjonalnie.
W sprzedaży jest zegarek z aluminiową kopertą w kolorze srebrnym, gwiezdnej szarości, złotym, niebieskim i w czerwonej, czyli edycji (PRODUCT)RED. Z kolei jeśli chcemy mieć zegarek z kopertą ze stali nierdzewnej to ta jest dostępna w kolorze srebrnym, mocnego grafitu (DLC) i złotym (PVD).
Trzeba przyznać, że kolor czerwony i niebieski obudowy w połączeniu z nowymi paskami robi piorunujące wrażenie. Z drugiej strony taki zestaw (zwłaszcza mocna czerwień) nie pasuje do wszystkich elementów ubioru.
Dodajmy jednak do tego fakt właściwie multum możliwości konfiguracji tarcz, ich kolorów i mamy tyle wariacji kompozycji, że prawdopodobnie szybciej skusimy się na gotowe rozwiązanie, aniżeli wielogodzinne dopasowywanie.
Firma postanowiła w tym roku zaprezentować światu także zupełnie nową opaskę bez żadnego zapięcia. Solo Loop dostępna jest w dwóch wersjach – zwykłej z silikonu za 199 zł oraz plecionej z przędzy poliestrowej za 449 zł. Opaska została wykonana z ciekłej gumy silikonowej i z czasem może się rozciągać – o czym informuje na stronach Apple. Pleciona opaska z kolei również jest elastyczna prawie tak samo, jak guma, ale wygląda dużo bardziej efektownie, co przekłada się jednocześnie na jej cenę.
Apple podaje na swoich stronach, że wykorzystano nową technologię, dzięki której mamy 16 000 filamentów z przędzy poliestrowej splecionej z cienkimi nićmi silikonowymi. Jakby tego było mało – wszystko pochodzi z recyklingu. Cała konstrukcja powleczona została dodatkowo poliestrem 300D – co zapewnia odporność na wodę, pot i nadaje przyjemną fakturę opasce.
Jak ten opis ma się do rzeczywistości wobec plecionej opaski za 449 zł możecie przeczytać w poniższym artykule.
https://www.gsmmaniak.pl/1172076/solo-loop-test-opinia/
To, co wyróżnia Apple Watch Series 6 na tle wprowadzonej w tym roku do sprzedaży także wersji SE to fakt posiadania niegasnącego ekranu i dwóch czujników. Pierwszy związany jest z technologią umożliwiającą pomiar pracy serca – EKG. Z kolei drugi odpowiada za pomiar nasycenia krwi tlenem. EKG jest w zegarku od dwóch lat (wprowadzone w Series 4). Natomiast sensory odpowiedzialne za pomiar poziomu tlenu we krwi to główna nowość w Series 6.
EKG działa prosto, szybko i konkretnie. Mając aplikację musimy przejść odpowiednią instrukcję, która informuje nas o pracy czujnika, pracy serca i tym, że nie jest to sprzęt medyczny. Natomiast odczyt jest bardzo prosty i zajmuje niecałą minutę.
Przyłożenie palca do cyfrowej koronki sprawia, że czuć impulsy elektryczne, którymi posługuje się zegarek. Między innymi dlatego EKG jest dostępne dla osób bodajże powyżej 21 roku życia.
W każdym razie, finalnie otrzymujemy informację o pracy serca, a w aplikacji Zdrowie widoczny jest pełen pomiar, który możemy zapisać do pliku .pdf i przesłać do naszego lekarza. Dla osób z wadami serca lub problemami w tym aspekcie jest to na pewno coś ważnego – być może nawet – ratującego życie.
W przypadku pomiaru tlenu we krwi wystarczy, że włączymy aplikację i poczekamy kilkadziesiąt sekund, aby otrzymać wynik. Istotne jest to, że w obu przypadkach mamy stosowne animacje aplikacji widoczne na ekranie urządzenia i informacje, jeśli pomiar był nieudany.
Musimy ułożyć ręce na kolanach lub oprzeć o stół. Pomiary obu aplikacji nie będą miały miejsca, jeśli będziemy machać rękoma lub wykonywać inne, gwałtowne ruchy.
Apple Watch Series 6 w porównaniu do Apple Watch Series 3 to kolosalna zmiana, która widoczna jest głównie tylko w dwóch przypadkach. Pierwszy to sposób działania urządzenia, jego szybkość i dostępne tarcze/czujniki. Drugi – gdy spojrzymy i bezpośrednio porównanym sobie tył zegarka.
Sposób ułożenia czujników, wykorzystane materiały do produkcji czy chociażby samo odczucie gdy się na nie patrzy daje wrażenie, jakbyśmy spoglądali na drogi samochód, podczas gdy do tej pory jeździliśmy kilkunastoletnim i wysłużonym autem.
Drobnych, wyczuwalnych zmian jest znacznie więcej. Przede wszystkim Series 6 nie ma technologii Force Touch, a więc nie wciśniemy mocniej ekranu zegarka. Aby aktywować niektóre funkcje, podobnie jak w nowych iPhone’ach musimy dłużej przytrzymać palec na ekranie. Całość działa całkiem intuicyjnie, chociaż samo usuwanie np. wszystkich powiadomień to już inna bajka.
Urządzenie jest nieco większe i minimalnie cięższe, przy czym jednocześnie jest chudsze. Przycisk boczny nie wystaje, jak w Series 3, a cyfrowa koronka posiada zmieniony wygląd i przy użyciu daje haptyczne wibracje. Sam silniczek haptyczny jest dużo większy.
Mimo wszystko, odczuwalne wibracje przy powiadomieniach są nieco inne. Wydają się być bardziej rozłożone na całe urządzenie i mniej punktowo intensywne, jak to miało miejsce w Series 3.
Istotną zmianą jest także kolor obudowy. Ta w kolorze gwiezdnej szarości, w przypadku Series 6 to dużo bardziej ciemna, aluminiowa obudowa z nieco jaśniejszym, wpadającym w grafit paskiem. Z kolei Series 3 ma totalnie czarny pasek i nieco bardziej szarą obudowę.
Dla mnie tak subtelna zmiana to zauważalna zmiana. Jest ona jak najbardziej na plus, ponieważ raz, że wydaje się, jakbyśmy mieli nowy pasek, a mimo to znany. A dwa – ciemniejsza obudowa pasuje do wszystkiego znacznie lepiej.
Zdecydowanie dobrą sprawą od Series 4 jest fakt, że mikrofon został przeniesiony pomiędzy cyfrową koronkę a boczny przycisk. Niezależnie od tego, czy zegarek nosimy na prawej lub lewej ręce – mówimy do niego od tej właśnie strony. Przy rozmowach telefonicznych, mówieniu do Siri czy dyktowaniu to zmiana, która istotnie polepsza sposób zbierania dźwięków.
W Series 3 o takich ulepszonych rzeczach mogliśmy tylko pomarzyć, podobnie, jak o mnóstwie nowych komplikacji czy tarcz dodawanych z kolejnymi aktualizacjami oprogramowania. Nawet takie tarcze, jak dym, płynny metal, ogień czy woda były ograniczone do wersji kołowej, a nie na cały ekran.
Różnica pomiędzy wrażeniami tej tarczy na Series 3 a Series 6 to niebo, a ziemia. Nawet już nie wspominam o większym ekranie i niektórych drobnych zmianach w elementach UI. To jest chyba jasne, że robią one także dostrzegalną różnicę i wręcz nie sposób wszystkiego tutaj wymienić.
https://www.gsmmaniak.pl/811388/apple-watch-series-3-test-recenzja-opinia/
Apple Watch Series 6 przynosi jedną, bardzo istotną różnicę w działaniu smartwatcha. Ta zmiana pojawiła się po raz pierwszy rok temu w Series 5 i mowa tutaj o niegasnącym wyświetlaczu Retina. Oczywiście element ten można wyłączyć. Wtedy zegarek będzie się budził po uniesieniu ręki, stuknięciu czy przekręceniu koronki – tak, jak chociażby Apple Watch Series 3.
W praktyce jednak okazuje się to być całkiem przydatna funkcjonalność – zwłaszcza w ciągu dnia. W porze nocnej wyświetlacz mimo przygaszenia i tak jest na tyle jasny, że zazwyczaj korzystam wtedy z tarczy, która nie zawiera zbyt wielu elementów.
Część z nich widoczna jest niezależnie od stanu aktywności zegarka i w ciemności przyciąga ona niepotrzebnie uwagę. Co ważne, w watchOS 7 można wreszcie aktywować komplikacje bez potrzeby aktywacji całej tarczy zegarka.
Dla osób, dla których ważna jest prywatność istnieje dodatkowa funkcja, która zamazuje blurem wrażliwe informacje, gdy przychodzi chociażby istotne powiadomienie. Na tle widoczna jest wtedy jedynie cyfrowa wersja aktualnej godziny. Myślę, że jest to element, który mimo wszystko wymaga od Apple jeszcze dopracowania i dopieszczenia.
Niegasnący wyświetlacz podobnie, jak inne drobne udogodnienia nie przynoszą rewolucji. Są jednak na tyle istotne, że prawdopodobnie powrót do poprzedniej wersji zegarka tudzież ich wyłączenie byłoby stanem niepożądanym. Dlaczego?
Chociażby ze względu na to, że niektóre informacje, jak pogoda, czas, minutnik czy nawet postęp we włączonym treningu nie wymagają już przekręcania nadgarstka czy stukania w ekran. Teraz wystarczy – dosłownie – rzut okiem – i wiemy to, co nas interesuje.
Procesor S6 i przyspieszone animacje w watchOS 7 sprawiają, że zegarek i przełączanie się pomiędzy aplikacjami działają, „jak burza”. Nie ma żadnych opóźnień, żadnych zacięć. Fakt, że jest to ważny element zegarka można zauważyć nie tylko po takich appkach, jak pogoda, ale przede wszystkim po szybkości ładowania się treści samego Messengera
Sytuacja na Series 6, a Series 3 to diametralny przeskok w szybkości działania.
Apple Watch Series 6 może monitorować nasz sen. Jest to jedna z istotnych nowości w tym roku, ale dla mnie kompletnie obojętna. Być może jednak w przyszłości przetestuję tę funkcję z ciekawości. Natomiast, co warte podkreślenia – nie wyobrażam sobie noszenia smartwatcha przez 24h. Noc jest dla odpoczynku ciała.
Inna sprawa, że zegarek jednak posiada solidne ogniwo i tak, jak do łóżka nie zabieram telefonu, tak nie chciałbym mieć każdego dnia na ręce potencjalnie niebezpiecznego sprzętu podczas snu.
watchOS 7 wprowadza funkcję „mycie rąk”. Jak to działa w praktyce? Póki co jest dobrze, ale mogłoby być lepiej. Apple Watch nasłuchuje czy akurat nie został odkręcony kran, wyszukując zapewne porównanie słyszalnych dźwięków strumienia wody z tym, co ma zakodowane w systemie. To jest pierwszy warunek, który musi zostać spełniony.
Kolejnym są opowiednie ruchy rąk, a właściwie przekręcanie nadgarstków, jak przy dokładnym namydlaniu rąk. Cały proces ma 20 sekund.
Zauważyłem, że zazwyczaj funkcja odpala się, gdy mam na liczniku 16 sekund do końca, a więc zapewne przez pierwsze sekundy – mimo procesu, zegarek nie informuje o nim z uwagi na możliwość błędu. Tak więc trzecim czynnikiem jest jeszcze czas.
Funkcja „mycie rąk” jest fajna, ale to tyle. W praktyce nawet myjąc naczynia odpala się – a przecież wiadomo, co robimy. Niestety zegarek o tym nie wie. Co prawda w każdym momencie możemy anulować proces i wyłączyć licznik, ale to nie rozwiązuje problemu.
Być może przydałby się jakiś harmonogram pracy, który wykluczałby pewne godziny w dniu/tygodniu. Funkcja jak najbardziej wymaga dopracowania, a na chwilę obecną zapewne wyłączę ją w ustawieniach, za co na pewno podziękuje mi bateria 🙂
Wspominałem już, że watchOS 7 działa bardzo płynnie i spełnia się w swojej roli, ale skoro jesteśmy już przy baterii to, jak wygląda ten aspekt? Oprogramowanie w wersji siódmej wprowadza zoptymalizowane ładowanie, które po raz pierwszy pojawiło się w iPhonie, później też na iPadach czy Macach.
Wreszcie widzimy sam wykres i możemy włączyć lub wyłączyć wspomniane, zoptymalizowane ładowanie, wprowadzone w celu przedłużenia żywotności baterii.
Apple wciąż twierdzi, że Series 6 pomimo pięciu lat od premiery pierwszej generacji zegarka może zapewnić czas pracy do 18 godzin na jednym, pełnym ładowaniu. To dużo, czy mało? Odpowiedź zależy od kontekstu. Z perspektywy lat to mało. Natomiast z perspektywy dodawania nowych czujników i bajerów, które cały czas aktywnie działają w tle (niegasnący wyświetlacz, mikrofon, Siri, aplikacje w tle i inne) to po prostu utrzymanie stabilnego poziomu jednego dnia.
Firma cały czas dorzuca nowe możliwości do zegarka, jednocześnie zwiększając wielkość ogniwa. Series 6 ma nieco bardziej pojemną baterię od chociażby zeszłorocznego modelu.
W moich testach sytuacja z baterią wypada całkiem dobrze. Apple Watch Series 6 z watchOS 7.0.1 spokojnie wyciąga owe 18 godzin na jednym ładowaniu przy włączonych wszystkich funkcjach. To znaczy, że niczego nie wyłączałem w ramach przedłużenia czasu pracy na baterii, a wręcz przeciwnie – włączałem.
Nie włączyłem tylko funkcji wykrywania upadku, ponieważ firma odradza jej aktywację, gdy często ćwiczmy lub uprawiamy sport. Funkcja dedykowana jest tylko niektórym osobom.
Bateria w Apple Watch Series 6 trzyma więc całkiem dobrze. Przy włączonych wszystkich funkcjach, normalnym użytkowaniu (powiadomienia, dyktowanie odpowiedzi, sprawdzanie pogody, wiadomości czy włączenie minutnika i przełączanie odtwarzanej muzyki/głośności) i półtoragodzinnym treningu po 16-17h zostawało mi od 35% do 45% baterii.
Porównywalnie w stosunku do tego, co było na wysłużonym, trzyletnim Apple Watchu Series 3.
Na koniec warto jednak zwrócić uwagę na jedną, pewną istotną rzecz. Apple Watch Series 6 ładuje się dużo szybciej niż jakikolwiek inny, poprzedni model tego zegarka. W praktyce oznacza to, że w trzydzieści minut po nałożeniu zegarka na ładowarkę doładuję go nie o kilka, ale o kilkadziesiąt procent. To wystarcza, by w godzinę – półtorej naładować go od tych 20-30% do 100%.
Biorąc pod uwagę, że Apple Watch Series 6 posiada więcej sensorów i tylko przez to jest droższy – polecenie wersji SE wydaje mi się obecnie najbardziej odpowiednim rozwiązaniem. Jeśli tylko chcemy rozpocząć przygodę z Apple Watchem, ale wciąż się wahamy to Apple Watch SE z miejsca jest tym, co nas zadowoli.
Jeśli potrzebujemy full wersji z EKG i pomiarem poziomu tlenu we krwi musimy celować w Series 6. Większy dylemat może nam sprawić wybranie wersji SE, jeśli istotny jest dla nas także niegasnący wyświetlacz Retina. Wtedy również musimy sięgnąć do bogatszej wersji.
Jeśli chodzi o oficjalne ceny dwóch nowych, tegorocznych produktów to kształtują się one następująco:
Apple Watch Series 6 kosztuje jednak tyle, co Series 5 czy niegdyś Series 4. Natomiast, jeśli kierujemy się w wyborze głównie oszczędnościami to koniecznie wybierzmy wersję SE. W każdym przypadku czas działania na baterii jest praktycznie taki sam, jeśli korzystamy ze wszystkich funkcji urządzenia.
Apple Watch Series 3 to nadal bardzo dobry sprzęt. Wspierany przez watchOS 7. Natomiast w tej chwili mogę go polecić tylko jednej grupie odbiorców – tym, którzy liczą każdą złotówkę i nie mogą pozwolić sobie na SE, ale już dzisiaj wiedzą, że chcą zacząć przygodę z Apple Watchem.
Mając zapewne starszego, aczkolwiek wciąż wspieranego iPhone’a przez iOS 14. Ostatnio poznałem osobę, która wciąż korzysta z Series 1 i jest zadowolona. Ten model wystarcza tej osobie do normalnego działania każdego dnia.
Series 3 wygląda wciąż świetnie, aczkolwiek przy nawet modelu SE, który ma nowszy design – wypada nieco bardziej blado. Skoro jednak Apple wciąż trzyma go w ofercie, jako punkt startowy to oznacza, że firma wciąż widzimy w nim dobre urządzenie. Prawdopodobnie jednak jest to już ostatni rok, a wsparcie tego modelu zakończy się w przyszłym.
Apple Watch Series 6 to kolejna dobra ewolucja, a z przesiadki jestem zadowolony. Płynność działania, mnóstwo nowych tarcz, świeży design i dodatkowe możliwości usprawniają codzienną pracę. Jedynym mankamentem po pięciu latach od wprowadzenia pierwszej generacji zegarka wydaje się być obecnie jego bateria.
Apple powinno zdać sobie sprawę, że właśnie przyszedł moment, aby zmienić i ten element.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…