Huawei miało czas do 15 września, by uzupełnić zapasy podzespołów niezbędnych do produkcji smartfonów i innych urządzeń elektronicznych. Chińczycy kupowali elementy zewsząd i współpracowali nawet ze swoim największych konkurentem na rynku telefonów.
Według najmniej optymistycznych prognoz Huawei spadnie na siódme miejsce w ogólnej tabeli producentów smartfonów. To absolutnie najczarniejszy scenariusz, bo mówimy o zepchnięciu na niziny potężnej marki będącej przez moment liderem sprzedaży.
Jednocześnie nie ma się czemu dziwić – Samsung, Apple i Xiaomi rosną w siłę, skupiając się na śrubowaniu specyfikacji swoich kolejnych smartfonów, a Huawei od dłuższego czasu nie pokazało niczego ciekawego. Na swoją szansę czekają też inne chińskie molochy.
Aż robi się przykro: Huawei miał być królem smartfonów, a teraz walczy o życie
Chińczycy chcą przetrwać kryzys i zamierzają wykorzystywać wszystkie luki, których nie obejmują sankcje rządu USA. Niedawno w pocie czoła pracował dział zaopatrzenia Huawei, albowiem do 15 września producent mógł legalnie kupować podzespoły wyprodukowane z udziałem amerykańskiej techniki.
Huawei pozwoliło zarobić Samsungowi
Huawei poczyniło stosowne zapasy, kupując elementy także od Samsunga, największego rywala na rynku mobilnym. Dlaczego jednak Huawei nie może dalej współpracować z Samsungiem, który jest przecież koreańską, a nie amerykańską marką?
Owszem, Samsung ma swoje korzenie w Korei, ale jego fabryki – podobnie jak większość zakładów na świecie – korzysta z amerykańskiej myśli technicznej, a ta jest objęta zakazem przekazywania do Huawei. Ot, cała tajemnica.
Według nieoficjalnych danych dzięki zamówieniom Huawei Samsung będzie mógł ogłosić rekordowy zysk operacyjny i wzrost o nawet 58% w porównaniu z zeszłym rokiem. Chiński producent miał kupować od Samsunga układy pamięci, a przynajmniej tak twierdzą obserwatorzy rynku.
Przeczytaj też:
Huawei pozbędzie się największej marki własnej? Zaskakujące doniesienia
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.