Słuchawki bezprzewodowe dla sportowców to ciekawa nisza, gdzie trzeba pogodzić mocne brzmienie, skuteczną obsługę, wodoodporność oraz konstrukcję, która zapewni stabilne trzymanie w uchu. JBL Under Armour Flash X koncertowo wypada w tych konkurencjach – sprawdzamy, czy to najlepszy wybór dla fanów aktywności fizycznej!
Rynek słuchawek dla sportowców rządzi się nieco innymi prawami niż ogół podobnych urządzeń: osoby aktywne fizycznie często były w stanie przymknąć oko na słabsze brzmienie czy toporny wygląd, który był wetowany wodoodpornością i stabilnym trzymaniem w uchu.
A gdyby tak spróbować osiągnąć rozsądne wyważenie pomiędzy wszystkimi cechami, jakich wymagamy od dobrych słuchawek, zmiksowanymi ze sprzętem dla sportowca? Sprawdzamy, jak taki plan powiódł się marce JBL, która we współpracy z Under Armour serwuje nam kolejną odsłonę z rodziny Flash!
Cena JBL Under Armour Flash X wynosi 769 złotych.
Jak widzimy, w stosunku do pierwszej wersji Flash (jeszcze bez X w nazwie) olbrzymiej poprawie uległ przede wszystkim czas pracy, który został … podwojony. Wśród nowości trzeba także wyliczyć nowszą wersję Bluetooth, brak ozdobnego oświetlenia na słuchawkach, nowszy port USB-C zamiast microUSB.
Do pełnej dobrej zmiany zabrakło mi tylko rozszerzenia palety kodeków (wciąż brak przynajmniej aptX), regulacji głośności i … wielopunktowego połączenia! Szkoda, bo przed połączeniem z nowym urządzeniem musimy pamiętać o usunięciu słuchawek ze starego – wbrew pozorom to nużąca wada.
Zestaw otrzymujemy w świetnie zaprojektowanym opakowaniu, które wewnątrz, w gąbkowych wytłoczkach, skrywa etui ze słuchawkami (do rozpakowania są one chronione przed uszkodzeniem baterii przez zabezpieczenie folią pinów ładujących – musimy pamiętać o jej usunięciu), dwa kartoniki: pierwszy z przewodem ładującym, drugi z dwoma zapasowymi kompletami wkładka + płetwa.
Nie zabrakło obszernej papierologii z bonusem w postaci darmowego, 12-miesięcznego dostępu do aplikacji MapMyRun.
Największe wrażenie wywiera etui ładujące, które bardziej niż tego typu urządzenia przypomina … magazynek do broni palnej.
Jest to spowodowane charakterystycznym kształtem i aluminiową konstrukcją z grubymi ściankami. Front etui dumnie zdobi logo Under Armour, natomiast na jego krótszych bokach z jednej strony znajdziemy smycz z grubego, czarnego sznurka, przyczepioną do gumowego uchwytu, z drugiej zaś osłonięte gniazdo ładowania (brawa za szczelną konstrukcję!) i cztery diody, pokazujące stan baterii etui.
Wciskając do środka ściankę ze smyczką wysuwamy tackę skrywającą same słuchawki – delikatnie rusza się ona na boki, ale nie ma to znaczenia dla wygody, ponieważ nie przekłada się na płynność działania.
Podoba mi się sporo miejsca, jakie wygospodarowano na słuchawki, dzięki któremu nie uświadczycie tu żadnych problemów związanych z wyjmowaniem „pąków”.
W trakcie testów etui kilka razy upadło mi na podłogę i nie wywarło to na nim żadnego wrażenia: mechanizm otwierania funkcjonuje bez zmian, nie pojawiły się na nim (mimo moich obaw) żadne rysy.
Słuchawki to również kawał solidnej roboty – ich beczkowata konstrukcja jest bardzo wygodna i pomaga jednym ruchem ułożyć je w uchu, a membrana jest chroniona metalową siateczką. Gumowana obudowa sprawia, że bez względu na deszcz czy pot urządzenie działa bezbłędnie – przyzwyczajenia wymaga jedynie sterowanie, które wymusza taka wodoszczelna konstrukcja.
Niestety sportowe zalety zostały okupione fizycznym, wciskanym (nie dotykowym!) sterowaniem – same przyciski są dobrze wyczuwalne, choć pierwszy kontakt wymaga ich wyczucia pod grubą warstwą gumy.
Reasumując: JBL Under Armour Flash X to mocna propozycja dla osób, które nie patyczkują się z sprzętem. Woda, pot, upadki, lekkomyślne traktowanie – to zagrożenia niestraszne dla tego modelu.
Pierwszy raz skorzystałem ze słuchawek w domu i mówiąc szczerze – wrażenie było przeciętne. Dlaczego? Otóż „pąki” szczelnie wypełniają ucho i odcinają nas od hałasu otoczenia oraz powodują, że mamy wrażenie nacisku, podobnego do tego, jaki odczuwamy po zanurzeniu pod wodą.
To odczucie było pogłębione przez ciszę wokół i brak muzyki płynącej ze słuchawek – podczas pierwszego treningu zupełnie o nim zapomniałem, ale uprzedzam, że nie są to słuchawki, w których przesiedzimy 8 godzin dzienne w bezruchu przed komputerem.
To, co w ciszy i przy pracy wydawało mi się wadą, podczas treningu okazało się kolosalną zaletą – to pierwsze słuchawki, jakie testowałem, które zakładasz na początku treningu i nie musisz poprawiać ich ani razu! Nieważne, czy biegasz, skaczesz, wyciskasz sztangę – Flash X uparcie tkwią na swoim miejscu tak, jak je ułożyłeś/aś.
W zasadzie, gdyby sam nie spróbował jak UA trzymają się podczas treningów, trudno byłoby mi uwierzyć, że to tak bezproblemowe rozwiązanie. Ale to nie koniec zalet treningowych, bo słuchawki mają jeszcze jedną zaskakującą cechę: oferują najlepsze pasywne tłumienie hałasów na rynku!
Nie spodziewałem się, że to możliwe, ale chyba nadszedł czas, by zdetronizować Jabrę Elite Active 75t jako model oferujący najlepsze pasywne tłumienie dźwięków otoczenia. Po założeniu Flash X w zasadzie odcinamy się od świata zewnętrznego: przestajesz słyszeć muzykę płynącą z głośników na siłowni, a rumor rzuconego na podłogę talerza nie powoduje stanu przedzawałowego.
To w zasadzie takie ANC bez A na początku – po prostu zakładasz coś w rodzaju zatyczek do uszu 🙂
Co ważne, słuchawki bardzo dobrze tłumią też hałas choćby mechanicznej klawiatury, więc mimo wybitnie sportowego charakteru (o ile przymkniemy oko na design) sprawdzą się też w pracy biurowej/domowej.
O ile dobrze wyczuwalne przyciski, służące do sterowania zestawem, sprawują się świetnie, to dość ubogie komendy, jakimi możemy się posługiwać, nieco obniżają ocenę obsługi:
Niestety zabrakło sterowania głośnością, a do tego przyzwyczaiły nas słuchawki z podobnej półki cenowej – właśnie tej opcji zwykle brakuje nam podczas treningów.
W jakimś stopniu wynagradza te braki funkcja TalkThru (funkcja wspomagająca rozmowę poprzez przyciszenie muzyki i wzmocnienie przepuszczania pasma mowy) i Ambient Aware (przepuszczanie dźwięków otoczenia, przydatne np. podczas biegania na zewnątrz). Obie opcje działają realnie, tzn. mimo szczelnego zatkania kanału ucha zaczynamy słyszeć coś, co dzieje się wokół nas.
Nie jestem zachwycony jakością rozmów głosowych – są po prostu poprawne, ale w warunkach, gdzie towarzyszy nam spory hałas, musimy go przekrzykiwać – mikrofony niezbyt radzą sobie z wyciszaniem szumów tła.
Na plus zdecydowanie zasługuje czas pracy – niemal 10 godzin na jednym ładowaniu to świetny rezultat! Warto dodać, że energooszczędność to również zasługa sporej mocy zestawu – nie musimy słuchać go w górnych rejestrach głośności.
Jako ciekawostkę podrzucę jeszcze screeny z dodatkowego zabezpieczenia przed zgubieniem tego modelu:
Tym razem bez zbędnego przedłużania – jak tylko otworzyłem opakowanie ze słuchawkami nie mogłem się doczekać, by sprawdzić, jak grają – tańsze sportowe konstrukcje o tak wysokim stopniu szczelności dopasowania do wnętrza ucha i jego szczelnej izolacji miały tendencje do przymulania dźwięku, któremu zwyczajnie brakowało powietrza.
Flash X, mimo kapitalnego dopasowania i izolacji na tak wysokim poziomie, że zaczynasz zastanawiać się, o co tyle hałasu z ANC, gra zaskakująco świeżo!
Choć początkowy efekt po zamontowaniu „pąków” w uszach przywodzi na myśl wrażenie podobne do tego, kiedy zanurzamy się pod wodą (słuchawki szczelnie wypełniają kanał, a do tego delikatnie wzrasta ciśnienie w uchu), to już po chwili brzmienie muzyki rozświetla to przytłumienie.
Recenzowane na naszych łamach Amazfit PowerBuds (sprawdź test Amazfit PowerBuds), choć bardzo dobrze trzymały się w uchu i nieźle brzmiały, prezentowały dźwięk o wiele bardziej pasujący do tego, czego spodziewalibyśmy się po słuchawkach dedykowanych dla sportowców.
Rozrywkowe brzmienie z tendencją do podkreślania dołu znajdziemy także w JBL, ale postarano się tutaj o zaakcentowanie średnicy pasma, co pozwala słuchać bez kompleksów każdego gatunku muzyki.
Cieszy, że choć podczas treningów zwykle preferujemy mocną muzykę, pobudzająca do działania, to Flash X sprawdzą się także w bardziej spokojnych gatunkach, nawet w rodzaju rocka lat 70-tych (choćby The Who czy Lynyrd Skynyrd) czy kameralnej klasyki w rodzaju bachowskich interpretacji Keitha Jarretta.
To zaskakująco uniwersalne słuchawki, którym niestraszny Queen, Lady Gaga, Metallica czy Manic Street Preachers.
Ale… posłuchajcie na nich hard bassu czy rave’u – to istny zastrzyk dopaminowy! Nie jest to potęga wielopłaszczyznowego, różnorodnego basu, jaki znamy choćby z Elite Active 75t (sprawdź test Jabra Elite Active 75t), ale jak już przywali, to zaskakuje niskim zejściem i mocą.
JBL Under Armour Flash X to przykład wyspecjalizowanego narzędzia – właśnie tym mianem bym je określił. To urządzenie dość drogie, niezbyt kompaktowe i pozbawione fajerwerków brzmieniowych, ale za to bezkonkurencyjne w zastosowaniach sportowych.
Rewelacyjne trzymanie w uchu, kapitalna jakość wykonania, wygodna (choć niezbyt bogata) obsługa, świetne pasywne tłumienie hałasów, a do tego co najmniej dobre brzmienie (zaskakująco czyste, jak na słuchawki sportowe!) i imponujący czas pracy.
To solidna propozycja dla fanów uprawiania sportu przy muzyce, stanowiąca jeden z punktów referencyjnych w tej klasie.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Aplikacja Uber wzbogaca się o udane nowości, które mogą przydać się także w okresie świątecznym.…
Najbliższy weekend może być uciążliwy dla klientów banku mBank. Bank zaplanował przerwę w działaniu swoich…
Do rodzinki ciekawych flagowców niedługo dołączy vivo X200s. On również otrzyma potężną specyfikację na czele…
Do walki z oszustami wydzwaniającymi do nas i wykradającymi nasze dane zostały wytoczone ciężkie działa.…
Sony ostrzy zęby na FromSoftware, co potwierdzili sami zainteresowani. Mówimy tu o ogromnej transakcji, która…
Po premierze wybitnie opłacalnego iQOO 13 pojawiła się zapowiedź długości aktualizacji. Ten tani flagowiec może…