Moshi Lounge Q Wireless to stylowa ładowarka bezprzewodowa, której design nie kryje fascynacji skandynawskim stylem. Na pokładzie regulowana głowica, umożliwiająca pracę z dowolnym smartfonem oraz ładowanie indukcyjne 15 W. Skąd przywołanie Ikei i Apple w tytule?
Ładowarki do telefonów zwykle są do siebie podobne jak dwie krople wody – no, może od czasu do czasu zastanowimy się, czy wolimy czarną, czy białą wersję.
Nieco inaczej sytuacja wygląda wśród ładowarek bezprzewodowych, zwłaszcza odkąd zaczęły być one naprawdę efektywne i nie potrzebują połowy dnia do naładowania smartfona do 100%.
Ktoś podchwycił, że o ile zwykła ładowarka na kablu niekoniecznie sprawdzi się jako element wystroju naszego biurka, to już bezprzewodowa ma na to całkiem spore szanse – o ile zaakceptujemy fakt, że przecież potrzebuje ona mimo wszystko tradycyjnego przewodu zasilającego, który gdzieś trzeba upchnąć.
Bezprzewodowe ładowanie zaczęło wkraczać do niższych segmentów urządzeń i same ładowarki również staniały – dodajmy do tego wysyp oryginalnych akcesoriów wielkich marek (jak Apple czy Samsung) oraz całej masy ich taniutkich kopii, jakich pełno na Aliexpress czy Gearbest, a okaże się, że w tej niszy nie zostało zbyt wiele miejsca dla nowych graczy.
Czyżby jednak coś przeoczono? Tak właśnie sądzi Moshi, oferując Lounge Q Wireless, która chce zawalczyć z mniej lub bardziej firmowymi, okrągłymi, kolorowymi, szklanymi, futurystycznymi czy … drewnianymi ładowarkami bezprzewodowymi.
Sprawdzamy, jaki Moshi ma koncept na wydarcie swojego kawałka tortu!
Moshi to bez dwóch zdań interesujące urządzenie, które – gdyby nie jedna kwestia, której nie mogę wybaczyć dość drogiej ładowarce, ale o tym w akapicie dotyczącym ceny – chętnie zobaczyłbym na swoim biurku.
Przede wszystkim, gdyby nie logotyp producenta, strzelałbym w ciemno, że to mityczna ładowarka bezprzewodowa z Ikei: mamy tu charakterystyczne szarości i metal, surowy design, tkaninę o grubym, widocznym z daleka splocie.
Dodajmy do tego świetny projekt:
To naprawdę kawał solidnej roboty, zgodnej z najlepszymi zasadami sztuki projektowania użytkowego.
Wystarczy, że podepniemy ładowarkę do złącza USB-C w naszym laptopie i bez żadnej konfiguracji możemy z niej korzystać. Podoba mi się regulacja wysokości, która działa płynnie, choć z przyjemnym oporem – nic nie zwiastuje, żeby po kilkuset zmianach coś mogło się tu poluzować.
Po ustawieniu wysokości położyłem na ładowarkę (choć raczej powinienem powiedzieć – oparłem o nią) Huawei P30 Pro, który w ułamku sekundy zakomunikował rozpoznanie bezprzewodowego ładowania.
Co ciekawe, choć Huawei nie wyświetlił animacji charakterystycznej dla szybkiego ładowania, jaka towarzyszy uzupełnianiu energii przez oryginalną ładowarkę na kablu, mogącą pochwalić się niebagatelną mocą 40W, to Moshi radziło sobie nieźle, uzupełniając 20% baterii w ciągu nieco ponad 50 minut.
Naładowanie baterii zmieniało się w następujący sposób:
Nie da się ukryć, że tyle czasu niemal wystarczy, by dedykowana ładowarka przewodowa naładowała telefon do pełna, ale nie zapominajmy, że Lounge Q Wireless podpiąłem nie do gniazdka, a portu USB-C laptopa.
No właśnie – choć skręca mnie z ciekawości, jak urządzenie radziłoby sobie w przypadku podłączenia do zwykłej ładowarki, to po prostu nie miałem dostępu do takiej, do której mógłbym wpiąć USB-C zamiast tradycyjnego – tego typu ładowarki to ciągle domena nowszych flagowców w rodzaju ostatniego wypustu serii S od Samsunga.
Za to podłączyłem Moshi do … tabletu (Huawei MediaPad M5 Lite) i ładowarka od razu ożyła, uzupełniając energię smartfona.
Niestety (na szczęście?) przyłapałem też producenta na nieścisłości: otóż według niego ładowarka (dzięki modułowi Q-coil) powinna dać sobie radę z przekazywaniem energii nawet wtedy, kiedy telefon jest chroniony przez etui o grubości do 5 mm.
W praktyce nie udało mi się zmusić ładowarki, by wykryła P30 Pro ubrane w dedykowane etui z półprzeźroczystą przednią klapką.
Na stronie producenta zapłacimy za ten model 75 euro + koszt wysyłki. To dużo?
Moim zdaniem byłaby to akceptowalna cena, o ile za dedykowaną ładowarkę sieciową, dzięki której urządzenie mogłoby być permanentnie podpięte do zasilania i mogło działać bez konieczności plątaniny kabla połączonego z laptopem, mielibyśmy zapłacić mniej.
Patrząc na stronę producenta, do 75 euro za sam Lounge Q musielibyśmy doliczyć przynajmniej 30 euro za ładowarkę, którą podepniemy do gniazdka w ścianie.
Właśnie ta konieczność dopłacania za ładowarkę odpowiada za analogię z Apple – jak już kopiować, to tylko od najlepszych. 😉
Kalifornijska marka stawia na premium i nie chodzi tu wyłącznie o cenę – przypomnę tylko o 10-letniej gwarancji, dopracowanym designie czy wykorzystaniu materiałów wysokiej jakości (stal, tkanina).
Lounge Q to urządzenie idealnie wyrażające filozofię produktów, które mają służyć przez lata – w odróżnieniu od tańszej masówki, której po zepsuciu albo się nie da, albo nie opłaca naprawiać.
Z drugiej strony ktoś złośliwy mógłby zapytać: a co mi po ładowarce 15W nawet nie za 10, a za 3 lata, kiedy standardy ładowania będą zupełnie inne?
Na szczęście nie ja muszę znać odpowiedź na to pytanie.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Messenger zostaje wyposażony w przydatne nowości – jakość HD w połączeniach, pocztę głosową, tła AI…
Nowego Xiaomi pokochasz za pojemną baterię i wysoką wydajność. Xiaomi Redmi Turbo 4 ujawnił część…
Ta gra to interaktywny film, który stał się niemałym hitem w oczach krytyków i graczy.…
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…