Huawei MatePad T10s jest jednym z najnowszych tabletów chińskiej marki. Kosztuje niewiele, choć ma sporo do zaoferowania, w tym modem LTE czy też stereofoniczne głośniki. Czy to dobry wybór do 1000 złotych? Oto mój test Huawei MatePad T10s.
Dane podstawowe | |
Wymiary | 240 x 159 x 79.0 mm |
Waga | 450 g |
Ekran | |
Typ | IPS 10.1'', rozdzielczość 1920x1200, 224ppi |
Kluczowe podzespoły | |
SoC | HiSilicon Kirin 710A |
Procesor | 8 rdzeniowy, 2.2GHz, 4 × Cortex-A73 2,0 GHz + 4 × Cortex A53 1,7 GHz |
GPU | Mali-G51 MP4 |
RAM | 3.0 GB |
Pamięć | 64GB |
Obsługa kart pamięci | TAK |
Bateria | 5100 mAh |
System operacyjny | |
Wersja | Android 10.0 |
Łączność, komunikacja i wyjścia | |
WiFi | 802.11b/g/n/ac (2,4 GHz i 5 GHz) |
GPS | A-GPS, GLONASS, Beidou |
Bluetooth | 5.0, BLE |
Modem | LTE |
Porty | USB2 |
Aparat fotograficzny | |
Główny | 5 MP (2592x1944), wideo FullHD (1920x1080) (1080), 60 kl/s |
Dodatkowy | 2 MP (1600x1200) |
Pomimo tego, że Huawei MatePad T10s jest tabletem z niższego segmentu, to jednak Huawei nie oszczędzał na materiałach wykorzystanych do produkcji obudowy. Dlatego też tylny panel wykonany został w większości z aluminium.
Niemniej, w górnej jego części znajduje się listwa z tworzywa sztucznego, która skrywa wszelkiego rodzaju anteny. To trochę znak czasów zamierzchłych, aczkolwiek w cenie tego sprzętu jestem w stanie to zaakceptować. Nieco mniej podoba mi się jednak to, że połączenie aluminium i plastiku jest wyczuwalne pod palcem.
Na całe szczęście wyświetlacz okalany jest nieprzesadnie grubą ramką o regularnej grubości na każdym z boków. To sprawia, że nie rzucają się one specjalnie w oczy podczas codziennego użytkowania.
Tablet dobrze leży w dłoni, a jego smukła konstrukcja i niska waga sprawiają, że nawet podczas dłuższego użytkowania nie męczą się nadgarstki.
Jeśli chodzi o rozmieszczenie elementów na obudowie to jest ono dość standardowe. Na górnej ramce nad ekranem znajduje się kamerka do Selfie, czujnik światła zastanego i dioda powiadomień. Na górnym obrzeżu natomiast dwa mikrofony, włącznik i belka regulacji głośności. Na lewym producent osadził głośnik, a na prawym kolejny głośnik, port USB typu C, złącze słuchawkowe mini-jack 3,5mm i szufladkę na kartę nanoSIM i microSDXC.
Na tylnym panelu obecny jest nieco wydający ponad lico (nie wpływa negatywnie na ogólny wygląd) pojedynczy aparat fotograficzny.
Wyświetlacz o proporcjach 16:10 cechuje się rozdzielczością 1200 x 1920 pikseli oraz przekątną wynoszącą 10,1”. Przy takiej konfiguracji zagęszczenie pikseli na cal jest przyzwoite, dzięki czemu wyświetlane treści wyglądają prawidłowo.
Kolory wyświetlane na ekranie wykonanym w technologii IPS są stonowane (nawet lekko wyprane) i raczej nie będą przemawiać do entuzjastów żywej, nasyconej barwy. Nasz zakładowy kalibrator pokazał bowiem, że odwzorowanie w palecie Adobe RGB wynosi raptem 59,9%, w sRGB dochodzi do prawie 80% (79,2%). Pokrycie palety kinowej DCIP3 w żadnym wypadku nie rzuca na kolana i jest najmniejsze – 58,5%. Te parametry są akceptowalne w urządzeniach z niskiego segmentu, aczkolwiek i tak chciałoby się czegoś więcej.
Do działania czujnika światła zastanego nie mam zastrzeżeń. Sprawnie dostosowuje podświetlenie do obecnie panujących warunków oświetleniowych, dzięki czemu będziecie w stanie korzystać z tabletu komfortowo. Niestety, podświetlenie maksymalne jest dość słabiutkie (314 cd/m2), przez co korzystanie z tabletu na świeżym powietrzu, a także w bardzo jasnych pomieszczeniach nie należy do najprzyjemniejszych.
Oprogramowanie ekranu zawiera kilka przydatnych funkcji poprawiających korzystanie z tabletu, w tym: ochronę wzroku, możliwość dostosowania temperatury barwowej, tryb ciemny, a także inteligentną zmianę rozdzielczości i tryb książki. Ten ostatni wyświetla monochromatyczny obraz, co w rezultacie najmniej męczy wzrok.
Na tylnym panelu obecny jest 5-megapikselowy aparat z przysłoną obiektywu f/2.2, HDR, jak również z możliwością rejestrowania materiałów wideo w rozdzielczości do 1080p, przy 30 klatkach na sekundę.
Aparat ten poradzi sobie w korzystnych warunkach oświetleniowych, aczkolwiek nie macie co liczyć na spektakularne efekty – szczegółowość nie jest najlepsza, odwzorowanie kolorów co najwyżej poprawne, a zakres dynamiczny za wąski. To jednak tablet, a zatem nie można wymagać od niego cudów. Aparat poradzi sobie bardzo dobrze z fotografowaniem dokumentów.
Selfie dedykowana została natomiast kamera z dwoma milionami pikseli, światłem f/2.4. Te parametry raczej mówią same za siebie i nie wymagają komentarza, prawda? Poniżej fotka przykładowa.
Aplikacja do zdjęć jest rozbudowa i przejrzysta, choć zdecydowanie brakuje mi w niej szybkiego dostępu do trybu HDR, w sensie z poziomu samej aplikacji, a nie z menu.
Jeśli chodzi o zaplecze komunikacyjne w Huawei MatePad T10s, to w zasadzie jest wszystko, czego można oczekiwać od tabletu: pojedyncze złącze kart w standardzie nanoSIM, modem LTE, dwuzakresowy moduł WiFi standardzie 802.11 a/b/g/n/ac (2.4 i 5 GHz), Bluetooth 5.0, a także GPS z GLONASS i Beidou. Jest również USB typu C ze wsparciem dla OTG i wyście słuchawkowe mini-jack 3.5mm. Jest nawet radio FM.
Na wyposażeniu zabrakło czytnika linii papilarnych, dlatego też mamy tylko możliwość zabezpieczenia tabletu poprzez kod PIN, hasło lub wzór. Nie ma nawet skanowania twarzy.
Huawei MatePad T10s ma również na wyposażeniu dwa głośniki Harman Kardon, z których wydobywa się donośny dźwięk, a do tego jeszcze o przyjemnej barwie. Spokojnie można słuchać na tablecie muzyki i oglądać filmy.
Huawei w swoim tablecie zastosował układ SoC Kirin 710A, który współpracuje z 3-gigabajtową pamięcią RAM. Na dane zarezerwowano z kolei 64GB pamięci wbudowanej. Otrzymujemy zatem zestaw, który pozostawia niedosyt i zarazem uświadamia nas, że Huawei MatePad T10s jest tabletem z niskiego segmentu.
Kirin 710A jest pierwszym układem SoC wytworzonym przez SMIC, a nie TSMC. Został wytworzony w 14nm procesie litograficznym (seria Kirin 710 od TSMC jest w 12nm) i składa się z ośmiordzeniowego procesora (4x Cortex-A73 2.0 GHz i 4x Cortex-A53 1.7 GHz), jak również układu graficznego Mali-G51 MP4.
Podczas okresu testowego tablet zachowywał się tak, jak się tego spodziewałem – spowolnienia, czy też przestoje występują i w zasadzie nie ma dnia, aby się nie pojawiły. Nie były jednak na tyle irytujące, abym rzucił sprzęt w kąt. Wierzę zatem, że mniej wymagający klienci wykorzystujący tablet do przeglądania internetu, czy też oglądania filmów, powinni być zadowoleni.
Poruszanie się po interfejsie jest w miarę płynne, aczkolwiek ewidentnie wdać, że brakuje co najmniej jednego GB pamięci RAM. Dlatego też dłuższe przetrzymywanie procesów w pamięci zawsze skutkuje przeładowaniem jeśli zamierzamy do niego powrócić.
Jeśli myślicie, że ten 1GB mało by zmienił, to odsyłam Was do recenzji taniego smartfona marki Huawei – Huawei P40 Lite E.
Wydajność graficzna także jest wyłącznie poprawna, dlatego też jeśli ostrzcie sobie zęby na supertytuły dostępne w sieci (w AppGallety jest ich mało), to muszę Was rozczarować. Płynna rozgrywka możliwa jest bowiem tylko w prostych grach. Te z bardziej zaawansowaną grafiką gubią klatki, a do tego jeszcze oprawa graficzna zostaje obniżona, w celu podjęcia próby utrzymania płynności.
Huawei MatePad T10s pracuje pod kontrolą systemu Android 10 z interfejsem Huawei EMUI 10.1. Jak już zapewne większość z Was dobrze wie, nie jest to jednak Android, jakiego znamy z innych urządzeń dostępnych na rynku, gdyż brakuje w nim usług Google, które z konieczności (nie wyboru) zastąpione zostały przez HMS, czyli usługi Huawei.
Nie mamy zatem dostępu do sklepu Google, a niemal wszystkie aplikacje od giganta nie będą działały prawidłowo lub nie będzie się można do nich zalogować. Pisałem o tym już kiedyś w osobnym artykule.
https://www.gsmmaniak.pl/1116214/huawei-phone-clone-mozliwosci-opinia/
Zasadniczo oprogramowanie nie zaskakuje. Ci, którzy nawet nie znają EMUI, szybko się tutaj odnajdą. Otrzymujemy kompletny zestaw aplikacji, a do tego jeszcze możemy większość przenieść ze starego smartfona, dzięki dedykowanej aplikacji Phone Clone.
W oprogramowaniu jest tryb dziecka, który jest bardzo kolorowy i powinien przypaść do gustu młodszym użytkownikom. Ma kilka wbudowanych aplikacji – dyktafon, kolorowankę, aplikację aparat, a także multimedia. Ponadto możemy określić, które aplikacje mają także znaleźć się w trybie dziecka.
Za czas pracy z daleka od gniazdka odpowiada akumulator o pojemności 5100 mAh ze wsparciem dla ładowania o mocy 10W. Pojemność jest wystarczająca, aczkolwiek na spektakularne czasy pracy nie mamy co liczyć. Akumulator oferuje do maksymalnie dwóch dni przy umiarkowanym użytkowaniu. Częściej jednak podczas okresu testowego po ładowarkę sięgałem co 1.5 dnia.
Oczywiście w celu wydłużenia czasu pracy na pojedynczym ładowaniu, warto skorzystać z menadżera baterii, w którym można dobrać jeden ze scenariuszy zarządzania energią. Jest również możliwe oszczędzanie energii poprzez zmianę rozdzielczości ekranu, która odbywa się w trybie automatycznym.
Tablet leżąc w spoczynku, nie traci zbyt wielu procentów, aczkolwiek doładowywanie akumulatora w ciągu dnia nie jest w żadnym razie efektywne. Pełne naładowanie zajmuje ponad trzy godziny, co jest zdecydowanie poniżej oczekiwań, niemniej w normie dla zastosowanej technologii.
Huawei MatePad T10s to poprawny tablet z niskiego segmentu, w którym nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem, albo po prostu chęć zaoferowania zbyt wiele w cenie do 900 złotych skłoniła producenta do cięć.
Moim zdaniem najmocniejszym atutem Huawei MatePad T10s jest system dźwięku. Dwa stereofoniczne głośniki oferują bowiem świetną jakość dźwięku, której na próżno doszukiwać się u konkurencji i to nawet w droższych modelach. To sprawia, że aż chce się słuchać muzyki i oglądać materiały wideo. Gdyby tylko ekran miał lepsze parametry, to z pewnością byłby to genialny tablet do multimediów. A tak jest po prostu dobry.
Kolejnym mocnym punktem specyfikacji jest oczywiście modem LTE, który pozwala nam na korzystanie z Huawei MatePad T10s nie tylko w trybie kanapowym i to bez konieczności udostępniania internetu z innych urządzeń. On sam może stać się natomiast mobilnym routerem jeśli takowa potrzeba zajdzie.
Nie omieszkam pochwalić producenta również za ogólną jakość wykonania, bo ta jest jednak na bardzo dobrym poziomie, pomijając ten nieszczęsny fragment tworzywa sztucznego na tylnym panelu. Ergonomia i waga także nie odstraszają, a to akurat zasługa ramek wokół wyświetlacza.
O wadach nie będę rozpisywał się jeszcze raz, bo wszystkie wykazałem w powyższym materiale. Wspomnę tylko o jednej, która dosłownie najbardziej rzucała się w oczy – zbyt mocno wyprane kolory wyświetlacza.
W ogólnym rozrachunku Huawei MatePad T10s jest urządzeniem, które mogę polecić wszystkim poszukującym tabletu do podstawowych zadań, bo w tych sprawdza się bardzo dobrze. To zatem ciekawa propozycja dla młodszych użytkowników i osób starszych, gdyż ich wymagania nie są zbyt wygórowane.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…
Podkręcony Snapdragon 8 Gen 3 w połączeniu z 7000 mAh to marzenie niejednego ManiaKa. Sam…
Z zakupem telefon do zdjęć czekasz do premiery Huawei Mate 70? Możesz mieć rację, bo…
Seria vivo S20 zaoferuje użytkownikom mocarną specyfikację. Zwłaszcza vivo S20 Pro zapowiada się na jednego…