OnePlus N100 jest tanim budżetowcem za 799 złotych, ale za niską ceną idzie bardzo dużo kompromisów. Producent zrezygnował z ekranu 90 Hz, czego jakiś czas temu obiecał nigdy nie zrobić. A konkurencja nie śpi.
OnePlus N100 to zaprezentowany wczoraj najtańszy smartfon w historii producenta. Cena jest jego największą zaletą, zaraz obok systemu OxygenOS, ale wraz z oszczędnościami tracimy bardzo wiele – między innymi obiecywaną przez OnePlusa częstotliwość odświeżania czy matrycę OLED. Co ciekawe, producent nie widzi w tym nic złego.
OnePlus jakiś czas temu zarzekał się, że ich smartfony już nie powrócą do standardowego odświeżania 60 Hz, a przy okazji premiery Norda wskazywał, że ich przywiązanie do paneli OLED nie pozwoli im na prezentowanie modeli z matrycą LCD. I tu wchodzi OnePlus N100, cały na Midnight Frost i obala obie obietnice.
O ile porzucenie wyświetlacza OLED jest oczywiste, bo tylko kilku producentów pozwoliło sobie na zaprezentowanie takich smartfonów w budżetowym segmencie do 1000 złotych, tak za takie pieniądze znajdziemy kilkanaście konkurencyjnych modeli, które mają panele 90 Hz. Never Settle? Wolne żarty.
Producent stara się tłumaczyć, że miał na myśli flagowce, a linia Nord do nich nie należy. Ja tego nie kupuję. Najzabawniejsze jest to, że OnePlus N100 bazuje na smartfonie Oppo A53, który panel 90 Hz… posiada. I gdzie tu logika?
Ciężko też wierzyć w te hasła marketingowe (na przykład Play all day, którym producent reklamuje N100). OnePlus od samego początku stawiał na nieskazitelną płynność pracy. Jasne – OxygenOS to duża zaleta, która zapewni świetne wrażenia z użytkowania, ale Snapdragon 460 to bardzo wąskie gardło w specyfikacji – nie mówiąc już o tym, że w tej półce cenowej 6 GB RAM to już standard.
OnePlus N10 i OnePlus N100 5G w Polsce. Tak tanich OnePlusów jeszcze nigdy nie było!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.