Testujemy Suunto 9 Baro Titanum: wysmakowany styl, tytan i szafir, pasek z efektowymi żłobieniami, odporność na poziomie szponów Wolverine i renoma marki, która Garminowi się nie kłania – jesteście ciekawi, co mogło pójść nie tak?
Od czasu testu Suunto 7 zostałem fanem fińskiej marki i na co dzień korzystam właśnie z tego urządzenia, które w razie konieczności noszenia czegoś bardziej dyskretnego wymieniam na Amazfit GTS.
Pewnie część z Was już pomyślała – no tak, kolejny test pisany przez fanboja! Stop. Przewiń stronę do oceny końcowej i zalet/wad, zmruż oczy i wróć do tego miejsca.
Gotowi na test Suunto 9 Baro Titanum, którego w polskich sklepach kupisz za mniej niż 2300 złotych?
Suunto 9 – specyfikacja
- Wymiary: 51.5 x 51.5 x 17 mm
- Waga: 76 g
- Materiał pierścienia (ramki): tytan klasy 5
- Materiał szkiełka: kryształ szafirowy
- Materiał koperty: poliamid wzmocniony włóknem szklanym
- Materiał paska: silikon
- W opakowaniu: Suunto 9 Baro Titanium, kabel do ładowania, skrócona instrukcja, ulotka gwarancyjna
- Szerokość paska: 24 mm
- Rozmiary nadgarstka: 130-220 mm
- Ekran: matrycowy, kolorowy, dotykowy, 320×300 px
- Wodoszczelność: 100 m
- Funkcje: godzina, data, budzik, podawanie godzin w dwóch strefach czasowych, nadgarstkowy pomiar tętna, automatyczne śledzenie czasu
- Blokada przycisków podczas treningu
- Inteligentne przypomnienia o ładowaniu
- Czas pracy: W trybie czasomierza 14 dni, z monitoringiem i powiadomieniami 7 dni, tryb treningowy z GPS 25/50/120 godz.
- Kompas cyfrowy z kompensacją przechylenia i korekcja deklinacji
- Kompatybilność z internetowymi społecznościami sportowymi: Strava, TrainingPeaks, Endomondo i inne
- Monitoring aktywności: licznik kroków, spalone kalorie, cele, historia, tempo spalania kalorii i tętno podczas codziennych czynności
- Monitoring snu: czas trwania, średnie tętno podczas snu, pory snu, czas niespania, jakość snu
- Stan obciążenia fizycznego i regeneracji
- Systemy satelitarne: GPS, GLONASS, GALILEO, QZSS, BEIDOU
- Wysokościomierz: wysokość barometryczna, wysokość GPS, zintegrowana wysokość GPS i barometryczna (FusedAlti)
- Zainstalowane tryby sportowe zegarka > 80
Szczegółową specyfikację znajdziecie na stronie producenta i zaręczam, lista jest imponująca. Suunto 9 jest topowym modelem i to widać nawet po pobieżnym rzucie oka na jego możliwości – mocna bateria, multum trybów sportowych z wizualizacjami wyników na zegarku, konfigurowalny barometr, tytanowe elementy obudowy.
No dobrze – skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak … średnio? O tym przekonacie się w praktycznej części testu.
Budowa i jakość wykonania
Zegarek jest ogromny – to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po rozpakowaniu pudełka. Miałem już do czynienia ze dużymi urządzeniami, takimi jak choćby Kospet Prime SE (rzuć okiem na test Kospet Prime SE) albo wspomnianą już 7ką od Suunto (zobacz test Suunto 7), ale 9tka to zupełnie inna liga.
Tym, co od razu rzuca się w oczy, jest zaburzenie proporcji koperty przez umieszczenie na prawym boku trzech ogromnych przycisków, które na szczęście pracują rewelacyjnie. Ich skok jest duży, stawiają przyjemny opór i dobrze sprężynują.
Pracują o wiele lepiej, niż przyciski na Suunto 7 i jeśli można mówić o premium w tej kategorii, to rozwiązanie 9tki stanowi klasę samą w sobie – po prostu aż chce się ich używać.
Ekran jest chroniony przez umieszczenie w zagłębieniu, dodatkowo jego krawędzie są w czterech punktach wzmocnione charakterystycznymi dla marki wybrzuszeniami.
Wyświetlacz nie wypełnia całej tarczy i wokół niego zobaczymy blisko 5 mm obwódkę, która na wygaszonym ekranie wygląda dobrze (choć raczej powinienem powiedzieć – prawie nie wygląda, bo zlewa się z czernią całości), ale za to na włączonym razi wielkością.
No właśnie, słowo „razi” idealnie opisuje wyświetlacz, który zwłaszcza na tle urządzeń z AMOLEDem, zdecydowanie odstaje na minus w końcówce roku 2020.
Niestety, czas nieubłaganie zmienił zasady gry – skoro chiński zegarek (sprawdź test Corn WB05), kosztujący mniej niż 150 zł, przy całej śmieciowości softu może raczyć nas pięknym wyświetlaczem i metalową obudową, to od zegarka kosztującego około 15 x więcej mamy prawo wymagać czegoś innego, niż rażący bladą poświatą wyświetlacz.
Na tyle zegarka znajdziemy czujniki i piny do uzupełniania energii baterii oraz łączenia/wymiany danych z PC.
Na odrębny akapit zasługuje pasek – Suunto przyzwyczaiło nas do świetnych pasków, ale w 9tce przeszło samych siebie. Nie dość, że to małe dzieło sztuki (wypukłe, trójkątne wzory na całej długości i na .. szlufkach), to jest bardzo przyjemny dla skóry. Pasek jest gruby i solidny, a jednocześnie plastyczny i giętki.
Reasumując: choć wiele osób nawet nie będzie brało pod uwagę Suunto 9 ze względu na rozmiar (na mniejszych nadgarstkach będzie wyglądał niemal jak bransoleta Predatora), to wszyscy, którym on nie przeszkadza i preferują militarno-nurkowy styl, będą w swoim żywiole.
To kawał solidnego narzędzia, któremu niestraszne uszkodzenia, woda czy dowolny sport – wcale bym się nie zdziwił, gdyby to Suunto 9tki zostały jedynym artefaktem na Ziemi po 2024 roku.
Menu i oprogramowanie
Suunto 9 to urządzenie, które obsłużymy tak samo, jak zdecydowaną większość smartwatchy i zegarków sportowych z dotykowym ekranem. W zasadzie, gdyby nie konieczność wybudzenia ekranu, wszystkie polecenia można wydać poprzez sam wyświetlacz.
Podstawowe komendy to:
- przesuń palcem w górę lub w dół, aby przesuwać ekrany i menu,
- przesuń palcem w prawo i lewo, aby przesuwać widok na ekranie do tyłu i do przodu,
- przesuń palcem w lewo lub w prawo, aby zobaczyć dodatkowe ekrany i szczegóły,
- dotknij, aby wybrać pozycję,
- dotknij ekranu, aby wyświetlić alternatywne informacje,
- dotknij i przytrzymaj, aby wyświetlić menu z opcjami kontekstowymi,
- dotknij dwukrotnie, aby powrócić do ekranu czasu z innych ekranów.
Przycisk górny poprzez naciśnięcia przesuwa nas do góry na ekranach i w menu.
Przycisk środkowy ma więcej zastosowań:
- naciśnij, aby wybrać pozycję,
- naciśnij, by zmienić ekran,
- przytrzymaj naciśnięty, aby powrócić do menu ustawień,
- przytrzymaj naciśnięty, aby wyświetlić menu z opcjami kontekstowymi.
Przycisk dolny pozwala przesuwać się w dół na ekranach i w menu.
Z głównej tarczy:
- przesuniecie ekranu w prawo … nie aktywuje niczego,
- przesunięcie w lewo pokazuje ekran z datą i stanem baterii, kolejne przesunięcie w dół odsłania powiadomienia,
- przesunięcie w górę pokazuje ekran mierzenia tętna (po przesunięciu w lewo zobaczymy dzienny wykres), kolejne przesunięcie w dół odsłania ekran poziomu stresu, krokomierz (w tym zestawienie dzienne, tygodniowe i kalorie dzienne/tygodniowe), start treningu, wysokość (linia wysokości, barometr, analizę snu (ostatni, tygodniowy, tętno podczas snu), poziom sprawności.
Paradoksalnie, moim zdaniem zegarek najlepiej wygląda przy wyłączonym podświetleniu tarczy – jest ona wtedy wciąż czytelna i nawet brak jej wybudzenia przy ruchu nadgarstkiem zupełnie nie przeszkadza.
Świetnie zaprojektowano jedną z podstawowych tarcz, która zawiera najważniejsze informacje: datę, dzień tygodnia i miesiąca, godzinę cyfrową i analogowy sekundnik, a w dolnej części wysokościomierz/krokomierz/stan baterii/strefę czasową (zmieniamy te kategorie poprzez dotknięcie dołu ekranu).
Oczywiście podczas testów przyszło mi do głowy, by zaktualizować urządzenie – wystarczy pobrać niewielką aplikację Suuntlink, zainstalować ją na PC i podpiąć do niego zegarek za pomocą ładowarki:
W efekcie pojawiło się kilka zmian, ale niestety, nie tego rodzaju, jakich oczekiwałem – dlaczego tak mówię, przekonajcie się w kolejnych akapitach.
Komfort użytkowania, aplikacja i rzetelność pomiarów
No cóż – z wypiekami na twarzy rozpakowujemy Suunto 9, ładujemy, konfigurujemy, ściągamy aplikację i zaczynamy codzienny monitoring aktywności wraz ze wsparciem w postaci powiadomień ze smartfona na ekranie zegarka.
Pierwsza niespodzianka to właśnie powiadomienia – nie dość, że przeczytamy dość skąpy fragment wiadomości (na szczęście nie ma żadnych problemów z polskimi znakami), to nie znajdziemy tu literalnie żadnej opcji odpowiedzi.
Aha! Sygnał dźwiękowy powiadomienia przywodzi na myśl odgłos kalkulatora z lat 80-tych albo sygnał sms sprzed ery dzwonków polifonicznych.
Dzień zbliża się ku końcowi, nie będziecie przecież paradowali wieczorem po mieszkaniu z założonym sikorem – zdejmujecie go, po czym (tu podam realny przykład sytuacji, jaka mnie spotkała) po odłożeniu około 19:00 i założeniu trochę po północy zegarek wskazuje wykrycie snu (!) i składa nam takowe życzenia: „Dzień dobry, zapoznaj się z analizą snu”.
Jaka to może być analiza, sami się domyślacie …
Ale pocieszamy się, że przecież to nie miał być smartwatch, tylko zegarek multisportowy – i wybieramy się na pierwszy trening na świeżym powietrzu, gdzie czeka nas kolejna niespodzianka.
Zanim przejdę do wyników przykładowego treningu, muszę coś wyznać: nie mam pojęcia, skąd w wielu recenzjach zachwyt nad GPS w Suunto 9, bo jego działanie jest niekiedy chaotyczne i mówić wprost – niedokładne!
Zanim fana marki ogarnie święty gniew, zapraszam do poniższych galerii, w których znajdziecie ten sam prawie 5 kilometrowy marsz, monitorowany przez 3 urządzenia (a właściwie, żeby być precyzyjnym – 5!) z zupełnie innych bajek. Oto one:
Suunto 9
Amazfit Neo + Moto G7 Power
Polar H10 + Huawei P30 Pro
Dla uproszczenia wynik najbardziej newralgicznego miejsca, które w przypadku Suunto 9 wydawało się zakrzywiać czasoprzestrzeń, na szczęście pozostałe urządzenia nie wpadły do tej dziwnej strefy 51 (kolejność Suunto, Amazfit+G7 Power, H10+P30 Pro):
Dodam tylko, że szedłem mniej więcej tym samym tropem i na pewno nie wchodziłem ani na środek czteropasmowej jezdni, ani do środka budynku, jak chce Suunto 9. Rejestracja prowadzona była w normalnym trybie pracy, bez oszczędzania energii.
Skoro GPS potrafi mieć focha, sam byłem ciekaw, jak będzie wyglądała sytuacja z tętnem. Poniżej wrzucam wyniki z przywoływanego już treningu (sprawdzicie ja na screenach):
- Polar H10 – średnie tętno 100, max. 115,
- Amazfit Neo – średnie tętno 105, max. 122,
- Suunto 9 – średnie tętno 116, max. 152 (!).
Tak wysokie tętno maksymalne, zmierzone przez bohatera naszego testu, wydało mi się oczywistym (i być może jednorazowym) błędem. Niestety, na poprzednim zapisanym treningu, bardzo zbliżonym do już przywoływanego, według Suunto osiągnąłem tętno na poziomie 174. Tak, to też był marsz.
Żeby było zabawniej, podczas treningu siłowego, gdzie chwilowe tętno było wysokie, Suunto poprzestał na 135 ud/min.
Pesymista skwituje to tak: po co mi personalizacje treningów czy możliwość pilnowania przez zegarek stref tętna, skoro będą one żyły własnym życiem?
Jeśli jesteście zdziwieni, dlaczego nie wspominam o dedykowanej aplikacji na smartfon, to przyczyna jest prozaiczna – poświęciłem jej sporo miejsca podczas testów Suunto 7 i ciągle podtrzymuję opinię, że to jedna z najciekawszy aplikacji dla sportowców, z kapitalnymi opcjami integracji z innymi serwisami i własnymi, unikatowymi rozwiązaniami.
Reasumując ten akapit: albo ja mam nieziemskiego pecha do Suunto 9, albo to urządzenie ma sporo problemów z dokładnością – co najgorsze, podejrzewam nie soft, a hardware. Warto przypomnieć, że od premiery tego modelu minęło już sporo czasu…
Czas pracy i ładowanie
Poniżej zamieszczam realne wyniki z użytkowania, które sporo powiedzą o możliwościach baterii tego modelu:
- 23.10, 8:00 = 95%
- 23.10, 13:30 = 93%
- 24.10, 7:20 = 81%
- 25.10, 21:30 = 55%
- 26.10, 7:15 = 50%, start ładowania
- 26.10, 8:10 = 93%
- 30.10, 9:00 = 32%, start ładowania
- 30.10, 10:40 = 100%
- 2.11, 7:30 = 52%
Wbrew szumnym zapowiedziom przyciśnięta większą ilością powiadomień i godziną treningów dziennie bateria wytrzyma około 100 godzin – wiem, że zaraz ktoś powie, że przecież mógłbym włączyć opcję ultraoszczędzania energii, ale zapytam: po co?
Przy problemach z GPSem na standardowych ustawieniach mam obniżyć częstotliwość sprawdzania z 1 sekundy do 1 minuty? Wybaczcie, podziękuję.
Czy warto kupić Suunto 9?
Suunto 9 wyglądem potrafi sprawić, że zapomnimy o większości inteligentnych zegarków czy modeli dla sportowców: to wysoka jakość w każdym calu, która zostawia większość konkurencji w tyle. Niestety, jeśli na pokładzie poza funkcjami treningowymi/outdoorowymi znajdziemy te znane z „prawdziwych” smartwatchy (aplikacja, powiadomienia), to nie da się uniknąć porównań z tą kategorią.
Suunto 9 może być idealnym kompanem dla sportowca – masa ustawień i konfiguracji (w tym strefy tętna, autookrążenia, powrót po śladach, nawigowanie do celu, genialne statystyki podsumowujące treningi, serwis on-line, bardzo dobra aplikacja mobilna, wiele opcji monitorowania aktywności), solidna budowa, dobra bateria…
Mógłby, gdyby nie fałszywe wyniki licznika kroków (o dziwo jego wyniki są lepsze podczas treningu, no ale kto trenuje 7 dni w tygodniu przez cały czas, kiedy jest na nogach!), mało inteligentna analiza snu, wariujący pulsometr i zniekształcenia zapisu śladów GPS.
Dodajmy do tego przeciętny ekran, kontrastujący z resztą urządzenia oraz brak możliwości rozmów, odpowiedzi na wiadomości, płatności, instalowania zewnętrznych aplikacji, czyli tego wszystkiego, co stereotypowo pozwala zaliczyć urządzenie do kategorii inteligentnych.
Ja podziękuję i zostaję przy Suunto 7 – fińska jakość wykonania i genialna aplikacja, a do kompletu lepsze czujniki i poza rozmowami wszystko to, czego dziś oczekujemy od inteligentnego zegarka.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.