Huawei uratowany? I tak, i nie. Qualcomm oficjalnie potwierdził, że amerykański gigant wznowi dostawy chipów do Huawei, ale jest w tym jeden haczyk. Haczyk, który w kontekście strategii chińskiego koncernu jest niezwykle istotny.
Kilka dni temu informowaliśmy Was o tym, że dla Huawei pojawiło się mocne światełko w tunelu – tak bez wątpienia można nazwać pogłoski mówiące o tym, że dostawy do chińskiego koncernu miałby wznowić Qualcomm. To bez wątpienia moment przełomowy w kontekście wydarzeń z ostatnich miesięcy, w ramach których restrykcje w stosunku do Huawei były wyłącznie rozszerzane – wiele osób wiązało te informacje z praktycznie pewną zmianą rezydenta Białego Domu, ale wątpię, by zmiana dokonała się właśnie pod wpływem Joe Bidena.
Qualcomm wznawia dostawy do Huawei – jest tylko jedno „ale”
Tak czy owak, te rewelacje sprzed kilku dni okazały się prawdziwe – Qualcomm oficjalnie poinformował bowiem, że otrzymał licencję na handel z Huawei, a co za tym idzie, prowadzenie dostaw chipów własnej produkcji. Czy to oznacza, że Huawei nagle rozwiązało bardzo istotną część swoich problemów? No cóż – raczej nie do końca.
Okazuje się bowiem, że licencja na handel z Huawei dotyczy wyłącznie chipów pozwalających na obsługę internetu w technologii 4G LTE. Tym samym Chińczycy nie otrzymają od Qualcomma nowych Snapdragonów wyposażonych w modemy 5G. To z punktu widzenia koncernu, który aktywnie uczestniczy w rozwoju sieci nowej generacji i jest jednym z motorów napędowych tworzenia odpowiedniej infrastruktury, oznacza spory kłopot.
Można więc spodziewać się, że Snapdragony zawitają do tańszych sprzętów od Huawei, które nie będą oferować obsługi internetu 5G. Niewykluczony jest jednak jeszcze jeden, ciekawy ruch ze strony chińskiego koncernu – wydaje mi się, że całkiem prawdopodobny jest ruch, w którym Huawei oferowałoby dwie wersje swoich flagowych modeli.
Huawei będzie kombinować – to pewne
Jeden z nich byłby wyposażony w autorski układ SoC z modemem 5G, natomiast druga wersja umożliwi wyłącznie obsługę 4G, ale ze specjalną wersją topowych układów od Qualcomma. Możliwe także, że w tylko sobie znany sposób Huawei własnoręcznie doposaży swoje flagowce w modemy 5G własnej produkcji – to ruch, który na pierwszy rzut oka wydaje się nieco karkołomny, ale kreatywność chińskiego giganta wydaje się nie mieć granic.
Czy taki ruch ze strony amerykańskiej administracji może oznaczać znaczące ocieplenie stosunków na linii USA – Huawei? Osobiście daleki jestem od stwierdzenia, że wraz z wyborem Joe Bidena na prezydenta Stanów Zjednoczonych w centrali chińskiego giganta wystrzeliły korki od szampana, ale wydaje się, że jeszcze kilka tygodni temu ten ruch byłby raczej trudny do wyobrażenia.
Google wróci? Na razie jest to mało prawdopodobne
Nie zmienia to jednak faktu, że raczej ciężko oczekiwać, by ewentualne złagodzenie dalszych restrykcji nastąpiło w krótkim czasie – wielu wyraża oczywiście nadzieję, że niebawem smartfony Huawei będą mogły korzystać w pełni z usług Google, ale wydaje mi się, że prędzej Huawei skompletuje swój ekosystemem aplikacji skupionych wokół Huawei AppGallery i HarmonyOS, aniżeli wznowi pełną współpracę z gigantem z Mountain View.
Niewątpliwie przywrócenie handlu pomiędzy Huawei i Qualcommem można odebrać za dobry omen i na pewno amerykański gigant zrobi wszystko, by licencją objęto także chipy z obsługą 5G. Czas pokaże, czy (i w ogóle) tak się stanie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.