Testujemy Huawei Watch Fit: smartband ze zobowiązującą nazwą, pięknym ekranem, dopracowaną aplikacją i … wpadkami, które w urządzeniu tej klasy nie powinny mieć miejsca.
Huawei ma rzadki talent do odgrzewania tych samych dań w wielu panierkach – tego porównania użyłem już podczas testów GT 2 Pro (zobacz test Huawei GT 2 Pro) i będę trzymał się go konsekwentnie.
Nie znaczy to jednak, że Huawei Watch Fit to zły smartwatch!
Po pierwsze to żaden smartwatch, tylko smartband z większym wyświetlaczem, po drugie – choć nie znajdziemy tu nic odkrywczego w stosunku do poprzednich zegarków tej firmy, to daje on sporo możliwości i zwykłej frajdy z użytkowania.
Ale po kolei: choć pierwsze chwile z Fitem dawały nadzieję, że tym razem Huawei złamało zasadę kopiowania od najlepszych (i samego siebie), to szybko okazało się, że osoba znająca któryś z niedawnych modeli chińskiego potentata odnajdzie się tu jak w domu.
Czyżby w nowej, kuszącej obudowie Watch Fit ukryto serce i mózg przeszczepione z poprzednika? Sprawdzamy, na ile najnowszy średniopółkowy model Huawei jest dziełem oryginalnym, jak sprawdza się na co dzień i czy jest dobrą propozycją dla sportowców w swoim segmencie cenowym?
Jak widzimy, znajdziemy tu wszystko to, co znamy z innych modeli inteligentnych zegarków Huawei – w zasadzie gdyby nie brak możliwości prowadzenia rozmów, byłoby to urządzenie o tych samych możliwościach, co seria GT (znajdziemy tu ten sam procesor i ilość pamięci, zamknięte w obudowie z gorszych materiałów).
Watch Fit na fotografiach i filmach prezentuje się naprawdę okazale, zwłaszcza, jeśli pamiętamy, że to urządzenie wypuszczone w zbliżonym czasie, co słynny z kapitalnych materiałów GT 2 Pro.
Jednak zegarek oglądany na żywo traci sporo ze swojego blasku – obudowa to polimer, a połyskująca „chromowana” ramka to jedynie plastikowa dekoracja.
Nie doszukałem się informacji na temat zabezpieczenia wyświetlacza i wcale bym się nie zdziwił, gdyby postawiono tu na własne rozwiązanie, które w praktyce okazało się mizerne… Już po dwóch tygodniach testów na szkle ekranu pojawiły się rysy, widoczne zwłaszcza na wyłączonym ekranie, na domiar złego „srebrna” ramka zaczęła również nabierać śladów użytkowania.
O ile jakość wykonania jest dyskusyjna (zwłaszcza, że Huawei w wyższej serii GT nie szczędził na materiałach), to urządzenie nadrabia efektownym wyglądem, kojarzącym się nieco z Amazft GTS, czytelnym ekranem z wieloma ciekawymi tarczami, wygodnym paskiem.
Design stawia tę opaskę w szeregu urządzeń bardziej modowych, niż sportowych i nie ma w tym nic złego – no, może poza nazwą nawiązującą do osób ceniących aktywność fizyczną.
W głównym menu, które otwieramy poprzez użycie jedynego fizycznego przycisku na urządzeniu, znajdziemy następujące pozycje:
O zawrót głowy może przyprawić ilość sportów, jakie możemy monitorować – będzie to znana z serii GT2 obłędna liczba niemal 100 (!) dyscyplin, od egzotycznych w rodzaju karate, tańca jazzowego czy brzucha, przez łucznictwo, po puszczanie latawców, huśtanie czy wędkarstwo.
No dobra – rzecz jasna nie zabrakło „zwykłego” biegania, treningu siłowego czy crossfitu, jazdy na rowerze i pływania.
Ciekawostką jest namiastka wirtualnego trenera w postaci zestawów ćwiczeń z animacjami – nie jest to poziom Fitbit (rzuć okiem na test Fitbit Sense), ale dla początkujących osób może stanowić impuls do działania i za to zdecydowany plus.
Obsługując urządzenie poruszamy się tradycyjnymi przeciągnięciami góra-dół oraz prawo-lewo, natomiast główne menu aktywujemy poprzez naciśnięcie przycisku.
Zegarek – co wcale nie jest oczywiste jak na produkty Huawei – działa responsywnie i nie powoduje problemów: podczas testów nie uświadczyłem żadnej zadyszki czy konieczności restartu urządzenia.
W zestawie z urządzeniem znajdziemy maleńką ładowarkę magnetyczną, przypominającą rozwiązanie, które znamy z Amazfit GTS. Dzięki magnesowi bez trudu podepniemy smartbanda do ładowarki, która szybko (nieco ponad godzinę) naładuje Fit do 100%.
Choć producent zapewnia, że bateria Watch Fit powinna dotrzymać nam kroku przez 10 dni, to niestety czas pracy drastycznie spada w powiazaniu z ilością monitorowanych treningów, nawet tych bez GPS.
Realnie uzyskiwałem do 7 dni pracy na jednym ładowaniu (oczywiście mówię o brak AoD, bo z ciągłym wyświetlaniem tarczy ten czas jeszcze się skróci), choć uwierzę, że w przypadku połączenia: mało przemieszczania się, niewiele zabaw zegarkiem, wyłączony GPS, można otrzymać wynik zbliżający się do deklarowanych 10 dni.
Biorąc pod uwagę nasze ostatnie testy zegarków Huawei, osoby zainteresowane dedykowaną aplikacją muszę odesłać do testu GT2 Pro (recenzja Huawei GT2 Pro), w którym znajdziecie zwięzłą charakterystykę programu Zdrowie i linki do szczegółowych jego testów, przeprowadzanych na czterech różnych urządzeniach.
Gdybym miał podsumować Huawei Zdrowie w kilku słowach, na pewno zaakcentowałbym stabilność, multum opcji i ustawień, przejrzyste menu, błyskawiczna synchronizację z zegarkiem, wiele wizualizacji i analiz potreninowych – to jedno z lepszych narzędzi, które obecnie królują na rynku.
Od nawet najpiękniejszego smartwatcha wymagamy wiarygodności pomiarów i analiz, jakie urządzenie nam oferuje i z żalem muszę powiedzieć, że Huawei zawodzi całkowicie na tej linii.
Dlaczego mówię to z żalem? Otóż wyobraźcie sobie sytuację, kiedy korzystacie z narzędzia zapewniającego widowiskowe wizualizacje danych, które są … zakłamane.
Nie będę więc rozwodzić się nad efektownym podglądem trasy pokonanej na zewnątrz (aplikacja pokazuje nam ścieżkę, jaką zapisaliśmy za sobą, a prezentacja jest dopracowaną animacją, uwzgledniającą nawet zmiany perspektywy mapy), rozbudowanymi statystykami i wykresami czy strefami tętna, na których kolorowe słupki pokazują nam, w jakich przedziałach pulsu trenowaliśmy.
To wszystko staje się niczym więcej, jak kolorową zabawką, jeśli nie jest poparte rzetelnie przeprowadzonymi pomiarami – a właśnie o te w przypadku Fita najtrudniej.
Co zawodzi? Zacznijmy od monitorowania naszych parametrów. Poniżej znajdziecie zrzuty z aplikacji Amazfit, sparowanej z Amazfit Band 5, pasa Polar H10, współpracującego z aplikacją Polar Beat oraz bohatera testu, kontrolowanego przez aplikację Zdrowie:
Zestawienie przedstawiałoby się następująco:
To dziwne uczucie, kiedy opaska za około 160 zł pokonuje dwukrotnie droższego konkurenta… Zauważcie, że to właśnie Band 5 niemal idealnie wyłapał tętno maksymalne, jakie wskazał pas na klatkę piersiową, podczas gdy Huawei pomylił się o 24 uderzenia na minutę.
To stanowczo zbyt dużo.
Watch Fit kosztuje już jedynie 400 zł i jest jednym z tańszych modeli głównego nurtu, wyposażonych w GPS, jakie kupimy w krajowej dystrybucji.
Powiem od razu – jeśli kluczowym argumentem, jaki przemawia w Twoim przypadku za zakupem Fita, jest właśnie możliwość autonomicznego rejestrowania biegów, spacerów czy jazdy na rowerze na świeżym powietrzu, to nie – z taką jakością zapisu GPS możesz od razu szukać innego urządzenia.
Skąd tak kategoryczna opinia? Spójrzcie tylko na poniższą galerię, gdzie ten sam spacer rejestrował Suunto 7 oraz bohater dzisiejszego testu – zaznaczam, że były to pomiary sporządzanie z wyłączonym w smartfonie Bluetooth, żaden z zegarków nie mógł więc podkradać fixa z telefonu i był zdany tylko na siebie.
Najpierw kilka zrzutów z Suunto:
A teraz zobaczcie, jak tę samą trasę równolegle monitorował Watch Fit:
Suunto – z okazjonalnym minimalnym odchyleniem – realnie obrazuje przebytą trasę, natomiast Fit dosłownie wyczynia cuda! Zanim ktoś powie: zaraz zaraz, ale czy jest sens porównywać zegarki z tak innych klas?
Owszem, jest – na kilkanaście smartwatchy, jakie przewinęły się przez moje ręce, w zasadzie żaden nie mógł pochwalić się tak dużą ilością pomyłek na prostych odcinkach.
Spójrzcie sami: nie dość, że początek spaceru Fit widzi … po przeciwnej stronie ulicy (!), to jeszcze kazał mi wejść do budynku, przejść długim lobem na drugą stronę jezdni czy w ramach rozrywki przemknąć przez skrzyżowanie razem z samochodami.
Totalnie tego nie kupuję i trudno mi zrozumieć, jak tak znana marka może pozwolić sobie na podobne niedoróbki – na co dzień korzystam z tabletu i smartfona od Huawei i nie dam powiedzieć na nie złego słowa, to świetne woły robocze, pracujące bez zająknięcia.
Czyżby w dziedzinie inteligentnych zegarków producent miał jeszcze sporo do nadrobienia? Na to wygląda, bo zegarki są zwyczajnie nierówne: z jednej strony mamy fajną opaskę w postaci Banda 4 (zobacz test Huawei Band 4) i 5tki, z drugiej zaś GT2e czy Watch Fit, które rozczarowują.
Huawei Watch Fit to dziwne urządzenie – z jednej strony wyróżniający się design, trzy wersje kolorystyczne, piękny wyświetlacz, lekka i wygodna konstrukcja, czujnik SpO2 i GPS, sporo opcji i onieśmielająca ilość trybów treningowych, z drugiej zaś niedostatki materiałowe i wyniki monitoringu dalekie od rzeczywistości.
Wbrew nazwie nie jest to zegarek dla fitnessu: wskazania pulsu, GPS, wskazówki potreningowe i inne analizy będą przekłamane, przez co jego użyteczność jako partnera treningowego będzie znikoma.
Zadowolone mogą być z niego te osoby, które szukają ładnego, dopracowanego pod względem softu i wyglądu zegarka na co dzień, oferującego przedsmak tego, co znajdziemy u bardziej „fit” i „smart” konkurencji.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Wielkimi krokami zbliża się premiera serii HONOR 300. Producent zaprezentuje trzy modele, a jednym z…
Dobry średniak do zdjęć za około 1000 złotych? Sprawdź realme 12 Pro, który doczekał się…
ZTE nubia V70 Design to wyjątkowa tani telefon z wielkim ekranem 120 Hz. Jego najważniejszą…
mObywatel oficjalnie zapowiedział odebranie dostępu do aplikacji pewnej części użytkowników. Ci, którzy nie zdążą zareagować,…
Szukasz dla siebie gamingowego laptopa w czasie promocji związanych z Black Friday? To Acer Nitro…
HONOR 300 Pro pojawił się na oficjalnej stronie przed premierą. Znamy jego konfiguracje pamięciowe, dostępne…