Testujemy Huawei Freebuds Pro, czyli najwyższy model słuchawek True Wireless w portfolio Huawei. Na pokładzie solidne ANC, podwójne anteny i Bluetooth 5.2, imponująca jakość wykonania, dedykowana aplikacja i… odważne sterowanie, które zrywa z naszymi nawykami. Czy to najlepsze słuchawki Huawei?
Na naszych łamach gościliśmy już pozostałych członków rodziny Freebuds, które radziły sobie różnie.
Dość przypomnieć, że Freebuds w wersji 3 (sprawdź test Huawei Freebuds 3), kuszący kapitalnym wyglądem, jakością wykonania, ANC i zapadającą w pamięć kolorystyką okazały się nieco rozczarowujące zarówno w zakresie brzmienia, jak i redukcji hałasów.
Jednak nowsza odsłona serii, czyli model ochrzczony mianem 3i (nasz test Huawei Freebuds 3i), okazał się słuchawkami rozsądnie wycenionymi i poprawiającymi wszystko to, co zawodziło w poprzedniku. Warto dodać, że ostatnio właśnie Freebuds 3i pojawiały się w ciekawych promocjach i można było je kupić za 200 zł – w tej cenie to jedna z najciekawszych propozycji z krajowych sklepów.
Zanim dotarł do mnie testowy model najnowszej odsłony Freebuds, zastanawiałem się, czy Huawei ponownie wsłuchało się w głosy użytkowników i startując z topową wersją na tyle zróżnicuje je w stosunku do poprzednich, że na pierwszy rzut oka i ucha poznamy, że to „te wzmocnione”.
Bez dwóch zdań muszę powiedzieć jedno: Freebuds Pro to jedne z najciekawszych słuchawek True Wireless, z jakimi miałem do czynienia i choć nie będą moim zestawem marzeń (wytłumaczę później, dlaczego) to czuję, że Huawei nie będzie narzekał na brak zainteresowania tym modelem, zwłaszcza że cena Huawei Freebuds Pro nie powala na kolana.
Budsy Pro mogą pochwalić się nie tylko najlepszą jak dotąd aktywną redukcją hałasów w portfolio Huawei, ale także zastosowaniem jej dynamicznej kontroli: możemy ustawić poziom ANC, który w oparciu o algorytmu i warunki zewnętrzne dostosowuje wyciszenie tak, by najlepiej odpowiadało bieżącej chwili.
Poza automatyką możemy samodzielnie sterować regulacją ANC i wybierać łącznie spośród 4 trybów.
Nie zabrakło tu także trybu uważności, czyli przepuszczania dźwięków z zewnątrz tak, by można było na przykład prowadzić rozmowę bez konieczności wyjmowania słuchawki z ucha – wspomaga nas w tym dodatkowa opcja poprawy słyszalności głosu.
Fani gęstego brzmienia będą rozczarowani – choć miano Pro zobowiązuje, nie znajdziemy tu kodeków wyższej jakości takich jak aptX, aptX HD czy LDAC/LHDC. Huawei postawił na podstawowy SBC i AAC, jednak od razu muszę Was uspokoić, bo nie odbija się to na jakości brzmienia w taki sposób, by dyskredytować słuchawki.
Buds Pro posiadają 3 mikrofony; spory, 11 mm przetwornik; czujniki przewodzenia kostnego(!), przyśpieszenia, podczerwieni – to właśnie ten zestaw ma wspomagać urządzenie w wykrywaniu scenariuszy użytkowania.
Huawei deklaruje skuteczność ANC na poziomie 40 dB, większość konkurentów potrafi obniżyć hałas o około 30 dB.
Warto wyróżnić także możliwość pracy z dwoma urządzeniami jednocześnie – testowałem na P30 Pro oraz tablecie MediaPad M5 LTE i z kronikarskiego obowiązku muszę dopowiedzieć, że dopiero ostatnia aktualizacja oprogramowania Budsów sprawiła, że w końcu połączenie jest bezbłędne.
Oczywiście jego działanie nie polega na jednoczesnym słuchaniu muzyki w dwóch źródeł, ale możliwości wstrzymania jednego i przełączenia na drugie – w praktyce wyglądało to tak, że słuchałem muzyki z P30, a podczas połączenia na Teams, realizowanego poprzez tablet, od razu po jego odebraniu słyszałem głos rozmówcy przy jednoczesnym zastopowaniu dźwięku ze smartfona.
Na pozór drobiazg, ale bardzo cieszy 🙂
Huawei jak mało kto potrafi zaprezentować swoje produkty – słuchawki otrzymujemy opakowane w dyskretne, eleganckie pudełeczko, dzięki specjalnej wytłoczce świetnie ochraniające zawartość przed uszkodzeniem.
Poza etui ze słuchawkami wewnątrz opakowania znajdziemy przewód ładujący USB -> USB-C, papierologię i 3 dodatkowe silikonowe nakładki w różnych rozmiarach, dzięki którym bez trudu dopasujemy „pąki” do swoich uszu.
Nakładki zasługują na pochwałę: są wykonane z grubego, mięsistego silikonu, dobrze izolującego pasywnie od otoczenia, a praktycznym dodatkiem jest siateczka, dzięki której nie uszkodzimy/zabrudzimy metalowej siateczki, umieszczonej już bezpośrednio w słuchawce.
Dostałem egzemplarz testowy w wersji srebrnej: zarówno słuchawki, jak i etui ładujące wyglądają w tym kolorze po prostu obłędnie i mają coś z minimalistycznego dzieła sztuki. Etui jest przyjemnie ciężkie, dobrze spasowane, a jego wieczko pracuje z dobrze wyczuwalnym oporem i jest wspierane pracą sprężyny.
Same „pąki” wyglądają również rewelacyjnie i widać, że zostały zaprojektowane tak, by cieszyć oko.
Niestety, osoby o dużych dłoniach będą miały problem z wyjęciem słuchawek z etui – mam wrażenie, że producent przewidział taką sytuacje, o czym świadczy … instruktaż zamieszczony w aplikacji 🙂
Na co dzień korzystanie ze słuchawek jest przez to utrudnione i nieraz zdarzało mi się marudzić pod nosem, kiedy po raz kolejny miałem kłopot z wyjęciem/odłożeniem „pąków” do etui.
Do obsługi słuchawek potrzebujemy aplikacji o swojskiej nazwie AI Life. Znajdziemy w niej całe spektrum inteligentnych rozwiązań, proponowanych przez Huawei (m.in. słuchawki, głośniki, okulary, routery a nawet … szczoteczkę do zębów), które są banalne w konfiguracji – w zasadzie poza włączeniem Bluetooth i Wi-Fi nie musimy robić nic, bo program sam zaproponuje nam powiązanie z wykrytym urządzeniem.
Sparowanie słuchawek jest błyskawiczne: kiedy pojawią się na ekranie głównym, możemy od razu zobaczyć stan naładowania każdego „pąka” z osobna oraz etui. Po wejściu w ikonę Budsów otrzymamy dostęp do panelu zarządzania urządzeniem, gdzie na głównym ekranie do dyspozycji oddano nam:
Ciekawym narzędziem jest możliwość wykonania testu dopasowania wkładki i aktywacja/dezaktywacja autopauzowania dźwięku po wyjęciu słuchawek.
Nie zapomniano o – jak zwykle w przypadku Huawei – rozbudowanej sekcji pomocy i możliwości aktualizacji oprogramowania (ważne – zanim zaczniesz narzekać na tryb podwójnego parowania, jak ja sam przy pierwszych chwilach ze słuchawkami, koniecznie zaktualizuj urządzenie!).
Aplikacja działa sprawnie, nie zawiesza się i błyskawicznie wykonuje nasze polecenia – ale jej minusem będzie brak jakiegokolwiek korektora, którym moglibyśmy spersonalizować brzmienie słuchawek.
Szkoda, bo gdyby tak móc lekko rozjaśnić brzmienie, byłyby to także świetne słuchawki dla fanów naturalnego dźwięku, lepiej sprawdzającego się przy klasyce, jazzie, muzyce akustycznej.
No, ale to temat na odrębny akapit.
Jeśli obawiacie się, że ANC w tym modelu będzie nawiązywało do niezbyt chlubnego przypadku Freebuds 3, to śpieszę Was uspokoić – tak jak model z przyrostkiem „i” na końcu był sporym skokiem jakościowym pod względem poprzednika, tak wersja Pro kładzie na łopatki oba wcześniejsze modele razem wzięte.
Mam wrażenie, że gdyby producent zdecydował się na konstrukcję w stylu Jabry Elite Active 75t, która idealnie wypełnia ucho i kapitalnie oddziela nas pasywnie od otoczenia, to Budsy Pro byłyby naprawdę świetnym rozwiązaniem. Mimo to bez żadnej przesady mogę powiedzieć, że te słuchawki stanowią godną odpowiedź chińskiego potentata na propozycje Sony, Sennheisera, Panasonica czy Jabry.
Redukcja hałasów, proponowana przez Huawei, świetnie rozprawia się z odgłosami jadących po ulicy aut, pracującym odkurzaczem czy ekspresem do kawy, dźwiękiem klawiatury mechanicznej, telewizorem „lecącym” w tle czy muzyką na siłowni (tu jedno zastrzeżenie – nie ma co liczyć na wytłumienie hałasu zrzucanych talerzy ze sztangi, który choć będzie stłumiony, to przedostanie się przez ścianę ANC).
Tak jak ANC stoi na wysokim poziomie, tak również tryb uważności – zwłaszcza z dodatkową opcją przepuszczania głosu – świetnie sprawdza się na co dzień i działa tak realistycznie, że chwilami miałem wrażenie korzystania z otwartych słuchawek.
Niestety nie do końca udało się uciec od zmiany brzmienia, jakie otrzymamy po włączeniu ANC – będzie ono mniej przestrzenne niż to, które oferuje tryb Awareness.
Jakość rozmów telefonicznych to już ścisła czołówka: znajdziemy tu takie smaczki, jak czujnik przewodzenia kostnego, który podczas rozmowy telefonicznej rejestruje mikrowibracje kości, aby zapewnić bardziej wyrazisty dźwięk czy podwójny system redukcji szumów otoczenia w mikrofonie.
Co ważne, te rozwiązania mają realny wpływ na jakość połączeń: ani w aucie, na spacerze czy tym bardziej podczas pracy nie miałem najmniejszych zastrzeżeń do tego, jak słyszę rozmówcę, sam nie otrzymałem też skarg na jakość swojego głosu.
Podoba mi się wysoka czułość mikrofonów, które pozwalają na prowadzenie rozmowy bez konieczności podnoszenia głosu – a wbrew pozorom w wielu TWSach nie jest to tak oczywiste.
Słuchawki cechują się niskimi opóźnieniami: choć 180 ms to nawet 3x więcej, niż to, co zapewnią nam gamingowe słuchawki True Wireless (tak, są takie – sprawdź test Razer Hammerhead), to bez kompleksów obejrzymy filmiki na You Tube, nie wspominając o Netfliksie.
O ile o procesach przetwarzających hałas i jakości połączeń głosowych można wypowiadać się w superlatywach, to już komfort użytkowania słuchawek jest dyskusyjny:
Dwa zdania o wspomnianym sterowaniu:
No właśnie, w przeciwieństwie do tradycyjnego sterowania dotykowego, które obydwa się za pomocą tąpnięć palcem w wystającą z ucha centralną część słuchawki, tutaj producent postanowił spróbować czegoś innego i postawił na … gesty przypominające uszczypnięcia „pręcika” (używamy więc dwóch palców).
W praktyce pierwsze chwile spędzone z Budsami Pro na uszach mogą być dla nas nieco dziwne (nie mówiąc już o postronnych obserwatorach, którzy mogą zobaczyć, jak wielokrotnie ściskamy słuchawki), ale propozycja Huawei szybko okazuje się intuicyjna i gdyby nie nieco za krótki panel sterowania, nie miałbym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.
Czas pracy słuchawek jest uzależniony od tego, w jakim trybie ich używamy – silne ANC połączone w wysokim poziomem głośności potrafi rozładować „pąki” po niespełna 3 godzinach, jednak standardowe korzystanie z Budsów niemal pokryje się z tym, co deklarował producent.
Dawno nie zdarzyło mi się, by podczas korzystania ze słuchawek żałować, że producent poskąpił w aplikacji użyczenia nam korektora – niestety, Liberty Air 2, czyli moje ulubione słuchawki na co dzień (sprawdź test Anker Soundcore Liberty Air 2) rozbestwiły mnie pod tym względem, oferując potężne, ale dość zrównoważone brzmienie, które w zależności od chwilowego gustu i słuchanego gatunku możemy jeszcze pod/odkoloryzować.
Problem z Budsami polega właśnie na tym, że mają duży potencjał i brzmią naprawdę dobrze, jednak nie każdy będzie zachwycony dynamicznym, podbitym basem, na jaki Huawei postawiło.
Mam świadomość, że to chyba najbardziej popularny obecnie styl strojenia słuchawek – nieco loudnessowo, efektownie, z robiącym wrażenie basem, ale taki układ nie sprawdzi się dobrze w każdym typie muzyki.
Podam kilka przykładów, jak w zależności od tego, co odtwarzamy, radzi sobie bohater dzisiejszego testu (Tidal, wysoka jakość, Huawei P30 Pro).
„Stormrider” Iced Earth brzmi przeciętnie. To granie stłamszone, przykryte pierzynką z niskich tonów, spod której średnica ledwo wychyla czubek głowy, a wysokie tony jeszcze śpią. Za to Metallica z „All Nightmare Long” daje czadu tak, że znów nie mogłem zrozumieć, dlaczego album, z którego pochodzi, fani przekreślili w całości.
Z kolei „Lazarus” z ostatniej płyty Bowiego to już kawał solidnego grania – słuchawki idealnie komponują się z miksem charakterystycznym dla współczesnych albumów, tworząc ciepłe, ale nastawione na wokal brzmienie – w zasadzie ucieka z niego jedynie nieco góry, ale nie na tyle, bo powodować wrażenie braku oddechu i przestrzeni.
Keith Jarrett ze słynnymi interpretacjami Bacha traci nieco na dynamice i naturalności, ale nie spowoduje odruchu, jaki wywołuje spora część nawet lubianych TWSów, zupełnie gubiących się przy kameralnej klasyce.
Mery Spolsky z „FAK” może zahipnotyzować – pulsujący i jaśniejący wieloma odcieniami bas, dobra średnica, masa energii i wyraźny wokal. Ocieplony, rozrywkowy strój sprawdzi się też w retro kawałkach z dyskotekowych lat 80-tych – choćby „”Maniac” Sembello w wersji z Freebuds Pro poruszy do podrygów nawet najbardziej zagorzałego sympatyka podpierania ścian.
Reasumując: Budsy Pro to słuchawki zapewniające solidny dźwięk, który gorzej wypadnie przy starszych metalowych/rockowych kawałkach, ale za to rozkwitnie w przypadku nowszych czy bardziej rozrywkowych nagrań.
Gdyby jeszcze był tu equalizer, to Huawei szturmem zdobyłby uszy także fanów rocka/metalu czy bardziej neutralnego brzmienia – ale kto wie, co przyniosą dalsze aktualizacje…
Tym razem nie znajdziecie w podsumowaniu tradycyjnego kręcenia nosem na cenę słuchawek – niedługo po premierze możemy je kupić o 150 zł taniej i myślę, że ten trend może się utrzymać.
W zestawieniu z głównymi konkurentami (obstawiałbym Jabrę 75t, Sony WF-1000XM3, Panasonic RZ-S500WE) najnowsze Budsy wyróżniają się designem, jakością wykonania, odważnym sterowaniem, a w połączeniu ze świetną współpracą z ekosystemem Huawei mogą stanowić naturalny wybór dla obecnych fanów marki.
Trzeba przyznać, że Pro nie da się pomylić z innymi słuchawkami i już za to należą się marce solidne brawa.
Na pewno jest to model dla osób, które dosłownie i w przenośni lubią mocne brzmienie – z jednej strony słuchawki są zwyczajnie głośne, z drugiej zestrojone rozrywkowo, z nakierowaniem na efektowne reprodukowanie współczesnych brzmień.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…