Czas na test Kospet Prime 2: największego smartwatcha, z jakim miałem do czynienia! Potężna specyfikacja (8-rdzeniowy procek, 4 GB RAM, bateria 1600 mAh), praca z kartą SIM, Android 10, wbudowana kamerka i niezła cena – sprawdzamy, jak Prime 2 radzi sobie w praktyce!
Dość dawno temu na naszych łamach gościł test innego inteligentnego zegarka z portfolio Kospeta w postaci Prime SE (recenzja Kospet Prime SE), który był przedziwnym urządzeniem.
Z jednej strony mieliśmy tam do czynienia z solidną budową, dobrym wyświetlaczem, Face ID, wysoką jakością rozmów głosowych, możliwością instalowania wielu aplikacji ze sklepu Play, z drugiej ze słabą baterią, mizernymi funkcjami treningowymi, przeciętnym komfortem użytkowania.
Wygląda na to, że jednak ten model znalazł spore grono fanów, bo niedawno powitaliśmy jego drugą odsłonę, oferującą – przynajmniej na papierze – jeszcze więcej niż poprzednik.
Pod koniec 2020 roku na stronie Banggood zapłacimy za Prime 2 około 750 zł – w tej cenie nie jestem w stanie wskazać konkurenta, który łączyłby gabaryty, system operacyjny, baterię, aparat na poziomie recenzowanego urządzenia.
Sprawdzamy, jak Kospet Prime 2 poradził sobie w naszym ManiaKalnym teście!
Nie da się ukryć, że specyfikacja dosłownie powala: spójrzcie tylko na rozmiary i wagę zegarka! Dodatkowo zadziwia brak wodoodporności, co przy wysokiej jakości wykonania urządzenia wydaje się strzałem w stopę. W czasie testów niemal od razu ujawnił się winowajca tego dotkliwego braku i uwierzcie mi, że nie jest to dla producenta powód do dumy.
Brakuje także wbudowanego czytnika kart pamięci, NFC czy stabilniejszego slotu ładowania – rozwiązanie zastosowane w Prime 2 pochodzi rodem z budżetowców w rodzaju Mibro (sprawdź test Mibro Air).
Na pierwszy rzut oka (poza wymiarami i wagą) specyfikacja przyciąga wzrok potężną baterią. Pojemność 1600 mAh jeszcze kilka lat temu była zarezerwowana dla telefonów i nawet dziś ciężko znaleźć godnego konkurenta w tej dziedzinie dla Kospeta (przypomnę tylko, że poprzednik w postaci Prime SE mógł pochwalić się ogniwem o pojemności 1260 mAh).
O wydajność urządzenia dba 4 GB pamięci operacyjnej i procesor Helio P22 Mediateka (ośmiordzeniowy budżetowiec z 2018 roku), 64 GB wbudowanej pamięci na dane (dla użytkownika pozostaje realnie nieco ponad 50 GB) pozwala na sprawną pracę.
Niezłe wrażenie wywiera ekran: 2.1 cala w technologii IPS o rozdzielczości 480*480 px może się podobać – przynajmniej dopóki nie zaczniemy oglądać na nim zdjęć, filmików czy witryn internetowych.
Prime 2 to prawdziwy tytan, przynajmniej jeśli chodzi o rozmiary i masę. Niestety, 120 g to aż 50 g więcej od już sporego Suunto 7 (sprawdź test Suunto 7) czy 80 g (!) więcej od kompaktowego, ale naszpikowanego świetnymi rozwiązaniami Active2 44 mm (sprawdź test Samsung Watch Active2).
Spójrzcie na poniższe zdjęcie: Suunto 7 nie spoczywa na spodku od filiżanki, ale na bohaterze testu:
Ba, nawet ciężkawy tradycyjny czasomierz w rodzaju Casio AMW 320 (tak, to ten od Arniego) jest lżejszy o 30 g… Żeby dolać oliwy do ognia, Kospet poza wagą nie pożałował nam także rozmiarów smartwatcha i powiem bez ogródek – to zegarek, który wygląda komicznie nawet na nadgarstku sporego gościa.
Dla większości użytkowników wielkość Prime 2 będzie dyskwalifikująca, jednak załóżmy, że to kwestia gustu i jeśli ktoś lubi nosić gadżety w rozmiarach à la Predator, to dlaczego nie?
Wiemy już, że zegarek jest ogromny, czas sprawdzić, jak prezentuje się jego jakość wykonania. Zacznę od ekranu, bo najbardziej przyciąga naszą uwagę – po ponad miesiącu testów nie znalazłem na nim żadnej rysy, co pozytywnie zaskakuje w kontekście braku jakiejkolwiek informacja na temat zastosowania wzmocnionego szkła w rodzaju Gorilla Glass.
W zasadzie przód zegarka to wielka tafla przyjemnego w dotyku szkła, które jest umieszczone w ceramiczno-plastikowej obudowie. Jakość materiałów jest na wysokim poziomie: wszystko (poza jednym detalem, o którym za chwilę) jest idealnie spasowane i odporne na trudny codziennego użytkowania, a przy tym wygląda po prostu elegancko.
Przyznam, że podchodziłem do Kospeta bez żadnej taryfy ulgowej i mimo wielu upadków, przenoszenia luzem w plecaku i ogólnej poniewierki, jakiej mu nie szczędziłem, zegarek wyszedł z tych prób bez szwanku.
Nie mam również zastrzeżeń do paska – to kawał solidnej gumy, zaskakująco miękkiej w zestawieniu ze słusznymi rozmiarami. Dzięki hojnemu dziurkowaniu i dobrej jakości materiałom nie ma mowy o dyskomforcie podczas noszenia czy zwiększonej potliwości. Podoba mi się także detal w postaci metalowego zapięcia i nie jednej, a dwóch szlufek.
Tył urządzenia to – poza perforowaną częścią okalającą „wyspowato” umiejscowione czujniki – standard, do jakiego przyzwyczaiły nas tego rodzaju sprzęty. Niestety, producent nie przewidział lepszego dokowania ładowarki niż za pomocą dość wątłej mocy magnesu, przez co przy byle ruchu w czasie uzupełniania energii będziemy musieli poprawiać kabel.
Na koniec zostawiłem łyżkę dziegciu w postaci byle jak zaprojektowanej i wykonanej tacki na kartę sim. W zasadzie nie mam zielonego pojęcia, kto zezwolił na wdrożenie takiego rozwiązania – tacka jest plastikowa i słabo wyprofilowana (przy nieostrożnym montażu sim po prostu z niej wylatuje), a do tego mimo dziurki na kluczyk możemy ją podważyć, zahaczając o specjalną wypustkę.
Na pozór wydaje się to dobrym rozwiązaniem, wyzwalającym nas od konieczności dostępu do czegoś, czym wysuniemy tackę – w praktyce jednak, przez słabe spasowanie elementów, zdarzyło mi się kilkukrotnie, że tacka z kartą sim samorzutnie wypadła z zegarka!
Jestem niemal pewny, że to właśnie był bezpośredni winowajca braku jakiejkolwiek normy odporności na wodę w tym modelu.
Kospet pozwala nam wybrać wybudzanie tarczy „automatyczne” bądź wymuszone przez użytkownika – niestety, na pokładzie nie uświadczymy AoD.
Dwa słowa na temat inteligentnego aktywowania tarczy zegarka: jest ono po prostu nadgorliwe na tyle, że zamiast ułatwiać pracę z urządzeniem, utrudnia ją. Najbardziej to odczujemy (a jest to wcale nierzadkie), kiedy tarcza wybudzi się z odczuwalnym opóźnieniem, a my naciśniemy fizyczny przycisk, który zamiast ją odblokować – zablokuje.
O dziwo bardzo dobrze sprawdza się odblokowywanie poprzez Face ID, a jedynym minusem tej opcji jest konieczność noszenia zegarka z podniesionym do góry oczkiem kamerki.
Zegarek wita nas jedną z tarcz, jaką wskażemy spośród kilkudziesięciu dostępnych w aplikacji (w samym zegarku oryginalnie jest ich 10, z czego kilka z dodatkowymi animacjami).
Muszę przyznać, że w dziedzinie smartwatchy z Chin Kospet to ścisła czołówka w zakresie designu i wykonania tarcz – większość z nich wygląda świetnie i nie męczy barokowym przesytem, do jakiego przyzwyczajają nas dalekowschodnie produkty.
O dziwo znalazłem kilka tarcz z aktywnymi ekranami – na przykład poniższa pozwala nam po tapnięciu środkowego obrazka („przesłony”) włączyć aparat fotograficzny:
Inne przykładowe aktywne tarcze pozwolą nam przejść do rejestru połączeń, kalendarza czy wyboru kontaktów – jeśli poświęcimy trochę czasu na ich przejrzenie, na pewno znajdziemy coś dla siebie.
Menu zegarka oczywiście jest oparte na gestach góra-dół oraz prawo-lewo:
Tradycyjne menu, jakie znamy z systemu Android, zawiera następujące opcje:
Poruszanie się po menu jest na ogół bezproblemowe, choć losowo zdarzają się problemy z przycinkami, które sprawiają wrażenie, jakby ekran nie do końca poprawnie interpretował nasze komendy.
Niestety, mamy do do czynienia z tym samym problemem, jaki towarzyszył poprzedniemu Prime – okrągły ekran powoduje frustrację przy używaniu dużej części aplikacji, zwłaszcza tych od Google. Szerzej napiszę o tym w kolejnym akapicie.
Najnowsza odsłona Prime ponownie ma pecha i pracuje pod kontrolą WiiWatch, czyli aplikacji skutecznie odbierającej radość z korzystania ze smartwatcha.
Zanim skrytykujecie mnie za zbytni pesymizm, muszę się usprawiedliwić: to właśnie przez Wii Kospet dołączył do grona najgorszych smartwatchy, jakie testowałem i zajął tam drugie miejsce, tuż po (nie)sławnym Mibro Air.
Piszę to z żalem, ale producent nie przejął się krytyką jaką zebrała apka przy okazji pierwszego Prime i ciągle mamy tu do czynienia z:
Nie mam pojęcia, dlaczego nie doczekaliśmy się tych funkcjonalności. Co w takim razie umożliwia nam WiiWatch? Otóż na głównym ekranie zobaczymy aktywne połączenie ze smartwatchem, „gorące wieści” ze świata sportu, opcję zmiany tarczy, opis przykładowych ćwiczeń.
Nie mylicie się – nie wspomniałem o analizach snu, tętna, treningów – bo ich tu po prostu nie ma! Na kolejnym ekranie (Zdrowie) zobaczymy pokonany dystans, ilość kroków, spalone kalorie, tętno, wagę.
Na karcie Ruch znajdziemy 6 dostępnych treningów i podliczenie dystansu pokonanego na zewnątrz. Kolejna zakładka to Rynek – znajdziemy tu dziesiątki tarcz do naszego smartwatcha. Ostatni ekran o nazwie „Mój” zbiera informacje dotyczące połączonego urządzenia, pomocy i informacji dotyczące producenta.
Nie dość, że aplikacja razi słabością analiz (najtańsza opaska z portfolio Amazfit, Xiaomi czy Huawei ma bogatsze oprogramowanie i możliwości), to jeszcze potrafi przycinać.
Nie da się ukryć, że to Wii odbiera sporo punktów w kategorii komfort użytkowania, ale nie tylko ona dokłada w tej kategorii swoje 3 grosze.
Komfort obsługi spada również poprzez:
Każda z tych wad wielokrotnie sprawiła, że miałem ochotę cisnąć Prime 2 w kąt (już wiecie, co tak długo robił w moim plecaku). Niestety, nie jest to urządzenie dla amatorów jakiegokolwiek sportu – nie dość, że jest nieporęczne, to jeszcze ma problemy z ciągłością monitorowania treningu (losowe zwiechy i wychodzenie z aplikacji bez zapisania wyników) i wiarygodnością pomiarów!
W trakcie marszu wyniki z Suunto 7 i Prime 2 różniły się diametralnie – ten drugi wskazywał tętno maksymalne niższe o ponad 20 uderzeń, całkowicie głupiejąc przy liczeniu spalonych kalorii (kiedy Suunto wskazywał ponad 400, Kospet doliczył się niespełna … 50).
Jeśli myślicie, że Prime 2 może nie jest narzędziem dla sportowca, ale za to sprawdzi się na ręku fotografa-amatora, mam dla Was średnio satysfakcjonującą wiadomość.
Choć może lepiej, jeśli rzucicie okiem na poniższe nagranie i kilka zdjęć:
Nie jest zbyt różowo, prawda? No właśnie… Dodajmy do tego fakt, że wszystkie zdjęcia i filmiki są obrócone i musimy je zapisywać po okręceniu o 180 stopni.
Prime 2, podobnie jak poprzednik, ma problem z czasem pracy, który zmienia się diametralnie po włożeniu do zegarka karty SIM. W praktyce wygląda to tak, że smartwatch może bez problemu służyć nam blisko prawie 3 dni na jednym ładowaniu bez karty, korzystając z Bluetooth i Wi-Fi.
Po włożeniu SIM realny czas pracy spadnie max. do 1,5 dnia, a jeśli przyciśniemy Prime 2 rozmowami, to i niecałe 24 godziny są wyzwaniem.
Nie podoba mi się sposób, w jaki łączymy zegarek z ładowarką – w droższym urządzeniu spodziewałbym się czegoś solidniejszego, niż wątła ładowarka na piny magnetyczne. Czas uzupełnienia energii od blisko 0 do 100% wynosi niespełna 3 godziny.
Prime 2 kontynuuje dobrą passę w zakresie rozmów głosowych – tak jak poprzednik gwarantował głośne, wyraźne połączenia, tak i w najnowszej wersji urządzania znajdziemy wszystko to, czego można oczekiwać od smartwatcha w tym zakresie.
Choć ciągle mamy tu do czynienia z niewielką klawiaturą, to mam wrażenie, jakby jej responsywność została poprawiona – pisze się płynniej i lepiej, choć i tak „robi robotę” opcja dyktowania odpowiedzi. Tak, to świetne połączenie wydajnego mikrofonu i dobrych algorytmów Google, w niemal 100% wyłapujących bezbłędnie to, co wypowiadamy.
Problem w zakresie odpisywania na wiadomości sygnalizowałem już w poprzednich akapitach – ekran nie pokazuje treści umieszczonych w rogach i przez to często zostajemy pozbawieni możliwości kliknięcia przycisku odpowiedzi (tak jest m.in na Gmailu).
Zegarek nie nagrzewa się tak mocno podczas rozmów, jak pierwsza wersja Prime – choć ciągle dłuższe rozmowy bezlitośnie drenują baterię.
Kospet Prime 2 to widowiskowy smartwatch, który będzie śnił się po nocach miłośnikom modowych Diesli i innych zegarków podobnej wielkości. Jednak waga i rozmiar wyklucza go już na starcie dla sporej grupy potencjalnych użytkowników i nie pomoże w tym ani dobra jakość materiałów, ani ciekawy design.
Choć teoretycznie urządzenie to idealny miks stosunku ceny do jakości (około 750 zł za parametry przeciętnego smartfona sprzed 2 lat), siły systemu Google, mocnej baterii, aparatu fotograficznego i możliwości prowadzenia rozmów, to w praktyce okazuje się, że zwyczajnie jest tu ciągle zbyt wiele niedoróbek, które drastycznie zawężają zakres potencjalnych zainteresowanych.
Sportowcy odrzucą Prime 2 ze względu na fatalną aplikację i fałszywe wyniki pomiarów, fani rozmów mogą kręcić nosem na drenaż baterii na karcie SIM, sympatycy dyskretnej fotografii – na jakość zdjęć i filmików.
Nie zapominajmy jednak, że ciągle jakieś grono użytkowników szuka gadżetów, które zwracają uwagę i mogą pochwalić się unikatowymi możliwościami – i tu właśnie obstawiam niszę dla Kospeta.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…
Apple iPhone SE 4 będzie miał premierę w Polsce jeszcze wcześniej, niż oczekiwałem. Smartfon zadebiutuje…
Zadebiutował OPPO Find X8 Pro: superflagowiec stworzony z myślą o Europie, a co za tym…