Czy Samsung Galaxy S21 to flagowiec idealny albo przynajmniej kompletny? Dla niektórych pewnie tak, dla mnie nie. W niektórych aspektach Samsung stanął w miejscu, a w innych wręcz się cofnął. Oto moja subiektywna lista grzechów Galaxy S21.
Przez długi, długi czas Samsung kojarzył mi się jako producent, który wiele daje, a bardzo rzadko coś odbiera. Niejeden flagowiec tego producenta był głównym kandydatem do miana najbardziej kompletnego smartfona na rynku.
Kulminacją tego wszystkiego był oczywiście Samsung Galaxy S7. Model ten miał ekran AMOLED, mocny procesor, odpowiednia ilość pamięci, świetny aparat z OIS, wodoszczelna obudowa, złącze jack 3,5 mm (wtedy oczywiście standard), ładowanie bezprzewodowe, a nawet pulsometr i wiele, wiele więcej – do pełni szczęścia zabrakło USB typu C i diody podczerwieni.
Od tamtego czasu Samsung mocno zmienił swoje podejście, a apogeum przyszło wraz z ostatnią premierą serii Galaxy S21. Koreańczycy dali trochę nowego, ale sporo też odebrali, a w niektórych aspektach stanęli w miejscu.
Poniżej przybliżam, co konkretnie mam na myśli.
Pamięć, pamięć i jeszcze raz pamięć…
Samsung po raz drugi zrezygnował ze slotu na karty microSD. Za pierwszym razem zmienił zdanie po roku – w Galaxy S6 pamięci nie dało się rozbudować, w Galaxy S7 już tak. W Galaxy S21 ponownie nie da się tego zrobić.
Ja sam lubię mieć możliwość rozbudowy pamięci. Ba, całkiem niedawno Samsung promował to jako jedną z największych zalet swoich flagowców. Pamiętasz tę grafikę?
Samsung chwalił się tym, że w Galaxy Note 9 możemy mieć łącznie aż 1 TB pamięci. W Galaxy S21 dostaniemy maksymalnie 256 GB, a w Galaxy S21 Ultra 512 GB. To się nazywa postęp, nie ma co 😉
Trochę szkoda, że w ramach pocieszenia producent nie dał w standardzie 256 GB pamięci. Trudno to uznać za wygórowane oczekiwania, skoro mieliśmy taką sytuację w Galaxy Note 20.
W przypadku pamięci operacyjnej również widać mały krok w tył. Dotyczy to zwłaszcza Galaxy S21+, który ma maksymalnie 8 GB RAM, a przecież w Galaxy S20+ 5G dostaliśmy 12 GB RAM.
Plastik wraca do łask
Gdy konkurencja przechodziła na szkło i metal, Samsung kurczowo trzymał się plastiku, co wiele osób krytykowało. Galaxy S6 zmienił sytuację 180 stopni i przez kilka następnych lat flagowe galaktyki błyszczały jakością wykonania.
Zgodnie z filozofią „nic nie może przecież wiecznie trwać”, Samsung na nowo polubił się z tworzywem sztucznym i to do tego stopnia, że z plastiku stworzony jest tylny panel Galaxy S21 (a wcześniej w Galaxy Note 20). Mam przeczucie graniczące z pewnością, że to zwykła oszczędność, choć producent próbuje wskazywać zalety tego rozwiązania.
Zdaje sobie sprawę, że plastik jest bardziej wytrzymały od szkła. Ja jednak lubię czuć, że smartfon w cenie premium sprawia wrażenie premium, gdy weźmie się go w dłoń i nawet jeśli trzeba będzie wcześniej zdjąć z niego etui.
Rosną przekątne, a rozdzielczość… spada
Topowe modele Galaxy słyną z fenomenalnych ekranów. Te w Galaxy S21, Galaxy S21+ i Galaxy S21 Ultra również takie są, ale w dwóch pierwszych modelach Samsung zdecydował się na zaskakującą oszczędność.
Nie mam tutaj na myśli niemal płaskiej tafli szkła, gdyż odejście od mocnych zagięć ucieszyło sporo osób. Chodzi oczywiście o obniżenie rozdzielczości do Full HD+. Od Galaxy S6 dostawaliśmy QHD+ (z nielicznymi wyjątkami).
Myślę, że akurat wtedy taka rozdzielczość nie była aż tak potrzebna, jak teraz, gdy doszło do znacznego wydłużenia przekątnych. Gdy liczba pikseli na ekranie w końcu zaczęła mieć większe znaczenie, to Samsung wolał ją zmniejszyć. Jak to wytłumaczyć?
Fotograficzny zastój w wyposażeniu
Samsung wzbogacił fotograficzne możliwości swoich flagowców o kilka fajnych funkcji. Niestety, wyposażenie nie zmieniło się na plus. W Galaxy S21 dostaliśmy to samo, co w poprzedniku, a Galaxy S21+ nawet stracił sensor ToF.
Tak naprawdę życzyłbym sobie bardziej zaawansowanego teleobiektywu. 3-krotne przybliżenie i to tylko hybrydowe nie może robić na nikim wrażenia w 2021 roku. Gdyby było chociaż w pełni optyczne…
O tym, jak wygląda wyspa na aparaty w Galaxy S21 nie będę wspominał – podobno o gustach się nie dyskutuje.
Taki S Pen to żaden S Pen
Z jednej strony cieszy mnie to, że Samsung Galaxy S21 Ultra oferuje wsparcie dla S Pen. Z drugiej boję się, że to początek końca serii Note. Jako użytkownik Galaxy Note 9 wiem, że to zdecydowanie najlepsze smartfony Samsunga.
Jak na razie te obawy mogą być nieuzasadnione. Aktualnie Galaxy S21 Ultra współpracuje tylko z rysikiem pasywnym, więc to bardziej gadżet (żeby nie powiedzieć zabawka) niż akcesorium mające aspiracje do bycia narzędziem pracy.
Rysik aktywny ma się rzekomo pojawić w dalszej części 2021 roku. Miejmy nadzieję, że będzie to S Pen z prawdziwego zdarzenia.
Ładowanie zwalnia, zasilacz znika
Przez długi czas Samsung był daleko za konkurencją w temacie szybkości ładowania smartfonów – na jakiś czas utknął na 15W. Dopiero w Galaxy S10 5G wprowadzono 25W, a w Galaxy Note 10+ dotarto do 45W.
Z nieznanego bliżej powodu Samsung zrobił krok w tył i Galaxy S21 naładujemy przy pomocy zasilacza 25W. Przypominam, że konkurencja dotarła już do 120W i wiele wskazuje na to, że to dopiero początek.
Wisienką na torcie jest oczywiście brak ładowarki w zestawie sprzedażowym (no i słuchawek). Wiem, że na ten temat zdania są podzielone. Moje jest takie – Samsung (i każdy inny producent) powinien dać klientom wybór i możliwość odebrania zasilacza na żądanie.
Podobnie zrobiło Xiaomi. Eksperyment tego producenta wykazał, że chcemy ładowarek w pudełku razem z telefonem – tylko 6% z ok. 350 tys. klientów uznało, że jej nie potrzebuje. Moim zdaniem to mówi samo za siebie.
Spokojnie – widzę też dobre strony Galaxy S21
Żeby nie było, że tylko narzekam, w telegraficznym skrócie przedstawię te cechy Galaxy S21, które mi się podobają. Po pierwsze, procesor. Co prawda wolałbym możliwość wyboru między Snapdragonem a Exynosem, ale cieszy mnie to, że ten drugi powinien być wyraźnie lepszy od poprzednika.
Tutaj muszę pochwalić Koreańczyków za to, że z czegoś zrezygnowali. Mam tu na myśli autorskie rdzenie Mongoose. Co prawda dzięki nim smartfony Galaxy mocno zbliżyły się do układów Apple w testach CPU, ale ich zapotrzebowanie na energię okazało się zabójcze.
Jak już wspomniałem wcześniej, podobają mi się niektóre funkcje fotograficzne, a już zwłaszcza możliwość zablokowania zoomu. Samsung pamiętał także o świetnym zapleczu multimedialnym (szkoda tylko złącza jack 3,5 mm) i wodoszczelności. Ekrany zapewne też będą klasą samą w sobie, a baterie mają solidne pojemności i wspierają ładowanie bezprzewodowe.
Oczywiste jest to, że Galaxy S21 pracuje pod kontrolą najnowszego Androida z najnowszą wersją nakładki producenta. Do tego Samsung wydłużył jakiś czas temu wsparcie dla wybranych urządzeń, więc kupując Galaxy S21 możesz liczyć nawet na Androida 14, że nie wspomnę o regularnych poprawkach bezpieczeństwa.
Ktoś powie pewnie, że nie ma czego chwalić i to powinien być standard. Być może rzeczywiście tak jest, ale warto spojrzeć na to, jak zachowuje się konkurencja. W świecie Androida to właśnie Samsung oferuje – moim zdaniem – najlepsze wsparcie aktualizacyjne.
A Tobie co podoba się lub nie podoba w Galaxy S21? Kupisz któregoś z najnowszych flagowców w przedsprzedaży? Jeśli tak, to którego i dlaczego?
Poznaj Galaxy S21:
Galaxy S21, S21+ i S21 Ultra oficjalnie! Samsung pozamiatał czy rozczarował?
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.