Xiaomi Mi Watch: test smartwacha, na który czekali fani rozsądnie wycenionych, ale wydajnych urządzeń. Mocna bateria, GPS, bogaty pakiet czujników czy ładny AMOLED to dopiero początek zalet Mi Watcha. Sprawdzamy, czy budżetowy rodowód nie przynosi dyskwalifikujących wad?
Xiaomi już od dawna nie musi niczego udowadniać – kolejne smartfony czy laptopy, mimo przekraczania coraz wyższych pułapów cenowych, zdaja się mieć tak samo liczne grono fanów, jak kilka lat temu.
Trudno testować smartwatcha firmy, która współtworzyła całą niszę tych urządzeń – kolejne Mi Bandy i Amazfity pokazywały reszcie świata, że jeszcze sporo wody w Wiśle (czy innej kryształowej rzece, bardziej zasilonej pangą) musi upłynąć, zanim inni osiągną nirwanę stosunku cena-jakość.
A gdyby okazało się, że cena do możliwości nie jest już głównym wyznacznikiem „lepszości” marki? Czy Xiaomi Mi Watch ma szansę powtórzyć sukces słynnych Bandów?
Xiaomi Mi Watch – specyfikacja
- Typ i przekątna wyświetlacza: AMOLED, 1,39′
- Rozdzielczość wyświetlacza: 454 × 454 px
- Łączność: Bluetooth, GPS (GPS, A-GPS, GLONASS, BDS)
- System operacyjny: własny
- Czujniki: 3-osiowy akcelerometr, 3-osiowy żyroskop, barometr, tętna, wysokościomierz, SpO2
- Rodzaje aktywności: na świeżym powietrzu; rekreacyjne; walki; wodne; z piłką; zimowe; siłownia; taniec; inne
- Funkcje informacyjne: alarm; budzik; kalendarz; prognoza pogody; stoper; timer
- Funkcje telefoniczne: odrzucanie połączeń; podgląd wiadomości; powiadomienia o połączeniach, SMS, e-mail
- Pomiar: czasu aktywności/treningu; dystansu; prędkości; tempa
- Funkcje multimedialne: sterowanie odtwarzaczem muzycznym
- Pozostałe funkcje: lokalizator smartfona, automatyczne wykrywanie/kończenie treningu (tylko wybrane), ocena czasu regeneracji, ochrona hasłem poza nadgarstkiem, opcja „podnieś nadgarstek aby wybudzić ekran”, śledzenie trasy, spalone kalorie
- Wodoszczelność 5 ATM
- Bateria: litowo-polimerowa 420 mAh
- Czas pracy na baterii: do 50 godzin w trybie maksymalnego obciążenia; do 16 dni w trybie normalnym; do 22 dni w trybie oszczędzania baterii
- Obwód nadgarstka: 130 – 220 mm
- Dołączone akcesoria: kabel ładujący
- Szerokość: 35 mm
- Wysokość: 41 mm
- Grubość: 10,9 mm
- Waga bez paska: 32 g
Mi Watch nie opuści łatwo placu boju – choć w jego półce cenowej można znaleźć kilku konkurentów, to mam wrażenie, że Xiaomi sprytnie podbierze sporo użytkowników przede wszystkim marce Huawei.
Nawet pobieżny rzut oka na specyfikację powie nam od razu, że obaj przywołani producenci nie mają przed sobą tajemnic i stawiają na podobne rozwiązania:
- własne oprogramowanie,
- brak możliwości instalowania aplikacji (choć tu Huawei może namieszać),
- ponad 100 trybów sportowych,
- efektowne wyświetlacze z wieloma tarczami,
- bogaty pakiet czujników, pozwalających sprawdzić tętno, natlenienie krwi (tak, nie zapomniano o popularnym obecnie pulsoksymetrze) czy nawet barometr/wysokościomierz.
Spore możliwości sprzętowe z zestawieniu z bogatym oprogramowaniem i dobrą jakością materiałów mogą sprawić, że obie marki niszę tańszych smartwatchy podzielą niemal na pół.
Xiaomi ma jednak nieco lepszą pozycję choćby dzięki temu, że jest bardziej kompaktowym zegarkiem i lepiej będzie wyglądał na nadgarstkach obu płci.
Dodatkowo oferuje prostotę obsługi, brak konieczności instalowania aplikacji poza Xiaomi Wear (warto pamiętać, że Huawei oprócz apki Zdrowie wymaga dodatkowych pakietów), no i jest tańszy niż GT 2.
Trzeba jednak powiedzieć jasno, że to produkty Huawei będą naturalnym wyborem dla kogoś, kto potrzebuje smartwatcha do rozmów – Mi Watch nie posiada takiej funkcjonalności.
W oficjalnym sklepie wyceniono Mi Watch na 549 zł – to cena niższa, niż konkurencyjnego Huawei Watch GT 2, jednak po wczytaniu się w specyfikację obu urządzeń łatwo dostrzeżemy, że ta oszczędność nie przekona każdego.
Dlaczego? O tym w dalszej części testu 🙂
Xiaomi Mi Watch – budowa i jakość wykonania
O tym, że Xiaomi potrafi produkować sprzęty z górnej półki w kwestii jakości wykonania i użytych materiałów, nikogo nie trzeba przekonywać. Mi Watch trafił do mnie niespodziewanie – tym większe było moje zaskoczenie, kiedy rozpakowywałem smartwatcha.
Miałem nieodparte wrażenie, że Mi Watch to miks projektów tanich smartwachy w rodzaju Corna (sprawdź test Corn WB05) czy Haylou Solar z wyższą półką cenową w stylu wspomnianego już GT2.
Zegarek jest niemal idealnie bezbarwny: owszem, trudno mu cokolwiek zarzucić pod względem ergonomii czy projektu, ale tak samo trudno rozróżnić go spośród konkurencji.
Wygląda nijako i paradoksalnie może to być jego wadą i zaletą jednocześnie, bo skusić się na niego mogą te osoby, którym zależy na zegarku nie rzucającym się w oczy. Klasę urządzenia łatwo rozpoznać po jego uruchomieniu, bo wyświetlacz nie sprawia wątpliwości, że to model klasy średniej.
AMOLEDowy ekran o przekątnej 1,39 cala ma rozdzielczość 454 × 454 px – to wynik lepszy niż choćby Amazfit GTS obu generacji i identyczny, jaki prezentuje Huawei Watch GT2 i GT2 Pro (zobacz test Huawei Watch GT2).
Obraz po aktywowaniu wyświetlacza jest czytelny nawet w dużym słońcu, choć już elementy wyświetlane w trybie Always on Display są przeciętnie wyraźne. Podczas ponad dwutygodniowych testów nie udało mi się uszkodzić ekranu, który jest chroniony przez Gorilla Glass.
O dziwo kopertę zegarka, mimo że nie jest to stop metali czy ceramika, a tworzywo sztuczne, również trudno zarysować. Pod względem konstrukcyjnym to zaskakujący kawał solidnej roboty i trudno się do czegoś przyczepić, poza paskiem. Niestety to dość sztywne TPU, które w tej cenie wydaje się nieporozumieniem i pasuje bardziej do zegarka za około 100, a nie 500 zł.
Pasek poza ciekawym ornamentem nie zaoferuje nam ani wygody (jest dość twardy, bardziej plastikowy niż silikonowy) ani bezpiecznego zapięcia (klamerka to plastik). Szkoda, bo o niebo lepszym rozwiązaniem byłby pasek w stylu tych, jakie spotykamy w Amazfit. Na szczęście znajdziemy tu system mocowania paska na teleskopach z dźwigienką służącą do ich wyjmowania, dzięki czemu jego zmiana trwa kilka sekund.
W pudełku poza smartwatchem znajdziemy nieco papierologii i ładowarkę – niestety, ona również nie grzeszy jakością wykonania i stanowi zwykłą magnetyczną podkładkę z dwoma pinami. Wiem, że w tej półce cenowej trudno wymagać czegoś rewolucyjnego, ale Xiaomi mogłoby chociaż zastosować na tyle silny magnes (lub jakąś formę mechanicznego zabezpieczenia), by zegarek nie spadał z ładowarki przy byle przypadkowym dotknięciu.
Dobre wrażenie robi za to stabilność i praca dwóch tradycyjnie wciskanych przycisków, jakie znajdziemy na prawym boku urządzenia – górny aktywuje menu i wybudza tarczę, dolny umożliwia przypisanie wybranego przez nas treningu tak, by można było go szybko uruchomić. Oba przyciski reagują bardzo dobrze i pracują z przyjemnym oporem.
Xiaomi Mi Watch – menu i oprogramowanie
Po przesunięciu głównego ekranu w lewo zobaczymy:
- aktualne tętno wraz z wykresem,
- ilość energii, jaką rzekomo dysponujemy,
- czas i ocenę punktową snu,
- pogodynkę,
- rzekomy poziom stresu,
- pomiar natlenienia krwi,
- sterowanie muzyką,
- podsumowanie dnia (kalorie, ilość kroków).
Kilka uwag, jakie uzbierały mi się podczas testów: tętno spoczynkowe i SpO2 Xiaomi mierzy bardzo dobrze, w zasadzie bez różnicy w konfrontacji z urządzeniem zakładanym na palec.
Gorzej jest ze snem, gdzie odłożenie zegarka wieczorem Watch potrafi interpretować jako zaśnięcie. Większe schody zaczynają się przy monitorowaniu treningów oraz stresu i energii – tu mam wrażenie, że smartwatch pokazuje losowe wartości.
Ruch w prawo pokazuje te same opcje, co przedstawione wyżej.
Ruch w górę odsłania szybkie ustawienia:
- latarka,
- budzenie ekranu przy ruchu nadgarstkiem
- budzik,
- tryb nocny,
- jasność,
- ustawienia.
Ruch w dół odsłania powiadomienia – uwaga, nie ma możliwości odczytania wiadomości, którą już odhaczyliśmy. Niestety, powiadomienia nie potrafią oznaczyć choćby ikoną tego, jaka aplikacja je wysłała, dodatkowo nie są to pełne wiadomości, a jedynie kilka początkowych wyrazów. Rzecz jasna w tej klasy sprzęcie zapominamy o tym, że można odpowiadać na powiadomienia bezpośrednio z zegarka.
Menu uruchamiamy poprzez naciśnięcie górnego przycisku podczas podświetlenia ekranu. Znajdziemy tam siatkę aplikacji, która choć może razić cukierkową kolorystyką, jest przejrzysta i intuicyjna:
- sport (ponad 100 trybów – najpopularniejsze, podział na kategorie, możliwość manipulowania układem)
- historia treningów (zapisy wyników obejmujące spalone kcal, czas, średnie tętno, wykres tętna z max. i min, strefy tętna, czas regeneracji),
- aktywności (wyniki dziennej aktywności – kalorie, kroki i tajemnicze „stanie”),
- tętno (aktualne, wykres dzienny, min. i max., strefy, wykres miesięczny),
- pomiar SpO2 (niestety tylko wymuszony),
- sen (ocena punktowa, czas, rozkład snu – REM, głęboki, płytki wraz ze stanem procentowym i godzinowym),
- energia (w teorii odpowiednik Body Battery od Garmina, w praktyce rezultaty nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością),
- stres (wykres dobowy wraz ze skalą, średnia dzienna i miesięczna – niestety również mało miarodajne wyniki),
- oddychanie (trening wyciszającego oddechu),
- Amazon Alexa (asystent niedostępny w Polsce),
- sterowanie muzyką (pauza/play, następny/poprzedni, głośniej/ciszej – brak podglądu okładek),
- sterowanie migawką aparatu w smartfonie,
- alarm,
- stoper,
- timer,
- pogodynka (temperatura, zachmurzenie, wiatr, wilgotność, moc słońca, prognoza na tydzień),
- ciśnienie powietrza i wysokość n.p.m,
- kompas,
- powiadomienia (brak archiwum!),
- znajdź telefon,
- latarka,
- pomoc,
- ustawienia (ekrany zegarka, jasność, nie przeszkadzać, „podnieś, aby włączyć”, tętno, trening – autowykrywanie, powiadomienia o aktywności, hasło, powiadomienia Bluetooth, wyświetlacz, wibracje, tryb 24/12h, system, języki, informacje o urządzeniu).
Menu na ogół działa płynnie i jest całkiem rozbudowane. Niestety, trzeba podkreślić, że urządzenie nie obsługuje wielozadaniowości, a część opcji jest średnio przemyślana: irytuje brak archiwum powiadomień, sterowanie muzyką nie pobiera okładek (rzecz jasna nie wgramy muzyki do pamięci smartwatcha, a sterujemy zegarkiem playerem w smartfonie), wybiórczo pracuje autowykrywanie treningu – tylko bieg/spacer.
Mi Watch jest wciąż urządzeniem budżetowym i powyższe ograniczenia są standardem w przypadku podobnej półki cenowej.
Xiaomi Mi Watch – komfort użytkowania i bateria
Mi Watch to jeden z tych smartwatchy, które bez problemu spełnią swoje zadanie nawet na nadgarstku totalnego świeżaka. Zegarek jest intuicyjny w obsłudze, działa responsywnie, a do tego może pochwalić się mocną baterią.
Mimo przeciętnego paska Xiaomi można nosić na ręku przez całą dobę: nie miałem problemów z dyskomfortem, uciskiem, zbyt dużym ciepłem czy zwiększoną potliwością. Wybudzanie ekranu działało prawidłowo.
Bateria zegarka to jeden z jego powodów do dumy – choć trudno wyobrazić mi sobie, jak mógłby on pracować na jednym ładowaniu tak długo, jak wskazuje producent, to nie jest to aż taka dysproporcja, jaka zwykle cechuje produkty Huawei.
Poniżej znajdziecie stany baterii z realnego użytkowania w czasie pierwszych dni testów:
- 9.02, 23:00 – 100% baterii, aktualizacja
- 10.02, 7:00 – 96%
- 12.02, 7:00 – 84%
- przed spacerem 80% – po 40 minutach rejestracji z GPS 79 %
- 14.02, 10:00 – 78%
- 16.02, 7:00 – 71% i włączenie Always on Display
- 18.02, 7:00 – 38% (2 dni z włączoną tarczą i dwoma treningami po około 45 min)
- 19.02, 7:00 – 22%
Jak widzimy, włączenie AoD mocno zmniejsza żywotność baterii i okazuje się, że podczas intensywnego korzystania z zegarka w takim trybie realnie wyciśniemy z niego 5 dni pracy.
Z ciekawostek, o których często zapominamy, a które realnie wpływają na przyjemność użytkowania, dodałbym jeszcze:
- bezproblemową obsługę polskich znaków,
- detal znany z droższych smartwatchy w postaci zakrycia wyświetlacza dłonią, by go wygasić,
- sprawnie działające rozpoznawanie początku marszu/biegania,
- stabilny GPS z błyskawicznym wyszukiwaniem lokalizacji.
Zdarzają się niekiedy drobne problemy czy niedociągnięcia, takie jak:
- nieprawidłowa interpretacją dotyku,
- brak rozpoznawania drzemki w czasie dnia (szkoda, bo z tym nawet opaski Huawei potrafią sobie poradzić),
- brak możliwości jakiejkolwiek preinstalowanej odpowiedzi na powiadomienie.
Reasumując: Mi Watch zapewnia na co dzień dobry komfort użytkowania i przeważnie działa na tyle bezproblemowo, że możemy zapomnieć o tym, że w ogóle mamy go na ręku. W zasadzie, gdyby nie problemy z jakością pomiarów treningowych, trudno się w tej kwocie do czegoś przyczepić – zwłaszcza, że w promocjach na chińskich portalach możemy go upolować za sporo mniej niż 400 zł.
Xiaomi Wear – niezła aplikacja z zabawnym wyglądem
Aplikacja Xiaomi Wear, mimo hucznej nazwy budzącej skojarzenia z Wear OS, to narzędzie zbliżone bardziej do Zdrowia od Huawei czy Mi Fit, niż do oprogramowania pozwalającego instalować dodatkowe aplikacje.
Aby z niej skorzystać, musimy utworzyć konto (wymagany mail) – sam proces rejestracji trwa dosłownie kilkanaście sekund:
Po zakończeniu logowania możemy zapoznać się z głównym ekranem apki (swoją drogą nie mam pojęcia, kto zaprojektował koszmarną animację rodem z czasów drugiego Quake) i dodać swoje urządzenie:
Pierwsze chwile w aplikacji nie wymagają od nas zbędnego kombinowania czy szperania w opcjach – przy swoich ograniczeniach Xiaomi Wear jest ciągle jedną z najbardziej intuicyjnych apek, jakie znajdziemy na rynku.
Podobało mi się to, że w chwilę po uruchomieniu Xiaomi Wear poinformowało mnie o aktualizacji, która – jak zobaczycie poniżej – okazała się nie tylko kosmetyczna:
Taka dbałość o potężne aktualizacje przypomina sposób, w jaki Huawei rozwijało serię GT i stanowi dobrą wróżbę dla rodziny smartwatchów Xiaomi. Oczywiście dociekliwy obserwator zauważy, że obie firmy lubują się w sztucznym zawyżaniu trybów treningowych, których pomiary zwykle niewiele się od siebie różnią.
Wszystkie najważniejsze informacje i funkcje udało się zebrać na trzech ekranach: status, treningi i profil:
W głównej karcie Status znajdziemy dzienną ilość kroków i spalonych kalorii, ostatni trening z krótkim podsumowaniem, analizę snu, wyniki tętna, energii, stresu, „stania”, VO2max, tlenu we krwi – wszystkie analizy możemy rozwinąć do postaci wykresów z doby, tygodnia czy miesiąca.
Sekcja Treningi pozwala na wybór rejestrowania biegu, bieżni, chodzenia czy jazdy na rowerze.
W Profilu ukryto ustawienia ogólne, sparowanego z aplikacją zegarka i kilkadziesiąt efektownych tarcz:
Co ciekawe, są one sensownie uszeregowane i pogrupowane, a do tego – co wśród producentów z Państwa Środka wcale nie jest tak oczywiste – większość z nich wpisze się w europejskie gusta.
Xiaomi Mi Watch – rzetelność pomiarów
Docieramy do sedna: jak wygląda kwestia dokładności pomiarów treningowych?
Powiem od razu, że dobrze nie jest i cała nadzieja w aktualizacjach oprogramowania. Z ciekawości rzuciłem okiem na wrażenia innych użytkowników i problemy z trybami sportowymi to norma: zaniżanie wyników spalonych kalorii czy tętna nie jest przypadłością jedynie mojego egzemplarza.
Spójrzcie na rezultaty szybkiego marszu, jakie zarejestrował Suunto 7 (recenzja Suunto 7):
A teraz wyniki zebrane przez Xiaomi Mi Watch:
Szybka konfrontacja podstawowych parametrów marszu (nieco ponad 3,6 km):
- Mi Watch: max. tętno 115, średnie tętno 98, spalone kcal 336.
- Suunto 7: max. tętno 157, średnie tętno 134, spalone kcal 662.
Wysokie tętno jest motywowane fatalnymi warunkami pogodowymi i ilością śniegu, jaki zalegał na chodnikach miasta. Różnica pomiędzy pomiarami jest dla mnie zastanawiająca: niestety, z analiz wynika, że podobnie jak większość średniopółkowych smartwatchy Xiaomi ma problemy z prawidłowym pomiarem szybko zmieniającego się tętna.
Podobnie wyniki analizy treningu siłowego – choć pomiar tętna nie wykazał już tak poważnych odchyleń, to liczba spalonych kalorii w przypadku Mi Watcha była zawsze o ponad 1/3 niższa niż to, co wskazywał Suunto.
Szkoda, że wyniki analiz są nieprecyzyjne, bo Xiaomi oferuje sporo opcji, które tracą przez to na użyteczności. W przypadku marszu/biegania poza podstawowymi parametrami znajdziemy także:
- tempo (czas, w jakim udało się nam pokonać kilometr),
- rytm (ilość kroków i średnia długość kroku),
- wysokość (wzrosty i spadki w metrach),
- wykres tętna i stref,
- wydajność treningu (ostrzeże nas przed przetrenowaniem).
Na szczęście żadnych zastrzeżeń nie mam do pracy GPS – fixa łapie błyskawicznie i choć zdarzają się drobne przekłamania zapisanego śladu, to podoba mi się jego zgrabne wygładzanie.
Ważna informacja: aktywności treningowe możemy udostępniać jedynie poprzez obraz lub wideo (dynamiczne nagranie śladu, jaki na mapie zostawiła nasza aktywność), więc maniacy programów w rodzaju Stravy czy nawet Google Fit będą niepocieszeni:
Niestety, z obecną wersją softu Xiaomi Mi Watch przeciętnie wpisze się w oczekiwania sportowca-amatora: jeśli zależy Wam na możliwościach rejestrowania treningu i chcecie koniecznie coś ze stajni Xiaomi, to lepiej będzie rozejrzeć się za czymś z logo Amazfit.
Czy warto kupić Xiaomi Mi Watch?
Dawno nie miałem takiej zagwozdki przy recce smartwatcha i szczerze mówiąc nie potrafiłbym udowodnić, że mimo relatywnie niskiej ceny „Xiaomi lepsze”.
Za to łatwiej będzie mi powiedzieć, że Mi Watch może być ciekawym wyborem dla:
- kogoś, kto ma dość „prawdziwych smartwatchy”, które trzeba ładować codziennie,
- sportowego abnegata, którego najbardziej interesują podstawowe funkcje inteligentnego zegarka,
- osób, które zaczynają swoją przygodę ze smartwatchem i nie mają skonkretyzowanych wymagań.
Pytanie tylko, czy takich nabywców prędzej nie znajdą tańsze rozwiązania, jak choćby kapitalny w swojej cenie Band 5 (test Amazfit Band 5), który kosztuje około 150 zł i poza uboższym wyglądem oferuje mniej więcej te same możliwości, połączone z lepszą analityką.
Jeśli podstawą są dla Ciebie:
- względnie miarodajne podsumowania treningów,
- rozmowy/płatności/możliwość instalowania aplikacji,
- odpowiadanie „z zegarka” na powiadomienia,
- dopracowane i realnie inteligentne aplikacje,
lepiej, żebyś szukał dalej.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny Xiaomi Mi Watch
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.