Clubhouse to nowa sieć społecznościowa, która szturmuje umysły wielu osób na całym świecie. Dlaczego ludzie się nią interesują i skąd jej popularność? Czy jest w niej coś więcej? I przede wszystkim – czy ma przyszłość?
Clubhouse – fenomen niedostępności
Wiecie, dlaczego Clubhouse stał się popularny? To proste – zaczęły z niego korzystać znane osoby, co pomogło w szybkiej promocji, ale… najważniejszym atutem była niedostępność.
Twórcy Clubhouse’u zdecydowali, że na początku usługa będzie dla wybranych – a kto nie chce być wybrany? Kto nie chce zajrzeć za kurtynę i zobaczyć, o co tyle hałasu, skoro „wszyscy o tym mówią”? W dobie wszędobylskiej wszechdostępności i bycia instant – niedostępność działa, jak lep na muchy.
Tak szczerze mówiąc… to nie jest nic nowego, bo tak samo startował chociażby… Instagram. Tylko na iPhonie, tylko kwadratowe zdjęcia i bez możliwości wysłania ich z rolki aparatu.
Szybkie spojrzenie na App Store i widzimy ponad 370 tysięcy ocen, a średnia to 4.8. Cena? Za darmo. Czy oznacza to, że Clubhouse jest aż tak świetny? W czym tkwi jego magia?
Podcasty niedługo na Netflixie? Dzięki nowej funkcji posłuchasz ulubionego programu
Clubhouse – rozmowy na żywo
Clubhouse stawia sprawę jasno – instalujesz, zakładasz profil i możesz rozmawiać na żywo z różnymi osobami na całym świecie. Nie piszesz, a mówisz. Nie przesyłasz zdjęć, gifów, ani tekstu. Po prostu masz rozmawiać i możesz to robić, póki co tylko na iPhonie i tylko jeśli dostaniesz się do ekskluzywnego grona. Aktywację przechodzisz poprzez podanie numeru telefonu. Potem możesz jeszcze uwierzytelnić swój dostęp za pomocą adresu e-mail.
Jak się już dostaniesz, to możesz zaprosić kolejne dwie osoby. Prawda, że brzmi genialnie? Samonapędzająca się baza użytkowników.
Clubhouse – dlaczego pozostanie niszą
Nie będę wnikał w szczegóły działania Clubhouse’u z dwóch powodów – po pierwsze nie o tym jest ten artykuł, a po drugie – inni zrobili to zapewne już dużo lepiej. Skupię się za to na tym, co najważniejsze, a więc określę, dlaczego Clubhouse pozostanie niszą.
Szybka i rosnąca popularność Clubhouse’u ma swój moment, bo:
- nie jest on dla wszystkich – musisz mieć zaproszenie,
- jest nowy,
- jest na to hype,
- inni też go sprawdzają.
W następnym roku isntnienia Clubhouse’u taka sytuacja nie będzie miała już miejsca. Kolejną rzeczą jest fakt, że Clubhouse bazuje na tym, czego w dzisiejszych czasach mamy najmniej – atencji i czasie. W Clubhousie nie ma rozpraszaczy – możesz / musisz rozmawiać i słuchać – nic poza tym. Musisz się skupić i poświęcić temu czas, inaczej po prostu go wyłączysz (no, chyba że lubisz słuchać czyichś rozmów w tle – alternatywa dla paradokumentów w tv :)).
Clubhouse przypomina także dla mnie coś, czym były pierwsze kanały IRC. Ludzie byli zachwyceni, że mogą porozmawiać z kimś w czasie rzeczywistym. Tylko że po pewnym czasie – gdy wszyscy już sprawdzą temat – pozostanie w nim garstka, która może albo chce poświęcić na to swoje zasoby.
Dzisiaj są inne czasy i rozpraszaczy mamy tak dużo, że 3/4 użytkowników prędzej czy później straci zapał na przesiadywanie na Clubhousie. Formuła się wyczerpie dla jednych, resztę przejmie konkurencja, ale być może Clubhouse (jako pierwowzór) pozostanie idealny dla pozostałych.
Clubhouse – gdyby został obdarty z tej niedostępności i nowości jest też trochę, jak rozmowy na żywo, na Instagramie – idealne narzędzie dla popularnych osób do skracania dystansu między nimi, a ich fanami czy innymi użytkownikami.
Twitter też zgapia od Instagrama. Nowa funkcja Fleets już dostępna
Clubhouse może szybciej zniknąć niż się pojawił
Snapchat pojawił się bardzo dawno temu, ale wprowadził nowość, którą ukradł Facebook i Instagram rozbroił Snapchata. Clubhouse wprowadził coś, co spotka tę samą historię.
Jeśli się nie mylę, to Twitter już testuje lub wprowadza identyczną funkcjonalność, która nazywa się Spaces. Idea? Praktycznie ta sama, co Clubhouse’u.
Wydaje mi się, że część osób zostanie wierna Clubhouse’owi i ta aplikacja ma szansę na monetyzację poprzez subskrypcję w przyszłości. Nie będzie to jednak nic nowego, a to, co już dotychczas widzimy, gdzie mikro-influencerzy robią swoje i mają zamknięte grono fanów.
Nie oznacza to jednak, że pozostanie liderem w swojej niszy. Facebook zapewne już czai się na omawiany pomysł i kilku innych dostawców podobnych usług także zapewne myśli o takiej „nowej funkcji”.
Z jednej strony jest to przykre, z drugiej do przewidzenia. Z trzeciej jest jeszcze podział zasobów – mamy coraz mniej czasu, a coraz więcej rozpraszaczy. Clubhouse pokazuje, że jest jeszcze ciekawy sposób na zamknięcie się w swojej bańce i zmniejszenie dystansu pomiędzy użytkownikami na zasadzie uczestniczenia „w podcaście na żywo”.
Myślę, że taka zaleta może być też wadą, bo pewne formuły prędzej czy później się wyczerpują tak samo, jak i tematy czy właśnie wspomniany już przeze mnie – czas, którego mamy coraz mniej.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.