Huawei FreeBuds 4i to najnowsza odsłona lubianej serii, która mocno namiesza na rynku: świetna budowa, mocna bateria, żywe, rozrywkowe brzmienie i silne ANC za połowę ceny Freebuds Pro? Przed Tobą test Huawei FreeBuds 4i.
Huawei nie pozwala zbyt długo nacieszyć się cyklem życia poszczególnych modeli – wydawało mi się, że całkiem niedawno miałem w rękach FreeBudsy 3 generacji w obu odsłonach, a po nich jeszcze mocne uderzenie w postaci wersji Pro, a już w naszej redakcji zagościły Budsy 4i.
Zanim przejdziemy do rzutu oka na Huawei FreeBuds 4i (o których wspominaliśmy w końcówce lutego) dwa zdania na temat poprzedników – ponieważ od nich zaczął się pochód chińskiego potentata po serca i portfele fanów bezprzewodowego audio:
Bez dwóch zdań można powiedzieć jedno: FreeBuds okazały się serią, która zasługuje na długie życie. Z jednej strony to urządzenia uosabiające pozytywną zmianę (do dziś pamiętam zdziwienie, jakie towarzyszyło mi podczas recki 3i, kiedy to miałem wrażenie, jakby Huawei literalnie punkt po punkcie odniósł się do minusów, jakie pojawiały się w testach – to rzadki przypadek, kiedy producent reaguje w ten sposób), z drugiej takie, które pojawiają się w promocjach i wtedy można je wyrwać za przysłowiowe grosze.
Warto podkreślić, że już od premiery recenzowane słuchawki zostały wycenione bardzo rozsądnie: 350 zł to wartość, która bardziej skłania nas do traktowania 4i jako bezpośrednich kontynuatorów 3ki, a nie najnowszych Pro.
Co najciekawsze, w przedsprzedaży od dziś do 2 kwietnia zapłacimy za FreeBuds 4i na stronie producenta dokładnie 249 zł – w tej cenie trudno polecić coś o podobnych możliwościach.
Mimo niższej półki cenowej postanowiłem jednak, że punktem odniesienia będzie dla mnie wersja Pro – nie tylko dlatego, że miałem je akurat pod ręką, ale też z tego powodu, że szybko przyzwyczajamy się do tego, co dobre 😉
Nie będę ukrywał, że byłem ciekaw:
Odpowiedź na te (i sporo innych) kwestii znajdziecie w dalszych partiach testu!
Myślę, że uważny obserwator rodziny FreeBuds zauważy kilka zmian w stosunku do wersji Pro: będzie to sporo niższa waga etui (zamiast 60 g zaledwie 36,5), nieco lżejsze same słuchawki (jedynie o 0,6 g), dłuższy czas pracy mimo tych samych parametrów baterii, przetwornik mniejszy o 0,1 mm i niestety – brak możliwości podłączenia dwóch urządzeń jednocześnie.
Patrząc na specyfikację ponownie należy zaznaczyć brak bardziej zaawansowanych niż AAC kodeków, ale z drugiej strony już niejeden raz okazywało się (na całe szczęście!), że nie samymi kodekami grają słuchawki.
Na pokładzie nie zabrakło ANC z trybem transparentnym, czujnika monitorującego obecność słuchawki w uchu, bardzo dobrego czasu pracy i współpracy z dedykowaną aplikacją (tu uchylę rąbka tajemnicy – ponownie można mieć te same zastrzeżenia, co przy okazji poprzedników).
Choć lubię Freebuds w wersji Pro, to za każdym razem będę powtarzał jedno zdanie: ich sposób wyjmowania z etui oraz długość (a raczej krótkość) końcówki w słuchawce niemal wołają o pomstę do nieba.
Przypomnę krótko: trzeba mieć dłonie pianisty, żeby wyciągnąć Huawei FreeBuds Pro z etui bez niepotrzebnej złości. To samo w kwestii sterowania – może i gesty „uszczypnięć” to powiew świeżości w zastygłej klasyce sterowania dotykowego, ale ich codzienna obsługa sprawiała więcej kłopotu, niż tradycyjna wersja.
Właśnie z powyższych powodów na widok „pąków” wyjętych z etui mogłem odetchnąć – konstrukcyjnie to powrót do designu, jaki znamy z FreeBuds 3i. Na szczęście zrezygnowano z króciutkich pręcików, schodzących w dół z każdej słuchawki – tym razem to standardowa forma, jaką znamy z większości TWSów.
Etui jest zupełnie inne niż to, co znaliśmy nie tylko z Pro, ale także z poprzednich odsłon Budsów. Niestety, ponownie wydłubanie z niego słuchawek może doprowadzić do szewskiej pasji i naprawdę nie mam pojęcia, skąd to uparte trzymanie się producenta minimalizowania szerokości wieczka kosztem miejsca dla „pąków”.
Gdyby nie ta kwestia, mielibyśmy do czynienia ze zgrabnym, lekkim i estetyczny etui – a tak pamiętamy je przede wszystkim z powodu trudności, jakich nam przysparza.
Z kronikarskiego obowiązku dodam, że w pudełku poza etui i słuchawkami znajdziemy zgrabnie złożony przewód ładujący USB-C ->USB i trzy pary silikonowych nakładek.
Chciałoby się skwitować ten akapit jednym zdaniem: w AI Life bez zmian i słuchawki ciągle traktowane są w tej apce po macoszemu. Mam świadomość, że AI Life jest aplikacją-agregatorem różnych urządzeń wchodzących w skład ekosystemu Huawei i trudno wymagać od niej skoncentrowania na słuchawkach, ale brak podstawowych ustawień to nieporozumienie.
Zresztą nie trzeba długo szukać – wystarczy porównać ilość opcji jakie dostajemy choćby w przypadku szczoteczki sonicznej Lebooo, która korzysta z tej aplikacji, a ile możliwości otrzymujemy jako użytkownicy słuchawek.
Czego zabrakło? Przede wszystkim:
AI Life pozwala na podstawowy pogląd stanu słuchawek, wybór trybu pracy (ANC, transparentny, off), zmiany sterowania na poszczególnej słuchawce (tryby pracy lub play/pauza i następny/poprzedni utwór).
Na plus warto zaznaczyć obecność sensownej sekcji pomocy w języku polskim i możliwość włączenia/wyłączenia czujnika założenia słuchawek.
Bez dwóch zdań FreeBuds 4i to jedne z najciekawszych modeli do przeprowadzania rozmów głosowych:
Właśnie – aktywna redukcja hałasu otoczenia w 4i sprawdza się dobrze i uważam, że jeśli ktoś poszukuje przede wszystkim tej funkcjonalności, to nie musi dopłacać do wersji Pro i spokojnie może zostać przy recenzowanym modelu.
Choć nie jest to topowe ANC, jakie mogliśmy otrzymać choćby w przypadku Jabry (ale warto przypomnieć, że Jabra poza systemem cyfrowym posiada świetne pasywne tłumienie, którego tu prawie nie uświadczymy), to bez dwóch zdań dobrze sprawdza się na co dzień. Bez problemy wyciszymy tło w postaci rozmów w naszym otoczeniu, odgłosy TV, szum pojazdów na ruchliwej ulicy, ba – nawet gwar siłowni niemal przestaje nam przeszkadzać.
Podobnie tryb transparentny sprawdza się co najmniej dobrze i jego aktywacja nie wywołuje dodatkowych dźwiękowych artefaktów, jakie zdarzają się w przypadku tańszych słuchawek.
Na pochwałę zasługuje bateria urządzenia: producent chwali ten model długim czasem pracy na jednym ładowaniu i tak jest w istocie – 4i to jedne z najdłużej grających słuchawek w tej kategorii! Aż szkoda, że tak jak słuchawki potrafią zachwycić autonomią, tak w przypadku etui postawiono na jego niską wagę i poręczność zamiast upchnięcia tam mocniejszej baterii.
Do 7,5 h pracy z ANC (a nawet 10 bez tej funkcji!) to solidny rezultat – dla porównania wersja Pro/3 z ANC pracowała do 4 h, natomiast 3i jedynie 3,5h. Gdyby tak solidne wyniki podkreślić mocą etui, mielibyśmy do czynienia z killerem w tej klasie urządzeń. Niestety, etui 4i nie oferuje nic ponad standard i przedłuża pracę urządzenia łącznie do 22 h.
Powiem od razu, że słuchawki są dość głośne i o ile moje obawy budził czas pracy deklarowany przy 50% głośności, to w praktyce okazało się, że rzadko przekraczałem nawet 60% ich możliwości – być może stąd zanotowałem zbliżone rezultaty czasu pracy (prawie 7 h na jednym ładowaniu!).
Warto podkreślić obecność szybkiego ładowania – 10 min uzupełnienia energii zaowocuje 4h pracy. Niestety, komfort użytkowania to nie tylko mocna bateria, ale także codzienna obsługa. Na tym polu FreeBuds 4i niezbyt może nam zaimponować, ponieważ:
Na szczęście na osłodę dostajemy kapitalną wygodę noszenia słuchawek: to jedne z najlepiej wyprofilowanych modeli, jakie przyszło mi testować. Podejrzewam, że to właśnie w projekcie ukryto „bioniczność”, o której wspominają materiały promocyjne – jakkolwiek nazwa nie byłaby dziwna, ważne, że „pąki” świetnie leżą w uchu, nie powodując przy tym izolacji na zasadzie zatyczek.
Choć zabrzmi to banalnie, to mam wrażenie, że przy 4i Huawei osiągnęło ideał designu serii FreeBuds, łącząc niską wagę, konstrukcję zapewniającą trzymanie w typowych warunkach (niestraszne im biegi czy treningi na siłowni) i coś, co określiłbym jako minimalną inwazyjność – to po prostu słuchawki, które można nosić godzinami bez poczucia ciała obcego w kanale ucha.
Zacznę od podstawowej kwestii: w przeciwieństwie do pierwszych odsłon FreeBudsów ostatnie modele wypracowują filozofię brzmienia, którą można określić jako charakterystyczną dla Huawei. Podoba mi się to, że ocieplone, ale klarowne granie, charakterystyczne dla wersji Pro, zachowano także w nowszej i budżetowej odsłonie tej serii.
Huawei zaczęła udawać się trudna sztuka kierunkowania oferty do szerokiej grupy oczekiwań: w przypadku FreeBuds 4i nie można powiedzieć, że to słuchawki, które nie radzą sobie z konkretnymi gatunkami muzycznymi. Spory przetwornik i rozrywkowa sygnatura sprawiają, że to słuchawki uniwersalne, które mogą razić jedynie osoby nastawione na analityczny odbiór muzyki.
Słuchasz klasycznego rocka? Huawei bez trudu radzi sobie z „Mr. Blue Sky” ELO (świetnie wydobywa popowy, taneczny charakter tego utworu i oddaje smaczki tła, które w słabszych słuchawkach giną w powodzi głównej linii melodycznej) czy „Breakout” FF.
Metal? Nic trudnego: „All Nightmare Long” Metalliki uwodzi klarowną górą (świetnie wyciągnięte łamańce Larsa) i potęgą riffu, ba! nawet starsze i sami wiecie jak nagrane kawałki w rodzaju „Certain Death” Sadusa mają moc i mimo podkręconego basu wyciągają również wysokie tony.
Orkiestrowa klasyka? Oniryczne „The Fall” Christophera Tina angażuje i mimo dokanałowej konstrukcji słuchawek potrafi zaoferować nieco oddechu (mocna to zasługa dobrej stereofonii) i średnicy. Kameralne Wariacje Goldbergowskie również uwodzą i pozwalają poczuć magię Bacha.
Pop i elektronika? Spróbujcie dłużej usiedzieć przy „I Think We’re Alone Now” Tiffany – gwarantuję, że będzie ciężko 🙂
Warto zaznaczyć, że 4i radzą sobie z dziwnymi, alternatywnymi brzmieniami i mieszankami podlanymi ukochanym przez polskich artystów loudnessem (choćby „Zabawa” Zalewskiego czy „Bolesne strzały w serce” Karasia/Roguca), które na słabym sprzęcie pokrywają się basowym kocykiem.
Gdybym miał pokusić się o krótkie podsumowanie brzmienia FreeBuds 4i, powiedziałbym, że to fajna mieszanka rozrywkowego brzmienia, klasycznego v-kowego zestrojenia, świetnej zdolności łączenia miękkiego, wibrującego basu z wyraźną górą i tego czegoś, co sprawia, że sięgasz po słuchawki z radością.
Huawei FreeBuds 4i to jedne z najciekawszych słuchawek True Wireless z przystępnej półki cenowej, jakie obecnie dostaniemy na rynku. Rzadko kuszę się o tego rodzaju jaskrawe sformułowania, ale w tym wypadku trudno o inną ocenę, ponieważ:
Oczywiście FreeBudsy nie są świętym Graalem słuchawek True Wireless i nawet tego nie udają – to po prostu solidne urządzenie, które ma wszystko to, czego spodziewamy się po uniwersalnych średniopółkowcach, tyle że … taniej i bez zbędnych wodotrysków.
Kto zatem może być niezadowolony z 4i? Przede wszystkim:
Mam wrażenie, że Huawei potrafi coś, co nie zawsze udaje się dużym firmom – słucha opinii klientów i potrafi się do nich odnieść.
Taka filozofia marki kupuje mnie absolutnie – tylko trochę szkoda mi losu pozostałych modeli z serii FreeeBuds, po 4i ma wszelkie podstawy, by je … skanibalizować.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie tylko OPPO Find X8 Pro był gwiazdą dzisiejszej premiery. Wraz z nim debiutował OPPO…
Być może zbyt surowo oceniłem flagowce pracujące na procesorze Snapdragon 8 Elite. Są gorące, ale…
Epic Games Store znów rozdaje nową grę za darmo. Tym razem jest mrocznie i tajemniczo.…
Do globalnej premiery zmierza POCO F7 oraz POCO F7 Ultra. Certyfikacja smartfonów Xiaomi to świetna…
HONOR 300 na zdjęciach prezentuje się zjawiskowo. To będzie wyjątkowo cienka brzytwa, która nie przekroczy…
Oto oficjalny wygląd nowego Xiaomi, którego będziemy często polecać. Nazywa się Redmi K80, choć do…