OPPO K9 to nadchodzący smartfon ze średniej półki, z którym mógłbym się zaprzyjaźnić ze względu na bardzo szybkie ładowanie. Ma on jednak coś, za co go nie polubisz.
Wiosna to szczególny czas dla premier smartfonów – na rynek wchodzi dużo flagowych i średniopółkowych propozycji, które walczą o tytuł najbardziej opłacalnych. Niebawem do tego wesołego grona dołączy OPPO K9, którego premierę wyznaczono na 6 maja.
Oto OPPO K9 z wielkim napisem
Przy tym modelu OPPO postanowiło nie bawić się w gierki, dlatego z miejsca poznaliśmy kilka najważniejszych elementów telefonu. OPPO K9 będzie wizualnie bardzo podobny do innych średniaków producenta oraz do telefonów Realme – czy to dobrze?
Śmiem twierdzić, że nie, ponieważ K9 podzieli z modelami Realme ogromny napis na tylnym panelu. Zajmie on naprawdę sporo przestrzeni i zapewne nie spodoba się większości ManiaKów – mnie także nie przypadł do gustu, bo wolę minimalistyczne wzornictwo.
Jeśli jednak przełkniemy specyficzny wygląd OPPO K9, jego podzespoły zrobią na nas wrażenie. W grę wchodzi przede wszystkim bateria obsługująca szybkie ładowanie o mocy 65 W. To iście flagowy standard uzupełniania energii, dzięki któremu odzyskanie miliamperogodzin zajmie kilkadziesiąt minut.
Na pokładzie nie zabraknie też wydajnego procesora z mocną grafiką, co możemy wnioskować po treści wielkiego napisu. Spekuluje się, iż OPPO posłuży się układem Snapdragon 870 lub MediaTek Dimensity 1100 – oba zapewniają świetne osiągi, dlatego o moc obliczeniową nie będzie trzeba się martwić.
Wisienką na torcie OPPO K9 ma być potrójny aparat fotograficzny z sensorem 64 MP grającym pierwsze skrzypce. Drugi aparat otrzyma obiektyw szerokokątny, natomiast trzeci niemal na pewno będzie sensorem makro/głębi. Wszystkich szczegółów dowiemy się podczas majowej premiery.
W życiu nie zgadniesz, który flagowiec wydajnością wgniata w ziemię Samsunga i resztę stawki
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.